Miłosierni

Grupa docelowa: Dorośli Rodzaj nauki: Katecheza Tagi: Błogosławieństwa, miłosierni

Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią.

1. Robota

WSTĘP

Gdy słyszymy słowo MIŁOSIERDZIE, to w sercu robi się jakoś cieplej… nic dziwnego, sami oczekujemy miłosierdzia, uczymy się je okazywać przez całe życie. Nauka ta jednak czasami idzie w las… i zamiast miłosierdzia, czynimy jego karykaturę…

AKTYWIZACJA

Praca w rodzinach. Formularz – golfistka.[1] Zadanie jest następujące: poszukujemy odpowiedzi na pytanie: jakie postawy i zachowania udają tylko miłosierdzie, ale w rzeczywistości nim nie są? Czas na wykonanie zadania. Prezentacja na forum. Czas na dyskusję.

PUENTA

Jacek Salij OP, Koń Kościuszki

  1. Bezpośredni świadek tak pisze o niezwykłej wrażliwości na cudzą biedę, jaka cechowała Tadeusza Kościuszkę: Nie mógł nigdy znieść widoku nędzy bliźniego bez usiłowania ulżenia jego nieszczęścia. Przez cały czas pobytu swego w Solurze wyszukiwał sam często o jałmużnę prosić nie śmiejących ubogich, których nieśmiałość tym bardziej wsparcia godnymi czyni. Odwiedzał schronienia nieszczęśliwych i łączył pociechy do swych dobrodziejstw. Skoro się dowiedział, że jaki ubogi chorobą złożony został, posyłał mu natychmiast lekarstwo, i wywiedziawszy się o jego stanie, dostarczał mu wszystkiego, co tylko do jego uleczenia potrzebnym było.
  2. Nawet koń Kościuszki nabrał takiego nawyku, że samorzutnie zatrzymywał się na widok każdego żebraka. Uroczą opowieść na ten temat zapisał Juliusz Słowacki, w swoim liście do matki z 15 marca 1833 roku: Po śmierci Kościuszki jeden z obywateli kupił po nim konia, na którym stary Kościuszko często jeździł – lecz koń, przeszedłszy do nowego pana, ilekroć wiózł szlachcica drogą, zatrzymywał się i stawał przed każdym żebrakiem, tak go dawny pan przyzwyczaił rozdawaniem jałmużny. Nowy nabywca znudził się takim narowem konia i odsprzedał go.
  3. Duchowa historia Europy pełna jest tego rodzaju budujących anegdot. Wystarczy przypomnieć świętego Marcina z Tours, który podzielił się z żebrakiem połową swojego płaszcza, czy świętą Katarzynę ze Sieny, która żeby przezwyciężyć wstręt, jaki odczuwała przy pielęgnowaniu trędowatych, całowała ich rany. Gdyby ktoś zebrał takie opowieści, zapewne złożyłyby się na grubą książkę. Należy zaś wierzyć anegdotom: jeżeli jakiś temat obfituje w anegdoty, znaczy to, że wszedł on bardzo głęboko w kulturę i obyczaje.
  4. Otóż warto zdać sobie sprawę z tego, że wrażliwości na cudzą biedę Europa nie odziedziczyła po swoich pogańskich przodkach, ale wyłącznie z Ewangelii. Mimowolnym świadkiem tego jest wielki nienawistnik chrześcijaństwa, cesarz Julian Apostata. Marząc o odnowie religii pogańskiej, Julian doszedł do wniosku, że zyska ona więcej popularności, jeżeli przy świątyniach pogańskich będą jakieś odpowiedniki chrześcijańskich dzieł miłosierdzia.
  5. oto fragment jego listu do pogańskiego arcykapłana Teodora, a zawarte w nim świadectwo jest tym cenniejsze, że tak wiele w nim nienawiści do chrześcijaństwa:

