30 niedziela zwykła, rok C

Faryzeusz i celnik (Łk 18,9-14)

Faryzeusz i celnik II (Łk 18,9-14)

Obraz faryzeuszów w świetle współczesnych badań

HOMILIA 1

1. „Boże, dziękuję Ci, że…” – tak, jak ten faryzeusz, my powinniśmy rozpoczynać każdy dzień. Słowa z przypowieści są echem modlitwy przez wieki praktykowanej przez pobożnych Żydów z samego rana:

Boże, dziękuję Ci, że umieściłeś mnie pośród tych, co mieszkają w domu mądrości, a nie we wszystkich innych pomieszczeniach. Ja wstaję wcześnie rano, aby studiować Torę, oni – by zajmować się sprawami bez znaczenia.

2. Poza tym – ten faryzeusz jest wyjątkowy. Dziesięcinę na kult oddawano ze zbiorów, on oddaje nawet z tego, co nabywa. Nie musiał tego robić. Pościć nakazano raz w tygodniu. On robi to dwa razy. Może bogaczem nie był – zasługuje na pochwałę.

3. Modlitwa celnika – podobnych wiele znajdziemy w Księdze Psalmów. Zwłaszcza tych, których autorem jest król Dawid. Przygnieciony do ziemi grzechami bije się w piersi (zamiast patrzyć się w niebo w czasie modlitwy – jak pobożny faryzeusz). Prosi o pojednanie z Bogiem. Wie bowiem, że zło oddzieliło, oddaliło jego serce od Boga.

4. Wnioski z tej przypowieści są dla nas następujące:

  • w stylu życia warto uwzględnić post, jałmużnę, modlitwę – to oczywiste,
  • prośmy Boga, aby ludzie publicznie niegodziwi, lekceważący Boga, Jego otwarci wrogowie, otrzymali łaskę skruchy, powrotu do Niego – mają prawo wejść do kościoła i modlić się za siebie i o swoją przemianę, na tym polega miłosierdzie Jezusa, który swoją męką, śmiercią i zmartwychwstaniem otworzył drogę do zbawienia dla dobrych i złych,
  • jedno tylko ostrzeżenie – abyśmy nie czynili dobrych uczynków i nie zanosili naszych modlitw do Boga w taki sposób, aby pokazać, że coś nam się od Niego należy.

5. Faryzeuszu i celniku – uczcie nasz życia i modlitwy!

Gidle, 30 niedziela zwykła, rok C, 27 października 2019, Syr 35, 12-14.16-18; Ps 34; 2 Tm 4, 6-9.16-18; Łk 18, 9-14

HOMILIA 2

WSTĘP

  1. Powitanie absolwentek, absolwentów, rodzin, gości, Sióstr, wszystkich przybyłych.
  2. Dziękujemy Bogu za czas spędzony w murach szkoły, za ludzi, przyjaźnie, niepowodzenia, marzenia.
  3. Wracamy, aby spotkać się z innymi, a najpierw sam Bóg wychodzi nam naprzeciw i mówi: dobrze, że tutaj dzisiaj jesteś…

