Partnerstwo

Grupa docelowa: Młodzież Rodzaj nauki: Katecheza Tagi: Katecheza tematyczna, Partnerstwo

1. Partnerstwo w małżeństwie

WSTĘP

Leksykon definiuje słowo „partner” jako współuczestnik, towarzysz, współgrający. W tym też znaczeniu słowo to najczęściej bywa używane.

Pojęcie „partner małżeński” zawiera jednak pewne treści psychologiczne: równości i równowartości, także równouprawnienia.

AKTYWIZACJA

Praca w grupach. Formularz – TABELKA. Zadanie jest następujące: wypełniamy puste miejsca w tabeli. Czas na wykonanie zadania. Prezentacja na forum. Czas na dyskusję.

PUENTA

Wyklucza zatem element górowania jednego nad drugim, także uprzywilejowania czy służebności. Tak zrodziło się pojęcie małżeństwa „partnerskiego” przeciwstawianego często małżeństwu „tradycyjnemu”, w którym przypisuje się dominującą rolę mężczyźnie, służebna zaś kobiecie jak w małżeństwie mahometańskim i wielu innych kręgach kulturowych, np. afrykańskich. Obciążenie podobne przypisuje się zresztą także małżeństwu chrześcijańskiemu, kontynuującemu tradycje zaczerpnięte z Biblii (Starego Testamentu), chociaż przeczy temu teologia sakramentu małżeństwa wywodząca się z nauki Nowego Testamentu.

Droga do małżeństwa partnerskiego była długa w kulturze europejskiej i chyba nie jest jeszcze zakończona. Kościół akceptował ten rozwój, a akceptację tę najwyraźniej potwierdził znosząc w latach dwudziestych XX wieku przysięgę posłuszeństwa, która zawarta była w ślubowaniu małżeńskim kobiety.

Równość wykształcenia i dostęp do większości zawodów, a także praca zarobkowa i zawodowa kobiet, kwalifikuje je wyraźnie do roli partnerskiej w życiu zawodowym, społecznym, nawet politycznym, oczywiście także w małżeństwie. Kobieta często rezygnuje z pracy zawodowej, podejmując wychowanie dzieci, ale jest to jej wolna decyzja, nie wykluczająca powrotu do pracy, gdy dzieci osiągną wiek, w którym nie będzie im potrzebna bezpośrednia pielęgnacja i opieka matki.

Tyle teoria. W życiu jednak bywa niekiedy daleko do realizacji małżeństwa partnerskiego, szczególnie w krajach zachodnioeuropejskich, gdzie napotyka ono na trudności obyczajowe. Ambicja mężczyzny nie pozwala na pracę zawodową żony, dąży do jej uzależnienia materialnego, a co za tym idzie, także psychicznego, i — last, not least — społecznego.

Nie zostały tam jeszcze przezwyciężone trzy tradycyjnie przypisane kobiecie tereny wyłącznego zainteresowania i zaangażowania: dzieci, kuchnia i kościół.

2. „Pa” i „nie – Pa”

WSTĘP

Może warto i u nas przemyśleć, jak blisko jesteśmy realizacji małżeństwa partnerskiego, konkretnie w twoim małżeństwie. Aby odpowiedzieć na to pytanie — to znaczy umożliwić taką odpowiedź, trzeba jaśniej nakreślić różnice między małżeństwem partnerskim a „niepartnerskim”, nazwijmy je tradycyjnym.

Chciałabym posłużyć się tu przedstawieniem zawartym w książce Fritza Fischalecka, ponieważ różnice te daleko wykraczają poza problemy pracy zawodowej kobiet i ich uzależnienia materialnego, sięgają głęboko w postawy wobec samego małżeństwa i roli współmałżonka w życiu człowieka.

Autor różnicę tę widzi jako podobną do dwu podstawowych orientacji człowieka: postawy „mieć” i postawy „być” jako nadrzędnych w życiu.

Małżeństwu tradycyjnemu przypisuje postawę zawłaszczającą, partnerskiemu zaś postawę „być” (razem). „W tych dwu różnych koncepcjach małżeństwa dochodzą według mnie — pisze Fischaleck — do głosu dwie przeciwne orientacje życiowe: orientacja na «mieć» i orientacja na «być».

Tradycyjne małżeństwo chce posiadać: drugi człowiek staje się własnością i jest zgodnie z prawem zobowiązany do stałej wspólnoty życia … Małżeństwo partnerskie jest nastawione na «być». Partnerzy stają przy sobie i tworzą żywą więź. Nie trzymają się siebie kurczowo a przecież stale są w drodze do siebie nawzajem. Starają się być autentyczni, prawdziwi: słabi i silni, w konflikcie i w harmonii”.

AKTYWIZACJA

Praca w grupach. Formularz – partnerstwo.[1] Zadanie jest następujące: poszukujemy odpowiedzi na pytanie: na czym właściwie polega prawdziwe partnerstwo w małżeństwie? Czas na wykonanie zadania. Prezentacja na forum. Czas na dyskusję.

