Cierpiący prześladowanie. Lektura

Grupa docelowa: Dorośli Rodzaj nauki: Lektura Tagi: Błogosławieństwa, Cierpienie, Prześladowanie, Sens cierpienia

Jan Paweł II, Msza Święta – Homilia, Bydgoszcz, 7 czerwca 1999

  1. «Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy królestwo niebieskie» (Mt 5, 10).

Przed chwilą słyszeliśmy słowa, jakie wypowiedział Chrystus w Kazaniu na Górze. Do kogo odnoszą się te słowa? Odnoszą się przede wszystkim do samego Chrystusa. On jest ubogi duchem, On jest cichy, On jest pokój czyniący, On jest miłosierny, i On jest także tym, który cierpi prześladowanie dla sprawiedliwości. To błogosławieństwo stawia nam przed oczy w szczególny sposób wydarzenia Wielkiego Piątku. Chrystus skazany na śmierć jak złoczyńca, a potem ukrzyżowany. Na Kalwarii zdawało się, że został opuszczony przez Boga i wydany na pośmiewisko ludzi.

Ewangelia, którą głosił Chrystus, została poddana wówczas jakiejś straszliwej próbie: «Jest królem Izraela: niechże teraz zejdzie z krzyża, a uwierzymy w Niego» (Mt 27, 42); tak wołali ci, którzy byli świadkami tego wydarzenia. Chrystus nie zstępuje z krzyża, ponieważ jest wierny swojej Ewangelii. Cierpi niesprawiedliwość ludzką. Tylko w ten sposób bowiem może dokonać usprawiedliwienia człowieka. Pragnął, ażeby na Nim przede wszystkim sprawdziły się słowa z Kazania na Górze: «Błogosławieni jesteście, gdy [ludzie] wam urągają i prześladują was, i gdy z mego powodu mówią kłamliwie wszystko złe na was. Cieszcie się i radujcie, albowiem wasza nagroda wielka jest w niebie. Tak bowiem prześladowali proroków, którzy byli przed wami» (Mt 5, 11-12).

Chrystus jest Prorokiem wielkim. W Nim wypełniają się proroctwa, bo wszystkie one na Niego wskazywały. W Nim równocześnie otwiera się proroctwo ostateczne. On jest Tym, który cierpi prześladowanie dla sprawiedliwości z pełną świadomością, że właśnie to prześladowanie otwiera przed ludzkością bramy życia wiecznego. Odtąd do tych, którzy uwierzą w Niego ma należeć królestwo niebieskie.

Dziękuję Bogu, że na moim pielgrzymim szlaku znalazła się Bydgoszcz, największe skupisko miejskie Archidiecezji Gnieźnieńskiej. Pozdrawiam was wszystkich, którzy przybyliście, aby uczestniczyć w tej Ofierze Eucharystycznej. Witam w szczególny sposób Pasterza Kościoła gnieźnieńskiego arcybiskupa Henryka, biskupów pomocniczych. Wyrażam radość z obecnych tu kardynałów Gości z Berlina, Kolonii, Wiednia, a także kardynałów, arcybiskupów i biskupów polskich. Pozdrawiam duchowieństwo, osoby konsekrowane, a także pielgrzymów z innych części Polski, jak również tych, którzy nie mogą być obecni na tej Mszy świętej, zwłaszcza chorych.

Dwa lata temu dane mi było w Gnieźnie dziękować Bogu w Trójcy Świętej Jedynemu za dar wierności świętego Wojciecha, aż do męczeńskiej śmierci i za błogosławione owoce, jakie ta śmierć przyniosła nie tylko naszej Ojczyźnie, ale i całemu Kościołowi. Powiedziałem wówczas: «Św. Wojciech jest ciągle z nami. Pozostał w piastowskim Gnieźnie, pozostał w powszechnym Kościele otoczony chwałą męczeństwa. I z perspektywy tysiąclecia zdaje się dzisiaj przemawiać do nas słowami św. Pawła: „Tylko sprawujcie się w sposób godny Ewangelii Chrystusowej, abym ja – czy to gdy przybędę i ujrzę was, czy też będąc z daleka – mógł usłyszeć o was, że trwacie mocno w jednym duchu, jednym sercem walcząc wspólnie o wiarę w Ewangelię i w niczym nie dajecie się zastraszyć przeciwnikom” (Flp 1, 27-28). Odczytujemy raz jeszcze dzisiaj, po tysiącu lat, ten Pawłowy i ten Wojciechowy testament. Prosimy, ażeby słowa tego testamentu doczekały się spełnienia również w naszym pokoleniu. „Nam bowiem z łaski Bożej dane jest to dla Chrystusa: nie tylko w Niego wierzyć, ale i dla Niego cierpieć, skoro toczyliśmy tę samą walkę” (por. Flp 1, 29-30), jakiej świadectwo pozostawił nam św. Wojciech» (3.06.1997).

