Eucharystia

Grupa docelowa: Studenci Rodzaj nauki: Katecheza Tagi: Browary wiary, Eucharystia, Sakramenty

1. Liturgiczna pogoda ducha

WSTĘP

Liturgia zasadniczo sprawowana jest u nas w nastroju poważnym. Rzadko kiedy można sobie pozwolić na jakieś „brykanie” czy inne objawy radości. A jeśli już, to zawsze pod kontrolą, aby nie zatracić charakteru liturgii, powagi miejsca, obecności Boga… Zgodnie jednak z pewnym hasłem reklamowym „jutro zaczyna się dziś” pomyślmy i my także dzisiaj o tym, co może przyjdzie kiedyś w liturgii – więcej uśmiechu i okazywania radości. Jakie są zatem nasze potrzeby w temacie uśmiechu i pogody ducha w czasie liturgii Mszy św.? Gdzie i jak dobrze byłoby wprowadzić więcej elementów pogodniejszych?

AKTYWIZACJA

Praca indywidualna. Formularz – bratki.[1] Zadanie jest następujące: poszukujemy odpowiedzi na w/w postawione pytania. Czas na wykonanie zadania. Prezentacja na forum. Czas na dyskusję.

PUENTA

W niedzielę lub w święto po akcie pokuty następuje Gloria – hymn zaczynający się od słów „Chwała na wysokości Bogu”. Jest to tekst bardzo stary. Podobne jemu formuły znane były w obrębie tradycji greckiej już w IV i V wieku i używane były w liturgicznej modlitwie porannej. W Rzymie w początkach VI wieku zaczęto używać go podczas Eucharystii.

Jak wskazuje jego pierwszy werset, wzięty z Ewangelii: „Chwała na wysokości Bogu, a na ziemi pokój ludziom dobrej woli”, wykonywano go początkowo na Boże Narodzenie, potem podczas innych Mszy, ale zawsze celebrowanych przez biskupa. Stał się jednak tak popularny, że już w VIII wieku śpiewano go we wszystkie święta, niezależnie od tego, czy celebrans był biskupem czy prostym księdzem.

Ten hymn w swej głównej części jest wypowiadaniem różnymi słowami tego samego uwielbienia: „chwalimy Cię, błogosławimy Cię, wysławiamy Cię, dzięki Ci składamy”. W trzeźwej i powściągliwej liturgii rzymskiej jest to jeden z nielicznych tak emocjonalnych tekstów. Modlący się nim człowiek jest jak zakochany, który próbuje oddać swoją miłość poprzez różne słowa i nie znajduje właściwego. Ostatecznie bowiem powodem uwielbienia i dziękczynienia nie jest żadne konkretne dobrodziejstwo, ocalenie ani poczucie wewnętrznego spokoju – nic, co Bóg mógłby dla mnie zdziałać.

„Dzięki Ci składamy”. Dlaczego? „Bo wielka jest chwała Twoja”. Dziękujemy Bogu za to, że jest Bogiem! Hymn jest czystym uwielbieniem, pozostawiającym na boku wszystkie Boże dobrodziejstwa. Bowiem wszystkie one bledną przy tym, że On po prostu JEST Bogiem, Świętym, Najwyższym, Panem; Ojcem, Synem i Duchem Świętym.

Modlitwa ta stawia nam bardzo wysokie wymagania duchowe: domaga się czystej miłości, pozbawionej egocentrycznej rany, nadmiernej troski o siebie samego. Chodzi bowiem o miłość, którą jedna ze świętych wyraziła słowami modlitwy: „nawet gdybyś mnie posłał do piekła, i tam bym Cię wysławiała”.[2]

2. Kolekta

WSTĘP

W czasie liturgii Mszy św. z naszymi rękami robimy dość dziwne rzeczy. Jakie? Przychodzi też taki moment, że je szeroko rozkładamy… co będzie oznaczał ten gest? Co jest w stanie sprawić, że człowiek szeroko rozwiera swoje ręce?

AKTYWIZACJA

Praca w grupach. Formularz – PHILIPS. Zadanie jest następujące: poszukujemy odpowiedzi na w/w postawione pytania. Wpisujemy ją do formularza. Czas na wykonanie zadania. Prezentacja na forum. Czas na dyskusję.

