Europejska wspólnota ducha

Grupa docelowa: Młodzież Rodzaj nauki: Lektura Tagi: Dusza Europy, Wspólnota ducha

„Integracja Polski z Unią Europejską jest od samego początku wspierana przez Stolicę Apostolską”. Te słowa Jana Pawła II, wypowiedziane podczas ostatniej pielgrzymki do Ojczyzny w polskim Parlamencie, od samego początku spotykały się z oporem środowisk, które lubią straszyć integracją europejską. Ci spośród krytyków, którzy nie mieli odwagi zakwestionować wprost autorytetu Ojca świętego, podjęli wysoce ryzykowną próbę zmiany treści papieskiego przesłania. Tłumaczyli: Papież nie powiedział, że sam popiera dążenie Polski do Unii Europejskiej, tylko że Stolica Apostolska popiera. Widocznie Ojciec święty jest przeciwny integracji, natomiast jego współpracownicy w Watykanie ją, niestety, popierają. Trzeba słuchać Papieża…

Polityka ważniejsza od wiary?

Podobne tłumaczenia nie tylko uderzają rozbrajającą naiwnością, lecz również próbują sugerować, że Ojciec |więty nie może mówić wszystkiego co my?li, gdyż skrępowany jest opiniami swych współpracowników. Współpracownicy są Ąli i mylą się w sprawach dotyczących przyszłości Europy, natomiast Papież rodak myśli o Europie to samo, co niektórzy z naszych polityków, ale nie może o tym mówić. W takim właśnie, pozornie patriotycznym, spojrzeniu na nauczanie Jana Pawła II nie widać zrozumienia istoty Kościoła. Ojciec |więty nie cierpi na rozdarcie osobowości, które kazałoby mu wypowiadać opinie, jakich nie podziela. Dlatego też, zamiast chronić się w gąszczu niepoważnych tłumaczeń, trzeba zdobyć się na odwagę i uznać prawdę. Wynika z niej, że istnieją u nas środowiska, które otwarcie i konsekwentnie odrzucają nauczanie papieskie, dlatego że bardziej kochają swoje wizje polityczne niż nauczanie Kościoła, wyrażane przez następcę św. Piotra. Ich działalność powinna stać się przedmiotem troski duszpasterzy, gdyż to do niej trzeba odnieść słowa skierowane przez Jana Pawła II w marcu 1999 r. do parlamentarzystów austriackich: „Kościół nie może nigdy pozwolić na nadużywanie go do antyeuropejskiej demagogii ani do podsycania antyeuropejskich nastrojów. Dla zjednoczonej Europy nie ma bowiem alternatywy. Politycy chrześcijańscy mogą wnieść własny wkład w ten proces”.

Gorszyliśmy się w przeszłości praktyką Zachodu, który usiłuje wybiórczo przyjmować tylko niektóre prawdy zawarte w nauczaniu papieskim, ignorując lub otwarcie odrzucając inne. Okazuje się, że w dziedzinie tej dogoniliśmy już Zachód. Różnica jest tylko jedna: ci, którzy w Polsce podważają autorytet papieskiego nauczania lubią występować w roli jedynych obrońców chrześcijaństwa.

Postawa ta wymaga głębokiej duszpasterskiej refleksji opartej na teologicznej wizji Kościoła. Nie można traktować Ojca świętego wyłącznie w kategoriach patriotyczno-uczuciowych. Piotr naszych czasów nie jest dla katolika idolem, któremu wystarczy zgotować rzęsiste oklaski, po to, aby następnie lekceważyć treści wynikające z jego troski o owczarnię Chrystusa. Nie wolno na miejsce papieskiego autorytetu wprowadzać politologów amatorów, którzy postawią swoją prywatną mądrość nad wierność nauczaniu papieskiemu. Przerabialiśmy to już w innej wersji w okresie PRL, kiedy komunistyczne władze usiłowały podważać autorytet Stolicy Apostolskiej, zaś misję Kościoła ukazywały w upolitycznionej wersji, którą rozwijali wspólnie działacze PAX i funkcjonariusze PZPR. Niezłomna postawa Prymasa Tysiąclecia pozwoliła wtedy uniknąć złudzeń. Na szlaku obecnych polskich przemian trzeba znów duchowych inspiracji kard. Wyszyńskiego, byśmy potrafili przeciwstawić się próbom, w których nauczanie Kościoła usiłuje się nadal podporządkowywać wizjom polityków występujących w roli jedynych prawdziwych patriotów.