Właśnie dlatego, że nędzarze byli przez kapłanów [pogańskich] nie zauważani, nie uznający bogów Galilejczycy [tzn. chrześcijanie] na tę miłość człowieka nacisk położyli i czyn najnikczemniejszy wzmocnili pozorami sprawy pożytecznej. Podobnie jak ludzie zwabiający dzieci słodkim plackiem, kilkakrotnie dając im po kawałku, odciągają je daleko od domów i porywają na swoje okręty, i gorzkie staje się dla nich na całe dalsze życie to, co przez chwilę zdawało się słodkie, tak i Galilejczycy, zaczynając od tzw. „uczt miłości”, „przyjęć”, „obsługi stołów” – tak wiele nazw nosi u nich ta sama czynność – wielkie mnóstwo ludzi doprowadzili do bezbożnictwa i uczynili z nich… Dalszego ciągu tego listu nie znamy, bo chrześcijańskiemu kopiście puściły nerwy i przestał go dalej przepisywać.

6. Gdyby cesarz Julian żył dłużej i gdyby jego plany wprzęgnięcia świątyń pogańskich w działalność charytatywną się powiodły, byłby to jeszcze jeden przykład pozytywnego wpływu Ewangelii nawet na środowiska jej wrogie. Dobry bowiem wpływ Ewangelii na społeczeństwa, które jej jeszcze nie znają, to zjawisko wręcz częste, nieraz nam współczesne. Jeszcze pół wieku temu – pozwolę sobie tu przepisać czyjeś spostrzeżenie – społeczeństwo japońskie było okrutne i nieludzkie, chociaż panowała uprzejmość i dobre wychowanie w stosunkach międzyludzkich. Dzisiaj, pół wieku później, w Japonii roi się od stowarzyszeń dobroczynnych i wolontariuszy, japońscy wolontariusze jeżdżą nawet do „Trzeciego Świata”. Misjonarze w Japonii twierdzą: „Jest to wyraźny wpływ chrześcijaństwa na ten lud, który przecież nie nawraca się do Chrystusa”.

7. Szacunek i miłość dla człowieka słabego i cierpiącego jest wielkim skarbem kultury europejskiej, ale zarazem każde kolejne pokolenie zauważa jakieś wielkie zaniedbania oraz wypaczenia w tej dziedzinie. Przez wiele wieków nie umieliśmy np. dostatecznie zauważać godności ludzkiej człowieka upośledzonego umysłowo, nie zauważaliśmy, jak strasznie nieraz cierpią ludzie chorzy psychicznie. Dziś bywamy szczególnie okrutni – o czym świadczy stosunek wielu z nas czy to do aborcji, czy to do eutanazji – wobec tych słabych, którzy dopiero zaczynają swoje życie lub zbliżają się do jego końca.

8. Co więcej, również wtedy, kiedy pełnimy autentyczne dzieła miłosierdzia, nieraz są one naznaczone różnymi cieniami, a nawet wypaczeniami. Już Pan Jezus kazał nam sprawdzać samych siebie, czy dzieł miłosierdzia nie czynimy po to tylko, żeby nas ludzie widzieli.

9. W XVII wieku merkantyliści walczyli z dobroczynnością, twierdząc, że wielu ubogich przyzwyczaja ona do bierności, lenistwa i cwaniactwa. Z kolei w XIX wieku socjaliści walczyli z tym, co nazywali filantropią, a co ich zdaniem jest listkiem figowym, którym bogacze chcą ukryć swoje niesprawiedliwości.

10. Niezwykle mądrą odpowiedź na tego rodzaju zarzuty daje Karol Hubert Rostworowski w dramacie pt. Miłosierdzie. Autor wydobywa tam wszystko najgorsze, co zdarza się w związku z czynieniem miłosierdzia – i hipokryzję wielu tych, którzy je czynią, i bezduszne wygodnictwo oraz cynizm wielu tych, którym miłosierdzie jest świadczone, i nieautentyczność wielu tych, którzy je głoszą.

