Z domu niewoli

Grupa docelowa: Młodzież Rodzaj nauki: Lektura Tagi: Biblia, Mojżesz, Stary Testament, Wyjście z Egiptu

Każdy naród ma w swojej historii różne wydarzenia, ważne i znaczące, któ-rych pamięć zachowuje starannie, obchodząc nieraz przez całe wieki ich rocz-nice. Z czasem wspomnienia zaczynają się zacierać, niekiedy też bywają świadomie usuwane, a na miejscu (lub obok) starych świąt ojawiają się nowe.

W dziejach Izraela jest wszakże jedno wydarzenie, które nigdy nie zblakło w pamięci ani nie ustąpiło w ważności innemu: wyjście z Egiptu. A było przecież w tych dziejach niemało faktów przynajmniej równie doniosłych, choćby wejście do Kanaanu pod wodzą Jozuego i pierwsza, podjęta przez niego w Sychem, próba zjednoczenia wszystkich dwunastu pokoleń, choćby ustanowienie monarchii i powstanie królestwa Dawidowego czy wreszcie wygnanie babilońskie i powolna przemia­na Izraela w diasporze…

Nic nie zdołało jednak przesłonić w świado­mości ludu biblijnego ani wyjścia z Egiptu, ani czasu spędzonego na pustyni. Co więcej, do nich to właśnie odwoływać się będzie zawsze w swojej całej refleksji historycznej i teolo-gicznej. Wyjście z Egiptu jest w oczach Izraela wydarzeniem jedynym w swoim rodzaju, z niczym w pełni nieporównywalnym, zarazem odkryciem Boga, jak i momentem prawdziwych narodzin narodu wybranego. Ono to kształtuje w każdym pokoleniu na nowo życie jego synów, gdyż nigdy nie należy do przeszłości.

Według słów rytuału żydowskiej Paschy, „każdy, z pokolenia na pokolenie, powinien myśleć tak, jakby to on sam wyszedł z Egiptu, gdyż napisano: «To dlatego Pan przyszedł ci z pomocą, gdy wychodziłeś z Egiptu»”.

Do Wyjścia będzie się zatem Izrael odwoływał zawsze, ilekroć zechce wyjaśnić coś z późniejszej swej historii albo też wytłumaczyć pochodzenie jakiejś instytucji czy znaczenie obrzędu. Bóg pozo­stanie dla niego po wszystkie czasy „Tym, który go wywiódł z ziemi egipskiej, z domu niewoli”.

Tymczasem musimy sobie powiedzieć uczciwie, że o tym tak doniosłym wydarzeniu wiemy niesłychanie mało. W źródłach pozabiblijnych z tego okresu nie znajdujemy o nim żadnej wzmianki. I to wcale nie dlatego, że źródła te są raczej przypadkowe i bardzo niekompletne, lecz przede wszyst-kim dlatego, że z perspektywy świata pogańskiego cała sprawa nie miała większego znaczenia.

Nie było po prostu o czym mówić. Potomkowie Abrahama tonęli w powodzi licznych Semitów, ściągających nieustannie do kraju nad Nilem. Wobec Egipcjan, później zaś także wobec Filistynów, będą się oni sami nazywali Hebrajczykami.

Otóż dokumenty z Bliskiego Wschodu, poczynając już od trzeciego tysiąc-lecia, wspominają jakichś Hapiru czy Habiru, którzy zresztą nie cieszą się najlepszą opinią. Określenie to zdaje się wskazywać raczej na sposób życia niż na pochodzenie etniczne. Habiru są koczownikami, żyjącymi głównie z grabieży na samym pograniczu pustyni i ziem upraw­nych.

Do Egiptu trafiają przeważnie jako jeńcy wojenni i tutaj są zatrudniani przy wielkich robotach publicznych. Od XII w. już o nich więcej nie słyszymy. Czy i w jakiej mierze można ich utożsamiać z Hebrajczykami, na to pytanie nie ma na razie zado­walającej odpowiedzi.

Imię natomiast Izraela występuje po raz pierwszy w tekście datowanym na 1220 r. Faraon Merneptah prowadził wtedy wojnę, jak się zdaje, jedno-cześnie na zachodzie z Libijczykami i na wscho­dzie w Kanaanie. Odniesione w tej wojnie zwycięstwa sławi napis na kamiennej steli, przechowywanej obecnie w Muzeum Kairskim. W wierszach 26-27 czytamy:

Książęta padli na twarz mówiąc: pokój!

