Dekalog i człowiek sukcesu

Grupa docelowa: Młodzież Rodzaj nauki: Lektura Tagi: Dekalog, Sukces

Nasze myślenie decyduje o sukcesie i porażce

Kto myśli lub wierzy, że jest szczęśliwy, ten jest szczęśliwy, nawet jeśli – obiektywnie rzecz biorąc – żyje w bardzo złych warunkach i ma wszelkie podstawy ku temu, by być niezadowolonym. Kto myśli lub wierzy, że jest nieszczęśliwy, ten jest nieszczęśliwy – nawet jeśli wszyscy ludzie zazdroszczą mu bogactwa, zdrowia czy urody.

Działając, nieświadomie reagujemy na obrazy myślowe, a nie na wolę! Zatem do kierowania siłą wyobraźni najlepiej jest używać woli! Myśli miarodajnie wpływają na nasze samopoczucie, sukces lub porażkę oraz mają znaczący wpływ na naszą kondycję zdrowotną.

To, że nasze myśli czy nawyki myślowe mają znaczący wpływ na nasze samopoczucie, jest dla większości ludzi mniej lub bardziej oczywiste:

Kto myśli lub wierzy, że jest szczęśliwy, ten jest szczęśliwy, nawet jeśli – obiektywnie rzecz biorąc – żyje w bardzo złych warunkach i ma wszelkie podstawy ku temu, by być niezadowolonym.

Kto myśli lub wierzy, że jest nieszczęśliwy, ten jest nieszczęśliwy – nawet jeśli wszyscy ludzie zazdroszczą mu bogactwa, zdrowia, urody itp.

Kalif i tłumacz snów

Kalif Harun al Raszid wtrącił kiedyś do więzienia tłumacza snów, który wyjaśnił mu tajemniczy sen w taki oto sposób: „Czcigodny władco, muszę zwiastować ci wielkie nieszczęście – stracisz wszystkich swoich krewnych”. Natomiast inny tłumacz snów został wynagrodzony tysiącem sztuk złota, ponieważ tę samą rzecz sformułował pozytywnie: „Czcigodny władco, mam dla ciebie bardzo pomyślną wiadomość – przeżyjesz wszystkich swoich krewnych”. („Deutsches Arzteblatt”, nr 49, 1986)

Jak wiadomo wszystko w życiu ma dwie strony, dlatego każde wydarzenie można spostrzegać pozytywnie lub negatywnie. Oto kilka przykładów z codziennego życia.

  • Wśród uczestników wyprawy na Daleki Wschód lub do Ameryki Południowej, jedni wciąż widzą tylko straszną biedę, utrudnienia i brak wygód; „nigdy więcej” – mówią. Inni zaś są zachwyceni przygodami, odmianą, romantyzmem itp.
  • Kiedy niektóre młode dziewczyny każą sobie usuwać operacyjnie drobne znamiona na skórze, uważając, że oszpecają ich wygląd, inne podkreślają obecność tego „znamienia urody” przez podmalowanie.
  • Pewna rodzina idzie na wycieczkę w góry; dla rodziców jest to cudowne przeżycie obcowania z przyrodą, a dla dzieci, które muszą iść wbrew własnej woli – niepotrzebny wysiłek i przeszkoda w realizacji ich własnych zainteresowań.
  • Wielu uważa pracę w ogrodzie za nudną i wyczerpującą, dla innych jest to hobby, któremu poświęcają każdą wolną chwilę i które dostarcza im sił i zapewnia wypoczynek.
  • Są ludzie, którzy wciąż skarżą się na trud i ciężar codziennej pogoni za pieniądzem. Inni w swoim zawodzie dostrzegają powołanie, upragnioną szansę na twórczość i samorealizację, na zmierzenie swych sił, osiąganie sukcesów.
  • Dla jednych pewne wyzwania („stres”) stanowią dystres (stres negatywny, wywołujący chorobę), dla innych – eustres (stres pozytywny, zdrowy).
  • Dla większości ludzi otrzymanie spadku lub wygrana w totolotka jest wielkim „szczęściem”. To samo wydarzenie można jednak – nie bez racji – widzieć mniej pozytywnie, a mianowicie jako hamulec dla własnej inicjatywy, jako przeszkodę w rozwoju osobowości itp.
  • Pieniądze wcale nie są dla wszystkich najważniejszym celem. Wielu doszło do przeciwnego wniosku, a mianowicie, że „pieniądze nie dają szczęścia” i że tylko wewnętrzna i zewnętrzna wolność ogranicza człowieka.
  • We wszystkich przypadkach – podobnie jak w bajce jedno jest tak samo dobre, jak i drugie. Problem nie wyraża się tutaj w tym, czy coś jest „właściwe czy niewłaściwe”, „prawdziwe czy fałszywe”, „realistyczne czy nierealistyczne”, lecz w alternatywie „szczęśliwy czy nieszczęśliwy”, „zadowolony z życia czy malkontent”, „skuteczny czy nieskuteczny”, „zdrowy czy chory”. Każdy człowiek ma zawsze wolny wybór, i trudno jest zrozumieć, dlaczego większość ludzi decyduje się za każdym razem na negatywną alternatywę.

