Wielki Poniedziałek

Cztery Pieśni Sługi Jahwe

HOMILIA 1

1. Izajasz zapowiada, że Mesjasz przyniesie narodom Prawo. Prawo to nie zbiór przepisów. To część Przymierza Boga z narodem wybranym. Na górze Synaj zawarł je Bóg z Mojżeszem.

2. Na Golgocie objawił je Jezus w sposób dużo głębszy, zawarł z ludźmi Nowe Przymierze, oddając za nas życie. Musimy przestrzegać tego Nowego Przymierza. Tu nie chodzi znowu o przepisy, zasady i normy, ale o łaskę Bożą dla nas i nasze dobro.

3. Poza normami, przykazaniami mamy tutaj skarb – Matkę Bożą Gidelską…

Gidle, Wielki Poniedziałek, 6 kwietnia 2020, Iz 42, 1-7; Ps 27; J 12,1-11

HOMILIA 2

1. Wieść o zamiarach pojmania Jezusa roznosi się po Jerozolimie i okolicy. Już nie chodzi o to, „czy”, ale „kiedy” to się stanie. W niebezpieczeństwie jest zarówno Jezus jak i Łazarz. Póki co są w bezpiecznym miejscy – domu Łazarza.

2. Maria znowu wybiera najlepszą cząstkę, Marta jak zawsze krząta się przy gościach. Na razie jest jeszcze tłum ludzi.

3. Gdyby dzieło Jezusa było tylko ludzkim planem, to przyszedłby żal i smutek, jak pod koniec dobrego filmu ze smutnym zakończeniem.

4. Ale to plan Boga – prowadzi do zwycięstwa. Niech za to Bóg będzie uwielbiony…

Gidle, Wielki Poniedziałek, 15 kwietnia 2019, Iz 42, 1-7; Ps 27; J 12,1-11

HOMILIA 3

1. Łagodny sługa Jahwe z pierwszej pieśni Izajasza to wybraniec Boży i ulubieniec Boga Jahwe. Bóg sam udzielił Mu mocy i wsparcia.

2. Jego zadaniem jest rozpowszechniać wszędzie Prawo Boże. Będzie je głosił nie tylko Izraelowi, ale wszystkim narodom.

3. Jego celem jest ocalenie tego, co można jeszcze ocalić, co ma możliwość przeżycia – stąd delikatność w działaniu.

4. Wierny sługa Jahwe nie zniechęci się, mimo trudności. Ludzką słabość On sam napełni mocą.

Radonie, Wielki Poniedziałek, 11 kwietnia 2022, Iz 42, 1-7; Ps 27; J 12,1-11

HOMILIA 4

1. Opowieści o śmierci klinicznej są fascynujące, tunele, światła na końcu… to wszystko da się medycznie, neurologicznie wyjaśnić, nic szczególnego… Łazarz nie tylko poszedł tym tunelem, był tam, wrócił. On wie, jak jest tam. To jest nieprawdopodobne – ale za swoim Zbawicielem siada do stołu, siada do braterskiego, przyjacielskiego posiłku.

2. Dla nas takim tunelem symbolicznym jest Wielki Tydzień – czas towarzyszenia Jezusowi w męce, śmierci… Na końcu jest światełko – płomień Paschału, świecy wielkanocnej, która zostanie wniesiona uroczyście do kościoła i jej blask napełni świątynię.

3. Dla nas tym płomieniem, który rozjaśnia serca jest Chrystus… Codziennie możemy zasiąść Nim do stołu, przystąpić do Komunii św. Co tam jakieś tunele…

Poznań, Wielki Poniedziałek, 2 kwietnia 2012, Iz 42, 1-7; Ps 27; J 12,1-11

HOMILIA 5

1. Nikt się nie rodzi ani zdrajcą, ani złodziejem. Staje się nim przez osobiste wybory i decyzje, poddanie się słabościom i skłonnościom.

2. Judasz musiał mieć jakąś smykałkę do gospodarowania pieniędzmi, skoro Jezus powierzył mu trzos.

3. Ale czasem talenty i smykałki stają się zalążkiem grzechu i zagubienia.

4. Aby nasze serca i dusze od tego uchronić, pozwólmy, aby rozszedł się w nich zapach olejku, którym zostały namaszczone stopy Jezusa. Św. Augustyn wzywa: „Duszo! Jeśli chcesz być wierną, namaszczaj z Marią nogi Pana drogim olejkiem!”