Pomiędzy Dziewięciu Łukami nikt nie podnosi głowy.

Tehenu [Libia] jest spustoszona, Hatti jest w pokoju.

Aszkelon jest deportowany, opanowano Gezer.

Janoam jest, jakby jej nie było.

Izrael został zniszczony, nie ma już nasienia.

Haru jest we wdowieństwie wobec Egiptu.

We wszystkich krajach zaprowadzono pokój.

Ów „Izrael” z końca XIII w. to jeszcze z pewnością nie całość dwunastu pokoleń, lecz tylko jakaś grupa plemienna ze środkowej Palestyny lub ze stepów Negeb, która dopiero później – może w Sychem, pod ręką Jozuego – miała się połączyć z pokoleniami wychodzącymi z Egiptu.Jeśli jednak za faraona Merneptaha spotykamy już imię Iz­raela, to wolno nam przypuszczać, że blisko jest także i czas Wyjścia. Co więcej, jak do-wiodły tego badania archeologiczne, właśnie ojciec Merneptaha, Ramzes II (1304—1238), założył na wschodnim krańcu Delty Nilowej owe dwa miasta, Pitom i Ram­zes, przy których budowie, według Wj 1,11, mieli pracować potom­kowie Abrahama. Trzeba tu jednak dodać, że nie wszystko jest mimo to wyjaśnione do końca i że są również badacze datujący życie Mojżesza nieco inaczej, nieraz nawet aż na XVI w.

W każdym razie musimy się pogodzić z faktem, że opowieść o wyjściu z Egiptu znajdujemy jedynie w Biblii, przede wszystkim w Księdze Wyjścia. A jak już mówiliśmy, swą postać dzisiejszą Księga ta przyjęła, wraz z całym Pięcioksięgiem, dość późno, zapewne ok. 400 r. Złożyły się też na nią te same, znane nam już, tradycje, opracowywane niestrudzenie przez kolejne pokolenia autorów-redaktorów, w zmieniających się warunkach i sytua­cjach, które musiały wpływać także i na kształtowanie tekstu. Inaczej się przecież myślało i pisało, gdy w Jerozolimie panował jeszcze pomazaniec z dynastii Dawida, inaczej na wygnaniu w Ba­bilonii, inaczej po powrocie w cieniu odbudowanej Świątyni. O tym wszystkim czytając Księgę Wyjścia nie należy nigdy zapo­minać.

Tytułem „Wyjście z Egiptu” – objęto we francuskiej Biblii ekumenicznej TOB cztery rozdziały Księgi Wyjścia, od 12 do 15. Do niedawna byliśmy skłonni czytać je jako ciągłe opowiadanie historyczne, dziwiąc się tylko nie-kiedy pewnym powtórzeniom czy niekonsekwencjom. W rzeczywistości ma-my tu do czynienia z trze­ma różnymi gatunkami literackimi, a żaden z nich nie powstał po to, by jak najdokładniej odtwarzać wszelkie szczegóły minionych wydarzeń. Rozdział 12 i znaczna część 13 (12,1-13,16) to wcale nie opowiadanie o wyjściu z Egiptu, lecz zbiór tekstów liturgicznych, które pouczają, jak należy obchodzić „pamiątkę” tego wydarzenia. Przy tym owa „pamiątka” nie jest tylko jakimś „przypomnieniem” przeszłości, lecz ma tę przeszłość uobecnić w taki sposób, aby każdy mógł ją przeżywać jak własne dzisiaj, jakby „sam wychodził z Egiptu”.

Święta i zwyczaje Izraela, o jakich tu jest mowa, takie jak Pascha czy tydzień Przaśników, nawiązują każde z osobna do jakiegoś faktu czy aspektu dnia Wyjścia, a wmontowany w teksty liturgiczne fragment narracyjny (Wj 12,29—42) wyjaśnia sens ob­chodzonej uroczystości. Wszystkie te zwyczaje są jednak znacznie starsze od Mojżesza.

Pascha była pradawnym świętem koczowniczych pasterzy. W po­rze, gdy przychodzą na świat nowe jagnięta i koźlęta, składano na ofiarę, po czym spożywano uroczyście jedno zwierzę z ubiegłorocz­nego miotu.

Udział w tej uczcie stanowił wyraz więzi, jaka łączyła wszystkich uczestników z bóstwem i między sobą. Ze względu na sakralny charakter posiłku wszelkie odpadki były starannie zbiera­ne. Aby zaś odstraszyć grożące zawsze złe moce, krwią zabitego zwierzęcia pomazywano paliki namiotów.

