Piąte przykazanie Boże dla studentów

Grupa docelowa: Studenci Rodzaj nauki: Katecheza Tagi: Browary wiary, Dekalog, Dekalog dla studentów

1. Śmierć brata

WSTĘP

Rdz 4, 1-16: (1) Mężczyzna zbliżył się do swej żony Ewy. A ona poczęła i urodziła Kaina, i rzekła: Otrzymałam mężczyznę od Pana. (2) A potem urodziła jeszcze Abla, jego brata. Abel był pasterzem trzód, a Kain uprawiał rolę. (3) Gdy po niejakim czasie Kain składał dla Pana w ofierze płody roli, (4) zaś Abel składał również pierwociny ze swej trzody i z ich tłuszczu, Pan wejrzał na Abla i na jego ofiarę; (5) na Kaina zaś i na jego ofiarę nie chciał patrzeć. Smuciło to Kaina bardzo i chodził z ponurą twarzą. (6) Pan zapytał Kaina: Dlaczego jesteś smutny i dlaczego twarz twoja jest ponura? (7) Przecież gdybyś postępował dobrze, miałbyś twarz pogodną; jeżeli zaś nie będziesz dobrze postępował, grzech leży u wrót i czyha na ciebie, a przecież ty masz nad nim panować. (8) Rzekł Kain do Abla, brata swego: Chodźmy na pole. A gdy byli na polu, Kain rzucił się na swego brata Abla i zabił go. (9) Wtedy Bóg zapytał Kaina: Gdzie jest brat twój, Abel? On odpowiedział: Nie wiem. Czyż jestem stróżem brata mego? (10) Rzekł Bóg: Cóżeś uczynił? Krew brata twego głośno woła ku mnie z ziemi! (11) Bądź więc teraz przeklęty na tej roli, która rozwarła swą paszczę, aby wchłonąć krew brata twego, przelaną przez ciebie. (12) Gdy rolę tę będziesz uprawiał, nie da ci już ona więcej plonu. Tułaczem i zbiegiem będziesz na ziemi! (13) Kain rzekł do Pana: Zbyt wielka jest kara moja, abym mógł ją znieść. (14) Skoro mnie teraz wypędzasz z tej roli, i mam się ukrywać przed tobą, i być tułaczem i zbiegiem na ziemi, każdy, kto mnie spotka, będzie mógł mnie zabić! (15) Ale Pan mu powiedział: O, nie! Ktokolwiek by zabił Kaina, siedmiokrotną pomstę poniesie! Dał też Pan znamię Kainowi, aby go nie zabił, ktokolwiek go spotka. (16) Po czym Kain odszedł od Pana i zamieszkał w kraju Nod, na wschód od Edenu.

Tyle opowiada biblijna opowieść o pierwszym zabójstwie. Ale wniosek może być dość zatrważający – Bóg bierze w obronę zabójcę, obiecuje pomstę za zabicie Kaina siedmiokrotnie większą. Czyżby chciał w ten sposób pokazać większą wartość tego złego człowieka? O co tutaj chodzi? I jeszcze to znamię… znamię, które miało powstrzymać napastnika chcącego zabić Kaina.

AKTYWIZACJA

Praca w grupach. Formularz – pocztówka. Zadanie jest następujące: na czym mogło polegać kainowe znamię? Wyobraźmy sobie, że jest to jakiś widoczny znak, a z drugiej strony jakiś znak WEWNĘTRZNY. Co Kain poniesie ze sobą w świat? Czas na wykonanie zadania. Prezentacja na forum. Czas na dyskusję.

PUENTA

… Mówimy też: „bratobójstwo”.[1] W świecie naszych ścisłych (a my przecież cenimy ścisłość) i rozgraniczających pojęć — w konsekwencji także i zacieśniających — oznacza to zabójstwo popełnione na synu tej samej matki i tego samego ojca, gdyż tylko ten człowiek może być w sposób pełnoprawny nazwany bratem.

Jeśli bodaj jedno z rodziców było inne — już odczuwamy niedosyt informacji, spieszymy z uściśleniem, dodajemy jedno jeszcze słówko i mówimy o „przyrodnim bracie”. Jeśli zaś używamy terminu brat w innych wypadkach; poza kręgiem rodzinnym — mamy poczucie wchodzenia w krąg licencji prawie poetyckich, a więc pozbawionych realności dosłownej, a zatem nie zobowiązujących w sposób konieczny.