Przesłanie to pragnę na nowo odczytać w świetle ewangelicznego błogosławieństwa, obejmującego tych, którzy gotowi są dla sprawiedliwości «cierpieć prześladowanie». Takich wyznawców Chrystusa nie brakowało na polskiej ziemi w żadnym czasie, nie brakowało ich również w grodzie nad Brdą. W ciągu ostatnich dziesięcioleci Bydgoszcz została naznaczona szczególnym znamieniem «prześladowania dla sprawiedliwości». To przecież tutaj, w pierwszych dniach drugiej wojny światowej hitlerowcy dokonali pierwszych publicznych egzekucji na obrońcach miasta. Symbolem tego męczeństwa jest bydgoski Stary Rynek. Innym tragicznym miejscem jest tak zwana «Dolina Śmierci» w Fordonie. Jakże nie wspomnieć przy tej okazji biskupa Michała Kozala, który zanim został biskupem pomocniczym we Włocławku, był gorliwym duszpasterzem w Bydgoszczy. Zginął śmiercią męczeńską w Dachau, składając świadectwo niezachwianej wierności Chrystusowi. Podobną śmierć w obozach koncentracyjnych poniosło wielu ludzi związanych z tym miastem i z tą ziemią. Jeden Bóg zna dokładnie miejsca ich kaźni i cierpienia.

Wymowę wszystkich tych wydarzeń umiał właściwie odczytać sługa Boży Kardynał Stefan Wyszyński. Uzyskawszy od ówczesnych władz komunistycznych, po wielu staraniach, w 1973 roku pozwolenie na budowę w Bydgoszczy pierwszego po drugiej wojnie światowej kościoła, nadał mu niezwykły tytuł: «Świętych Polskich Braci Męczenników». Prymas Tysiąclecia pragnął w ten sposób dać wyraz przekonaniu, że doświadczona «prześladowaniem dla sprawiedliwości» ziemia bydgoska stanowi właściwe miejsce dla tej świątyni. Upamiętnia ona bowiem wszystkich bezimiennych Polaków, którzy w ciągu przeszło tysiącletnich dziejów polskiego chrześcijaństwa oddali swe życie za Chrystusową Ewangelię i za Ojczyznę, zaczynając od świętego Wojciecha. Znamienne jest również, że właśnie z tej świątyni ksiądz Jerzy Popiełuszko wyruszył w swoją ostatnią drogę. Słowa, jakie wtedy wypowiedział w czasie rozważań różańcowych, wpisują się również w tę historię: «Wam bowiem z łaski dane jest dla Chrystusa: nie tylko w Niego wierzyć, ale i dla Niego cierpieć» (Flp 1, 29).

  1. «Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości».

Do kogo jeszcze odnoszą się te słowa? Odnoszą się do wielu, wielu ludzi, którym w ciągu dziejów ludzkości dane było cierpieć prześladowanie dla sprawiedliwości. Wiemy, że trzy pierwsze stulecia po Chrystusie były naznaczone straszliwymi prześladowaniami, zwłaszcza za panowania niektórych cesarzy rzymskich, od Nerona do Dioklecjana. A chociaż od czasu Edyktu Mediolańskiego prześladowania ustały, to jednak powracały one w różnych momentach historii, na wielu miejscach ziemi.