W większości bajek ukryta jest głęboka mądrość życiowa, a więc także w historii o kalifie i tłumaczach snów:

  • Jeśli przywykliśmy do patrzenia na wszystko od strony negatywnej, a ignorujemy pozytywne aspekty życia, to żyjemy – podobnie jak pierwszy tłumacz – w „więzieniu”, które sami sobie zbudowaliśmy.
  • Jeśli jednak mamy w zwyczaju wydobywanie, nie mniej ważnych, pozytywnych aspektów rzeczy, to będziemy wówczas – wprawdzie nie tysiącem sztuk złota, ale nie mniej szczodrze – „wynagrodzeni” przez życie.

Sens opowiadania bajek polegał i polega na tym, że ukryte prawdy są wciąż przekazywane dalej, zakotwiczają się zarówno w umyśle, jak i w podświadomości ludzi i są brane pod uwagę lub wprowadzane w życie. Nasza bajka zachęca nas do tego, byśmy byli tak „roztropni” jak drugi tłumacz snów: nie pozwalali zamknąć się w więzieniu, lecz dzięki pozytywnemu myśleniu byli codziennie obdarowywani przez życie. I ty rób tak, jak mądry tłumacz snów!

To oczywiste, że nasze myślenie decyduje o sukcesie i porażce:

  • Kto uważa się za „pechowca”, automatycznie zachowuje się jak pechowiec i z konieczności musi ponosić porażki. Człowiek myślący negatywnie naturalnie błędnie interpretuje taką sytuację jako „pech”, chociaż jest to tylko logiczne następstwo negatywnego zachowania.
  • Kto w swym przekonaniu jest „szczęściarzem”, tak też się zachowuje. Kto wszystko robi dobrze, musi także z konieczności odnosić sukcesy. Nie ma czegoś takiego jak „szczęście”. Wygranie miliona będzie szczęśliwym wypadkiem tylko dla myślącego pozytywnie. Osoba myśląca negatywnie już na drugi dzień zaczyna martwić się inflacją, możliwością kradzieży itd., itd. I z roku na rok będzie coraz bardziej nieszczęśliwa (i coraz bardziej chora).

Szczęście (i pech) – czy to przypadek?

  • Gdy Napoleon wybierał spośród kandydatów na stanowisko oficera, w pierwszym rzędzie nie pytał ich o pochodzenie czy wykształcenie, ani też o odwagę, mądrość czy pilność. Zamiast tego za szczególnie ważne uważał pytanie: „czy on ma szczęście?”.
  • Taki geniusz jak Goethe wiedział, że „głupiemu nigdy nie przyjdzie na myśl, jak bardzo zasługi zazębiają się ze szczęściem”. Napoleon wiedział (podświadomie lub świadomie), że szczęście czy pech nie są przypadkiem, lecz logicznym i prawidłowym następstwem właściwych lub błędnych zachowań:
  • Właściwe myślenie prowadzi do właściwych zachowań, a kto wszystko robi dobrze, nieodparcie odnosi także sukcesy.
  • Tylko obserwatorowi, któremu nie są znane mentalne prawidłowości leżące u podstaw sukcesu, sukces ten jawi się jako przypadkowe „szczęście”, zaś porażka jako „pech”, na który jest się skazanym.
  • Właściwe, to znaczy konstruktywne, celowe, odpowiedzialne i pozytywne myślenie obejmuje przeważnie więcej niż inteligencję, pilność, starania itd. razem wzięte; jest ono pojęciem nadrzędnym dla wszystkich tych pozytywnych cech.