Otóż i tu także, już na samym progu opowieści o Kainie i Ablu, trzeba sobie zdać sprawę z tego, że świat pojęć biblijnych jest całkiem inny. Język starohebrajski, język ludzi spisujących przekaz biblijny nie znał w ogóle terminów rozgraniczających stopnie pokrewieństwa krwi.

Nie istniały w ogóle osobne słowa pozwalające na odróżnienie „rodzonego brata”, „przyrodniego brata”, „stryjecznego brata” „krewniaka”, „kuzyna” etc., skąd też zresztą wywodzi się znana kwestia „braci Jezusowych”. Istniało tylko jedno słowo hebrajskie, właściwie nieprzetłumaczalne z tej właśnie racji, że obejmujące tak wiele niezamiennych słów: ah, ahot znaczeniowo było wprawdzie najbliższe pojęciu „brat”, „siostra” (i dlatego tak właśnie jest tłumaczone), jednakże obejmowało ono nie tylko wszystkich innych członków rodziny poza ojcem i matką, ale także członków rodu, szczepu, plemienia czy nawet narodu. Hebrajski ..brat” — to nawet narody wywodzące się z tego samego pnia (np. Edom i Izrael).

Rzecz istotna: zjawisko to nie jest wynikiem ubóstwa językowego: wynika ono z głębokich racji ideowych, wrośniętych w tamten świat. W świecie ludzi spisujących Biblię poczucie jedności rodzinnej, rodowej, plemiennej, narodowej było tak mocne i integralne, że odróżnianie „rodzonego brata” od „kuzyna” czy „współplemieńca” byłoby zbytecznym i irracjonalnym mnożeniem niepotrzebnych nikomu słów. Nie odczuwali żadnej potrzeby takich rozróżnień. Istnieją bardzo rzeczowe dowody, że poczucie takie nie miało też nic wspólnego z pustą deklaratywnością albo nakazanymi hasłami.

Jednym z takich dowodów może być np. zanotowana w Starym Testamencie praktyka obyczajowa, iż w wypadku bezpotomnej śmierci członka rodu młodszy jego brat pojmował w małżeństwo wdowę po nim, aby ,,wzbudzić potomstwo bratu swemu” — i dzieci zrodzone z tego związku faktycznie i prawnie były uważane za potomstwo zmarłego.

Wynikają stąd bardzo daleko idące wnioski: oto w pojęciu tamtych ludzi granice indywidualnej tożsamości ulegały w pewnych wypadkach bardzo swoistemu zatarciu i „brat” był naj dosłownie kimś w rodzaju „drugiego ja”. Było to więc specyficzne poczucie jedności bardzo realnej i sięgającej o wiele głębiej (bo aż do dosłownej wymienności) niż pojęcia właściwe naszej kulturze.

Jest to element istotny. Jeśli się chce zrozumieć Pismo — trudno, ale musi się jednak dołożyć starań, aby w miarę możności odczytywać jego przekazy oczyma ludzi, którzy je spisywali. Rzeczą prawie niemożliwą jest wcielenie się w tamten świat pojęć i odczuwania, emocji i znaczeń; jeśli jednak pamiętać będziemy bodaj o wspomnianej tu bardzo szkicowo specyfice terminu „brat” — odsłonią się przed nami zupełnie nie przeczuwane perspektywy. Spróbujmy.

Sprawa Kaina i Abla jest sprawą bratobójstwa. Jednakże jest to coś o wiele więcej i inaczej, niż mogłoby to wynikać z naszego pojęcia „brat”. Bo tu wcale nie chodzi o to, że człowiek zabił „syna tej samej matki i tego samego ojca”. A raczej nie tylko o to chodzi. Chodzi o coś więcej. Była to także zbrodnia przeciwko przodkom, przeciwko rodowi i plemieniu — także i ludzkiemu plemieniu.

