Nowy Mojżesz

Grupa docelowa: Dorośli Rodzaj nauki: Lektura Tagi: Dziedzictwo JP2

Przez 25 lat Jan Paweł II był narażony na nieustanną krytykę; stale też budowano dla niego ołtarzyki. Kontestacja rodzi potrzebę ekspiacji i wzmaga pochlebstwo, fałszywa sakralizacja z kolei budzi krytykę. W takiej atmosferze głos proroka staje się słabo słyszalny.

Nie pamiętam, kto pierwszy porównał Jana Pawła do Mojżesza. Być może byli to dwaj włoscy dziennikarze-watykaniści: Luigi Accattoli i Domenico del Rio, autorzy książki Wojtyla – il nuovo Mosč (1988). Porównanie to, kiedy już je sformułowano, wydało się oczywiste, zwłaszcza w odniesieniu do Polski: przecież Papież, jak ,,nowy Mojżesz”, wyprowadził swój naród (a przy okazji całą Europę Wschodnią) ,,z domu niewoli”.

Z perspektywy 25 lat pontyfikatu Jana Pawła II takie wyjaśnienie wydaje mi się jednak dużym uproszczeniem. ,,Wyjście, które dokonało się (a raczej: ciągle jeszcze się dokonuje) pod wpływem Papieża, ma bowiem – moim zdaniem – wymiar o wiele głębszy. Tak jak słowa otwierające ten pontyfikat: ,,Nie lękajcie się! Otwórzcie drzwi Chrystusowi”. 22 października 1978 roku, kiedy usłyszeliśmy je po raz pierwszy, zabrzmiały w naszych uszach jak wyzwanie rzucone komunizmowi (i innym systemom dławiącym wolność). Piętnaście lat później ich autor wyjaśniał, że było to – i wciąż jest! – ,,wezwanie do przezwyciężania lęku w globalnej sytuacji współczesnego świata (…). Nie lękajcie się tego, coście sami stworzyli, nie lękajcie się świata tych wszystkich ludzkich wytworów, które coraz bardziej stają się dla człowieka zagrożeniem! Nie lękajcie się wreszcie siebie samych!” (Przekroczyć próg nadziei, s. 160).

Jan Paweł II, ,,nowy Mojżesz, jest teologiem wyzwolenia. Ale wyzwolenie (,,wyjście) w jego rozumieniu nie oznacza wolności ,,od jakiegokolwiek systemu politycznego i ekonomicznego; ono oznacza wewnętrzną wolność człowieka 1, która owocuje często burzeniem murów wznoszonych przez polityków.

Mojżesz, wyprowadziwszy Żydów z Egiptu, niemal natychmiast przekazał im Prawo. Jan Paweł od początku swego pontyfikatu pokazuje związek wolności z prawdą i dobrem2. ,,Tylko wolność podporządkowana Prawdzie – powtarza Biskup Rzymu (i czyni to w gruncie rzeczy za schodzącym z góry Synaj Mojżeszem) – prowadzi osobę ludzką ku jej autentycznemu dobru” (Veritatis splendor, 84). ,,Dziesięcioro Przykazań to prawo wolności: nie takiej jednak, która pozwala folgować ślepym namiętnościom, lecz wolności, która prowadzi do miłości i do wyboru w każdej sytuacji tego, co dobre, nawet wówczas gdy jest to uciążliwe” (góra Synaj, 26 II 2000).

Porównanie z Mojżeszem musiało być dla Papieża – przynajmniej w pierwszym momencie – deprymujące. Z czasem chyba je nawet polubił, w każdym razie kilkakrotnie sam się do niego odwoływał. W czasie kolejnych rocznic inauguracji swego pontyfikatu wybierał pierwsze czytanie (ze Starego Testamentu) – właśnie o Mojżeszu. Nie ukazywało ono jednak Mojżesza przeprowadzającego swój naród przez Morze Czerwone ani nadającego mu Prawo, lecz… człowieka modlitwy. Tego, który trzyma ręce podniesione ku górze i błaga Boga o miłosierdzie, gdy obok toczy się zacięta walka. ,,Jak długo Mojżesz trzymał ręce podniesione do góry, Izrael miał przewagę. Gdy zaś ręce opuszczał, miał przewagę Amalekita” (Wj 17, 11). ,,Jest to ikona o niezwykłej sile wyrazu: ikona modlącego się pasterza – mówił Papież, komentując ów fragment Pisma. – Trudno znaleźć bardziej wymowne wskazanie we wszystkich sytuacjach, w których nowy Izrael, Kościół zmaga się z różnymi >>Amalekitami<<. Wszystko poniekąd zależy od uniesionych w górę rąk Mojżesza” (18 X 1998), którego – tak jak w czasie tamtej bitwy opisanej przez autora biblijnej Księgi Wyjścia – można i należy wspierać.

