Klauzula niezgody

Grupa docelowa: Młodzież Rodzaj nauki: Lektura Tagi: Klauzula sumienia, Sumienie

„Dlaczego lekarze mogą odmówić aborcji, a my nie możemy odstąpić od wydania antykoncepcji?” – pytają coraz głośniej farmaceuci, domagając się zmiany prawa. Niektórzy na zmianę nie czekają.

Na dobre zaczęło się na początku ubiegłego roku. Wtedy to Małgorzata Prusak, aptekarka ze Starogardu Gdańskiego, członkini gdańskiego oddziału Stowarzyszenia Farmaceutów Katolickich, podjęła inicjatywę zbierania w internecie podpisów pod apelem o wprowadzenie – w ślad za prawem przysługującym już w Polsce lekarzom, położnym i pielęgniarkom – klauzuli sumienia dla pracowników aptek. Polityczny patronat i podjęcie inicjatywy ustawodawczej w tej sprawie zaoferował kojarzony z konserwatywną frakcją Platformy Obywatelskiej poseł Jacek Żalek, dzięki czemu sprawa zyskała ponowny rozgłos w mediach.

Następny rozdział dopisało samo życie. W połowie maja tego roku rozgłos zyskał casus jednej ze świdnickich aptek, w której młodej kobiecie odmówiono wydania tabletek antykoncepcyjnych. Choć o aptekach bądź pojedynczych farmaceutach, którzy odmawiają wydawania niektórych specyfików, wiadomo było już wcześniej, świdnicki przypadek był bodaj pierwszym nagłośnionym przez media, w którym odmowa wydania leku spotkała się ze zdecydowaną reakcją klienta apteki.

W GOOGLE WPISAŁAM „SUMIENIE”

– Tabletki antykoncepcyjne, z przyczyn zdrowotnych, brałam już od dłuższego czasu – pani Aleksandra, mieszkanka Świdnicy opowiada „Tygodnikowi” o zdarzeniu z połowy maja (nie chce ujawniać nazwiska). – Lekarz co jakiś czas przepisywał mi receptę, a ja, bez jakichkolwiek problemów, realizowałam ją w aptece. Do 12 maja, kiedy pojawiłam się z receptami w placówce sieci Euro-Apteka w budynku świdnickiego Tesco. Pani farmaceutka zrealizowała wszystko, o co poprosiłam, poza jedną receptą. Poprosiła mnie na bok i powiedziała, że mi tej recepty nie wyda, bo nie pozwala jej na to sumienie. Ludzie się oglądali, byli zaciekawieni, a ja w pierwszej chwili zrobiłam tylko wielkie oczy.

Jak mówi mieszkanka Świdnicy, sama jest katoliczką, ale problemy zdrowotne sprawiają, że tabletki antykoncepcyjne przyjmuje bez jakichkolwiek moralnych dylematów.

– Nie sądzę też, bym się musiała tłumaczyć w aptece, dlaczego lekarz wypisał mi taką, a nie inną receptę – mówi. – Mam nawracającą anemię, miałam już nawet przetaczaną krew. Poza tym mam dwójkę dzieci – mam dla kogo żyć i brać te tabletki.

Co wydarzyło się, gdy farmaceutka odmówiła wydania klientce leku?

– Zapytałam, czy specyfik jest na stanie, na co farmaceutka odpowiedziała, że jest, ale nie może go wydać – kontynuuje pani Aleksandra. – Powiedziałam, że w takim razie chcę rozmawiać z kierowniczką. Farmaceutka odmówiła podania numeru telefonu, więc skłoniłam ją, by z telefonu służbowego połączyła mnie ze swoją szefową. Rozmowa zdumiała mnie jeszcze bardziej: kierowniczka powiedziała, że jeśli jej pracownica nie chce z przyczyn etycznych wydać leku, to ona nie może niczego w tej sprawie zrobić.

Casus świdnickiej apteki zyskał rozgłos również za sprawą zbiegu okoliczności: inna farmaceutka, która do tej pory – w zastępstwie powołującej się na dylematy etyczne koleżanki – wydawała tabletki antykoncepcyjne, była akurat na przerwie śniadaniowej.