A także przeciwko samemu sobie, gdyż brat był naprawdę „drugim ja” i rzecz rozgrywa się na płaszczyźnie dosłownej realności, nie zaś deklaratywnej metafory. Bratobójstwo w światłach Pisma jest także świadectwem i potwierdzeniem wewnętrznego rozbicia. Skoro bowiem brat będący „częścią mnie samego” albo też, drugim ja” uległ unicestwieniu z winy zabójcy, wobec tego zabójca ów znalazł się w stanie rozbicia, zaś bratobójstwo wprowadziło go w stan „półśmierci”.

Nam bardzo trudno jest wejść w ten świat pojmowania. Ale tak było naprawdę. Bratobójstwo także i w kręgu naszych pojęć jest zbrodnią szczególnie odrażającą; należy jednak zrozumieć, że biblijny Kain ugina się pod ciężarem wielokrotnie większym, niż skłonni bylibyśmy przypuszczać pozostając w naszym współczesnym świecie znaczeń. Biblijny Kain woła do Boga: „Mój grzech jest zbyt ciężki do zniesienia” (Wulgata tłumaczyła, iż jest to nieprawość przekraczająca wszelkie możliwości wybaczenia).

Kain czuje się wygnany z ziemi, podobnie jak Adam wygnany był z raju; czuje się na ziemi tułaczem i zbiegiem. Mniema, że ktokolwiek go spotka, będzie w stokrotnym prawie zadać mu śmierć. Wyrok jednak jest inny. Mówi Bóg: ,,O, nie! ktokolwiek zabiłby Kaina, poniesie siedmiokrotną karę.”

Dzieje się w Biblii bardzo dziwna sprawa bratobójcy. Bóg okrywa go płaszczem ochrony, obdarza immunitetem nietykalności. Jednakże to miłosierdzie wcale nie jest tak zupełnie jednoznaczne.

Bóg pozostawia Kaina własnej jego zbrodni. I będzie Kain żył na ziemi czując się wygnańcem, zbiegiem i tułaczem; zupełnie inaczej niż Adam w ogrodzie Edenu. Będzie się czuł kimś, komu darowano życie.

Będzie chodził nietykalny pod ręką Boga wiedząc, że nie tknie go nikt, choć zabić powinien każdy.

Będzie chodził po ziemi „daleko od oblicza Boga”, ale także z ochronnym znamieniem odeń otrzymanym.: iżby był bezpieczny. Ale wszędzie poniesie z sobą także i tę świadomość, że zabił „drugiego ja”, część samego siebie. Jakby niósł swoje zanurzenie w śmierć. Będzie miał żonę. dzieci i wnuki. Nie będzie jednak Już nigdy nikogo, komu mógłby powiedzieć: bracie. Wiele rzeczy pozna Kain i wielu rzeczy się nauczy pod osobistym miłosierdziem Pana. To na pewno jest jeszcze bardzo płytkie: bo bardzo trudno jest tak zupełnie wejść w tamten świat. Gdybyśmy jednak nie zechcieli uczynić bodaj wysiłku zrozumienia, bylibyśmy o wiele dalej, bardziej obcy.

Abel zginął — i odtąd przez całe Pismo przewijać się będzie motyw sprawiedliwego, który cierpi i jest zabijany. Motyw ten jest obecny w wielu tekstach starotestamentowych, zaś w Ewangelii skoncentruje się w postaci Jezusa i podkreślony zostanie okrzykiem Judasza: „wydałem krew sprawiedliwego!”.

I wreszcie Apokalipsa również mówić będzie o obmywaniu grzechów świata we krwi Baranka Sprawiedliwego. Zabito Abla — lecz Abel idzie przez całe Pismo: „krew sprawiedliwego”. Idzie też i przez całą naszą historię aż do dziś. Razem z Kainem. Bardzo trudno jest zabić brata. My wszyscy jesteśmy z pokolenia Kaina: „grzech jako demon przy bramie” u skraju ludzkich serc, jak przydarzyło się Kainowi: iż go nie wstrzymał. I chyba nawet zdrowo o tym pamiętać. Zdrowo jest mieć coś z tamtego poczucia, iż się jest zbiegiem pod ręką Boga. Ze w każdym jest coś z bratobójcy w tamtym biblijnym sensie, nie zaś wedle paragrafów rzymskiego prawa.