Radonie, Wielki Poniedziałek, 3 kwietnia 2023, Iz 42, 1-7; Ps 27; J 12,1-11

LEKTURA DODATKOWA

Miłość Marii

W czasie kontemplacji przenieś się „oczyma wyobraźni” do domu przyjaciół Jezusa w Betanii. Sześć dni przed Paschą zaprosili Mistrza na ucztę. Wczuj się w atmosferę tego spotkania. Jest to zapewne atmosfera przyjacielska, rodzinna, domowa. Ale w cieniu zarysowuje się już tajemnica krzyża. Marta, jak zawsze usługuje gościom, wskrzeszony na nowo do życia Łazarz pełni rolę gospodarza domu, zabawia gości.

Na szczególną uwagę zasługuje najmłodsza siostra z trójki rodzeństwa. Maria bierze flakonik z nardowym olejkiem (o wartości trzystu denarów, całoroczny dochód jednego robotnika) i wylewa jego zawartość na stopy Jezusa. Święty Marek, zauważa, że rozbiła cienką szyjkę flakonika, przez którą olejek mógł wypływać powoli, kroplami, gdyż chciała jego cenną zawartość zużyć całkowicie i od razu (Mk 14,3). Jej miłość do Jezusa nie zna granic drobiazgowego odmierzania. Jest właściwa osobie zakochanej. Maria pragnie bez jakichkolwiek ograniczeń i ponad miarę ofiarować wszystko, kim jest i co posiada.

Gdy Maria namaściła stopy Jezusa, dom napełnił się wonią olejku. Poczuj tę woń. Jest ona symbolem wielkiego serca Marii. Dobroć, oddanie, zaufanie, miłość posiadają swój zapach. One promieniują na cały dom, na otoczenie i na innych, zmieniając ich.

Kontemplując tę scenę, postaw sobie pytanie, jak wygląda twoja miłość do Jezusa? Co stanowi twój „nardowy olejek”, który ofiarujesz Jezusowi? Czy twoja więź z Jezusem wydaje przyjemną woń?

Chciwość Judasza

Kontempluj reakcję Judasza na czyn Marii. Zapach olejku nardowego rozdrażnił go. Judasz nie wyczuwa atmosfery przyjacielskiego spotkania w Betanii. Nie rozumie też miłości. Dlatego zarzuca Marii rozrzutność i brak roztropności. Swoją chciwość maskuje pozorami ofiarności i altruizmu. Jego „miłość” jest zimna, wyrachowana, oparta na ludzkich kalkulacjach, pozbawiona żaru i bezinteresowności Marii.

Zauważ, że Judasz nie urodził się złodziejem ani zdrajcą. Jezus zapewne nie powierzyłby mu troski o wspólną kasę, gdyby nie wykazywał zdolności w tym kierunku. Jednak jego naturalne zdolności i talenty stały się zalążkiem grzechu i późniejszej zdrady. „Pokusa zazwyczaj przychodzi przez to, do czego jesteśmy naturalnie uzdolnieni” (B. Westcott).

Zauważ jeszcze, że człowiek ulega jej stopniowo poprzez drobne kompromisy z własnym sumieniem. Grzech jest zawsze oznaką ludzkiej słabości, bezradności, zagubienia czy egoizmu. Jednak nazywany po imieniu i wyznawany w konfesjonale, urywa się. Natomiast gdy jest kamuflowany w sercu i pielęgnowany, prowadzi stopniowo do coraz większych kompromisów i demoralizacji. Jezus przestrzega: „Kto w bardzo małej sprawie jest wierny, ten i w wielkiej będzie wierny, a kto w bardzo małej sprawie jest nieuczciwy, ten i w wielkiej nieuczciwy będzie” (Łk 16,10). Wewnętrzne zakłamanie sprawia, że Jezus jest coraz mniej obecny w życiu wewnętrznym i stopniowo, jak w Judaszu, budzi niechęć i opór.

Wglądnij teraz we własne sumienie i odpowiedz sobie szczerze: W jaki sposób wykorzystujesz naturalne zdolności i talenty? Co wyrzuca ci sumienie w związku z przykazaniem „Nie kradnij!”? Jakie są twoje prywatne kompromisy? Czy nie prowadzą cię do życia w grzechu i demoralizacji? Czy jesteś wierny w małych rzeczach?

Prorocki gest

Zobacz jeszcze, co na to Jezus? Jezus patrzy na czyn Marii zupełnie inaczej. Widzi jej bezinteresowność, szlachetność, wierność, oddanie i miłość. Zna również serce swego ucznia; jego małostkowość, zakłamanie i chciwość. Dlatego Jego ocena zachowania Marii jest zupełnie inna niż Judasza. Maria nie dokonała wprost czynu, który jest jałmużną, ale dopełniła troski o umarłych i ich pogrzeb. Jezus niedługo odejdzie. Nadeszła chwila, która się nigdy więcej nie powtórzy. Maria potrafiła przeczuć i właściwie wykorzystać tę chwilę. Namaściła Jezusa na dzień pogrzebu. Jej szlachetny gest miał wymiar prorocki.