Zwyczaj spożywania chlebów przaśnych (niekwaszonych) ma równie długą prehistorię. Tym razem trzeba jednak sięgnąć do życia już nie koczowników, lecz rolniczej ludności osiadłej. Wraz z początkiem żniw wieśniacy obchodzili święto Nowego Roku. Należało wtedy wyrzucić cały stary zakwas pochodzący z ciasta kończącego się już roku, aby można było zaczynać cał-kiem od nowa wraz z nowym ciastem – przaśnym, bo nie zdążyło się ono jeszcze zakwasić.

Wszystko to odnajdujemy w tekstach liturgicznych 12 i 13 rozdziału Księgi Wyjścia: i jednoroczne jagnię lub koźlę, spoży­wane uroczyście przez całą rodzinę, i zakaz pozostawiania jakich­kolwiek resztek, i pokrapianie krwią odrzwi i progów domowych, zastępujących tu dawne paliki namiotów, a wreszcie także przaśne chleby.

Nie ulega wątpliwości, iż Izrael przejął stare, pogańskie zwyczaje, lecz nadał im sens zupełnie nowy, przemieniając w „pa­miątkę” (por. Wj 12,14) wydarzenia historycznego, swego wyjścia z Egiptu, które przeżył jako obja-wienie Boga Zbawcy. Świętuje zatem teraz już nie – jak to bywało wcześniej – powtarzający się niezmiennie cykl pór roku, gdzie najważniejsza była właśnie owa niezmienność powtarzania, lecz tryumfalne wkroczenie Boga w dzieje Izraela, a tym samym również w dzieje całej ludzkości.

Dlatego też i słowo „pascha”, którego prawdziwej etymologii ani pochodzenia nie znamy, jest wywodzone przez autorów biblijnych z hebrajskiego czasownika pasah (przeskoczyć, przejść ponad lub obok, oszczędzić; por. Wj 12,13 i 27).

Bóg bowiem oszczędził w tę noc Izraela i pomógł mu przejść z niewoli do wolności, ze śmierci do życia.

W czasach, gdy Żydzi przestawali już rozumieć język he­brajski, zaczęły powstawać tzw. targumy, aramejskie przekła­dy Pisma, będące jednak czymś znacznie więcej niż zwykłym przekładem. Miały one często charakter szerokiej parafrazy, połączonej w dodatku z aktualizującym tekst komentarzem. Cho­dziło bowiem o to, by słuchacze i czytelnicy mogli lepiej rozumieć Słowo Boże, które według przekonania rabinów nigdy nie jest martwe, lecz zawsze żywe, zawsze zwraca się do każdego w jego aktualnym dzisiaj. Dzięki zachowanym targumom do­wiadujemy się, jak starożytni uczeni żydowscy interpretowali ten czy inny tekst Pisma. A nieraz są to odkrycia nader interesu­jące. Tutaj na szczególną uwagę zasługuje pochodzący z II w. po Chr. targum, a ściślej mówiąc jego fragment, który od­nosi się do dwóch wersetów z 12 rozdziału Księgi Wyjścia. Brzmią one: I tego samego dnia, po upływie czterystu trzydziestu lat, wyszły wszystkie zastępy Jahwe z ziemi egipskiej. Tej nocy czuwał Jahwe nad wyjściem synów Izraela z ziemi egipskiej. Dlatego noc ta winna być czuwaniem na cześć Jahwe dla 90 wszystkich Izraelitów po wszystkie pokolenia [Wj 12,41-42].

A oto targum:

Tego samego dnia, po upływie czterystu trzydziestu lat, wyszły wszystkie zastępy Jahwe, wyzwolone, z ziemi egipskiej. Jest to noc czuwania, przygotowana na wyzwolenie w imię Jahwe, w chwili gdy wywiódł synów Izraela, wyzwolonych, z ziemi egipskiej.

Cztery noce są zapisane w Księdze Pamięci. Pierwsza noc to ta, kiedy Jahwe objawił się nad światem, by go stworzyć. Świat był bezładem i pustkowiem, a ciemność rozciągała się nad powierzchnią bezmiaru wód. Słowo Jahwe było światłem i świeciło. I nazwał ją nocą pierwszą.