 HOMILIA 2

  1. Często ktoś prosi mnie o modlitwę w jakiejś intencji, i dodaje: bo ty masz chody u Pana Boga.
  2. Trochę się wtedy wkurzam. Bo nie mam chodów. Jeśli mam, to na pewno nie automatycznie z tego powodu, że noszę habit, nie dlatego, że jestem księdzem.
  3. Jeśli mam jakieś chody, to tylko dlatego, że klękam w kościele czy kaplicy i modlę się tak, jak ten celnik dzisiaj: „Boże, miej litość dla mnie, grzesznika…”
  4. A każdy z nas tak może i powinien się modlić… to jest pierwsza wiadomość optymistyczna.
  5. Druga jest taka – Bóg naprawdę nas słyszy. Te wszystkie myśli, słowa, nadzieje, łzy, dziękczynienia i prośby, uwielbienia ON słyszy… wie…
  6. Trzecia jest jeszcze lepsza – żeby modlitwa była piękna i trafiała do Boga, trzeba tylko po prostu być sobą. Dlatego bądź sobą na modlitwie. Albo nerwusem, albo zmęczonym wieczorem, albo radosnym, albo jakimkolwiek, tutaj i teraz. Rzecz niby oczywista, a jednak jak często jest tak, że udajemy grzecznych i pobożnych, bo nas nauczono, że taka modlitwa grzeczna podoba się Bogu.
  7. Jemu podoba się tylko i wyłącznie modlitwa szczera, prawdziwa. Taka, jaki właśnie teraz jestem…
  8. Jest jak lustro – powinna pokazać prawdę, nie-koniecznie upiększać mój wygląd. Prawda mobilizuje potem do zmiany życia. Prawda o mnie, a nie o tym, których widzę w kościele…
  9. Czwarta prawda jest najlepsza – usprawiedliwienie. Używamy go w szkole, czasami w rozmowach, odnośnie jakiegoś czynu, sprawy.
  10. Czym jest w Biblii? Synonimem zbawienia – czyli przebaczenia grzechów i zaproszenia do przyjaźni z Bogiem.
  11. Skoro celnik odchodzi usprawiedliwiony, to znaczy, że Bóg odpowiedział przebaczeniem na jego skruchę. Dostał jeszcze coś więcej – przypomnienie o tym, że jest dla Boga kimś ważnym.
  12. Krótko mówiąc – ma chody u Pana Boga, jak każdy z nas, niezależnie od tego, czy chodzi w habicie, czy nie…

Poznań, 30 niedziela zwykła, rok C, 27 X 2013, Zjazd absolwentów LSU, Syr 35, 12-14.16-18; Ps 34; 2 Tm 4, 6-9.16-18; Łk 18, 9-14

HOMILIA 3

1. Dzisiejsza przypowieść Jezusa obrazuje pewną prawdę o naszej modlitwie: modlitwa jest zwierciadłem życia, a życie jest odbiciem modlitwy.

2. Człowiek rozmawia z Bogiem, spotyka się z Bogiem w modlitwie, i te spotkania z Bogiem są dokładnie takie, jak życie tego człowieka.

3. To wielka łaska, bo kiedy staję przed Bogiem jako grzesznik, to wtedy szczerze mówię: pragnę Twojego miłosierdzia!

4. Modlitwa jest odbiciem życia. Doskonale widać to w słowach faryzeusza. Możemy sobie wyobrazić, jak przegląda się w swoim postępowaniu cały zadowolony.

5. Mała zagwozdka: skąd natomiast taka pokora i uniżenie u celnika – osoby powszechnie pogardzanej u Żydów – na pewno nie bezpodstawnie…

6. Ale skoro i łotr na krzyżu uprosił sobie zbawienie pokorną prośbą, to nie nam oceniać modlitwy innych, choćby nas kusiło…

7. Tym bardziej, że przychodząc do świątyni lub modląc się gdziekolwiek, stajemy przed najpiękniejszym na świecie „lustrem Bożych Oczu” – zawsze z miłością ku nam zwróconych. Wystarczy spojrzeć na wizerunek Maryi wiszący w naszym kościele…

8. Żeby jednak faryzeusza zupełnie nie wykpić, warto nauczyć się od niego modlitwy wdzięczności. Dziękowanie Panu Bogu za dary, talenty, doświadczenia, umiejętności – to jest pokora.

9. Aby tak się stało – dziękowanie musi być oparte na skrusze i na miłości do bliźniego.

10. Błogosławmy Pana po wieczne czasy, niech Jego chwała będzie na naszych ustach!

Radonie, 30 niedziela zwykła, rok C, 23 października 2022, Syr 35, 12-14.16-18; Ps 34; 2 Tm 4, 6-9.16-18; Łk 18, 9-14

POMYSŁ DO REALIZACJI

Łk 18,9-14

Jezus powiedział do niektórych, co ufali sobie, że są sprawiedliwi, a innymi gardzili, tę przypowieść: Dwóch ludzi przyszło do świątyni, żeby się modlić, jeden faryzeusz a drugi celnik. Faryzeusz stanął i tak w duszy się modlił: Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie, zdziercy, oszuści, cudzołożnicy, albo jak i ten celnik. Zachowuję post dwa razy w tygodniu, daję dziesięcinę ze wszystkiego, co nabywam. Natomiast celnik stał z daleka i nie śmiał nawet oczu wznieść ku niebu, lecz bił się w piersi i mówił: Boże, miej litość dla mnie, grzesznika. Powiadam wam: Ten odszedł do domu usprawiedliwiony, nie tamten. Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony.