Napoleon mógłby też zapytać: „Czy on myśli pozytywnie?” albo „Czy on myśli właściwie?” – co w gruncie rzeczy byłoby tym samym. Ale ponieważ łatwiej jest ocenić i sprawdzić, czy człowiek odnosi sukcesy albo czy ma „szczęście”, Napoleon mądrze pytał nie o przyczyny, ale o skutek.

Podczas rozmów wstępnych przed przyjęciem do pracy i w działach spraw personalnych stawiane są niekończące się listy pytań i przeprowadza się ciągnące się godzinami testy psychologiczne. Z pewnością można przy tym wybadać specjalne skłonności i zdolności danej osoby. Jeśli jednak chce się dotrzeć do ostatecznie rozstrzygającego stwierdzenia, jak skuteczny jest lub będzie ten człowiek (pomijamy tutaj sukcesy odnoszone wysiłkiem woli, wbrew swoim przekonaniom i kosztem wewnętrznego niezadowolenia) – innymi słowy: czy działa on w zgodzie, czy przeciw niezmiennym prawom natury – to nie ma lepszego pytania nad to: „Czy jest pan dzieckiem szczęścia, czy też częściej spotyka pana pech?”.

„Dziecko szczęścia” myśli przede wszystkim pozytywnie (znając prawidła mentalne lub robiąc to instynktownie albo w wyniku udanego wychowania) i stąd we wszystkich obszarach życia, zawodowego i prywatnego (nie da się ich od siebie oddzielić) ma często „szczęście”; jest także przeważnie szczęśliwe, co koniec końców jest innym określeniem na „pozytywne myślenie” – i tu koło się zamyka.

Każdy człowiek może i powinien wciąż poddawać się próbie lub osądowi, czy jest właściwie, czy fałszywie „spolaryzowany”. Jeśli masz dużo zmartwień i odczuwasz lęk, jesteś pesymistą i rozpamiętujesz rzeczy, odnosisz wiele porażek i masz „dużego pecha”, to jesteś – wedle słów Goethego – po prostu zwykłym „głupcem”! Ponieważ „kto wyczekuje nieszczęścia, «ten prosi się» o nie i z pewnością go doświadczy” (Mulford).
Tylko dla niektórych ludzi jest oczywiste, że nasze myśli mają potężny i decydujący wpływ na wszystkie obszary naszego ciała, chociaż codziennie doświadcza się tego wiele razy:

  • Kiedy myślisz o smakowitym kotlecie, ślinka sama leci ci do ust – czy tego chcesz, czy nie.
  • Kiedy w myśli przebiegają ci jakieś okropne obrazy, stajesz się blady i serce zaczyna ci bić szybciej.
  • Wystarczy, że wyobrazisz sobie, iż walczysz ze swoim wrogiem, mięśnie same się napinają, a gruczoły trawienne natychmiast przestają pracować.
  • Kiedy marzysz o tym, żeby leżeć na cudownej plaży, wszystkie twoje mięśnie automatycznie się rozluźniają, a procesy przemiany materii ulegają spowolnieniu.

A zatem: każda myśl zabarwiona emocjonalnie oddziałuje na ciało.

Więcej w książce: Sztuka pozytywnego myślenia – Klaus W. Schneider.