Korzenie lęków

Lęki przed integracją europejską mają różnorodne podłoże i nie należy dziwić się osobom, które doświadczają głębokich niepokojów w obliczu nowych wyzwań. W polskich warunkach jako eksperci od zjednoczenia Europy zaczęli szybko występować ci sami działacze, którzy bronili muru berlińskiego i żelaznej kurtyny. Ich program wyrastał z próby oddzielenia Polski od Europy, w której byliśmy zawsze obecni. Nieufność, siana przed laty przez ideologów, wydaje jeszcze dziś bolesne owoce. Ci, którzy czują instynktowny lęk przed nowością, w desperackim geście samoobrony byliby skłonni przystąpić do budowania w Europie duchowych murów i zaciągnięcia kulturowych kurtyn.

Bez względu na to, jak szybko przebiegał będzie proces integracji na poziomie politycznych rozstrzygnięć, zachowamy naszą katolicką tożsamość, jeśli będziemy głęboko przeżywać ewangeliczną wiarę, zaś w nowe warunki życia będziemy wnosić świadectwo umiłowania Chrystusa. Jeśli zabraknie nam głębokiej, żywej wiary, nawet gdybyśmy pozostali poza strukturami Unii, młode pokolenie będzie poszukiwać obcych chrześcijaństwu wzorców życia, naśladując styl ukazywany w mediach. Polska, usunięta na margines ekonomicznej współpracy między krajami Europy, mogłaby wtedy stać się odpowiednikiem obecnej Białorusi. Próby budowania w polskich warunkach drugiej Białorusi na pewno nie wynikają z ducha Ewangelii, lecz z przesłanek ideologicznych.

W niektórych publikacjach zauważalny jest styl straszenia rewanżyzmem niemieckim. W ich ujęciu przedstawiciele Unii Europejskiej chcieliby zniszczyć ducha polskiego narodu za pomocą tych samych technik, którymi oddziaływali komunistyczni specjaliści od propagandy. Zarzuty takie pozbawione są jakiegokolwiek uzasadnienia. Porównania Brukseli do Moskwy pojawiają się zaś najczęściej u tych, którzy swą wcześniejszą wiedzę o świecie czerpali z instrukcji opracowanych w Moskwie. Nie znajdują one żadnego potwierdzenia ani w stylu, w jakim przyjęto w Brukseli delegację polskiego Episkopatu, ani też w systematycznej współpracy rozwijanej przez Kościół z instytucjami Unii Europejskiej.

Apostolskim szlakiem

W Europie Zachodniej współistnieje obecnie wiele stylów i nurtów. Od nas zależy, w jakim stopniu chrześcijaństwo będzie nadal obecne w kształtowaniu kontynentu, którego kulturę rozwijano w cieniu katedr i uniwersytetów, klasztorów i bibliotek. Wybitni myśliciele chrześcijańscy i wielcy święci wnosili swój wkład w kształtowanie duchowego oblicza Europy. Nie wolno nam teraz obrazić się, zamknąć, powiedzieć, że nas to nie interesuje. Innej postawy oczekiwał od nas Ojciec święty, kiedy mówił w parlamencie: „Nową jedność Europy… winniśmy budować na tych duchowych wartościach, które ją kiedyś ukształtowały, z uwzględnieniem bogactwa i różnorodności kultur i tradycji poszczególnych narodów. Ma to być bowiem wielka Europejska Wspólnota Ducha”.