2. Policzek

WSTĘP

KKK 2261 Pismo święte określa szczegółowo zakaz zawarty w piątym przykazaniu: „Nie wydasz wyroku śmierci na niewinnego i sprawiedliwego” (Wj 23, 7). Zamierzone zabójstwo niewinnego człowieka pozostaje w poważnej sprzeczności z godnością osoby ludzkiej, ze „złotą zasadą” i ze świętością Stwórcy. Prawo, które tego zakazuje, jest prawem powszechnie obowiązującym: obowiązuje wszystkich i każdego, zawsze i wszędzie.

KKK 2262 W Kazaniu na Górze Pan przypomina przykazanie: „Nie zabijaj!” (Mt 5, 21) i dodaje do niego zakaz gniewu, nienawiści i odwetu. Co więcej, Chrystus żąda od swojego ucznia nadstawiania drugiego policzka, miłowania nie przyjaciół. On sam nie bronił się i kazał Piotrowi schować miecz do pochwy.

Mt 5,38-39: Słyszeliście, że powiedziano: Oko za oko i ząb za ząb! A Ja wam powiadam: Nie stawiajcie oporu złemu. Lecz jeśli cię kto uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi!

Mam się dać obić po twarzy w imię Ewangelii?… jak to jest? Czy to nie przesada?

AKTYWIZACJA

Dyskusja na forum. W jaki sposób realizować Chrystusowe napomnienie? Czy to jest napomnienie na dzisiejsze czasy? Jeśli tak, to na czym polega jego aktualność?

PUENTA

Można nadstawić policzek w taki sposób, aby to powstrzymało cios napastnika… Co jeszcze?…

Uprawniona obrona

KKK 2263 Uprawniona obrona osób i społeczności nie jest wyjątkiem od zakazu zabijania niewinnego człowieka, czyli dobrowolnego zabójstwa. „Z samoobrony… może wyniknąć dwojaki skutek: zachowanie własnego życia oraz zabójstwo napastnika… Pierwszy zamierzony, a drugi nie zamierzony 36.

KKK 2264 Miłość samego siebie pozostaje podstawową zasadą moralności. Jest zatem uprawnione domaganie się przestrzegania własnego prawa do życia. Kto broni swojego życia, nie jest winny zabójstwa, nawet jeśli jest zmuszony zadać swemu napastnikowi śmiertelny cios:

Jeśli ktoś w obronie własnego życia używa większej siły, niż potrzeba, będzie to niegodziwe. Dozwolona jest natomiast samoobrona, w której ktoś w sposób umiarkowany odpiera przemoc… Nie jest natomiast konieczne do zbawienia, by ktoś celem uniknięcia śmierci napastnika zaniechał czynności potrzebnej do należnej samoobrony, gdyż człowiek powinien bardziej troszczyć się o własne życie niż o życie cudze 37.

KKK 2265 Uprawniona obrona może być nie tylko prawem, ale poważnym obowiązkiem tego, kto jest odpowiedzialny za życie drugiej osoby. Obrona dobra wspólnego wymaga, aby niesprawiedliwy napastnik został pozbawiony możliwości wyrządzania szkody. Z tej racji prawowita władza ma obowiązek uciec się nawet do broni, aby odeprzeć napadających na wspólnotę cywilną powierzoną jej odpowiedzialności.

3. Obrona i kara

WSTĘP

KKK 2266: Wysiłek państwa, aby nie dopuścić do rozprzestrzeniania się zachowań, które łamią prawa człowieka i podstawowe zasady obywatelskiego życia wspólnego, odpowiada wymaganiu ochrony dobra wspólnego. Prawowita władza publiczna ma prawo i obowiązek wymierzania kar proporcjonalnych do wagi przestępstwa.

AKTYWIZACJA

Praca w grupach. Formularz – stopy. Zadanie jest następujące: odpowiadamy na pytanie: jaki jest cel kary? Kiedy organ nakazujący i egzekwujący kare będzie zadowolony z jej skutków? Czas na wykonanie zadania. Prezentacja na forum. Czas na dyskusję.

PUENTA

KKK 2266cd: Pierwszym celem kary jest naprawienie nieporządku wywołanego przez wykroczenie. Gdy kara jest dobrowolnie przyjęta przez winowajcę, ma wartość zadośćuczynienia. Poza ochroną porządku publicznego i bezpieczeństwa osób. Kara ma wartość leczniczą; powinna w miarę możliwości przyczynić się do poprawy winowajcy38.