PUENTA

Obrzędy wstępne kończy modlitwa zwana kolektą. Wiemy, że taka forma modlitwy była znana w Rzymie w V wieku, ale może być wcześniejsza, związana bezpośrednio z okresem IV wieku, kiedy Kościół rzymski przechodził z liturgii w języku greckim na łacinę. Jest to jedna z najbardziej charakterystycznych form modlitewnych dla liturgicznej tradycji rzymskiej. Samą nazwę otrzymała zaś we Francji, około VIII wieku. Łacińskie słowo „collecta” pochodzi od „colligo”, zbierać. Co zbiera ta modlitwa? Dowiemy się, gdy przyjrzymy się jej strukturze.

Przede wszystkim kolekta to nie tylko tekst, formuła, ale cały rytuał. Rozpoczyna się on od wezwania celebransa: „Módlmy się”. Zgromadzenie modli się w milczeniu. Takie jednoczesne, milczące zanoszenie Bogu próśb i uwielbień potrzebuje czasu. To milczenie ma „wybrzmieć”. Szkoda, że wielu celebransów go nie zachowuje. To nie ma być pauza na oddech, ale trwająca chwila milczącej modlitwy, w której Kościół zebrany na liturgii doświadczyć może jedności modlitwy w różnorodności intencji. Po tej chwili dopiero celebrans  zbiera wszystkie indywidualne prośby, dziękczynienia i uwielbienia w jedną głośną modlitwę. Taki szczególny charakter kolekty nie jest bynajmniej wymysłem współczesnych liturgistów. Rolę zebrania w jedno modlitw kolekta spełniała co najmniej od X wieku.

Uczestnictwo w tej modlitwie ułatwić może znajomość struktury charakterystycznej dla tego rodzaju literackiego. Rozpoczyna się od wezwania. Może być proste: „Boże”, albo bardziej rozbudowane, np. „Wszechmogący, wieczny Boże”. Potem następuje nawiązanie do jakiegoś dobrodziejstwa, do Bożego działania w historii zbawienia (uwaga, to może oznaczać także Boże działanie we współczesności: nasze dzieje to też historia zbawienia), które w liturgii nazywa się z grecka anamnezą. Wspomnienie to poprzedza prośbę, która też ma swoją „fachową” nazwę – epikleza. W końcu następuje zakończenie modlitwy, odnoszące się do Trójcy Świętej, zwane doksologią. Najlepiej prześledzić to na przykładzie jednej z kolekt okresu zwykłego: „Boże [wezwanie], twoja opatrzność nigdy się nie myli w swoich zrządzeniach [anamneza], pokornie Cię błagamy, abyś oddalił od nas wszystko, co nam szkodzi i udzielił wszystkiego, co służy naszemu dobru [epikleza]. Przez naszego Pana Jezusa Chrystusa, Twojego Syna, który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego, Bóg przez wszystkie wieki wieków [doksologia]”.

Warto zwrócić jeszcze uwagę na relację wezwania i zakończenia – doksologii. Poza nielicznymi wypadkami kolekta zwraca się do Ojca, przez Chrystusa, w Duchu Świętym. Odzwierciedla to prawdę o tym, kim jest Bóg: Ojcem, Synem i Duchem. Pokazuje nam również działanie Trójcy w dziele zbawienia. Wszystko bowiem pochodzi od Ojca, dane jest nam przez Syna – jedynego Pośrednika pomiędzy Bogiem a ludźmi, w mocy Ducha. Każda zaś modlitwa i dobre działanie zwraca się do Ojca, przez pośrednictwo Syna w miłości Ducha. Mówimy: „W jedności Ducha Świętego”, bo Duch jest dawcą i źródłem wszelkiej jedności. „W jedności Ducha Świętego” może też znaczyć: w świętym Kościele, bo on jest przez działanie Ducha zgromadzony, w nim Bóg działa z większą mocą. Tę prawdę wyrażano w liturgicznych doksologiach z III wieku.

Regułą starożytnej modlitwy chrześcijańskiej, ogłoszoną nawet na synodzie w Hipponie w 393 roku, było zwracanie się przede wszystkim do Ojca. Może to być ożywcze dla naszej osobistej modlitwy, gdy odkryjemy, że możemy zwracać się do Ojca bezpośrednio, tak zresztą jak do Chrystusa i Ducha Świętego. Taka modlitwa może być szczególnie ważna, gdy zwracam się do Boga Ojca, który jest moim początkiem, który chciał mnie i ukochał jeszcze zanim świat powstał, do Ojca, który nie jest odległy i surowy, ale nieskończenie kochający mnie, jego stworzenie. Taka modlitwa może pomóc powoli oczyszczać fałszywy obraz Boga, który często człowiek w sobie nosi.