11. Wobec tak ciężkich zarzutów Miłosierdzie poddano sądowi i skazano na ukrzyżowanie. Po lewej stronie Miłosierdzia ukrzyżowano Bogacza, po prawej – Kaznodzieję.

12. Okazało się jednak wtedy, że świat stał się kompletnie nieludzki i przemienił się w jedno kłębowisko wzajemnej wrogości. Na szczęście, akcja dramatu rozwija się i straszny świat bez miłosierdzia okazał się tylko przestrogą. Ponieważ zaś świat miłosierdzia doskonałego, czyli ostateczne zmartwychwstanie Miłosierdzia to dopiero obietnica – widzowie dramatu z ulgą dowiadują się, że w świecie naszym nadal będzie wiele miłosierdzia. Owszem, miłosierdzia ułomnego, skażonego ludzką słabością, a nawet grzechem, ale jednak miłosierdzia.

13. Wniosek jest prosty: Lepsze jest miłosierdzie ułomne niż żadne. Ale różne ułomności w naszym czynieniu miłosierdzia starajmy się jednak rozpoznawać i usuwać. Innymi słowy, starajmy się o to, żeby czynione przez nas miłosierdzie było prawdziwe, jak najprawdziwsze. Przecież sami dostąpiliśmy miłosierdzia, więc bądźmy miłosierni.

14. Jeśli zaś staramy się czynić miłosierdzie, wolno nam ufać, że również w Dniu Sądu dostąpimy miłosierdzia ostatecznego.

2. Żyć miłosierdziem

WSTĘP

Jk 2,12-13: Mówcie i czyńcie tak, jak ludzie, którzy będą sądzeni na podstawie Prawa wolności. Będzie to bowiem sąd nieubłagany dla tego, który nie czynił miłosierdzia: miłosierdzie odnosi triumf nad sądem.

AKTYWIZACJA

Praca w rodzinach. Formularz – nalepka na flaszkę.[2] Zadanie jest następujące: poszukujemy odpowiedzi na pytanie: jak smakuje prawo wolności? Na czym ono polega? Dlaczego można powiedzieć „prawo bardziej niż zwykle?”

Czas na wykonanie zadania. Prezentacja na forum. Czas na dyskusję.