KKK 2267 Kiedy tożsamość i odpowiedzialność winowajcy są w pełni udowodnione, tradycyjne nauczanie Kościoła nie wyklucza zastosowania kary śmierci, jeśli jest ona jedynym dostępnym sposobem skutecznej ochrony ludzkiego życia przed niesprawiedliwym napastnikiem.

Jeżeli jednak środki bezkrwawe wystarczą do obrony i zachowania bezpieczeństwa osób przed napastnikiem, władza powinna ograniczyć się do tych środków, ponieważ są bardziej zgodne z konkretnymi uwarunkowaniami dobra wspólnego i bardziej odpowiadają godności osoby ludzkiej. Istotnie dzisiaj, biorąc pod uwagę możliwości, jakimi dysponuje państwo, aby skutecznie ukarać zbrodnię i unieszkodliwić tego, kto ją popełnił, nie odbierając mu ostatecznie możliwości skruchy, przypadki absolutnej konieczności usunięcia winowajcy „są bardzo rzadkie, a być może już nie zdarzają się wcale”.

4. Zgorszenie

WSTĘP

Piąte przykazanie łączy zabijanie z grzechem zgorszenia. Godzi ono w życie moralne człowieka i niszczy je bardzo skutecznie. Co takiego niszczy? Takie właśnie staje przed nami pytanie postawione przez nas samych…

AKTYWIZACJA

Praca w rodzinach. Formularz – głowa.[2] Naszym zadaniem będzie odpowiedzieć na pytanie: jeśli jedna osoba gorszy drugą, to co konkretnie w niej zabija? Czas na wykonanie zadania. Prezentacja na forum. Czas na dyskusję.

PUENTA

Niszczenie życia duchowego dokonuje się przez wyprowadzenie człowieka ze świata dobra i wprowadzenie człowieka w świat zła.[3] Dobro jest twórcze, zło – siłą niszczenia. Człowiek moralnie chory wybiera zło niszcząc siebie i innych.

Jakie są formy niszczenia:

  • niszczenie sumienia: zacieranie granicy między dobrem a złem, człowiek w imię pozorów dobra czyni zło; przykazania są celem ataku – trzeba przekonać człowieka, że są tak trudne, że po prostu niemożliwe; aby żyć, trzeba je łamać,
  • zgorszenie: uczę człowieka popełniania zła; gorszyciel jest współodpowiedzialny za złe czyny człowieka zgorszonego przez całe jego życie; najcięższą odpowiedzialność ponoszą tu rodzice i kapłan; wielkość zgorszenia zależy od stopnia zaufania, jakim ktoś darzy danego człowieka;

„Krzyżują bowiem w sobie Syna Bożego i wystawiają Go na pośmiewisko (Hbr 6,6), jest mało prawdopodobne, aby można było niszczyć w sobie zalążek życia wiecznego wyłącznie na własny rachunek; kto trwa w śmierci, zapewne też rozsiewa śmierć wokół siebie – na tym właśnie polega zgorszenie,

KKK 2326 Zgorszenie jest poważnym wykroczeniem, gdy uczynkiem lub zaniedbaniem dobrowolnie doprowadza drugiego człowieka do ciężkiego grzechu.

KKK 2284 Zgorszenie jest postawą lub zachowaniem, które prowadzi drugiego człowieka do popełnienia zła. Ten, kto dopuszcza się zgorszenia, staje się kusicielem swego bliźniego. Narusza cnotę i prawość; może doprowadzić swego brata do śmierci duchowej. Zgorszenie jest poważnym wykroczeniem, jeśli uczynkiem lub zaniedbaniem dobrowolnie doprowadza drugiego człowieka do poważnego wykroczenia.

KKK 2285 Zgorszenie nabiera szczególnego ciężaru ze względu na autorytet tych, którzy je powodują, lub słabość tych, którzy go doznają. Nasz Pan wypowiedział takie przekleństwo: „Kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych… temu byłoby lepiej kamień młyński zawiesić u szyi i utopić go w głębi morza” (Mt 18, 6)54. Zgorszenie jest szczególnie ciężkie, gdy szerzą je ci, którzy, z natury bądź z racji pełnionych funkcji, obowiązani są uczyć i wychowywać innych. Takie zgorszenie Jezus zarzuca uczonym w Piśmie i faryzeuszom, porównując ich do wilków przebranych za owce.