Kształt przyszłej Europy zależy m.in. od tego, jaką rolę będą odgrywać w jej rozwoju te wartości, które stanowią ważny składnik polskiej tradycji narodowej. Wpływały one kiedyś w istotny sposób na kulturę i na losy naszego kontynentu. Obecność ta jest potrzebna także i dziś. Grzechem zaniedbania byłaby izolacja połączona z łatwym ignorowaniem tych problemów, które niesie przyszłość. Wzorców zobowiązujących chrześcijan dostarcza miłosierny Samarytanin pochylający się z troską nad potrzebującym pomocy bliĄnim.

Samarytanin w Europie

Dzisiejsza Europa potrzebuje nowych Samarytan, którzy wniosą Ewangelię do środowisk usiłujących urynkowić bogaty świat ludzkich zachowań. W świadectwie życia i w nauczaniu Jana Pawła II znajdujemy apel o solidarność serc, która pozwoli przezwyciężyć zarówno pokusę indywidualizmu, jak i bezpodstawne lęki. Europa jest chora. Niestety, często usiłujemy nadrabiać miną, by nie mówić o kryzysach nękających nasz kontynent. Dopiero wojna na Bałkanach albo wyborczy sukces partii Haidera ukazują, że dramatów Europy nie sposób ukryć pod makijażem reklamowych sloganów. Trzeba więc zjednoczyć się z Ojcem |więtym w zatroskaniu o przyszłość tego kontynentu, z którym chrześcijaństwo związało swe losy, jak z żadnym innym.

Skierowane przez Chrystusa do Apostołów posłanie na cały świat z misją głoszenia Ewangelii dotyczy także nas. Wymaga ono odwagi podobnej do tej, która przed 20 wiekami prowadziła w stronę Koryntu i Rzymu. Wierni Chrystusowemu posłaniu pierwsi chrześcijanie potrafili przezwyciężyć lęk, mimo iż wielu z nich stało się potem pokarmem dla lwów. Czy my potrafimy zdobyć się również na odwagę i konsekwencję? Czy zignorujemy papieskie wezwanie i będziemy słuchać polityków, którzy występują w roli chrześcijan, mimo że systematycznie odrzucają papieskie nauczanie o jedności Europy?

Świadkowie Ewangelii nadziei

Trzeba przyznać, że procesowi integracji europejskiej będą towarzyszyć również zjawiska negatywne. Zamiast jednak przeżywać profilaktyczne lęki, trzeba zaufać Bogu, który w każdym czasie prowadzi swe zbawcze dzieło. Trzeba w jedności z Ojcem świętym powtarzać „dla zjednoczonej Europy nie ma alternatywy” i wspomagać Piotra naszych czasów w jego trosce o przyszłość całej rodziny ludzkiej.

Sto lat temu niektóre środowiska katolickie w tym samym stylu usiłowały podważać nauczanie społeczne Leona XIII. Z perspektywy czasu okazało się jednak, że to właśnie dzięki encyklikom społecznym, krytykowanym przez tamte środowiska, świat pracy nie musiał wiązać swych planów z doktryną Marksa. Po upadku marksizmu, w wielu krajach środowiska robotnicze okazały się kręgami szczególnie blisko związanymi z Kościołem. Papieskie wyprzedzanie epoki ujawniło wtedy swą autentyczną wartość. Uważam, że wizja zjednoczonej Europy, ukazywana w nauczaniu Jana Pawła II, spełnia podobną rolę w procesie obecnych przemian kulturowych, pozwalając uniknąć rozejścia się dróg Kościoła i cywilizacji europejskiej na progu trzeciego tysiąclecia. Dołóżmy starań, aby Ojciec |więty nie był osamotniony w głoszeniu Ewangelii nadziei dla kontynentu europejskiego. Byśmy nad jego przekaz nadziei nie stawiali krzyku fałszywych proroków, którzy z upodobaniem głoszą lęk i zagładę.

opr. mg/mg, źródło tekstu: Gość Niedzielny (10/2000)