Nasze stulecie również zapisało wielką martyrologię. Sam w ciągu dwudziestu lat mego Pontyfikatu wyniosłem do chwały ołtarzy wielkie grupy męczenników: japońskich, francuskich, wietnamskich, hiszpańskich, meksykańskich. A iluż ich było w okresie drugiej wojny światowej i w czasie panowania totalitarnego systemu komunistycznego! Cierpieli i oddawali życie w hitlerowskich czy też sowieckich obozach zagłady. Za kilka dni w Warszawie dokonam beatyfikacji 108 męczenników, którzy oddali życie za wiarę w obozach koncentracyjnych. Przyszedł teraz czas przypomnienia tych wszystkich ofiar i oddania im czci należnej. «A są to często męczennicy nieznani, jak gdyby „nieznani żołnierze wielkiej sprawy Bożej„» – napisałem w Liście apostolskim Tertio millennio adveniente (n.37). I dobrze, że się o nich mówi na ziemi polskiej, bo ta ziemia zaznała wyjątkowego udziału w tej współczesnej martyrologii. Dobrze, że się to mówi w Bydgoszczy! Oni wszyscy dali świadectwo wierności Chrystusowi pomimo przerażających swoim okrucieństwem cierpień. Krew ich spłynęła na naszą ziemię i użyźniła ją na wzrost i na żniwo. Wydaje ona owoc stokrotny w naszym narodzie, który wiernie stoi przy Chrystusie i Ewangelii. Trwajmy nieustannie w jedności z nimi. Dziękujmy Bogu, że zwycięsko przeszli przez trudy: «Bóg (…) doświadczył ich jak złoto w tyglu i przyjął ich jak całopalną ofiarę» (Mdr 3, 6). Oni stanowią dla nas wzór do naśladowania, z ich krwi winniśmy czerpać moce do codziennej ofiary, jaką mamy składać Bogu z naszego życia. Są dla nas przykładem, byśmy tak jak oni odważnie dawali świadectwo wierności Krzyżowi Chrystusa.

  1. «Błogosławieni jesteście, gdy [ludzie] wam urągają i prześladują was (…) z mego powodu» (Mt 5, 11).

Chrystus nie obiecuje łatwego życia tym, którzy Go naśladują. Zapowiada raczej, że idąc za Ewangelią, będą musieli stać się znakiem sprzeciwu. Jeżeli On sam cierpiał prześladowanie, to stanie się ono udziałem również Jego uczniów: «Miejcie się na baczności przed ludźmi! – zapowiada. Będą was wydawać sądom i w swych synagogach będą was biczować» (Mt 10, 17).

Drodzy Bracia i Siostry! Każdy chrześcijanin, który zjednoczył się z Chrystusem przez łaskę Chrztu świętego, stał się członkiem Kościoła i «już nie należy do samego siebie» (por. 1 Kor 6, 19), ale do Tego, który za nas umarł i zmartwychwstał. Od tej chwili wchodzi w szczególny związek wspólnotowy z Chrystusem i z Jego Kościołem. Obowiązany jest zatem do wyznawania przed ludźmi wiary, którą otrzymał od Boga za pośrednictwem Kościoła. Jako chrześcijanie jesteśmy więc wezwani do dawania świadectwa Chrystusowi. Niekiedy wymaga to od człowieka wielkiej ofiary, którą trzeba składać codziennie, a czasem jest tak, że przez całe życie. To niezłomne trwanie przy Chrystusie i Jego Ewangelii, owa gotowość ponoszenia «cierpień dla sprawiedliwości» jest niejednokrotnie aktem heroizmu i może przybrać formy prawdziwego męczeństwa, dokonującego się w życiu człowieka każdego dnia i każdej chwili, kropla po kropli, aż do całkowitego «wykonało się».

Człowiek wierzący «cierpi dla sprawiedliwości», gdy w zamian za swoją wierność Bogu doświadcza upokorzeń, obrzucany jest obelgami, wyśmiewany w swoim środowisku, doznaje niezrozumienia nieraz nawet od najbliższych. Gdy naraża się na sprzeciw, niepopularność i inne przykre konsekwencje. Zawsze jednak gotowy do złożenia każdej ofiary, bo «trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi» (Dz 5, 29). Obok męczeństwa publicznego, które dokonuje się zewnętrznie, na oczach wielu, jakże często ma miejsce męczeństwo ukryte w tajnikach ludzkiego wnętrza; męczeństwo ciała i męczeństwo ducha. Męczeństwo naszego powołania i posłannictwa. Męczeństwo walki z sobą i przezwyciężania samego siebie. W Bulli Incarnationis mysterium ogłaszającej Wielki Jubileusz Roku 2000 napisałem między innymi: «Człowiek wierzący, traktujący poważnie swoje chrześcijańskie powołanie, w którym męczeństwo jest możliwością zapowiedzianą już w Objawieniu, nie może usunąć tej perspektywy z horyzontu własnego życia» (n.13).