Druga noc to ta, kiedy Jahwe ukazał się stuletniemu Abrahamowi i dziewięć­dziesięcioletniej Sarze, aby wypełniło się, co mówi Pismo: Czy Abrahamowi stulet­niemu nie może urodzić się syn, albo czy dziewięćdziesięcioletnia Sara nie może zostać matką? Izaak zaś miał lat trzydzieści siedem, kiedy został ofiarowany na ołtarzu. Niebiosa się zniżyły i zstąpiły, a Izaak zobaczył ich całość. I nazwał ją nocą drugą.

Trzecia noc to ta, kiedy Jahwe ukazał się Egipcjanom w środku nocy: Jego ręka zabijała pierworodnych Egiptu, a Jego prawica ochraniała pierworodnych Izraela, aby wypełniło się, co mówi Pismo: Izrael jest moim synem pierworodnym. I nazwał ją nocą trzecią.

Czwarta noc to będzie ta, kiedy świat dojdzie swego kresu i przestanie istnieć. Jarzma żelazne zostaną rozbite, a pokolenia przewrotne unicestwione. Mojżesz przyjdzie z środka pustyni, a Król-Mesjasz zstąpi z góry. Jeden będzie kroczył na czele swej trzody i drugi będzie kroczył na czele swej trzody, a Słowo Jahwe będzie kroczyć między nimi dwoma i będą iść razem.

Jest to noc Paschy dla imienia Jahwe, noc przygotowana i utwierdzona dla wyzwolenia całego Izraela po wszystkie pokolenia*.

Tak więc, według rabinów z początków ery chrześcijańskiej, owa noc wyjścia z Egiptu jest nie tylko sama w sobie święta, ale stanowi również zapowiedź wyzwolenia ostatecznego, kiedy to Izrael zostanie wybawiony z niewoli złego świata, którego Egipt był jedynie figurą. Temat ten podejmie po swojemu i w twórczy sposób młode chrześcijaństwo, odnajdujemy go już w Listach św. Pawła pisanych w latach pięćdziesiątych I w. po Chr. Warto też zwrócić uwagę, że według interpretacji rabinów owego ostatecz­nego wyzwolenia dokona Mojżesz razem z królewskim Mesjaszem.

O samym wyjściu z Egiptu opowiadają w końcu rozdziału 13 i w roz-dziale 14 Księgi Wyjścia (13,17-14,31) trzy tradycje: J, E i P, przy czym dwie pierwsze są tak ze sobą zlane, że nieraz trudno je rozdzielić. Tak więc nie rozróżniając będziemy tu mówić dla uproszczenia o Jahwiście-Elohiście niby o jednej tradycji JE, którą ostateczni redaktorzy-autorzy wpletli misternie w tekst tra­dycji kapłańskiej P. JE i P przedstawiały jednak pierwotnie dwie odrębne opowieści, które w wielu szczegółach bynajmniej nie zga­dzały się ze sobą. Spróbujmy zatem przeczytać przynajmniej roz­dział 14 Księgi Wyjścia, wydzielając tekst JE i tekst P.

Zacznijmy od starszego:

JE

Doniesiono królowi egipskiemu o ucieczce ludu. Zmieniło się serce faraona i jego sług wobec ludu i rzekli: „Cóżeśmy uczynili pozwalając Izraelowi opuścić naszą służbę?” Rozkazał wówczas faraon zaprzęgać swoje rydwany i zabrał ludzi swoich ze sobą. Wziął sześćset rydwanów doborowych oraz wszystkie inne ryd­wany egipskie, a na każdym z nich byli dzielni wojownicy. „”Egipcjanie więc ścigali ich i dopędzili obozujących nad morzem. Faraon się zbliżył. Synowie Izraela podnieśli oczy: oto Egipcjanie ciągną za nimi! Synowie Izraela ogromnie się przerazili i podnieśli głośne wołanie do Jahwe. „Rzekli do Mojżesza: „Czyż brakowało grobów w Egipcie, że nas tu przy­prowadziłeś, abyśmy pomarli na pustyni? Co nam zrobiłeś wyprowadzając nas z Egiptu? 12Czyż nie mówiliśmy ci wyraźnie w Egipcie: Zostaw nas w spokoju, chcemy służyć Egipcjanom. Lepiej nam było służyć im, niż umierać na tej pustyni”. Mojżesz powiedział ludowi: „Nie bójcie się! Pozostańcie na miejscu, a zobaczycie zbawienie, jakie Jahwe nam dzisiaj zgotuje. Egipcjan, których widzicie teraz, nie będziecie już nigdy oglądać. 14To Jahwe będzie walczył za was, a wy pozostaniecie w spokoju”. „Anioł Boga, który szedł na przedzie wojsk Izraela, zmienił miejsce i szedł na ich tyłach. Słup obłoku również przeszedł z przodu i zajął ich tyły. Stanął między obozem Egipcjan a obozem Izraela. I tam był obłok ciemnością, tu zaś oświecał noc. Przez całą noc nie zbliżyli się jedni do drugich. Jahwe cofnął wody gwałtownym wiatrem wschodnim, który wiał przez całą noc, i uczynił morze ziemią suchą. O świcie spojrzał Jahwe ze słupa ognia i ze słupa obłoku na obóz Egipcjan i wywołał niepokój w obozie Epicjan. I zatrzymał koła ich rydwanów, tak że z wielką trudnością mogli się naprzód posuwać. Egipcjanie zakrzyknęli: „Uciekajmy przed Izraelem, bo to Jahwe w jego obronie walczy z Egipcjanami”. O brzasku dnia morze wróciło na swoje miejsce. Egipcjanie uciekając biegli naprzeciw falom. I pogrążył ich Jahwe w środku morza. W tym dniu wybawił Jahwe Izraela z rąk Egipcjan i widział Izrael martwych Egipcjan na brzegu morza. 31 Izrael widział, jak mocną ręką działał Jahwe przeciw Egiptowi. Lud bał się Jahwe i zawierzył Jahwe i Jego słudze Mojżeszowi.