PUENTA

  1. Jk 2,14-18.26: (14) Jaki z tego pożytek, bracia moi, skoro ktoś będzie utrzymywał, że wierzy, a nie będzie spełniał uczynków? Czy /sama/ wiara zdoła go zbawić? (15) Jeśli na przykład brat lub siostra nie mają odzienia lub brak im codziennego chleba, (16) a ktoś z was powie im: Idźcie w pokoju, ogrzejcie się i najedzcie do syta! – a nie dacie im tego, czego koniecznie potrzebują dla ciała – to na co się to przyda? (17) Tak też i wiara, jeśli nie byłaby połączona z uczynkami, martwa jest sama w sobie. (18) Ale może ktoś powiedzieć: Ty masz wiarę, a ja spełniam uczynki. Pokaż mi wiarę swoją bez uczynków, to ja ci pokażę wiarę ze swoich uczynków. (26) Tak jak ciało bez ducha jest martwe, tak też jest martwa wiara bez uczynków.
  2. „Błogosławieni miłosierni – powiada błogosławieństwo – bo oni dostąpią miłosierdzia.” To zaś znaczy zapewne, że szczęśliwość wieczna polegać będzie także na przyjmowaniu miłosierdzia. A to przypomina nam, że zaspokoimy nasz głód sprawiedliwości i doznamy pocieszenia w płaczu dopiero wówczas, gdy sami dostąpimy miłosierdzia. Tak zatem na pierwszy plan wysuwa się nasz własny udział w niedoskonałości świata. Do doskonałej sprawiedliwości możemy dojść tylko drogą miłosierdzia.
  3. W ostrzeżeniu św. Jakuba: „Będzie to bowiem sąd nieubłagany dla tego, kto nie czynił miłosierdzia” słychać wyraźne echo naszego błogosławieństwa. Ale Jakub umieszcza je w kontekście, który pomaga nam zrozumieć, dlaczego musi tak być. „Mówcie i czyńcie tak, jak ludzie, którzy będą sądzeni na podstawie prawa wolności. Będzie to bowiem sąd nieubłagany dla tego, kto nie czynił miłosierdzia” (Jk 2,12n). W pierwszej chwili to powiązanie wydaje się dziwne. Jaki jest związek między sądem „nieubłaganym” a sądem na podstawie prawa wolności? I czymże w ogóle jest owo prawo wolności?
  4. Również w poprzednim rozdziale św. Jakub wspomina o prawie wolności; interesujące, jak wiele motywów, na które natknęliśmy się w błogosławieństwach, zgromadzonych zostało w tym jednym fragmencie. „Każdy człowiek winien być chętny do słuchania, nieskory do mówienia, nieskory do gniewu. Gniew bowiem męża nie wykonuje sprawiedliwości Bożej. Odrzućcie przeto wszystko, co nieczyste oraz cały bezmiar zła, a przyjmijcie w duchu łagodności zaszczepione w was słowo, które ma moc zbawić dusze wasze. Wprowadzajcie zaś słowo w czyn, a nie bądźcie tylko słuchaczami oszukującymi samych siebie. Jeżeli bowiem ktoś przysłuchuje się tylko słowu, a nie wypełnia go, podobny jest do człowieka oglądającego w lustrze swe naturalne odbicie. Bo przyjrzał się sobie, odszedł i zaraz zapomniał, jaki był. Kto zaś pilnie rozważa doskonałe Prawo, Prawo wolności, i wytrwa w nim, ten nie jest słuchaczem skłonnym do zapominania, ale wykonawcą dzieła; wypełniając je, otrzyma błogosławieństwo” (Jk 1,19-25).
  5. Św. Jakub nie należy może do najbardziej klarownie i logicznie piszących autorów. Najwyraźniej jednak zaznacza pewne powiązania. Prawo wolności jest nieco podobne do lustra, w którym człowiek może się sobie przyjrzeć. Ale jest też tożsame, a przynajmniej ściśle powiązane z „zaszczepionym słowem, które ma moc zbawić dusze wasze”. To zaś zaszczepione słowo jest z pewnością słowem Boga, poprzez które nas stworzył. W samym jądrze naszego istnienia tkwi Boże słowo o tym, kim jesteśmy, i rzeczywiście tym jesteśmy, Bóg bowiem „powiedział i stało się” (Ps 33,9). Jest to podstawowa prawda o naszej naturze, tożsamości, o samym naszym istnieniu. I to ona jest z pewnością owym „prawem wolności”, ponieważ tylko i wyłącznie prawda daje nam wolność (por. J 8,32). Dopóki cokolwiek zmusza nas, byśmy byli czymś innym niż jesteśmy w istocie, nie marny wolności. Ale nasza tożsamość jest określona przez Boga. Dopóki zatem jesteśmy inni niż określił nas Bóg, jesteśmy kłamstwem i pozostajemy w niewoli. I nie może wyzwolić nas nic poza pierwotną prawdą stwórczego słowa Boga.