Męczeństwo jest wielką i radykalną próbą dla człowieka. Najwyższą próbą człowieczeństwa, próbą godności człowieka w obliczu samego Boga. Tak, to jest wielka próba człowieka rozgrywająca się na oczach samego Boga, ale i zapominającego o Bogu świata. W tej próbie człowiek odnosi zwycięstwo, wsparty Jego mocą i staje się wymownym świadkiem tej mocy.

Czyż nie stoi przed taką próbą matka, która podejmuje decyzję, by złożyć z siebie ofiarę, by ratować życie swego dziecka? Jak wiele było i jest takich bohaterskich matek w naszym społeczeństwie. Dziękujemy im za przykład miłości, która nie cofa się przed największą ofiarą.

Czyż nie stoi przed taką próbą człowiek wierzący, który broni prawa do wolności religijnej i wolności sumienia? Myślę tu o tych wszystkich braciach i siostrach, którzy w czasie prześladowań Kościoła dawali świadectwo wierności Bogu. Wystarczy przypomnieć niedawną historię Polski i trudności oraz prześladowania, jakim poddawany był wówczas Kościół w Polsce i wierzący w Boga. Była to wielka próba sumień ludzkich, prawdziwe męczeństwo wiary, która domagała się wyznania przed ludźmi. Był to czas doświadczenia niejednokrotnie bardzo bolesnego. Na wielu sprawdziły się w pełni słowa z Księgi Mądrości: «Bóg (…) doświadczył ich jak złoto w tyglu i przyjął ich jak całopalną ofiarę» (3, 6). Dzisiaj chcemy oddać im cześć za to, że nie lękali się podjąć tej próby i za to, że nam pokazali drogę, którą trzeba iść w nowe tysiąclecie. Oni są dla nas jakimś wielkim wołaniem i wezwaniem zarazem. Ukazują swoim życiem, że światu takich właśnie potrzeba Bożych szaleńców, którzy będą szli przez ziemię, jak Chrystus, jak Wojciech, Stanisław, czy Maksymilian Maria Kolbe i wielu innych. Takich, którzy będą mieli odwagę miłować i nie cofną się przed żadną ofiarą w nadziei, że kiedyś wyda ona owoc wielki.

  1. «Cieszcie i radujcie, albowiem wasza nagroda (…) jest w niebie»

(Mt 5, 12).

Oto Ewangelia ośmiu błogosławieństw. Ci wszyscy ludzie – dalecy i bliscy, z innych narodów i nasi rodacy – wszyscy oni cierpiąc prześladowanie dla sprawiedliwości, związali się z Chrystusem. Kiedy sprawujemy Eucharystię, która uobecnia Jego krzyżową ofiarę na Kalwarii, pragniemy ogarnąć tą ofiarą tych, którzy tak jak On cierpieli prześladowanie dla sprawiedliwości. Do nich należy królestwo niebieskie. Oni otrzymali już swoją nagrodę.

Ogarniamy również modlitwą tych, którzy nadal poddawani są próbie. Chrystus mówi do nich: «Cieszcie się i radujcie», bo nie tylko macie udział w moim cierpieniu, ale także w mojej chwale i zmartwychwstaniu.

Zaprawdę, «cieszcie się i radujcie» wy wszyscy, którzy jesteście gotowi cierpieć dla sprawiedliwości, albowiem wasza nagroda wielka jest w niebie! Amen.

http://www.pielgrzymka.opoka.org.pl/bydgoszcz/przemowienie1.html

WOJCIECH JĘDRZEJEWSKI OP

Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości…

Tym, którzy cierpią niesprawiedliwie jako ludzie niewinni, obiecane jest szczęście: udział w tajemnicy Królestwa. Jedną z pułapek duchowego życia jest podszywanie się pod to błogosławieństwo, aby usprawiedliwiać własne religijne dziwactwa lub najzwyczajniejsze w świecie ułomności i błędy. Człowiek wierzący lub grupa osób związana z Kościołem może w ten sposób dumnie podnosić głowę w każdej sytuacji dezaprobaty lub krytycznych uwag pod swoim adresem. Klasycznym przykładem jest nastolatek, który zaangażował się w jakiś ruch kościelny: zarzut, że wskutek nowej przynależności zdystansował się od rówieśników i zaniedbuje szkołę, traktuje jako prześladowanie za wiarę.

