Kłamstwo w łóżku

Grupa docelowa: Młodzież Rodzaj nauki: Lektura Tagi: 6 przykazanie, 8 przykazanie, Dekalog, Kłamstwo, Seks

Ludzie często kłamią już na samym początku związku. Ale czy w seksie dobra jest stuprocentowa szczerość?

Sławomir Zagórski: Czy ludzie często kłamią w kwestiach dotyczących seksu?

Dr Andrzej Depko, seksuolog: Bywa, że oszukują nawet wtedy, gdy przychodzą do seksuologa.

Oszukiwać lekarza? To bez sensu.

Ale się zdarza. Z jakiegoś powodu chcą pokazać, że ich życie seksualne jest lepsze niż w istocie.

Potrafi się Pan zorientować, że pacjenci kłamią?

Na ogół tak. Obserwuję ich uważnie, zwracam uwagę na mimikę i mowę ciała. Sprawdzam, jak reagują na niektóre tematy. Bywa, że np. pytam mężczyznę, czy kiedykolwiek miał kontakty homoseksualne, a on natychmiast zmienia temat: „Zapomniałem panu jeszcze powiedzieć, że…”.

A czasem, pytając dwa razy o to samo, uzyskuję inną odpowiedź.

Dlaczego ludzie zachowują się nieszczerze w sprawach łóżkowych? Chyba przynajmniej startując w dorosłość, starają się postępować uczciwie?

Niekoniecznie. Często kłamią już w momencie zawiązywania się związku. Dziewczyny udają, że lubią seks, prowokują mężczyzn strojem i zachowaniem, a chodzi im o to, by złowić męża. Są często wręcz zahamowane seksualnie, lecz z obawy przed staropanieństwem zachowują się nieszczerze. Chłopak daje się nabrać, a po ślubie okazuje się, że żona unika seksu jak ognia, że ta sfera życia niezbyt ją pociąga.

Czy to samo może dotyczyć mężczyzn?

Może. Niedawno zgłosiła się do mnie atrakcyjna pacjentka, skarżąc się, że jej chłopak od miesięcy z nią nie sypia. Dopóki nie mieszkali razem, seks zdarzał się raz na kilka dni, a teraz nie dzieje się nic. Ten mężczyzna jest dla niej cudowny, niepowtarzalny, daje jej poczucie bezpieczeństwa, miłości, ciepła. Chce tylko jednego – żeby nie domagano się od niego seksu. Dla niej to klęska. Czuje się odrzucona, oszukana, zagubiona. Kilka razy już go zdradziła, bo inni mężczyźni wciąż ją adorują. Po każdym skoku w bok czuje się fatalnie, chciałaby być z tym jednym kochanym człowiekiem, ale chyba odejdzie, bo nie chce żyć w kłamstwie.

Co w takiej sytuacji Pan by doradził?

Poprosiłem, by zjawił się on, żebym mógł się zorientować, w czym tkwi problem. Może w grę wchodzi niski poziom potrzeb seksualnych? Może zahamowania? Spadek atrakcyjności kobiety w jego oczach?

Może ukryte skłonności homoseksualne czy dewiacyjne? Podejrzewam to ostatnie, bo gdy wychodzą razem, on prosi, by zakładała szpilki, krótkie sukienki, przezroczyste bluzki, na imprezie zostawia jej swobodę. To może być tzw. zespół prowokowanej zdrady. On prowokuje sytuację, w której ona będzie gotowa wpaść w ramiona innego, i dopiero to budzi jego pożądanie.

Chyba znacznie częściej mężczyźni kłamią, by nakłonić kobietę na pójście do łóżka?

Naturalnie. Mężczyzna w odwiecznym dążeniu do spania z kobietą marzeń musi wymyślić 1001 sposobów szpanowania. I często przy tym łga jak z nut. Stara się uchodzić za takiego, jakim chcą go widzieć kobiety.

Kłamstwo to ulubiona broń notorycznych uwodzicieli. W ich sidła wpadają nawet najbardziej doświadczone kobiety, którym wydaje się, że w pełni kierują swoim życiem. Uwodziciel potrafi po mistrzowsku zagrać tę jedną delikatną nutę, żeby dopiąć swego. Może być to np. powtarzanie przy byle okazji słowa „kocham”.

Inna taktyka to udawanie, że mężczyzna jest wyłącznie kumplem, pocieszycielem, w ogóle nie chodzi mu o seks. A gdy już do tego seksu dochodzi, kobieta często nie zdaje sobie sprawy, że padła ofiarą gry.