Zwróć uwagę, że Maria nie tylko obdarza miłością, ale również jej doświadcza. Wycierając włosami stopy Jezusa, przejmuje Jego woń miłości. Orygenes komentuje: „Olejek nardowy, jakim został namaszczony Oblubieniec, nabrał Jego woni i za pośrednictwem włosów ten zapach przekazał oblubienicy. W ten sposób za pośrednictwem włosów odzyskuje ona i przyjmuje w siebie woń, która przepoiła się przymiotami i cnotami ciała Jezusa”. Miłość Jezusa jest dostępna dla tych, którzy potrafią kochać prawdziwie, jak Maria. Pozostaje natomiast niedostępna dla trzeźwych racjonalistów, jak Judasz.

Pomyśl: Jak zachowałbyś się wobec „rozrzutności” Marii? Czy jest w tobie więcej „Judasza” czy „Marii”?

Źródło tekstu: jezuici.pl

Opis ustanowienia Eucharystii w Ewangeliach synoptycznych porusza prostotą i dostojnością, z jaką Jezus w wieczór Ostatniej Wieczerzy ustanawia ten wielki Sakrament. Istnieje pewien epizod, który w pewnym sensie jest preludium: na­maszczenie w Betanii. Pewna kobieta, utożsamiona przez Jana z Marią – siostrą Łazarza, wylewa na głowę Jezusa flakonik drogocennego olejku, wywołując wśród uczniów, szczególnie u Judasza (por. Mt 26,8; Mk 14,4; J 12,4), negatywną reakcję, jakby ten gest, biorąc pod uwagę potrzeby biednych, był marnotrawstwem nie do przyjęcia. Jednak ocena ze strony Jezusa jest zupełnie inna. Z całym poszanowa­niem obowiązku wspierania potrzebujących, którymi uczniowie zawsze będą mu­sieli się zajmować – ubogich zawsze macie u siebie (Mt 26,11; Mk 14,7; por. J 12,8) – On, myśląc o zbliżającej się chwili swojej śmierci i złożenia do grobu, docenia namaszczenie, którego dostąpił jako zapowiedź tej czci, jakiej Jego ciało, nieroze­rwalnie związane z tajemnicą Jego osoby, będzie godne także po śmierci.

Chrystus rozmawia z kobietami o sprawach Bożych, znajdując u nich dla tych spraw zrozumienie: autentyczny rezonans umysłu i serca, odpowiedź wiary. I Jezus dla tej specyficznie kobiecej odpowiedzi wyraża uznanie i podziw, jak w wypadku niewiasty kananejskiej (por. Mt 15,28). Czasem tę żywą wiarę przenikniętą miło­ścią daje za przykład: naucza więc, biorąc asumpt z tej kobiecej odpowiedzi umysłu i serca. Tak czyni w wypadku owej kobiety grzesznicy, której postępowanie w domu faryzeusza staje się dla Jezusa punktem wyjścia dla wyjaśnienia prawdy o odpuszczeniu grzechów: odpuszczone jej są liczne grzechy, ponieważ bardzo umiłowała. A ten, komu mało się odpuszcza, mało miłuje (Łk 7,47). Przy sposob­ności innego namaszczenia Jezus bierze w obronę kobietę i jej uczynek wobec uczniów, w szczególności Judasza: Czemu sprawiacie przykrość tej kobiecie? Dobry uczynek spełniła względem Mnie (…). Wylewając ten olejek na moje ciało, na mój pogrzeb to uczyniła. Zaprawdę, powiadam wam: Gdziekolwiek po całym świecie głosić będą tę Ewangelię, będą również opowiadać na jej pamiątkę to, co uczyniła (Mt 26,6-13). Istotnie, Ewangelie głoszą nie tylko to, co uczyniła wspomniana kobieta w Betanii, w domu Szymona Trędowatego, ale także podkreślają, że w momencie ostatecz­nej próby, rozstrzygającej o całym mesjańskim posłannictwie Jezusa z Nazaretu, u stóp Krzyża znalazły się przede wszystkim kobiety. Z Apostołów dochował wier­ności tylko Jan. Kobiet zaś było wiele. Nie tylko Matka Chrystusa i siostra Matki Jego, Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena (J 19,25) – ale wiele niewiast, które przypatrywały się z daleka. Szły one za Jezusem z Galilei i usługiwały Mu (Mt 27,55). Jak widać, w tej najcięższej próbie wiary i wierności kobiety okazały się mocniejsze od Apostołów; w tych momentach niebezpieczeństwa te, które wiele umiłowały, potrafiły przezwyciężyć lęk. Przedtem jeszcze były kobiety na drodze krzyżowej, które zawodziły i płakały nad Nim (Łk 23,27). Wcześniej jeszcze była żona Piłata, która przestrzegała swojego męża: Nie miej nic do czynienia z tym Sprawiedliwym, bo dzisiaj we śnie wiele nacierpiałam się z Jego powodu (Mt 27,19). (LXXIV)