Pomysł – lustro

Rozmowa z dziećmi i rodzicami na temat rożnych przedmiotów, których używamy w domu. Warto nawiązać do pralki, zmywarki, narzędzi… Mamy tez lustro – po co ono jest? Kto lubi patrzyć w lustro? Co w nim widać? Czy lustro powinno być w domu, czy niekoniecznie?

Lustro służy do tego, abym zobaczył, jak wyglądam. Zawsze powie mi prawdę, o ile jest normalnym lustrem, a nie jakimś wykrzywionym.

Czy istnieje takie lustro, które może pokazać mi nie tylko to, jak wyglądam, ale także to, jakie jest moje serce?

Po czym można poznać człowieka, który jest pyszny i się wywyższa nad innych? Czy porównywanie się z innymi może być czymś dobrym? Po czym możemy poznać naszą wartość? W jaki sposób Bóg na nas patrzy? Jak nas widzi? W jaki sposób patrzą na nas nasi rodzice?

Przed Bogiem zawsze jesteśmy kochanymi dziećmi. Możemy Mu dziękować za Jego dary i modlić się do Niego. Bóg lubi szczególnie tych, którzy są prawdziwi i nie udają ważniaków. Bardziej woli grzesznika, który żałuje nieczłowieka, który wylicza Mu swoje zasługi. Tego uczy nas niedzielna Ewangelia…

LEKTURA DODATKOWA

„Boże, miej litość dla mnie, grzesznika”( Łk 18,13).

„Szukam twarzy, jaką miałem, zanim świat został stworzony” (W. B. Yeats).

Bez wątpienia obraz faryzeusza odmalowany przez Jezusa w dzisiejszej przypowieści jest karykaturą. Pobożny Żyd odseparowuje się od innych i stroszy pióra jak paw, który próbuje przyciągnąć uwagę ewentualnej partnerki. Faryzeusz czaruje samego Boga, odcinając się radykalnie od tych, którzy w jego mniemaniu, są gorsi. Św. Łukasz w oryginalnym tekście używa bardziej dosadnego określenia. Twierdzi, że adresaci przypowieści uważają innych „za nic”. Postawa celnika to przeciwieństwo faryzejskiej sprawiedliwości.

Jeden z biblistów, Denis Hamm SJ, zauważa ciekawą rzecz, która pozwoli nam lepiej uchwycić przesłanie tej przypowieści. Otóż w czasach Jezusa do rzadkości należały prywatne modlitwy, w dodatku w ciszy. Ludzie chodzili do świątyni , aby modlić się we wspólnocie, chociaż odmawiali zwykle na głos słowa osobistej modlitwy. Jego zdaniem, Jezus ukazuje dwóch modlących się mężczyzn na tle nabożeństwa przebłagania. Ich osobiste wyznania odbywają się w ramach liturgii. Wskazują na to dwa słowa. Pierwsze z nich wypowiada w swojej modlitwie celnik. Drugie pada z ust Jezusa na samym końcu.

Celnik błaga Boga o miłosierdzie. Pojawia tutaj grecki czasownik hilastheti, który z kolei pochodzi od rzeczowników hilasterion bądź hilasmos -„przebłaganie, ekspiacja, zadośćuczynienie”. Św. Paweł w Liście do Rzymian nazywa samego Jezusa „narzędziem przebłagania” (hilasterion) (Rz 3, 25). Celnik nie tyle prosi o miłosierdzie, lecz o to, aby zadośćuczynienie, o które zabiega wspólnota, objęło także jego: „Boże, daj się przebłagać, mnie grzesznemu”. Nie ma nic do zaoferowania poza skruchą i pokornym żebraniem o dar. Włącza się w liturgię, podczas gdy faryzeusz, jak pisze św. Łukasz, ufa sobie, a nie Bogu, i modli się sam do siebie, nie czując się częścią całej wspólnoty.