Opowieść ta odbiega dość daleko od tradycyjnego obrazu „przejścia przez Morze Czerwone” (odnajdziemy go jednak za chwilę w wersji P). Tutaj Izrael nie przechodzi „suchą nogą” pomiędzy dwoma murami zatrzymanych wód. A tak naprawdę to nie ma nawet mowy o „przejściu” morza. Wschodni wiatr na pewien czas odsuwa wody, Egipcjanie zaś wpadają w panikę, gdy koła ich rydwanów grzęzną w bagnie albo w ruchomych piaskach i rzucają się do ucieczki w możliwie najgorszym kierunku, wprost w powracające fale. Tak przynajmniej widział to wydarzenie Jah-wista-Elohista.

U niego też głównym bohaterem całej historii jest bez wąt­pienia Mojżesz. On to zapowiada cudowne ocalenie i dodaje odwagi ludowi, który tylko dzięki niemu potrafi przyjąć to, co się dzieje, w wierze i spokoju. Synowie Izraela, z początku pełni trwogi, od przerażenia (w. 10) przechodzą pod koniec do bojaźni Bożej (w. 31). Tych Egipcjan, których niedawno widzieli żywych (w. 13), oglądają teraz martwych na brzegu morza (w. 30) i po­dziwiają dzieła „mocnej ręki” Jahwe (w. 31).

Posłuchajmy jednak, co ma nam  do powiedzenia  tradycja kapłańska:

'Jahwe przemówił do Mojżesza tymi słowami: 2„Rozkaż synom Izraela, niech zawrócą i niech rozbiją obóz pod Pi-Hachirot pomiędzy Migdol a morzeni, na­przeciw Baal-Sefon. Rozbijcie namioty naprzeciw tego miejsca nad morzem. 3Fara-on powie wtedy o synach Izraela: Oto błądzą po kraju, a pustynia zamknęła im drogę! Uczynię upartym serce faraona i urządzi pościg za wami. Wtedy okażę moją chwalę wobec faraona i całego jego wojska. Poznają wówczas Egipcjanie, że to ja jestem Jahwe”. I tak postąpili. 8Jahwe uczynił upartym serce faraona, króla egipskiego. Urządził on pościg za synami Izraela – tymi synami Izraela, którzy wychodzili z podniesioną ręką – 9bwszystkie konie i rydwany faraona, jeźdźcy i całe wojsko jego – pod Pi-Hachirot naprzeciw Baal-Sefon. 15Jahwe rzekł do Mojżesza: „Czemu głośno wołasz do mnie? Powiedz synom Izraela, niech ruszają w drogę. 16Ty zaś podnieś swą laskę i wyciągnij rękę nad morze i rozdziel je na dwoje, a wejdą synowie Izraela w środek morza na suchą ziemię. „A ja uczynię upartym serce Egipcjan, tak że pójdą za nimi. Okażę moją chwałę wobec faraona, nad jego wojskiem, jego rydwanami i jego jeźdźcami. 18I w ten sposób poznają Egipcjanie, że to ja jestem Jahwe, kiedy okażę moją chwałę wobec faraona nad jego rydwanami i jego jeźdźcami”. 21 a, c Mojżesz wyciągnął rękę nad morze. Wody się rozstąpiły, 22asynowie Izraela szli przez środek morza po suchej ziemi, mając mur z wód po prawej i po lewej stronie. „Egipcjanie ścigali ich. Wszystkie konie faraona, jego rydwany i jeźdźcy weszli za nimi w środek morza. 26Jahwe rzekł do Mojżesza: „Wyciągnij rękę nad morze, aby wody zalały Egipcjan, ich rydwany i jeźdźców”. „”Wyciągnął Mojżesz rękę nad morze. 28Wody wróciły i zatopiły rydwany i jeźdźców: z całego wojska faraona, które weszło w morze za Izraelem, nie ocalał ani jeden. 2!>Ale synowie Izraela przeszli po suchej ziemi w środku morza, mając mur [wodny] po prawej i po lewej stronie.