– W końcu lek został mi wydany przez tę właśnie pracownicę, bo tymczasem zdążyła wrócić po przerwie – mówi klientka świdnickiej apteki. – Ale gdyby nie moja zdecydowana reakcja, odeszłabym z apteki z kwitkiem.

Jak dodaje pani Aleksandra, sprawę nagłośniła sama, wysyłając do lokalnego portalu Świdnica24.pl mail z informacją, co spotkało ją w aptece.

– Najpierw jednak wróciłam do domu, i wpisałam w Google zdanie „nie pozwala mi sumienie” – opowiada mieszkanka Świdnicy. – Tak dowiedziałam się, że aptekarze domagają się wprowadzenia klauzuli sumienia. Później skontaktowałam się z lokalnym portalem, który poinformował o zdarzeniu.

Wkrótce po tym, jak rozpętała się ogólnopolska burza wokół świdnickiej apteki, do pani Aleksandry zadzwonił dyrektor regionalny sieci. Z przeprosinami i zapewnieniem, że odmowa sprzedaży tabletek antykoncepcyjnych nie jest częścią polityki firmy, a pracownicy nie mają prawa do odmowy wydania jakichkolwiek specyfików. W podobnym duchu przedstawiciele firmy wypowiedzieli się publicznie, informując równocześnie o nałożonym na pracownicę apteki upomnieniu.

– Nie mam nic przeciwko poglądom tych pań – zaznacza pani Aleksandra. – I pewnie nic by się nie stało, gdyby farmaceutka powiedziała po prostu, żebym chwilę poczekała, a ona zawoła koleżankę. Nawet nie musiałaby mówić, dlaczego to robi. Zamiast tego dostałam wykład o szkodliwości antykoncepcji oraz przeżycie, które było dla mnie upokarzające.

ANTYKONCEPCJA? NIE SPRZEDAJEMY

Jak wygląda wersja wydarzeń wedle pracowników świdnickiej apteki, wiadomo tylko z wypowiedzi kierowniczki, Beaty Kościak, dla portalu Fronda.pl (została opublikowana, zanim kobieta otrzymała od pracodawców zakaz wypowiadania się w mediach). Kościak powiedziała „Frondzie” m.in., że do nadania rozgłosu sprawie przyczyniło się agresywne, jej zdaniem, zachowanie klientki.

„Nie ukrywam swoich poglądów na temat aborcji czy antykoncepcji, jestem za życiem, dlatego nikomu niczego nie zakazuję, ale też nie nakazuję jakiegoś postępowania. Jeżeli jednak ktoś uzna w swoim sumieniu, że nie chce sprzedawać środków antykoncepcyjnych, to ja nie robię z tego problemu” – mówiła Kościak, dodając, że jeśli „jakiś pracownik mojej apteki nie chce wydawać takich preparatów, to informuje klientkę, że jest to niezgodne z jego sumieniem i prosi o to, by nie musiał tego robić. Osoby, które nie mają z tego tytułu wyrzutów sumienia, realizują takie recepty”.
Ale co w sytuacji, kiedy wydania specyfików odmawiają solidarnie wszyscy pracownicy danej placówki? O tym, że podobne apteki istnieją, mówią otwarcie sami farmaceuci zrzeszeni w Stowarzyszeniu Farmaceutów Katolickich.

– Można nas podzielić na trzy grupy – mówi Małgorzata Prusak z oddziału gdańskiego. – Do pierwszej należą ci, którzy sprzedają sporne specyfiki pomimo moralnego dylematu. Druga grupa to ci, którzy odmawiają sprzedaży, ale odsyłają do innego sprzedawcy bądź apteki. Wreszcie są tacy, którzy odmawiają sprzedaży, uzasadniając to konfliktem sumienia, i nie informując pacjenta o możliwości nabycia leku w innej placówce.

Jak przyznaje Małgorzata Prusak, sama zatrudniona jest w aptece, która nie sprzedaje żadnych tabletek antykoncepcyjnych (poza sytuacjami, w których pacjent poinformuje, że potrzebuje specyfiku w celach leczniczych; wtedy apteka go sprowadza).