Źródło tekstu: biblia.wiara.pl

Ks. Andrzej Draguła, Naśladowcy Marii z Betanii. Rekolekcje na Wielki Tydzień (1)

W namaszczeniu Jezusowi stóp przez Marię jest jakiś nadmiar, jakaś rozrzutność, która wydaje się godna potępienia. Tyle że podobnym marnotrawstwem jest Eucharystia.

Zgodnie z narracją Ewangelii, liturgia zaprowadza nas dzisiaj do Betanii, gdzie Jezus spędza czas w gronie przyjaciół (J 12, 1-11). Urządzono tam dla Niego ucztę. Marta swoim zwyczajem usługiwała, ale Maria – inaczej niż przy poprzedniej wizycie, gdy siedziała u nóg Jezusa – zrobiła coś, co wywołało oburzenie Judasza: namaszczała stopy Jezusa i wycierała je włosami.

Wszystkie elementy narracji wskazują na niezwykłość tego czynu. Najpierw objętość wylanego olejku. Funt jest odpowiednikiem rzymskiej miary zwanej libra bądź litra, równej dwunastu uncjom, co daje – w zależności od przyjętych miar – wagę między 340 a 450 gramów. Czy rzeczywiście wylała wszystko? Być może tak, skoro dom napełnił się wonią olejku. Trochę tak jakby rozbiła butelkę intensywnych perfum. Nie znam zapachu nardu (nardum), ale w literaturze można znaleźć informację, że nard ma bardzo mocny zapach i dla współczesnych raczej nieprzyjemny. Ta woń naprawdę musiała być intensywna.

Jeśli rzeczywiście był to nard, to musiał być bardzo drogi, wytwarza się go bowiem z rośliny rosnącej jedynie w Himalajach na wysokości trzech do czterech tysięcy metrów nad poziomem morza. Św. Marek, który namaszczenie w Betanii umieszcza w domu Szymona Trędowatego i mówi o bezimiennej kobiecie, zauważy wprost, że rozbiła flakonik „prawdziwego olejku nardowego, bardzo drogiego” (Mk 14, 3). To był towar importowany. Pliniusz w swej „Historii naturalnej” nazywa nard principale in unguentis – najważniejszym z używanych wówczas pachnideł, które było stosowane zarówno przy pogrzebie, jak i w życiu towarzyskim. Literatura starożytna potwierdza, że nard służył do namaszczania nim gości podczas uczt, zarówno w świecie rzymskim, greckim, jak i żydowskim. To właśnie dzieje się w Betanii, przynajmniej w pierwszym, bezpośrednim odbiorze uczestników. To uczta, biesiada towarzyska, która jednak szybko zamienia się w uroczystość pogrzebową, a przynajmniej w jej zapowiedź.

Judasz, który miał liczby w głowie, szybko ocenił wartość wylanego olejku na trzysta denarów, a jeśli denar potraktować jako wypłatę za dniówkę, to była to równowartość trzystu dniówek, wliczając szabaty i święta – roczny zarobek. Kto z nas tak lekką rękę wydaje perfumy warte roczną pensję? Kto z nas takie posiada? Żeby jednak jeszcze dodać niezwykłości temu wydarzeniu, Maria rozpuszcza włosy i wyciera nimi nogi Jezusa. Tego się nie robiło, przynajmniej w porządnym żydowskim domu. Kobieta nie rozpuszczała włosów przy obcym mężczyźnie, nawet tak zaprzyjaźnionym jak Jezus. To było wyraźne przekroczenie towarzyskich konwenansów.

I jeszcze jedno – inaczej niż u synoptyków – Maria namaszcza nogi, a nie głowę. Namaszczenie głowy oznaczałoby kapłana lub króla. Namaszczenie nóg wskazuje na wędrowca, pielgrzyma, a może piechura, wojownika przed ostateczną walką. „Pełne wdzięku” wydać się jej musiały nogi Jezusa, nogi „zwiastuna radosnej nowiny, który ogłasza pokój, zwiastuje szczęście, który obwieszcza zbawienie” (Iz 52, 7). Jedno jest pewne. Jest w tym uczynku Marii jakiś nadmiar, jakaś emfaza, hiperbola, jakaś rozrzutność, która wydaje się godna potępienia. Wszak rozrzutność nie należy do porządku cnót.