W tym opowiadaniu odnajdujemy wszystkie elementy trady­cyjne, których nam brakowało w tekście JE: i laskę Mojżesza, i przemarsz przez morze po suchej ziemi między dwoma „murami” spiętrzonej wody. Są tu też co prawda pewne niejasności czy niekonsekwencje: Bóg gani Mojżesza za „głośne wołanie”, a tym­czasem Mojżesz wcale Go nie wołał. Każe mu także podnieść laskę nad morze i wyciągnąć rękę, lecz Mojżesz ogranicza się tylko do wyciągnięcia ręki, a o lasce nie ma już mowy. To pożyteczne przypom-nienie, że nasz podział między JE i P jest w najlepszym razie przybliżony, nie uwzględniający całej skomplikowanej historii tekstu. Wiele pozostaje nadal niepewne, nic też dziwnego, że w różnych opracowaniach można znaleźć podziały nieco odmien­ne, zwłaszcza jeśli chodzi o szczegóły.

W opowieści P główną osobą działającą jest sam Jahwe, a Mojżesz jedynie Jego narzędziem, nawet i wtedy, gdy gestem swojej ręki rozdziela wody. Egipcjanie, których serce Bóg „uczynił upartym” (dosł. „twardym”) śpieszą ku swojej zgubie.

Nie ulega wątpliwości: Jahwe jest Panem świata. Egipt z całą swoją potęgą nie znaczy nic wobec Jego chwały. I właśnie do objawienia tej chwały zmierza przede wszystkim całe opowiadanie. Jeśli Izrael ocalał, to dlatego, że Bóg zechciał swą chwałę objawić kosztem faraona i jego dzielnych wojowników. Tak przynajmniej inter­pretuje przejście przez morze tradycja kapłańska.

Czytając te teksty u schyłku XX w. chcielibyśmy jednak zapytać: ale co się tam tak naprawdę zdarzyło? Jak pogodzić ze sobą wersje JE i P? Tymczasem już sama obecność dwóch różnych wersji jednego wydarzenia wskazuje wyraźnie, że owym autorom-redaktorom, którzy nadali ostateczną postać Księdze Wyjścia, nie chodziło bynajmniej o dokładne odtworzenie przeszłości.

Dzi­siejszy historyk, napotykając w źródłach dwie wersje nieco odmien-ne, wybrałby jedną, drugą kwitując co najwyżej krótką wzmianką lub przypi-sem u dołu strony. Gdyby zaś nie umiał rozstrzygnąć, która z nich jest bar-dziej wiarygodna, przedstawiłby je obie obok siebie, pozostawiając decyzję czytelnikowi. Redaktorzy biblijni ro­zumowali wszakże inaczej.

Najważniejsze było dla nich zachowanie wszystkich tradycji. Spletli je zatem ze sobą tak, aby niczego przypadkiem nie uronić. A co się rzeczywiście wydarzyło? Jedno zdaje się pewne: izraelscy uciekinierzy byli ścigani przez Egipcjan aż nad brzeg jakiejś wielkiej wody i niewiele tylko brakowało, żeby wszyscy zginęli. Ocaleli zaś w sposób tak nieoczekiwany i cudow­ny, że nie mogli nie rozpoznać w tym wydarzeniu oczywistej interwencji Boga.

Tak więc objawił się im On przede wszystkim jako Zbawca – i była to pierwsza wielka prawda, jaką o swoim Bogu pojęli. Objawił się im również jako Bóg żywy, zwrócony do człowieka i troszczący się o jego losy.