Drugie słowo „usprawiedliwiony” jest też typowe dla św. Pawła, zwłaszcza w Liście do Rzymian. Czytamy tam, że „Bóg usprawiedliwia każdego, kto wierzy w Jezusa” (Rz 3, 26). „Usprawiedliwić” oznacza najprościej rzecz ujmując „poniechać kary za grzech, pojednać z Bogiem, oczyścić z grzechów i uzdolnić do czynienia dobra”. Żaden człowiek poza Jezusem nie jest w stanie tego dokonać. Dar usprawiedliwienia przyniesiony przez Chrystusa jest jednak dostępny dla wszystkich. Ta Dobra Nowina leży w centrum Listu do Rzymian.

Kiedy więc Jezus stwierdza, że celnik zszedł do domu usprawiedliwiony, chce zaznaczyć, że jego prośba została przyjęta. Natomiast faryzeusz również chciał uzyskać usprawiedliwienie podczas nabożeństwa, ale tylko w nagrodę za swoje dobre uczynki, posty i ofiary. Wiemy, że św. Paweł ostro sprzeciwiał się takiej postawie, która, jego zdaniem, całkowicie uniemożliwia przyjęcie daru pojednania.

Skoro św. Łukasz towarzyszył Pawłowi w jego podróżach, nie powinno nas dziwić, że celowo włożył w to opowiadanie słowa istotne dla apostoła narodów. Chrześcijanie, albo osoby przygotowujące się do chrztu, które słuchały tej przypowieści, wiedzieli, że chodzi o nich. Daru pojednania z Bogiem nie otrzymuje się bowiem w nagrodę za moralne wyczyny, ale tylko dzięki wierze i skrusze, dzięki postawom serca.

Jaka fundamentalna różnica zachodzi między faryzeuszem a celnikiem w dzisiejszej przypowieści? Co sprawiło, że jeden został usprawiedliwiony, a drugi nie? Faryzeusz nie uznaje się za grzesznika, a drugi czyni to całym sobą. Jego postawa, jak kwituje Jezus, jest koniecznym warunkiem przyjęcia usprawiedliwienia, czyli zbawienia. Zastanówmy się jeszcze, co to znaczy uznać się za grzesznika.

Wyobraźmy sobie, że ktoś przedstawia się w gronie dopiero co napotkanych osób w ten sposób: „Mam na imię Janek, jestem mężem, ojcem i… grzesznikiem”. Co zarysowałoby się na twarzach witających się z Jankiem? Jakie uczucie? Zmieszanie? Zdziwienie?

Poczucie grzeszności wiąże się nieodparcie z przestrzenią wiary i modlitwy. Nie powinniśmy pierwszej z brzegu osobie ogłaszać, jacy to jesteśmy grzeszni. Tylko do kogoś, o kim jesteśmy przekonani, że nas dobrze zna i nie potępi, możemy przyznać się do własnej niemocy i grzeszności. Uznanie siebie za grzesznika dalekie jest też od pogardy okazanej wobec samego siebie. Nie ma nic wspólnego z pomniejszaniem dobra, które w nas jest. Przeciwnie, tak naprawdę za grzesznika mogę uznać siebie tylko wtedy, gdy wiem, że jestem bezgranicznie kochany. Pokora nie oznacza poniżania samego siebie, nawet z najszczytniejszych racji, lecz przyznanie się do bezsilności wobec mojego poranienia i do niemożności uzdrowienia samego siebie. Poczucie grzeszności można by wyrazić w takich słowach: „Nie jestem zły, ale chory, idę niewłaściwą drogą, oddalam się coraz bardziej od Boga i ludzi, rozmijam się z tym, do czego powołał mnie Stwórca, potrzebuję lekarstwa, bo sam się nie zbawię”.

I jeszcze jedna myśl. Brytyjska karmelitanka Ruth Burrows, już dość sędziwa staruszka, zapytana w wywiadzie, co było dla niej największym wyzwaniem w życiu zakonnym i wspólnotowym, odpowiedziała w ten sposób:

“Zmaganie się z sobą, zarówno we wspólnocie jak i w “atmosferze pustyni”, którą jest Karmel. Jestem z natury niezwykle egocentryczna. Musiałam konfrontować się z sobą nieustannie”.