,,Modlitwa ma wielką moc! – nieustannie powtarza Jan Paweł II i (zwłaszcza po zamachu na swoje życie i zapoznaniu się z III tajemnicą fatimską) dobrze wie, co mówi. Jak wiadomo, głównym tematem sekretu przekazanego trojgu dzieciom w Fatimie była śmierć Papieża. Śmierć, do której ostatecznie nie doszło, bo ,,matczyna dłoń kierowała torem lotu pocisku i konający papież (…) zatrzymał się na progu śmierci (19 V 1994). Sens tej tajemnicy wyjaśni potem kardynał Ratzinger: ,,wskazuje [ona] na siłę, która przeciwstawia się mocy zniszczenia (…). Przyszłość nie jest bynajmniej nieodwołalnie przesądzona (…). Celem wizji nie jest zatem pokazanie filmu z przyszłości już raz na zawsze ustalonej. Jej cel jest dokładnie przeciwny – ma ona mobilizować siły do przemiany ku dobru” (,,Komentarz teologiczny do III tajemnicy fatimskiej”).

Nic dziwnego, że Papież zachowuje się niejednokrotnie jak Mojżesz – modli się w intencji świata i o taką modlitwę prosi wszystkich ludzi. Oto powód, dla którego zaprosił wyznawców innych religii do Asyżu (w 1986 – gdy załamały się rokowania pokojowe pomiędzy USA i ZSRR, i w 2002 – gdy nad światem zawisła groźba terroryzmu). Oto powód ciągłego zawierzania ludzkości Matce Bożej, a ostatnio również Bożemu Miłosierdziu.

Tradycja żydowska mówi o 36 sprawiedliwych, na których spoczywa los tego świata. Kiedyś do tego grona należał, bez wątpienia, Abraham, który wadził się z Bogiem o ocalenie mieszkańców Sodomy, i Mojżesz, który podnosił w górę mdlejące ze zmęczenia ręce. A dziś…

Stanisław Vincenz, wspominając czasy swojego dzieciństwa, opowiadał, że w Sądny Dzień (Jom Kipur) stanął kiedyś za oknem synagogi i z zapartym tchem patrzył na modlących się Żydów. ,,Jakże bezpiecznie czuje się dziecko wyrastające w kraju, którego rok za rokiem strzegą takie modlitwy” – pisał wiele lat później (Spotkania z chasydami). Te słowa przypominają mi się, ilekroć widzę modlitwę Jana Pawła II.

,,Gdy Mojżesz zstępował z góry Synaj (…), nie wiedział, że skóra na jego twarzy promieniała na skutek rozmowy z Panem” (Wj 34, 29). Ci, którzy widzieli Jana Pawła podczas modlitwy czy w trakcie odprawiania Mszy św. (na przykład w czasie Podniesienia), wiedzą zapewne, co mam na myśli, kiedy – porównując Papieża z Mojżeszem – przytaczam ten właśnie fragment Biblii. Są bowiem takie momenty, krótkie jak mgnienie oka, kiedy Jan Paweł II – ten miły staruszek, o którym wielu z nas myśli z czułością i ze współczuciem – przeobraża się nagle, ,,jakby zobaczył Niewidzialnego”. Jego twarz, oczy, cała sylwetka, zaczynają wówczas promienieć jakimś wewnętrznym światłem. Wrażenie to znika równie nagle, jak się pojawiło. A my zastanawiamy się, co to było, i wstydzimy się o tym opowiedzieć, żeby nie posądzono nas o papolatrię.