Pierwszym postulatem płynącym z ósmego błogosławieństwa dla nas, Kościoła w Polsce, jest uczciwe przyznawanie się do błędów, jeśli je nam ktoś — niekiedy brutalnie — stawia pod nos. Niechby ta uczciwość dokonywała się przynajmniej na poziomie wewnętrznych kościelnych rozmów, jeśli wahamy się to wyznawać publicznie. Taka postawa jest konieczna, abyśmy nie zasłaniali błogosławieństwem naszych niesprawiedliwości, za które cierpimy słusznie.

Zróbmy zasadzkę na sprawiedliwego, bo nam niewygodny

Jednym z najgłębszych powodów prześladowań jest podświadoma zazdrość. Budzi się ona wobec człowieka, który podjął w swoim życiu ważne decyzje i stara się im pozostać wierny. Odważył się zaryzykować zaangażowanie po stronie dobra. Opowiedział się za nim. Taka postawa rodzi zawiść zwłaszcza u tych osób, których życie nie nabrało swojego ciężaru przez jednoznaczne opowiedzenie się po stronie istotnych wartości.

Zróbmy zasadzkę na sprawiedliwego, bo nam niewygodny: sprzeciwia się naszym sprawom, zarzuca nam łamanie prawa, wypomina nam błędy naszych obyczajów. Chełpi się, że zna Boga, zwie siebie dzieckiem Pańskim. Jest potępieniem naszych zamysłów, sam widok jego jest dla nas przykry, bo życie jego niepodobne do innych i drogi jego odmienne. Uznał nas za coś fałszywego i stroni od dróg naszych jak od nieczystości. Kres sprawiedliwych ogłasza za szczęśliwy i chełpi się Bogiem jako ojcem. Zobaczmyż, czy prawdziwe są jego słowa, wybadajmy, co będzie przy jego zejściu. Bo jeśli sprawiedliwy jest synem Bożym, Bóg ujmie się za nim i wyrwie go z ręki przeciwników. Dotknijmy go obelgą i katuszą, by poznać jego łagodność i doświadczyć jego cierpliwości. (Mdr 2,12–19)

Tekst Księgi Mądrości mówi o chęci wypróbowania sprawiedliwego, przetestowania jego cnót. Eksperyment zostaje podjęty w imię podejrzenia, że owa sprawiedliwość jest grą pozorów, udawaniem, a jej ukrytym celem — chęć wywyższenia się nad innych. Niemożliwe, żeby tak żyć naprawdę, bez zakamuflowanych, plugawych intencji!

Tam, gdzie pojawia się płomyk, na jaw wychodzą rzeczy dotąd ukryte. Trzeba zgasić niepokojące światło, które udowadnia, że jest możliwe to, co zostało uznane za nierealne: szlachetność, ofiarność, nonkonformizm. Podejrzliwość, sceptycyzm, ironia, dyskredytowanie intencji — oto formy prześladowania, których doświadczają poszczególni chrześcijanie lub Kościół jako społeczność. Dlaczego jednak błogosławionymi są ci, których dotyka krzywdząca, deprecjonująca ocena ich sprawiedliwości? Mogą oni wziąć na siebie nieprawość bliźniego. W chwili, kiedy nie jesteśmy już świadkami dziejącego się zła, lecz dosięga nas ono jako ofiary, mamy szansę odkryć własne miejsce na krzyżu. To jest najpewniejsza i najkrótsza droga do wzięcia krzyża wraz z naszym Mistrzem.

Święty Augustyn traktuje ostatnie błogosławieństwo jako najwznioślejsze — szczyt, ku któremu prowadzą wszystkie wcześniejsze. Zbawiciel chce nas wychować do współudziału w Jego odkupieńczej miłości: tej, która zbawia, a nie potępia. Mogą to czynić jedynie ludzie ubodzy duchem, zdolni do smutku, niosący pokój, cisi, miłosierni. Oni mieliby stać się przedmiotem ataku zła jako niewinni. W nich dokonywałoby się dopełnienie braku udręk Chrystusa — przez miłosierną miłość, pokutę, modlitwę i oddawanie życia za braci. W ósmym błogosławieństwie Jezus zaprasza swój Kościół do współcierpienia razem z Nim z powodu grzechu. Wszelka nieprawość domaga się odkupienia: wzięcia na siebie winy przez tych, którzy zgodzili się być „współukrzyżowani” z Chrystusem.

