Kara śmierci działa

Grupa docelowa: Młodzież Rodzaj nauki: Lektura Tagi: 5 przykazanie, Dekalog, Kara śmierci

Wczorajsza „Rzeczpospolita” publikuje artykuł o najnowszych amerykańskich badaniach, dotyczących skuteczności kary śmierci jako środka odstraszającego. „Rz” oparła się na artykule sprzed paru dni z „New York Timesa”. Polecam lekturę obu tekstów, zwłaszcza tego z NYT, ponieważ dopiero zawarte tam informacje pozwalają zrozumieć, o co chodzi.

Generalnie rzecz biorąc – nowe badania nad skutecznością kary śmierci, prowadzone przez ekonometrystów – a więc ludzi zawodowo niezaangażowanych w spór o karę śmierci, oparty na przyjętym paradygmacie moralnym czy też prawnym – pokazują, że kara śmierci ratuje życie potencjalnych ofiar potencjalnych morderców, działając jako skuteczny czynnik odstraszający. Żeby przekonać się, że nie są to proste zestawienia „liczba wykonanych wyroków – liczba morderstw”, wystarczy spojrzeć do tego opracowania, autorstwa dwóch ekonomistów. Przyjęta przez nich metodologia stara się wyeliminować wszystkie efekty zewnętrzne, takie jak demografia, aby wydestylować jedynie zależność między wykonanymi wyrokami śmierci a zabójstwami.

Najbardziej uderzające jest, że wśród autorów opracowań i badań jest niemało naukowców, którzy prywatnie są przeciwnikami kary śmierci. Mimo to twierdzą, że uczciwość naukowa nie pozwala im udawać, że zależność między tą karą a liczbą morderstw nie istnieje. W NYT możemy przeczytać wypowiedź prof. Sunsteina z uniwersytetu w Chicago, który przyznaje, że początkowo będąc przeciwnikiem kary śmierci, pod wpływem dowodów uznał, iż może ona być „opłacalna”. Innymi słowy – warto ją stosować.

NYT przytacza oczywiście wiele wątpliwości. Badania nie są do końca jednoznaczne, wielu je krytykuje, jednak są to przede wszystkim osoby czyniące to z pozycji ideologicznych. Ekonometria nie zna ideologii. Wśród zarzutów czysto merytorycznych najczęściej powtarza się ten, że wyroków śmierci wykonuje się zbyt mało, aby mogły dawać wiarygodną próbę. Wydaje się jednak, że ekonometryści wzięli i to pod uwagę. Zresztą nawet sceptycy nie przeczą, iż istnieje związek pomiędzy bodźcami takimi jak groźba otrzymania wyroku śmierci, który zostanie szybko wykonany, a zachowaniami ludzi.

(Interesujący jest przy tym wątek, mówiący o badaniach, pokazujących, że im gorsze warunki w więzieniach w danym stanie i im większe jest prawdopodobieństwo, że straci się tam życie, tym mniej popełnianych przestępstw.)

Tekst z NYT powinien skłonić do nowych przemyśleń przeciwników kary śmierci. Na wielki szacunek zasługują ci, którzy w badaniach uczestniczyli, będą osobiście jej przeciwnikami, ale pod wpływem twardych danych zmienili zdanie. Można powiedzieć, że na placu boju pozostają teraz wyłącznie ideologiczni przeciwnicy kary śmierci, wzruszający się na „Krótkim filmie o zabijaniu”. Rozumiem ich sprzeciw i szanuję go. Moje stanowisko jest inne – dla mnie kara ma być przede wszystkim sposobem na przywrócenie zachwianej zbrodnią równowagi. Są zbrodnie tak nieludzkie i ohydne, że jedyną sprawiedliwą za nie karą jest, w moim przekonaniu, właśnie kara śmierci. Nie jest dla mnie jednak także obojętny czynnik odstraszający, zawarty w każdej karze.

Mam nadzieję, że każdy rozsądny przeciwnik kary śmierci odrzuca skrajnie demagogiczny argument o tym, że kara śmierci jest „zemstą”. Oczywista konkluzja z takiej argumentacji byłaby taka, że każda kara, wymierzana przez państwo, jest zemstą, a mścić się nie wolno. Państwo ma oczywiście prawo taką karę wymierzać – był to zawsze jego przywilej (lub przywilej suwerena). Jedynym zasadnym punktem sporu na gruncie ideowym jest pytanie, czy w imię sprawiedliwości sprawcę można pozbawić życia – oparte na przekonaniu o konieczności jego ochrony.

I tu właśnie badania, o których pisze NYT, nabierają szczególnego znaczenia. Skoro bowiem wykonanie jednego wyroku śmierci może ocalić kilkanaście istnień, to czy faktycznie należy zabraniać pozbawiania życia w imieniu państwa, z decyzji niezawisłego sądu i po wnikliwym procesie? Nie chodzi przecież o prewencyjne powieszenie przypadkowego człowieka, ale sprawcy przestępstwa.

Źródło tekstu: http://lukaszwarzecha.salon24.pl/48095,index.html