  6. Zapewne w tym słowie, ukrytym w naszej głębi, musimy nauczyć się dostrzegać – niczym w lustrze – kim jesteśmy. Dostrzeżenie, kim jesteśmy w Bogu, ujawni nam także, kim jesteśmy sami w sobie, w swojej egzystencji. Większość z nas przyjmuje to jako nieznośną ostateczność i dlatego rzuciwszy okiem na lustro – ucieka. Kto jednak potrafi spojrzeć i zatrzymać się, w tym prawda o nim samym będzie działała skutecznie; stanie się i słuchaczem, i wykonawcą słowa, a wypełniając je otrzyma błogosławieństwo.
  7. Ukazuje nam to wyraźnie, co oznacza podleganie sądowi na mocy prawa wolności oraz jaki jest związek między zapowiedzią tego sądu a groźbą „nieubłaganego” sądu, jeśli sami nie okażemy miłosierdzia. Prawo wolności to prawo naszego własnego istnienia. Podlegamy sądowi nie według jakichś kryteriów zewnętrznych, ale przez zestawienie z prawdą o tym, kim jesteśmy jako stworzenia Boże (Martin Buber, Rabbi Zusja, w: Opowieści chasydów, Poznań 1986). Wobec zaś tego kryterium musimy wyznać, że brak nam wielkości, dla której zostaliśmy stworzeni (Rz 3,23).
  8. Dopóki wystarcza nam sąd oparty na kryteriach zewnętrznych, bez większych zapewne trudności znajdujemy wygodne usprawiedliwienia; porównując się z innymi stwierdzamy, że jesteśmy lepsi przynajmniej od niektórych. Nieomylnie dobieramy sobie takie kryteria osądu, które pozwalają nam na korzystny efekt. Raz oderwawszy się od podstawowego kryterium, jakim jest stwórcze słowo Boga, natychmiast poszukujemy innych, które zdają się nas usprawiedliwiać. Samousprawiedliwianie się to jedno z ulubionych zajęć upadłego człowieka. Prawie zawsze też wiąże się z potępieniem innych.
  9. Ale prawo wolności, prawda o tym, kim jesteśmy jako stworzenia Boga, to kryterium daleko mniej uległe manipulacjom, nie dające się wykorzystać dla naszych doraźnych korzyści. Prawda ma moc nas wyzwolić, ale tylko wedle własnych zasad. Jeśli te zasady przyjmujemy, wówczas rzeczywiście prawo wolności, wszczepione w nas słowo, może zbawić nasze dusze. Jakkolwiek odmieniliśmy się przez grzech, słowo Boga pozostaje na zawsze. W Bogu – nie w nas – tkwi niezmiennie możliwość ukształtowania nas na nowo, On bowiem nie cofa nigdy swego słowa. Wpatrywać się w prawdę o swym stworzeniu to widzieć ogrom swych braków, lecz jednocześnie dostrzegać możliwość pełnego wydoskonalenia. Sąd według tego kryterium jest zatem zawsze sądem miłosierdzia; rozpoznaje wyraźnie, co zasługuje na potępienie, ale w tym rozpoznaniu dostrzega możliwość nowej nadziei. Dopóki zaś życia w świecie, możliwość ta pozostaje otwarta dla wszystkich. Słowo, które może nas zbawić, nie jest naszym słowem, nie jest zależne od jakiejkolwiek przyrodzonej zdolności do dobra, którą moglibyśmy uznać za własną; jest słowem Bożym, a jego niewyczerpana moc wydobywania życia ze śmierci, doskonałości ze zniszczenia to po prostu moc tworzenia bytu z niebytu. Nie oczekuje się od nas niczego więcej niż od istoty, która ma dopiero zostać stworzona.
  10. Musimy zatem nauczyć się w taki właśnie sposób oglądać żałosną rzeczywistość naszej grzeszności. Musimy pozbyć się złudzeń i zatęsknić za lepszym światem; ale wszystko to ma być skutkiem niestrudzonego wsłuchiwania się w stwórcze słowo Boga, które nie pozwala nam usprawiedliwiać samych siebie ani zadowalać się sobą, ale nie pozwala też przekreślać kogokolwiek.[3]

[1] Wykorzystałem tutaj reklamę firmy SIEMENS. Źródło: POLITYKA nr 38 (2316), 22 września 2002, s.43.

[2] Wykorzystałem tutaj reklamę piwa GROLSCH. Źródło: POLITYKA nr 45 (2323), 10 listopada 2001, s.95.

[3] http://www.tercjarze.dominikanie.pl/freta/lektorium/8_r09.htm