Błogosławieństwo Jezusa każe nam zastanowić się nad naturalnym odruchem, aby zawsze dementować fałszywe zarzuty, imputowane złe intencje. Konieczność obrony przed oczernieniem wydaje się nam zbyt oczywista. Nie powinno to stanowić normy. Każdorazowo, gdy doświadczamy prześladowań, musimy rozstrzygać, jak postąpić. Zabrać głos, czy zamilknąć. Jezus wobec Piłata nie odpowiada na zarzuty, wobec zaś faryzeuszy oskarżających Go o konszachty z Belzebubem broni się, używając mocnych argumentów. Jest zatem sprawą sumienia każdego z nas, jak zachować się, gdy nasza sprawiedliwość zostaje poddana próbie. Czasem więcej zła przynosi zażarta polemika czy uporczywe drążenie sprawy niż milczenie. Kiedy indziej niezabieranie głosu oznaczałoby współudział w złu i przyczynienie się do zgorszenia. Ósme błogosławieństwo zadaje nam trud mądrego i wnikliwego rozstrzygania, co zrobić z doznaną niesprawiedliwością.

Niezależnie, jak postąpimy w konkretnej sytuacji, powinniśmy badać intencje, jakie nami kierują. Nigdy nie może chodzić o wygranie walki. W sytuacji ucisku prześladowca już jest ofiarą własnej przewrotności, już jest przegrany. Rzecz jedynie w tym, by kłamstwo nie zostało wzięte za dobrą monetę przez ludzi, dla których mogłoby się stać przyczyną zgorszenia.

Kościołowi w Polsce — w jednej jego części — zbyt łatwo przychodzi, jako rzecz oczywista, reagować na oszczerstwa, prowokacje lub choćby nieżyczliwą interpretację jego intencji i działań. Zdarzają się również sytuacje urojonej dyskryminacji — doszukiwania się świadomej wrogości nawet tam, gdzie jej nie ma. Z drugiej strony, inna część Kościoła bardziej skłonna jest widzieć w każdej reakcji dowód przeczulenia i histerii, niż dopuścić, że naprawdę ma do czynienia z sytuacją prześladowania.

Polski Kościół w obu swoich częściach musi odkryć niewystarczalność postawy, polegającej na wskazywaniu zła, które się dokonało. Do nas wszystkich, którzy na różny sposób ograniczamy się do krytycznych słów, kieruje zaproszenie Prorok, który mówiąc o nieprawości tego świata, zarazem „wziął ją na siebie”. Nasz udział w Jego postawie ma się wyrazić w modlitwie i pokucie płynących ze współczucia. Możemy ponieść krzyż razem z Nim, gdy zatrzymamy zło na sobie, nie przekazując go dalej przez odwet lub gorzkie wyrzuty. Wszystko po to, byśmy stawali się ludźmi, którzy poczynając od własnej krzywdy — przeżytej na krzyżu — zaczynają ogarniać wszelkie zło odkupieńczą miłością Chrystusa.

Błogosławieni, którzy każde dziejące się zło traktują jako swoją własność. Błogosławieni, których ubodło ono bezpośrednio i osobiście. Ci wiedzą, że trzeba je odkupić przez miłość, a nie tylko o nim mówić jako własności bliźnich. Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, a nie zadają cierpienia innym w imię urojonej własnej sprawiedliwości.

WOJCIECH JĘDRZEJEWSKI OP, 1969, dominikanin, duszpasterz młodzieży, katecheta, współtwórca i redaktor Chrześcijańskiego Serwisu WWW „Mateusz”, doktorant katechetyki na ATK, autor książki Fascynujące zaproszenie, mieszka w Warszawie.

Źródło tekstu: www.mateusz.pl/goscie/wdrodze/nr309/309-09-Jedrzejewski.htm, Miesiecznik W drodze, 5 (309) 1999.