Albo przekonywanie, że mężczyzna jest w depresji, nienawidzi kobiet, bo one potrafią tylko ranić. Sporo dziewczyn łapie się na taki pielęgniarczy lep. „Będę tą, która go uleczy” – myślą, nie zdając sobie sprawy, że to wszystko bujda.

Czy seks jest sferą życia, w której powinna obowiązywać całkowita szczerość?

Nie! Są sytuacje, kiedy zbytnia szczerość może działać destrukcyjnie, może nawet zniszczyć związek.

Jakie to sytuacje?

Kiedy na przykład już na samym wstępie znajomości zaczynamy rozwodzić się na temat swojej seksualnej przeszłości.

Po co ludzie o tym opowiadają?

Bo chcą się pochwalić, jakimi są dobrymi kochankami. Zdarza się to i mężczyznom, i kobietom. A dla wielu osób informacje o seksualnej przeszłości partnera są trudne do przyjęcia. To może być bolesne, działać blokująco. Wyobraźmy sobie, że kobieta opowiada swojemu nowemu mężczyźnie, że z poprzednim kochała się przez pół nocy. Nietrudno wyobrazić sobie, jakie myśli zaczynają dręczyć tego nowego: „To chyba nie dla mnie, ona z pewnością mnie rzuci, bo nie sprostam jej oczekiwaniom”.

Jeśli jednak partner dopytuje się o przeszłość? To co? Kłamać? 

A czemu ta informacja miałaby służyć? Załóżmy, że lepszemu poznaniu się nawzajem.

Ale czy lepsze poznanie umożliwia detaliczna opowieść o tym, w jaki sposób partnerka utraciła dziewictwo? Na forum poświęconym seksowi w portalu „Gazety” wypowiada się dziewczyna, która miała pięciu mężczyzn, natomiast dla obecnego chłopaka jest tą pierwszą. I jemu niezwykle ciężko jest się pogodzić z przeszłością partnerki.

Spotykamy się, i niezależnie od tego, czy mamy lat 25, czy 40, każdy z nas ma za sobą jakieś przeżycia i nie możemy mieć pretensji do partnera, że ktoś był przed nami. Po prostu nie mieliśmy okazji się wcześniej spotkać.

Czyli dla dobra związku ona powinna skłamać: „Ty jesteś drugi, ale ten pierwszy to było nieporozumienie”.

A po co od razu kłamać i na dodatek niezbyt mądrze? Jeśli dziewczyna czy chłopak domaga się opowieści o byłych miłościach, porozmawiajmy, ale oszczędźmy sobie szczegółów ze sfery czysto seksualnej. W tej sprawie lepiej skoncentrujmy się na teraźniejszości, którą tu i teraz tworzymy we dwoje.

I tu obowiązuje całkowita szczerość do bólu?

Raczej tak. Tymczasem z mojej praktyki wynika, że ludzie, zamiast otwarcie rozmawiać o tym, co im się w sferze seksualnej nie udaje, wolą chować głowę w piasek. Wydaje im się, że mówiąc szczerze o swoich wątpliwościach, mogą wyłącznie zranić drugą osobę.

Więc dla wyimaginowanego dobra związku na wszelki wypadek obydwoje milczą. Rezultat? Coraz bardziej oddalają się od siebie.

Szczerość też może być niszcząca. Np. powiedzenie: „Sypiam z tobą od roku, ale nie mam orgazmów”. Podobno ogromny procent kobiet nie tylko nie mówi czegoś takiego, ale wręcz udaje, że ten orgazm przeżywa. Czy to prawda?

W jednej z poprzednich rozmów wspominałem, że aż 48 procent kobiet w Polsce jest niezadowolonych ze swego życia seksualnego, nie osiąga spełnienia. Te 48 procent kobiet staje przed dylematem, co robić. Poradzić się lekarza? Otwarcie mówić, że nie szczytują, i gnębić tą informacją partnera? Unikać seksu? A może dla świętego spokoju współżyć i udawać, że wszystko jest OK?

Każda wybiera to, co najbardziej odpowiada jej temperamentowi i osobowości. No i okazuje się, że sporo wybiera ten ostatni wariant.

Czy to w porządku?

O tym, czy to w porządku, może wyrokować etyk, nie lekarz. Ja mogę tylko powiedzieć, że moim zdaniem szkoda na to czasu. Bo przez ten czas, który kobieta poświęca na udawanie orgazmu, być może nauczyłaby się czerpać przyjemność z czegoś, co jej organizm potencjalnie jest w stanie dostarczyć.