PUENTA

Można dyskutować z powyższym zestawieniem, ale zastanowić się nad nim warto. „Chciałbym wyrazić to jednym zdaniem — pisze dalej Fischaleck — prawdziwe partnerstwo nie polega na ustawicznym patrzeniu na siebie nawzajem i oczekiwaniu od drugiego tego, co przekracza jego możliwości, lecz stawiając każdego na jego własnych nogach prowadzi go jego własną drogą. Łączy ich natomiast wspólny cel i pomimo odrębności mogą większość drogi przewędrować wspólnie. Poza tym coraz to na nowo doświadczą, jak wzbogacająca i uszczęśliwiająca jest bliskość współmałżonka”. Chciałoby się dodać do tego zdania: gdy jest przeżywana jako dar, a nie jako powinność.

Dalej ten sam autor: „To, co dla wielu pokoleń było więzią, dziś odczuwamy jako więzy. Cóż więc łączy małżeństwo? Przecież nie można obywać się bez struktur, bez jakiegoś systemu orientacyjnego. „Potrzebne są stałe zwyczaje” —wtajemnicza małego księcia w bajce Saint Exupery’ego lis.

Jak więc wygląda konstrukcja związku dwojga, która zapewnia statyczność nie krępując, bezpieczeństwo bez zastygania w bezruchu i bezczynności? Sądzę, że w miejsce układu praw i obowiązków trzeba wprowadzić zasady współdziałania, które małżonkowie sami ustalają dla swego związku, przecież niepowtarzalnego — i które pozwolą na dostosowanie się do zmian. Oczywiście, że takie zasady nie mogą zawisnąć w próżni, muszą być zakotwiczone w światopoglądzie każdego z małżonków. Może to być głęboko przeżywane chrześcijaństwo albo jakaś orientacja światopoglądowa w sensie etyki humanistycznej, stawiającej na dobro i możliwości twórcze człowieka… Droga do realizacji małżeństwa partnerskiego nie jest dla niewprawnych ani prosta, ani zupełnie bezpieczna; niejedno tam się przydarzy…”

To, co się na pewno przydarzy częściej, to konflikty i spory, gdyż brak jest przyjęcia raz na zawsze, kto ma głos rozstrzygający w razie różnicy zdań, ani też kto ma podjąć wykonanie konkretnego zadania.

Za to w małżeństwie partnerskim nie sposób żyć „obok siebie” wykonując podjęte raz na zawsze funkcje dla dobra dzieci i domu. Nie można próbować realizacji małżeństwa partnerskiego w oparciu o wzory zaczerpnięte z rodzin pochodzenia, z utartych tradycji co do tego, co należy do mężczyzny a co do kobiety. Partnerstwo wymaga stałego zaangażowania w kształtowanie wspólnego życia, nabywania coraz to nowych umiejętności odczytywania życzeń własnych i wysłuchania życzeń drugiej strony, uzgadniania rozbieżnych niekiedy dążeń, umiejętnego rozwiązywania konfliktów.

Nie wiem, czy dla czytelnika przedstawiony obraz małżeństwa partnerskiego jest atrakcyjny. Dla wielu bardziej atrakcyjny może być model tradycyjny: niejeden mąż życzy sobie bowiem w domu stworzenia macierzyńskiego i zadomowionego, otaczającego troskliwością prawdziwego mężczyznę, zdobywającego swą pracą zawodową utrzymanie…

Co sądzą kobiety? Przy poruszaniu tematu „gospodyni domowa” następuje polaryzacja poglądów: niektóre czują się beznadziejnie wyzyskiwane i podejmują walkę o wyzwolenie. Ideały rozbijają się o konkrety. Prawdziwi mężczyźni nie lubią na ogół zmywania naczyń, za to wiele prawdziwych kobiet nie lubi, jak im się po kuchni plącze istota rodzaju męskiego…

Chodzi o to zresztą, żeby móc to, co się wykonuje, wykonywać z wyboru, a nie dlatego, że dana czynność przypisana jest do roli żony czy męża. Jeżeli zaś nie z wyboru (prawdziwe kobiety też niekiedy nie lubią zmywać naczyń) to na zasadzie ustępstwa dobrowolnego a nie wymuszonego. W małżeństwie partnerskim mężczyzna nie musi pozostawać stale pod presją roli, która każe mu być zawsze silnym, twardym i autorytatywnym, wolno mu czasem być także słabym, niepewnym i miękkim, nie tracąc nic z męskości.

Polska rzeczywistość drugiej połowy XX wieku sprzyja małżeństwu partnerskiemu, kodeks rodzinny również — przeciwko niemu stoją niektóre obyczaje i przetrwałe z pokolenia dziadków schematy. Trudności piętrzą się z powodu braku umiejętności tworzenia małżeństwa partnerskiego w jego wewnętrznym klimacie, w walce o dominację nad partnerem, w usiłowaniu zachowania dawnego podziału ról i prac na męskie i kobiece, przypisania kobiecie całej troski o dom i dzieci, co powoduje jej przeciążenie (nawet, gdy jest tak zwana „żona niepracujące” — a ściślej: nie zarabiająca) a co za tym idzie jej poczucie przegranej i bunt, wyrażający się nieumotywowaną, bądź byle czym motywowaną agresywnością w życiu codziennym.

Źródło: Elżbieta Sujak, Małżeństwo pielęgnowane, Księgarnia św. Jacka, Katowice, 1989.

[1] Wykorzystałem zdjęcie do tekstu o tangu, źródło: NATIONAL GEOGRAPHIC, nr 12 (51) 2003 lub reklama firmy LANCOME (to samo źródło).