KKK 2286 Zgorszenie może być spowodowane przez prawo lub instytucje, przez modę lub opinię publiczną.

W ten sposób winni zgorszenia są ci, którzy ustanawiają prawa lub struktury społeczne prowadzące do degradacji obyczajów i rozkładu życia religijnego lub do „warunków społecznych, które, w sposób zamierzony czy nie, utrudniają albo praktycznie uniemożliwiają życie chrześcijańskie, zgodne z przykazaniami”. To samo dotyczy dyrektorów przedsiębiorstw, którzy wydają przepisy zachęcające do oszustwa, nauczycieli, którzy „pobudzają do gniewu… swoich… uczniów”, lub tych, którzy manipulują opinią publiczną, odciągając ją od wartości moralnych.

KKK 2287 Ten, kto używa władzy, którą rozporządza w sposób prowadzący do czynienia zła, jest winny zgorszenia i odpowiedzialny za zło, któremu bezpośrednio lub pośrednio sprzyjał. „Niepodobna, żeby nie przyszły zgorszenia; lecz biada temu, przez którego przychodzą” (Łk 17,1).

Odebranie człowiekowi nadziei; człowiek nie potrafi przetrwać trudności, gaśnie w nim duch… zamyka się w powiedzeniach: „nic się nie da zrobić”, „nie warto”.

5. Gniew

WSTĘP

Żyjemy w dość nerwowych czasach. Ludzie odnoszą się do siebie niemile,krzyczą, gniewają się i nie potrafią sobie wybaczyć. Zacinają się w sobie. Gniew i żal potrafi nowoczesnego człowieka zasklepić w sobie samym…

A z drugiej strony można z niego świetnie skorzystać, ponieważ posiada jakąś moc…i daje energie do działania… „Gniewajcie się, a nie grzeszcie: niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce!”

AKTYWIZACJA

Dyskusja na forum. Gniew zabija i daje życie. Jak z niego umiejętnie korzystać?

PUENTA

Bóg wyposażył nas w specjalną rezerwę sił, którą możemy uruchomić, gdy trzeba podjąć zdecydowaną walkę ze złem albo pokonać pietrzące się przed nami trudności. Rezerwa ta jest potrzebna do obrony i do twórczego działania.[4]

Gniew dochodzi do głosu wtedy, gdy trzeba zareagować na doznane zło. Często występuje w formie odwetu, gdy chcemy ukarać człowieka, który wyrządził nam krzywdę. Gdy owa kara jest sprawiedliwa, traktujemy ją jako dobro, jako upomnienie służące zachowaniu sprawiedliwości.

Syn Boga, stając się Człowiekiem, otrzymał pełne wyposażenie Ducha, jakie posiada człowiek. Posiadł więc i tę rezerwę siły i korzystał z niej. Kiedy słuchamy Jego przemówień, w których wielokrotnie powtarza się zwrot ,,biada wam”, wiemy, że mówi z gniewem. Autorzy natchnieni utrwalili scenę, w której Jezus kręci bicz i wypędza przekupniów ze świątyni. Jest to tak zwany ,,święty gniew”. Ma on miejsce wtedy, gdy rezerwa sił jest wykorzystana dla dobrych celów, a sam gniew jest w stu procentach kontrolowany.

Zły gniew to wykorzystanie owej Bożej rezerwy sił w niewłaściwym celu albo wykorzystanie jej bez kontroli. Brak tej rezerwy jest kalectwem człowieka albo znakiem jego krańcowej obojętności wobec zła. Ponieważ gniew posiada fundament w budowie naszego organizmu, pewne schorzenia organiczne mogą uszkodzić ten mechanizm i albo owa rezerwa się nie włącza, albo została już zupełnie zniszczona. Człowiek, który nie umie reagować na zło, jest kaleką.

Rozróżnia się dwa rodzaje gniewu.

Gniew zmysłowy, wtedy gdy do głosu dochodzi uczucie. Włącza się on często bez naszej kontroli. Reagujemy na zło natychmiast, jak autoalarm.

Drugi rodzaj gniewu rodzi się w woli, jest przemyślany i nastawiony na działanie.