Z domu niewoli i ciężkiej służby dla faraona Jahwe wywiódł synów Izraela na wolność, by służyli odtąd tylko Jemu samemu.

Zbawił swój lud, by stworzyć go na nowo jako naród wybrany. Stąd niedaleka już była droga do zrozumienia także, iż ich Bóg jest Stwórcą, i to Stwórcą nie tylko Izraela, lecz wszystkich ludzi, całego świata – Stwórcą nieba i ziemi.

Nie jest bynajmniej rzeczą prostą odnaleźć szlak Wyjścia na mapie. Spośród wymienionych w tekście nazw geograficznych jed­ne są nieznane, inne zaś wytyczają sprzeczne ze sobą drogi ucieczki. A może synowie Izraela nie tylko jeden raz wychodzili z Egiptu? Czasem mamy wrażenie, że uciekli i dlatego byli ścigani, czasem się wydaje, że to Egipcjanie sami ich wygnali. Niektórzy są zdania, że jakąś grupę Hebrajczyków wygnano już w XVI w. razem z Hyk-sosami, inni natomiast uciekli razem z Mojżeszem w trzysta lat później. Odpowiedzi pewnej nie sposób znaleźć, autorów biblijnych bowiem takie szczegóły w ogóle nie obchodziły.

Nie da się również ustalić przez jakie to „morze” przechodzili synowie Izraela. Hebrajskie słowo jam (morze) służyło do okreś­lenia każdej nieco rozległejszej przestrzeni wodnej, także większego jeziora (dlatego w Ewan-geliach jezioro Genezaret nazywane jest często Morzeni Galilejskim). W tekście P mowa jest o jam suph (Wj 13,18), co znaczy dosłownie „morze sitowia” lub „morze trzcin”.

Później nazywano tak również Morze Czerwone wraz z jego dwiema zatokami po obu stronach Półwyspu Synajskie-go: Zatoką Sueską i Akaba. Geografowie i historycy są jednak najczęściej zdania, że miejsca Mojże-szowego przejścia przez morze należy szukać najprawdopodobniej gdzieś między lagunami i niezbyt głębokimi jeziorami, które ciągnęły się w starożytności od Morza Czerwonego po Śródziemne, tam gdzie przebiega dzisiaj Kanał Sueski.

Próbując wyjaśnić opowieść P wraz z jej „murami” wód po prawej i po lewej stronie zestawiano ją niejednokrotnie z 3 roz­działem Księgi Jozuego. Czytamy tam, jak to Izrael wchodząc do Kanaanu pod wodzą Jozuego przeszedł przez Jordan w cudowny sposób „po suchej ziemi”:

Gdy lud wyruszył ze swoich namiotów, by przeprawić się przez Jordan, kapłani niosący Arkę Przymierza szli na czele ludu. Zaledwie niosący Arkę przyszli nad Jordan, a nogi kapłanów niosących Arkę zanurzyły się w wodzie przybrzeżnej – Jordan bowiem wzbiera aż po brzegi przez cały czas żniwa – zatrzymały się wody płynące z góry i utworzyły jakby jeden wał na znacznej przestrzeni od miasta Adam leżącego w pobliżu Sartan, podczas gdy wody spływające do Morza Araby, czyli Morza Słonego, oddzieliły się zupełnie, a lud przechodził naprzeciw Jerycha. […] Cały Izrael szedł po suchej ziemi [Joz 3,14—17].

Otóż w 1267 r. po Chr., a także już w naszym stuleciu, w 1927 r., osunięcie się nadbrzeżnych skał zatrzymało na kilkanaście godzin przepływ wody w korycie Jordanu. Coś podobnego mogło się wydarzyć za czasów Jozuego. Nie jest więc wykluczone, że opowia­danie tradycji kapłańskiej o przejściu Izraela przez „morze trzcin” zostało zredagowane na wzór przejścia Jozuego przez Jordan.

To, co czytamy w końcu 13 rozdziału i w 14 rozdziale Księgi Wyj-ścia (13,17-14,31), nie jest na pewno tekstem historycznym w naszym tego słowa znaczeniu. Opowieść ta ma charakter epicki i próżno byłoby doszu-kiwać się w niej jakiejś dokładności nauko­wej.