– Jest zresztą więcej takich aptek – mówi farmaceutka. – Zwykle wszyscy w okolicy o tym wiedzą, i po prostu idą do innej apteki. Uważam, że taka sytuacja jest bardziej społecznie akceptowana niż bezpośrednia odmowa wydania produktu, który jest na półce.

Nie jest jednak akceptowana przez obowiązujące w Polsce prawo, które nakłada na farmaceutów obowiązek udostępniania legalnie dopuszczonych do obrotu leków.

– Łamiecie świadomie prawo? – pytam Małgorzatę Prusak.

– Zdajemy sobie sprawę, że narażamy się na taki zarzut – odpowiada farmaceutka. – Ale to typowy konflikt prawa i sumienia jednostki, w którym wybieramy wartości dla nas ważniejsze.

– Na czym konflikt ten polega?

– Uważamy, rozsądzając to w swoim sumieniu, że antykoncepcja jest złem. Ten pogląd ma u większości z nas podłoże religijne – mówi Małgorzata Prusak. – Antykoncepcja może być np. niebezpieczna dla poczętego już dziecka, bo niektóre z tych specyfików mogą utrudnić zagnieżdżenie zarodka. Sprzedawanie takich środków byłoby współdziałaniem w złym procederze. I nie chodzi o ocenianie ludzi, którzy takie specyfiki biorą, ale o wolność wyboru, o pytanie, czy ja się do tego będę przyczyniać, czy nie. Pacjent ma wolność stosowania specyfiku, a ja chcę mieć wolność do tego, by go nie wydać. Nikt nikogo nie zwolni od rozsądzania własnych dylematów moralnych. Nie może być tak, że farmaceuta jest tylko wykonawcą woli lekarza. Uważam, że podobnie jak on, ponosi moralną odpowiedzialność za swoje działania.

KIM JEST FARMACEUTA?

Obowiązujące w Polsce prawo pozwala powołać się na klauzulę sumienia przedstawicielom trzech zawodów: lekarzowi, pielęgniarce i położnej. W myśl przepisów dwóch ustaw (o zawodzie lekarza i lekarza dentysty, a także o zawodach pielęgniarek i położnych) lekarze, pielęgniarki i położne mogą odstąpić od wykonania świadczeń zdrowotnych, które są niezgodne z ich sumieniem. Z wyjątkiem przypadków niecierpiących zwłoki oraz pod warunkiem wskazania choremu innej możliwości uzyskania pomocy.

Czy podobne prawo powinno przysługiwać farmaceutom?

Zrzeszonym w Stowarzyszeniu Farmaceutów Katolickich pracownikom aptek wtórują poseł PO Jacek Żalek, a także dr Grzegorz Kucharewicz, Prezes Naczelnej Rady Aptekarskiej.

– To dyskryminacja farmaceutów. Słuszne są postulaty aptekarzy, zwłaszcza w świetle przepisów Konstytucji RP, w której zapisana jest wolność sumienia. Z drugiej strony, nie ma niebezpieczeństwa, że nowy przepis wywoła trudności w dostępie do środków medycznych. W dużych miastach aptek jest bardzo dużo. W mniejszych może teoretycznie dojść do sytuacji, że jedyna apteka nie wyda jakiegoś specyfiku, a mieszkaniec takiej wsi czy miasteczka i tak będzie się musiał udać do większego miasta, by lekarz wypisał mu receptę – uważa poseł Platformy, który zobowiązał się złożyć projekt ustawy zmieniającej prawo farmaceutyczne.

„Z prawa do klauzuli sumienia korzystają w Polsce lekarze, pielęgniarki i położne, jednak odmawia się go farmaceutom. Niebezpieczne jest utrwalanie w przestrzeni publicznej stereotypu: »lekarz leczy, aptekarz sprzedaje produkty lecznicze«” – napisał z kolei w „Aptekarzu Polskim” dr Kucharewicz.