Modlący się celebrans podkreśla słowa gestem uniesionych ku górze rąk. Jest to pradawny gest oranta, znany już w Starym Przymierzu, a powszechny w chrześcijaństwie. Możemy zobaczyć go na freskach w rzymskich katakumbach. O tym samym geście, który nie jest zastrzeżony wyłącznie dla celebransa, pisał św. Paweł: „Chcę więc, by mężczyźni modlili się na każdym miejscu, podnosząc ręce czyste, bez gniewu i sporu” (1 Tm 2,8). Jest to gest dziecka, które unosi ręce do taty, gest otwarcia, zaufania i oddania wobec Boga. Wcześnie też zaczęto widzieć w tym geście znak Męki Pańskiej (Tertulian, II/III wiek).

Ryt kolekty kończy zgromadzenie potwierdzając modlitwę celebransa słowem AMEN. To hebrajskie słowo popularnie tłumaczone jako „niech tak się stanie” jest niejako pieczęcią i podpisem zgromadzenia pod modlitwą wypowiedzianą głośno. A modlitwa ta zawsze prosi o jedno: o świętość członków Kościoła, w takim czy innym jej aspekcie. Dlatego warto zwrócić uwagę na co się zgadzamy mówiąc Amen. Pan potraktuje moje zapewnienie poważnie i zrobi wszystko, by uczynić mnie świętym.

3. Spóźnienia i spóźnialscy

WSTĘP

Są takie sytuacje, gdy jedna osoba czeka na drugą. I nie może się doczekać. Sprawa jest prosta, gdy można zadzwonić i poinformować, że się spóźnię. Ale czasami po prostu nie wypada tego robić i żadne usprawiedliwienie nie wchodzi w grę. Jak zmobilizować człowieka spóźnialskiego do troski o czas i oczekiwanie drugiego człowieka? Dlaczego punktualność jest tak ważna?

AKTYWIZACJA

Praca indywidualna. Formularz – zegar.[3] Zadanie jest następujące: poszukujemy odpowiedzi na w/w pytanie. Czas na wykonanie zadania. Prezentacja na forum. Czas na dyskusję.

PUENTA

Komentując obrzędy Mszy św. doszliśmy do liturgii Słowa. Jest to pierwszy z dwóch ważnych filarów, na których opiera się cała Msza. Można na początku zapytać: czy Msza mogłaby się odbyć bez czytań – odczytanych i komentowanych w zgromadzeniu wiernych? Czy nie wystarczyłaby sama modlitwa dziękczynna, przemiana chleba i wina w Ciało i Krew Pana Jezusa, Komunia Święta?

Pytanie wcale nie jest takie teoretyczne, bowiem zdarza się jeszcze niekiedy spotkać ludzi przekonanych, że czyni się zadość obowiązkowi niedzielnemu mimo spóźnienia, byleby tylko zdążyć na „podniesienie”.

Nigdy w tradycji Kościoła nie było Mszy bez czytań. Zawsze wspólnota wiernych, która zbierała się na Eucharystii – czy to w I czy XIX wieku – rozpoczynała modlitwę od czytania Słowa Bożego.

Dlaczego to takie ważne? Przede wszystkim dlatego, że gdyby nie było celebracji Słowa natchnionego przez Ducha Świętego, które mówi o Bogu i podpowiada jak żyć, trudno byłoby odróżnić Mszę św. od praktyk magicznych.

Przeistoczenie chleba i wina w Ciało i Krew Pańską dokonałoby się wśród ludzi duchowo nieprzygotowanych, a Komunia święta byłaby bezowocna. Skończyło by się tylko na przeistoczeniu chleba i wina w ciało i krew Pańską, co dla większości z nas byłoby zupełnie niezrozumiałe. Nie nastąpiłoby spotkanie z Bogiem żywym, gdyż takie spotkanie zakłada wolę, chęć i pragnienie nawrócenia.

A to wiąże się w sposób bezpośredni z liturgią Słowa. Ona służy przemianie serca i myślenia, odsłania nam prawdziwy obraz Boga i człowieka, odpowiada na dwa fundamentalne pytania poszukującej istoty: „Boże, kim jesteś? Jak mam żyć?”.