Natomiast udawanie do niczego nie prowadzi.

Ale tu jest chyba pewna pułapka. Kobiecie na początku związku trudno jest otwarcie powiedzieć: „Nie mam orgazmów”. Nie chce zranić partnera, jest zakochana, ma nadzieję, że sytuacja za tydzień-dwa się poprawi.

W porządku. Rzeczywiście orgazm nie zjawia się na zawołanie. Para często musi do tego „dojrzeć”. Ale z drugiej strony udawanie, już na samym wstępie, w okresie wzajemnego poznawania się, nie jest dobrym posunięciem. Lepiej powiedzieć partnerowi: „Popieść mnie dłużej”, niż wprowadzać go w błąd. Oszukiwany mężczyzna uważa, że wszystko jest w porządku. Nie zmienia miłosnego repertuaru.

Bo kobieta jest przecież zadowolona. Czasem dopiero po latach czeka go kubeł zimnej wody w postaci komunikatu: „Nigdy z tobą nie szczytowałam”. To nie fair.

Przychodzi pacjent i wyznaje, że zdradza żonę. Co Pan mu radzi? Czy dla dobra związku powinien się przyznać, czy zataić prawdę?

W takiej sprawie nie mogę niczego doradzać. Nie mam również prawa osądzać pacjenta. No i naturalnie nie wolno mi tego ujawniać. Wszystko, co usłyszę w gabinecie, objęte jest tajemnicą lekarską.

Ale wie Pan z praktyki, jak ludzie reagują na zdradę. Może lepiej dowiedzieć się choćby najgorszej prawdy, niż żyć w kłamstwie?

Nie zawsze. Zdrada jest niewątpliwie ciężkim kłamstwem i trudno na nim budować związek, ale czasem wyjawienie prawdy może bezpowrotnie zniszczyć to, co jest między dwojgiem ludzi.

Poza tym przyznanie się do grzechu do pewnego stopnia przenosi odpowiedzialność „co dalej” na tę drugą, niewinną osobę. Pamiętam kolegę, który wyjechał w delegację i zdradził żonę. Bladym świtem popędził do telefonu, żeby ją poinformować o tym fakcie. Czuł się przynajmniej częściowo oczyszczony z winy.

I co?

Żona jakoś mu wybaczyła. Ale nie wszyscy potrafią być równie wspaniałomyślni. Dla niektórych ujawnienie zdrady to nieodwołalny koniec bycia razem.

Czy z seksem nie jest tak, że my coś innego próbujemy mówić, bo tak się nam wydaje, natomiast bardziej prawdziwie zachowuje się nasze ciało? A może ciało też potrafi kłamać?

Nie, ciało nie kłamie. Dziś miałem pacjenta skarżącego się na zanikającą erekcję. Zadaję pierwsze pytanie: „Jak często chciałby współżyć?”. „Często” – pada odpowiedź. A jaka jest prawda? Ciało wysyła sygnał, że coś mu nie odpowiada, coś jest nie tak.

On twierdzi, że chciałby się kochać co drugi dzień, a naprawdę wcale tak nie jest. Żona od dawna go nie pociąga, ale współżyje z nią, bo tak wypada, tak trzeba. No i mu to nie wychodzi, bo organizm pokazuje, że nie.

Męskie ciało zachowuje się więc prawdziwie, ale kobiety mają tu chyba większe pole manewru?

To nieprawda. U nas nie ma wzwodu, a u kobiet nie ma zwilżenia pochwy, rozluźnienia mięśni okrężnych pochwy. Komunikat ciała jest jednoznaczny i wyraźny – nie mam ochoty na współżycie.

Skoro ciało nie kłamie, to może niepotrzebnie rozmawiamy o kłamstwie w łóżku? Wystarczy zdać się na to, czego chce ciało, i wtedy będziemy zachowywać się w stu procentach autentycznie?

Niestety, to nie takie proste. Nadmierna koncentracja na ciele nie prowadzi do niczego dobrego. Kobieta, która chce mieć za chwilę orgazm, mężczyzna, który co dziesięć sekund sprawdza, czy ma silną erekcję – ich postępowanie to prosta droga do nerwicy seksualnej.

Możemy zakończyć tę rozmowę czymś bardziej optymistycznym?

Cieszmy się seksem. Bądźmy otwarci na drugą osobę i próbujmy zachowywać się wobec siebie jak najbardziej uczciwie. Mądrze uczciwie.