Uwzględniając sposób reagowania w gniewie, wyróżniamy trzy oblicza; określamy ten sposób gniewania się przy pomocy trzech różnych słów:

  • złośliwości,
  • obraźliwości
  • i mściwości.

Człowiek złośliwy wykorzystuje swój gniew w ściśle określonej sytuacji; szybko wybucha i jego gniew szybko gaśnie. Obraźliwy długo przechowuje w pamięci krzywdę, która została mu wyrządzona. Obraźliwi ludzie zamykają się i nie odzywają się przez długie godziny, czasami dni, tygodnie a nawet miesiące. Człowiek mściwy czeka na odpowiednią chwilę i przygotowuje sytuację, w której będzie się mógł zemścić.

Gniew rośnie; można obserwować etapy jego rozwoju.

Pierwszy etap to oburzenie na sprawcę gniewu; w człowieku zaczyna się gotować. Dziś mówi się, że dana sytuacja podniosła ciśnienie. Jest to wewnętrzne przeżycie. Na zewnątrz gniew ujawnia się przede wszystkim w mimice twarzy; gniew można także zobaczyć w oczach człowieka. Reakcje są jednak różne. Jeden zaczyna się czerwienić i wybuchnie za chwilę. Drugi staje się blady jak papier i wiadomo, że za chwilę będzie nieobliczalny. Wyraz twarzy to znak, to światełko, po którym poznajemy zagniewanie całowieka.

Drugim etapem jest słowo. Jedni podnoszą głos i krzyczą, inni nie mogą powiedzieć ani jednego wyrazu lub wydobywają z siebie krótkie, urywane słowa. Zagniewani sięgają po klątwy, po obelgi, a nawet po bluźnierstwa. Klną z reguły ludzie zagniewani.

Trzeci etap to rękoczyny, rzucanie książkami, garnkami w kuchni, tupanie nogami, bicie pięścią w stół. To są oznaki zewnętrzne. Może nawet dojść do bijatyki. Często ofiarą może paść człowiek zupełnie np. dziecko, ponieważ zagniewany bije tego, kogo ma w zasięgu ręki. Rękoczyny mogą prowadzić aż do zabójstwa.

Może nie być takiego zewnętrznie ujawnionego działania, a jednak gniew ustawicznie wzrasta. Wtedy człowiek zagniewany bardzo intensywnie myśli, jak skutecznie pomścić krzywdę, której doznał. Czyny zewnętrzne sąniezwykle szkodliwe.

Skutki gniewu?

Pierwszy skutek to zaciemnienie rozumu. Gniew utrudnia odróżnienie tego, co jest dobre, od tego, co jest złe. Często żałujemy słów rzucomych w gniewie. W spokoju nigdy byśmy ichnie powiedzieli. Słowo rzucone zraniło jednak człowieka, a rana często zostaje na całe życie. Jeden wybuch gniewu męża, jego obelżywe słowa żona zapamięta i wypomni mu jeszcze przy obchodach pięćdziesieciolecia małżeństwa. Zapamięta; i niewiele będą znaczyły słowa przeprosin.

Drugi skutek to niszczenie miłosierdzia. „Gniew nie zna miłosierdzia” Prz 27,14/. Takie jest zdanie Pisma Świętego. Widząc swoje dobro zagniewany wyrządza krzywdę, chcąc zaspokoić naruszone według niego poczucie sprawiedliwości. Straszny jest zatem los dziecka, znajdującego się w rękach rodziców, którzy nie panują nad gniewem, bo są ludźmi niemiłosiernymi. (…)

Gniew wyłącza rozum i niszczy miłosierdzie. Może także prowadzić do okrucieństwa, zwłaszcza wtedy, gdy spotka się z jakimś nastawieniem sadystycznym, wówczas w wyrafinowany sposób jeden człowiek mści się na drugim. Aspekt społeczny. Ludzie, którzy nie panują nad gniewem, są siewcami niepokoju. Wszędzie, gdzie się znajdą, są kłótnie czy spięcia z ich powodu. Siewca niepokoju jest niczym kawałek szkła, głęboko ukryty w ciele, i każdym swym ruchem paraliżuje otoczenie. Obraźliwy nie robi awantury, ale milczeniem, spojrzeniem, pretensjami, narzekaniem, ciągłymi zarzutami niszczy atmosferę pokoju, jemu się nigdy nic nie podoba, wszystko jest zawsze złe. Fatalne są skutki obecności takiego człowieka czy to w domu rodzinnym, czy w pracy. Gdziekolwiek się znajduje, jest jak sopel lodu, od którego ludzie się odsuwają. Człowiek, który wybucha i z byle głupstwa robi wielką awanturę, jest podobny do wulkanu, który swoją lawą niszczy wszystko dokoła. Wybuch trwa kilkanaście minut, a usuwanie skutków trwa niekiedy dziesiątki lat. Najbiedniejsi są ci, którzy muszą żyć na stokach owego wulkanu, czyli najbliżsi, domownicy. Histońa zna przykłady takiego gniewu.