Źródło tekstu: https://www.deon.pl/inteligentne-zycie/psychologia-na-co-dzien/art,98,nasze-myslenie-decyduje-o-sukcesie-i-porazce.html

 

Opowieść duchowa: człowiek sukcesu i przyjaciele

Jakiś czas temu żył sobie pewien bogacz. Był doskonałym kupcem i miał prawdziwą smykałkę do robienia interesów. Bez trudu prowadził negocjacje i zazwyczaj udawało mu się kupować towary po bardzo niskich cenach. Jednocześnie wiedział, gdzie sprzedawać, by zarobek był jak największy. O dochodach, jakie przynosiły karawany bogacza, krążyły legendy w jego rodzinnym mieście.

Wszyscy widzieli, że jest to człowiek sukcesu. Niektórzy zazdrościli mu bogactwa, lecz kupiec był też człowiekiem hojnym i bez oporów wspierał finansowo ludzi potrzebujących. Regularnie organizował darmowe posiłki dla bezdomnych. Wspierał najbiedniejsze rodziny w mieście, przekazując im część nabywanych przez siebie towarów. Dzięki swej szlachetności potrafił nieświadomie obłaskawić nawet największych zazdrośników.

Nic więc dziwnego, że kupiec był lubianym i szanowanym członkiem społeczności. Miał wielu przyjaciół, którzy chętnie brali udział w organizowanych przez niego przyjęciach. Sam zresztą często był zapraszany na wszelkiego rodzaju wydarzenia kulturalne. Grono jego przyjaciół było bardzo liczne.

Kupiec cieszył się powodzeniem przez wiele lat. Nadszedł jednak czas, kiedy zapragnął czegoś więcej. Bogactwo i sukcesy materialne przestały mu wystarczać. Coraz częściej dostrzegał, że nie jest w pełni szczęśliwy. Niestety, nie wiedział, co mógłby zrobić, żeby zmienić ten stan rzeczy.

Udał się do świątyni w poszukiwaniu porady. Kapłan opowiadał o Bogu, cnotliwym życiu oraz obrzędach religijnych. Kupiec poczuł, że to dobry kierunek, lecz nadal czegoś mu brakowało.

W pobliżu miasta mieszkał pustelnik, więc kupiec i jego odwiedził. Rozmowa przedłużyła się aż do późnego wieczoru. Pustelnik zaoferował nocleg, z którego kupiec chętnie skorzystał, gdyż było już zbyt późno, by wracać do domu.

Następnego dnia kupiec i pustelnik rozmawiali dalej, po czym kupiec z uśmiechem na twarzy wrócił do domu. Przez następne tygodnie regularnie spotykał się z pustelnikiem. W mieście plotkowano, że został jego uczniem.

Mijały kolejne miesiące, a kupiec coraz mniej czasu poświęcał na handel. Z tego powodu jego interesy toczyły się coraz gorzej, lecz mu to nie przeszkadzało. Wolał zajmować się sprawami duchowymi niż zarabianiem pieniędzy.

Niestety, nie podobało się to żonie kupca, która przywykła do życia w luksusie. Teraz zaczęła bać się, że z czasem cała rodzina popadnie w biedę. Namówiła więc najstarszego syna, by ten przejął biznes ojca. Jednocześnie złożyła pozew o rozwód, w efekcie którego przejęła większość majątku swojego męża.

Kupiec stracił więc dorobek życia. Starczyło mu tylko na kupienie małego domku na skraju miasta, w którym zamieszkał. Nie miał pretensji do żony i syna. Wręcz przeciwnie. Uznał, że zdjęli mu oni z ramion wielki ciężar. Mógł teraz bez oporów oddawać się duchowości. Jedyna rzecz, jaka go smuciła, to fakt, że zdecydowana większość przyjaciół odwróciła się od niego. Nie chcieli się już spotykać, a mijając go na ulicy, odwracali wzrok w drugą stronę.

Mężczyzna był tym faktem zasmucony. Pewnego dnia, podczas wizyty u znajomego pustelnika, usłyszał takie oto wyjaśnienie:

– Kiedy człowiek odnosi sukcesy w sferze materialnej, ma zazwyczaj wielu przyjaciół. Kiedy natomiast skupia się na sprawach duchowych, większość ludzi przestaje go rozumieć. Wolą się śmiać lub ignorować, ponieważ w głębi duszy wiedzą, że marnują swój własny czas.