Ze strony swoich współczesnych prorocy spotykają się często z kontestacją bądź fałszywą sakralizacją. Spory, jakie Mojżesz musiał toczyć z Żydami, szczegółowo relacjonuje Biblia. Jego lęku przed sakralizacją możemy się domyślać, kiedy raz jeszcze przeczytamy ów fragment z Księgi Powtórzonego Prawa o śmierci Mojżesza i jego tajemnym pochówku, i o tym, że ,,nikt nie zna jego grobu aż po dziś dzień” (Pwt 34, 6). Wspominam tę mądrą decyzję żydowskiego proroka, kiedy odwiedzam jasnogórską kaplicę Cudownego Obrazu i zastanawiam, się, gdzie jest – pozostawiony tu przez Papieża jako wotum – pas sutanny, przestrzelony 13 maja 1981 roku. I co by się działo, gdyby został on wystawiony na widok publiczny?!

Przez 25 lat Jan Paweł II był narażony na nieustanną krytykę (szczególnie w Europie Zachodniej i USA, ale przecież nie tylko tam); stale też (zwłaszcza w Polsce) budowano dla niego ołtarzyki. Kontestacja rodzi potrzebę ekspiacji i wzmaga pochlebstwo; fałszywa sakralizacja z kolei budzi krytykę – krytykę Papieża, a nie jego niemądrych wielbicieli. W takiej atmosferze głos proroka staje się słabo słyszalny. A do tego nie wolno nam chyba dopuścić!

,,Mojżesz wstąpił na górę Nebo, (….) Pan zaś pokazał mu całą ziemię” i ,,umarł Mojżesz, sługa Pański. (…) W chwili śmierci miał Mojżesz sto dwadzieścia lat, a wzrok jego nie był przyćmiony i siły go nie opuściły. Izraelici opłakiwali Mojżesza na stepach Moabu przez trzydzieści dni” (Pwt 34, 1. 5. 7-8).

Jesteśmy świadkami pontyfikatu wielkiego papieża i prawdziwego proroka. Niemniej, i on kiedyś – oby jak najpóźniej! – będzie musiał odejść. A my, ludzie Kościoła w Polsce, zostaniemy i razem z nowym biskupem Rzymu będziemy kontynuować naszą ziemską pielgrzymkę. Musimy być do tego przygotowani.

Czytam ważny esej ks. Tomasza Węcławskiego Siedem słów i powtarzam za jego autorem:

Powinniśmy uwolnić się od ,,papieskiego” wymiaru i charakteru wspólnego przeżywania tego, że jesteśmy Kościołem w Polsce dzisiaj.

Oczywiście, nie chodzi tu w żadnej mierze o zakwestionowanie oparcia Kościoła (…) na wierze i autorytecie Piotra. Nie chodzi też bynajmniej o pomniejszanie znaczenia, siły i wielkości wizji uosobionej w obecnym jego następcy.

Chodzi o bardzo silne i w moim przekonaniu coraz bardziej niebezpieczne uzależnienie naszego kościelnego stylu bycia – przynajmniej w jego wymiarze ogólnopolskim – od tego punktu odniesienia, którym jest Jan Paweł II. Mówiąc najkrócej, chodzi o to, żeby naprawdę ważniejsze byłoto, co Papież nam mówi i pokazuje , niż że to on do nas mówi i że z nim patrzymy na nasze sprawy (podkreślenie moje – JP).3

Mojżesz doprowadził swój naród do granicy, za którą rozciągała się Ziemia Obiecana. Żydzi musieli ten próg przekroczyć sami – bez swego patriarchy. My jesteśmy w podobnej sytuacji. Jan Paweł II, nasz ojciec i nauczyciel, podprowadza nas bardzo blisko i mówi: ,,Jezus jest bramą” oraz ,,Wypłyń na głębię”. Ale tego ostatecznego kroku nikt – nawet on – za nas nie zrobi.

PRZYPISY:

  1. W 2003 roku w Polsce Papież zwracał się wprost do pojedynczego człowieka: ,,Nie lękaj się. Jest z tobą Chrystus, niezawodny dawca nadziei”.
  2. W moim przekonaniu ów związek widać najlepiej w encyklice Veritatis splendor oraz w rozważaniach na temat Dekalogu, wygłoszonych w czerwcu 1991 r., podczas pierwszej pielgrzymki do wolnej Polski.
  3. Ks. Tomasz Węcławski, Siedem słów, w: tenże, Powiedzcie prawdę, Kraków 2003, s. 14-15