Natomiast w rozdziale 15 wyjście z Egiptu przemieniło się w hymn po-chwalny na cześć Jahwe, w pieśń, która sławiąc wy­zwolenie Izraela z Egiptu służyła już nieraz radości wielu innych wyzwoleń, święconych w najróż-niejszych krajach i epokach. Nie wiemy dobrze, kiedy hymn ten powstał. Być może, początek dała mu strofa, śpiewana w dzisiejszym tekście na końcu przez proroki­nię Miriam, a sięgająca niewątpliwie czasów bardzo dawnych:

Wysławiajmy Jahwe, bo okrył się chwałą, konia i jeźdźca w morze wrzucił! [Wj 15,21]

Na wczesną datę hymnu wskazuje również werset 3: Jahwe jest wojownikiem, Jahwe jest imię Jego [Wj 15,3].

Ten „wojownik” przeszkadzał już w III w. tłumaczom Septuaginty, którzy woleli napisać „Ten, który niszczy wojny”, nie rozumieli bowiem, po-dobnie jak i nam jest trudno to zrozumieć, że autor hymnu nazywając Jahwe „wojownikiem” chciał w ten spo­sób wyrazić swój podziw: Bóg nie jest nigdy daleki człowiekowi, nie jest nieobecny również i tam, gdzie toczy się walka o wolność i sprawiedliwość.

W obecnej swojej postaci hymn ten musiał jednak powstać w czasach nieco późniejszych. O Filistynach (w. 14) nie mówiono jeszcze za życia Mój-żesza, a już z epoki królewskiej pochodzą na pewno wersety 17-18: Wprowadziłeś ich i osadziłeś na górze Twego dziedzictwa, w miejscu, które uczyniłeś swoim mieszkaniem, w świątyni, którą założyły Twoje ręce, Jahwe. Jahwe królem na zawsze, na wieki! [Wj 15,17-18]

Księga Wyjścia to jednak nie tylko samo wyjście z Egiptu. Pierwsze rozdziały stanowią swego rodzaju przygotowanie. Jest tu miejsce na opowieść o dzieciństwie i powołaniu Mojżesza, a także na historię dziesięciu plag egip-skich. Jeżeli chodzi o te ostatnie, to od wieków starano się wciąż na nowo uzasadnić, że mogły one rzeczywiście spaść na Egipt, bo wody Nilu przybie-rają w czasie wylewu barwę czerwonawą, bo wiele jest tu żab, much, koma-rów, bo zdarzają się naloty szarańczy i rozmaite groźne zarazy, a spadający grad musi wywołać panikę przez samą wyjąt­kowość zjawiska w tamtym klimacie.

Nie wolno wszakże zapominać, że autorzy biblijni, którym te opowiadania zawdzięczamy, nie zamierzali pisać jakiejś „kroniki wydarzeń”, lecz wykorzystali tu po prostu wspomnienia różnych dawnych klęsk i kataklizmów, by przedstawić tym świetniej uroczyste wkroczenie Boga w histo­rię ludzi.

W następnych rozdziałach Księgi Wyjścia (19-40) znajdujemy cały zespół tradycji związanych z górą Synaj. Tę drugą część Księgi charaktery-zuje tak ścisłe powiązanie narracji i prawa, że niemal na każdym kroku jedno przerasta w drugie.

W opowieść o Bogu, który zawiera Przymierze (por. s. 160-176) ze swoim ludem, wbudowano Dekalog (20) i tzw. Księgę Przymierza (21-23), a dokładne przepisy właściwego zorganizowania kultu oddzielono od ich realizacji dramatycznym opowiadaniem o „złotym cielcu”.

Jeśli nawet wszystkiego nie da się tu rozważyć dokładnie, to zapamiętajmy przynajmniej, że wszystko odgrywało wielką rolę w kształtowaniu świadomości religijnej Izraela – i nie tylko samego Izraela. Późniejsi teologowie, zarówno żydowscy, jak i chrześcijań­scy, poświęcali zawsze wiele uwagi Księdze Wyjścia. Pisali też i nadal piszą niezliczone do niej komentarze. Aż wreszcie w naszym stuleciu zrobiła ona szczególną karierę stając się niejako manifestem różnych ruchów wyzwoleńczych, zwłaszcza w Ameryce Połu­dniowej.

Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie zapominano tak często o tym, co stanowi przecież najistotniejsze posłanie tej wiel­kiej Księgi. Jeśli Izrael zrzuca jarzmo niewolniczej służby dla faraona, to nie zrzuca go jednak po to, by żyć odtąd w wolności-anarchii, lecz właśnie po to, by tą odzyskaną w cu-downy sposób wolność przekuć na służbę Bogu Jedynemu, pod prawem Jego Przymierza.

Źródło tekstu: Anna Świderkówna, Świat Biblii.