Niemniej sprawa nie jest tak jednoznaczna: jedna z głównych osi sporu – będąca niejako obok dyskusji prawno-światopoglądowej (tę na kolejnych stronach „Tygodnika” wiodą prof. Wiktor Osiatyński i prof. Andrzej Zoll) – dotyczy właśnie pytania, czym jest zawód farmaceuty, i czy można stawiać go w kontekście dyskusji o klauzuli sumienia na równi z zawodem lekarza, pielęgniarki czy położnej. Ta granica sporu widoczna jest już na poziomie języka.

– Farmaceuta leki wydaje, a do apteki przychodzi pacjent – mówią farmaceuci. – Pracownik apteki głównie leki sprzedaje, a przychodzi do niego już nie pacjent, a klient – odpowiadają przeciwnicy pomysłu rozszerzenia klauzuli sumienia.
– Lekarz jest jedyną osobą, która może w sposób zgodny z prawem, a także zgodnie z zasadami sztuki lekarskiej podejmować działania związane z opieką medyczną, a więc diagnozą oraz terapią – mówi prof. Mirosław Wyrzykowski, prawnik UW, członek Komitetu Bioetyki Polskiej Akademii Nauk. – Pielęgniarka i położna w tym działaniu uczestniczą, mają z tym działaniem bezpośredni, funkcjonalny związek. Farmaceuta tymczasem nie diagnozuje ani nie stosuje terapii. Realizuje tylko rozstrzygnięcia lekarza: udostępnia te leki, które – przecież nie w wyniku doświadczeń farmaceutów, ale lekarzy – zostały dopuszczone do legalnego obiegu.

Zawód farmaceuty, przekonuje Wyrzykowski, to głównie zawód sprzedawcy. Sprzedawcy obdarzonego ogromną wiedzą i odpowiedzialnością (chociaż również ta sprowadza się w głównej mierze do wydania bez pomyłki leku, który zaordynował lekarz), ale nieuczestniczącego czynnie w procesie leczenia.

– Wskazuje na to również codzienna obserwacja: leki gotowe przeważają nad produkowanymi przez farmaceutów. Poza tym dzisiejsze apteki są niejako połączeniem sklepów z lekami oraz drogerii, a zatem przychodzący do apteki są bardziej klientami niż pacjentami – dodaje prof. Wyrzykowski.

Jeśli przyjąć tę wykładnię, przyznanie farmaceutom prawa do klauzuli sumienia może spowodować postulaty dalszego „rozciągania” tego przywileju na inne zawody.

– Dlaczego na klauzulę sumienia nie mieliby się w tej sytuacji powoływać kierowcy dowożący leki do aptek? – pyta prof. Wyrzykowski. – Albo pracownicy zakładów, które te leki produkują?

KLAUZULA JAK IN VITRO?

Jak na spór wokół klauzuli sumienia nakładają się twarde realia polityczne? Na razie w debacie nad jej rozszerzeniem dominują argumenty ideologiczne.

Pomysł rozszerzenia klauzuli popierają posłowie z konserwatywnego skrzydła PO, a także – wstępnie – politycy Prawa i Sprawiedliwości. „Uważam, że klauzulę sumienia dla farmaceutów należy uszanować. Jeżeli Rada Europy to dopuszcza, to w Polsce nawet feministki powinny się na to zgodzić” – mówił jeszcze w kwietniu w „Sygnałach Dnia” Adam Hofman z PiS.

„Nie możemy zgodzić się na taką klerykalizację państwa. Państwo jest świeckie i państwem świeckim pozostać musi (…) Twardo się tego musimy trzymać” – mówił z kolei podlaski poseł Ruchu Palikota Adam Rybakowicz. Przeciw projektowi opowiedziała się również zdecydowanie marszałek Sejmu Ewa Kopacz (PO).

Pomysłodawcy zmiany prawa farmaceutycznego liczą na to, że gotowy projekt z zapisanym prawem do klauzuli sumienia dla farmaceutów trafi do Sejmu jeszcze jesienią tego roku.

Źródło tekstu: tygodnik.onet.pl, 2012 rok