W Ewangelii jest mowa o Herodzie, który na skutek gniewu wyciął dzieci w Betlejem, a w historii Kościoła chrześcijański cesarz Teodozjusz Wielki na skutek nagłej reakcji, kiedy się dowiedział, że zabito oficera, kazał w Tesalonikach zebrać pod pozorem igrzysk tysiące ludzi w teatrze, rozkazał otoczyć teatr i wyciąć wszystkich. Rozkaz wykonano. Oto nieopanowany gniew,

Jak pracować nad opanowaniem gniewu? Nie wolno mówić ani działać pod jego wpływem. Kiedy nasze ciśnienie zaczyna się podnosić, należy wypić szklankę zimnej wody. W gniewie działać nie wolno. (…)

Nie wolno działać wtedy, gdy jesteśmy zagniewani, nie wolno nawet karcić dziecka, gdy jesteśmy zagniewani. Kara powinna być sprawiedliwa i podyktowana przez mądrość. Najlepiej wymierzyć ją na drugi dzień. Dziecko powinno wiedzieć, że coś zrobiło źle; karę
trzeba mu wymierzyć spokojnie; należy dać dziecku czas, by samo mogło przeprosić rodziców lub naprawić zło. Przy człowieku zagniewanym nie wolno dolewać oliwy do ognia. Na przykład mąż jest zagniewany, a żona zamiast milczeć, podsyca jego gniew. Za chwilę mamy w domu wielki pożar. Kędy ktoś obok mnie jest zagniewany, muszę  zachować spokój; najlepiej wtedy usunąć się z pola jego widzenia. Św. Paweł powiada: ,,Niech słońce nie zachodzi na zagniewanie wasze” /por. Ef 4, 161. Czyli nie wolno  przenosić gniewu na dzień następny. Jeśli kogoś skrzywdziliśmy, należy go w tym samym dniu, zanim słońce zajdzie, przeprosić. To jest szczególnie trudne dla obraźliwych. Jeśli w rodzinie jest człowiek skłonny do gniewu, powinien wieczorem przed odmówieniem „Ojcze, odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom”, pojednać się z najbliższymi.

Trzeba również umieć zaangażować swój gniew w sprawy dobre, a więc w walkę ze złem czy też w twórczą pracę nad wielkimi wartościami. Powtarzam raz jeszcze; rezerwa sił, złożona przez Boga w nas, jest potrzebna; powinna być uruchomiona wtedy, gdy atakuje nas zło, lub wtedy, gdy przed nami pojawiają się wielkie trudności. Za tę rezerwę sił powinniśmy dziś szczególnie Bogu podziękować. Niech nasz gniew będzie zawsze świętym gniewem. W gniewie zawsze mamy dążyć do dobra i gniew musi być w stu procentach kontrolowany.

[1] Puenta pierwszej części to cytat z: Tadeusz Żychiewicz, Stare Przymierze.

[2] Wykorzystałem tutaj grafikę umieszczoną w tygodniku POLITYKA NR 48 (2326), 1 grudnia 2001, w artykule „Niech już nie boli”. Nie pamiętam strony ani autora grafiki.

[3] Puenta tego punktu opracowana na podstawie: Ks. Edward Staniek, W trosce o sumienie, Wydawnictwo św. Stanisława, Kraków 1996, s.93n. A także: Jacek Salij OP, Dekalog, Księgarnia św. Wojciecha, Poznań 1988

[4] Cała puenta jest fragmentem książki: ks. Edward Staniek, Wady – cnoty i modlitwa, Kraków 1996, s. 39nn.