Liturgia słowa – mówiąc jeszcze inaczej – jest właśnie po to, żebyśmy nie stracili chrześcijańskiego „smaku”, żebyśmy byli naprawdę solą ziemi i światłością świata. Żeby ludzie, patrząc na nas, mówili z szacunkiem: „To są chrześcijanie!”. Bardzo często jednak można spotkać głosy krytyczne: „Tacy z nich katolicy – do kościoła chodzą, do Komunii przystępują i nic się w ich życiu nie zmienia”.

Dlaczego się nie zmieniamy? Sądzę, że wynika to ze źle przeżywanej liturgii Słowa. Za mało uwagi kierujemy na Słowo Boże. Nie przygotowujemy się dostatecznie do jego słuchania.

4. Czytanie i słuchanie

WSTĘP

Lubie ten moment, gdy można sobie wygodnie usiąść i chwilę posłuchać lektora czytającego czytania. Zwłaszcza, gdy czyta wyraźnie i z wyczuciem swojej roli? Jaką rolę spełnia lektor? Jaką rolę spełnia słuchacz? Czy tylko ma słuchać?

AKTYWIZACJA

Praca indywidualna. Formularz – strefa.[4] Zadanie jest następujące: poszukujemy odpowiedzi na pytania: Jak zanudzić człowieka na śmierć czytaniem w kościele? Jak sprawić, żeby nic nie pamiętał? Jak siebie samych znieczulamy na działanie Słowa Bożego? Czas na wykonanie zadania. Prezentacja na forum. Czas na dyskusję.

PUE NTA

Jakie zadanie pełni lektor, czytający lekcje mszalne? Przed Mszą św. zazwyczaj daję komuś księgę czytań – tzw. lekcjonarz, mówiąc: „Święta Matka Kościół obdarza cię przywilejem czytania Słowa Bożego w zgromadzeniu”. Kiedy mówię, że to przywilej, naprawdę nie żartuję. Sobór Watykański II w Konstytucji o Liturgii stwierdza, że Pan Jezus „jest obecny w swoim słowie, albowiem gdy w Kościele czyta się Pismo Święte, wówczas On sam mówi” (nr 7). Tym samym lektor nie jest po prostu tylko kimś, kto ma wyraźnie i czytelnie przeczytać zadany fragment Pisma Świętego. Jest on sługą Bożej obecności pod postacią słowa. Jest tutaj pewne podobieństwo (choć nie do końca) do księdza, który jest sługą Bożej obecności pod postacią chleba i wina.

Czasem można bardzo wyraźnie doświadcza obecności Chrystusa w słowie. Powołanie świętego Antoniego, pustelnika z IV wieku, zaczęło się od tego, że jako młody chłopak usłyszał podczas liturgii słowa Ewangelii, które tak go poruszyły, że natychmiast wprowadził je w życie. Zdarza się, że słowo usłyszane podczas liturgii ma jakby dodatkową moc poruszania serca, większą niż wtedy, gdy czytam je prywatnie. Wiele razy przygotowując się do Mszy św., zastanawiałem się, co mam powiedzieć w homilii i nic do głowy mi nie przychodziło. Wszystko wydawało mi się już znane, oczywiste. Brakowało „iskry Bożej”. Bardzo często, kiedy słuchałem raz jeszcze tego samego Słowa w trakcie Mszy Świętej, otwierało mi się serce, rozjaśniała głowa. Słowa Biblii przemawiały wówczas tak, że zacząłem je na nowo rozumieć.

Na tym, jak sądzę, polega różnica czytania prywatnego od tego, którego doświadczamy wspólnie podczas Mszy. Nie oznacza to jednak, iż nie należy czytać Pisma Świętego w domu. To domowe czytanie jest koniecznym przygotowaniem do owocnego uczestniczenia w mszalnej liturgii słowa.

Skoro wyjątkowość czytań w trakcie zgromadzenia liturgicznego wiąże się z obecnością samego Chrystusa, który przemawia do swojego ludu, dobrze jest zwrócić uwagę na postawę, w jakiej słuchamy czytań. Przenieśliśmy do kościoła naturalną postawę rekreacyjną, polegającą na tym, że zakładamy nogę na nogę, wygodnie się rozsiadając. Może jednak warto zadać sobie trochę trudu i usiąść inaczej? Także nasza postawa powinna wyrażać prawdę o Bożej obecności.