Znamienne, że siostra nie obwinia tutaj nikogo, nie postrzega innych sióstr za największy ciężar swojego życia, bo już wie, że każdy zmaga się z tym samym, choć w nieco inny sposób.

W chrześcijaństwie nie istnieje podział na „ja” i „inni”, względnie „oni”. Przed Bogiem istnieje tylko „ja” i „my”. Z tym że w ramach owego „my” pojawia się również sam Bóg, który w Chrystusie solidaryzuje się z grzesznikami, wchodzi w ich świat, co symbolicznie wyraża zanurzenie się w Jordanie razem z grzesznikami i śmierć na krzyżu obok dwóch przestępców. Pokorny wie, że „wszyscy zgrzeszyli” (Rz 5,12). Chrześcijanin, który uważa się za lepszego od innych najpierw odrzuca, że pozostali ludzie są również obrazem Boga. Ponadto, swoim zachowaniem dowodzi również, że jeszcze nie przyjął sercem łaski usprawiedliwienia. Ciągle próbuje na nią zapracować.

Źródło tekstu: gorka.jezuici.pl, Dariusz Piórkowski SJ

W pismach pastora Bonhoeffera, skazanego na śmierć i straconego w czasach hitlerowskich, znajduje się bardzo mądre wyjaśnienie, że dziękczynienie faryzeusza z dwóch powodów jest obrażaniem Pana Boga: bo faryzeusz jest zaślepiony i nie zauważa swoich grzechów; ponadto nie ma w nim miłości bliźniego, on jest egocentrykiem i nie umie myśleć o dobru innych ludzi:

„Wdzięczność może ostać się tylko łącznie ze szczerą pokutą i braterską miłością do tego, kto nie otrzymał niezasłużonego daru, jaki ja otrzymałem. Bez pokuty i bez miłości wdzięczność staje się przeklętą podzięką faryzeusza.

Byłoby przeklętą podzięką faryzeusza, gdybym nadużywał niezasłużenie otrzymanego daru do samochwalstwa przed Bogiem i ludźmi. Jest to bowiem rabunkiem łaski Bożej i pogardą bliźniego, gdy dziękuję jak najprędzej po to, by jakby wykupić się od zobowiązań wobec Boga i zaraz potem pysznić się tym, co otrzymałem. Podzięka faryzeusza jest religijnym ceremoniałem niewdzięczności. Jest przeklętą podzięką faryzeusza, gdy bogacz widzi pusty stół ubogiego i pozwala by pusty pozostał, a sam dziękuje za to, co posiada, jako za błogosławieństwo Boga. Jest przeklętą podzięką faryzeusza, gdy nie oddaję upośledzonym miłości Boga, której doznałem i za którą dziękuję. Takim przeklętym dziękczynieniem faryzeusz lży Stwórcę człowieka biednego.”

Przypatrzmy się jeszcze celnikowi, którego szczere „Bądź miłościw mnie grzesznemu” zasłużyło na pochwałę Pana Jezusa. Chodzi o to, żebyśmy starali się celnika naśladować, a nie udawać go. Różnicę między naśladowaniem celnika a udawaniem go spróbujmy zobaczyć na przykładzie Sokratesa. Jak wiadomo, filozof ten całe życie spędził na rzetelnym szukaniu prawdy, a jednak pod koniec życia powtarzał: „Wiem, że nic nie wiem”. Otóż wyobraźmy sobie młodego człowieka, który na samym początku studiów dowiedział się tego o Sokratesie i powiada sobie: „Ja już teraz wiem, że nic nie wiem, zatem cały cel studiów już osiągnąłem”. Zupełnie inny sens ma owo „wiem, że nic nie wiem” mądrego Sokratesa i młodego studenta. Tak samo zupełnie inny sens ma modlitwa: „Boże, bądź miłościw mnie grzesznemu”, jaką zanosi celnik rzetelnie pragnący się nawrócić, i człowiek, który modlitwę tę chciałby potraktować tylko jako łatwy sposób na uwolnienie się od grzechów.

Źródło tekstu: teologiapolityczna.pl