Zaraz po czytaniu następuje psalm responsoryjny, który jest pomyślany jako odpowiedź na Słowo. Wsłuchując się uważnie, przekonamy się, że jest to odpowiedź bardzo ludzka. Bowiem w psalmach znajdziemy wszystkie uczucia człowieka, całą jego emocjonalność i wrażliwość. Włącznie z tymi uczuciami, których nie lubimy: z zawiścią, złością, zazdrością, wręcz nienawiścią. Z tym wszystkim, co w nas jest piękne i bardzo niskie. Na Słowo Boże odpowiadamy najbardziej człowieczą z modlitw natchnionych.

W niedziele i uroczystości po psalmie następuje drugie czytanie. Najczęściej jest to fragment z Listów  św. Pawła.

Dalej, kantor lub organista intonuje śpiew „Alleluja” i wszyscy wstajemy. Hebrajskie słowo „alleluja” oznacza „Chwalmy Pana!”, a niektórzy tłumaczą również jako „Chwalmy Pana razem!”. Chwałę tę wyrażamy śpiewem. Nawet na recytowanej Mszy przynajmniej „Alleluja” powinno być wyśpiewane. Pieśń chwały należy śpiewać, a nie mruczeć pod nosem. W tym czasie ksiądz odmawia krótką modlitwę: „Wszechmogący Boże, oczyść serce i usta moje, abym godnie głosił Twoją świętą Ewangelię”.

Zanim będę głosił Ewangelię, proszę Pana, żeby mi pomógł ją głosić w sposób dobry. Znowu samo czytanie Ewangelii, która jest zarazem Słowem i Obecnością, wymaga ode mnie tego, abym pokornie stanął przed Bogiem i powiedział: nie potrafię sam z siebie przekazać Twego Słowa. Ty mi pomóż przeczytać tak, żeby to naprawdę była Ewangelia – dobra nowina.

Kiedy podchodzę do ambony, wszyscy już stoimy. Wyrażamy w ten sposób szacunek dla Ewangelii – szacunek dla Chrystusa Zmartwychwstałego, który w tej Ewangelii do nas przemawia. Pierwsze wypowiadane przeze mnie słowa, zbierają razem to, co do tej pory robiliśmy: wstawaliśmy, śpiewaliśmy „Chwalmy Boga razem!”. Teraz mówię: „Pan z Wami!”, co znaczy: jesteście naznaczeni Bożą obecnością, ta obecność do was przemawia. Zgromadzeni na liturgii odpowiadają: „I z duchem twoim!” – i ty też jesteś naznaczony tą obecnością. Następnie mówię: „Słowa Ewangelii według świętego Mateusza…, Marka, Łukasza, albo Jana”. Wypowiadając to, kreślę na księdze Ewangelii oraz na czole, ustach i piersiach znak krzyża. Wszyscy powtarzają ten gest. Kiedy rozważaliśmy znak krzyża, mówiliśmy, że ma on moc uwalniania od złego. Jest także znakiem błogosławieństwa. Kreśląc go na czole, ustach i piersiach, błogosławimy siebie samych: nasze czoło – tzn. nasz umysł, nasze usta – tzn. nasze słowa, nasze serce – czyli naszą wrażliwość wewnętrzną, aby to wszystko, co usłyszymy, rzeczywiście nas przemieniło.

Po odczytaniu Ewangelii ksiądz mówi: „Niech słowa Ewangelii zgładzą nasze grzechy”. Słowa Ewangelii mają moc zgładzenia grzechów, dlatego, iż mają moc wyzwolenia w nas pragnienia i zdolności nawrócenia. Albowiem cała liturgia Słowa mówi po prostu o nawróceniu. Jest słowem, które otrzymałem po to, abym zaczął żyć inaczej.

Kiedy kończę czytać Ewangelię, całuję księgę. Wykonuję ten sam gest, co na początku Mszy Świętej, kiedy całowałem ołtarz. Czynię tak, ze względu na dwie rzeczywistości, poprzez które Bóg jest szczególnie obecny wśród nas: słowo i Ciało Chrystusa.

[1] Wykorzystałem tutaj ulotkę reklamową sieci PLUS GSM. Wiosna 2003.

[2] Tomasz Kwiecień OP, Krótki przewodnik po Mszy świętej, CERF – KAIROS – ZNAK, s.33nn. Serdecznie dziekuje Ojcu Tomaszowi OP za bezpośrednia pomoc. Wszystkie puenty są cytatami z tej książki, jeśli nie podano inaczej.

[3] Skorzystałem tutaj z reklamy firmy ANDERSEN, źródło: NEWSWEEK 21 października 2001, s.41.

[4] Wykorzystałem tutaj reklamę firmy NETIA , źródło: POLITYKA nr 11(2392), s. 53.