Jan Paweł II w encyklice o Eucharystii pisze, że w odczuciu zebranych, a zwłaszcza Judasza (tak to jest u św. Jana), gest ten, biorąc pod uwagę potrzeby biednych, był „marnotrawstwem” nie do przyjęcia. Ale właśnie to marnotrawstwo papież czyni teologicznym modelem. A pisze tak: „Tak jak kobieta z Betanii, Kościół nie obawiał się «marnować», poświęcając najlepsze swoje zasoby, aby wyrażać pełne adoracji zdumienie wobec niezmierzonego daru Eucharystii” (EdE 48). Wyrazem tego zdumienia jest liturgia. Kościół mógłby do dzisiaj sprawować Eucharystię po domach i na zwykłym stole, mając za naczynia talerz i kubek. Nic by to Eucharystii nie ubliżyło. Zresztą, czasami – w określonych sytuacjach – też tak się robi. Ale jednak – jak zauważa papież – gdy przyszło sprawować Paschę, potrzebna się okazała „sala duża, usłana i gotowa” (Mk 14, 15). „Kościół w ciągu wieków i przy zmieniających się kulturach czuł się zobowiązany, aby sprawować Eucharystię w oprawie godnej tej wielkiej tajemnicy” – zauważa. Już pierwsza liturgia sprawowana była w kontekście owego błogosławionego marnowania.

Lubię myśleć o liturgii jako o powtórzeniu gestu Marii z Betanii, jako o namaszczeniu Jezusa na pogrzeb. Skoro liturgia jest uobecnieniem Jego śmierci i zmartwychwstania, to przecież musi się odbyć także Jego pogrzeb i musi być Jego grób. Liturgia jest namaszczeniem Chrystusowego Ciała, które Jezus wydaje za nas. To w gruncie rzeczy nie my sprawujemy liturgię. To On ją sprawuje jako kapłan i żertwa. Cóż możemy dodać do Jego śmierci? Wzorem Marii możemy Go namaścić na pogrzeb. Trudno nie zapytać więc o jakość naszych liturgii, o ów olej, którym namaszczamy Pana, o jego ilość i jakość, o jego błogosławiony nadmiar. Czy wpisujemy się w poczet świętych marnotrawczyń? Marii, która wylała funt drogocennego olejku? Ubogiej wdowy, co wrzuciła wszystko, cały swój majątek? Owej kobiety, co odnalazłszy zagubioną drachmę i zapraszając na ucztę przyjaciółki i sąsiadki, zapewne wydała na nią więcej, niż znalazła? O, błogosławione marnowanie!

Św. Augustyn w kazaniu 50 na Ewangelię wg św. Jana wyprowadza grecki  przymiotnik pistikés (łac. pisticus) tłumaczony jako „czysty” od rzeczownika pistis, czyli wiara. „Wiara po grecku pistis się nazywa” – zauważa Augustyn. Niektóre współczesne słowniki odrzucają tę etymologię, ale trudno nie zauważyć między oboma wyrazami przynajmniej fonicznego podobieństwa. Od pistis blisko do pistékes. Aby uzasadnić swoją interpretację, Augustyn przytacza słowa św. Pawła: „Sprawiedliwy z wiary żyje” (Rz 1, 17). Maria wyznała wiarę, czyniąc to, co było sprawiedliwe. „Chciałeś wypełnić sprawiedliwość” – zwraca się Augustyn do swego słuchacza. Naśladuj gest Marii z Betanii: „Namaszczaj nogi Jezusa; żyjąc dobrze, idź śladami Pana. Ocieraj włosami; jeśli masz coś zbędnego, daj ubogim, a otarłeś nogi Pana; włosy bowiem zdają się być czymś niepotrzebnym dla ciała. Wierzysz, masz sposobność uczynić coś z tym, czego masz w nadmiarze; dla ciebie jest to zbędne, dla nóg Pana konieczne. Może na ziemi nogi Pana są w potrzebie. O czym bowiem, jak nie o swoich członkach Pan przy końcu powie: «Coście uczynili jednemu z Moich najmniejszych, mnie uczyniliście». Użyliście na coś tego, czego wam zbywało, ale nogom Moim wyświadczyliście przysługę”. Jeśli Kościół w Jego nogach to Kościół ubogich.

Czy między jedną a drugą interpretacją jest sprzeczność? Czy tym błogosławionym marnowaniem jest liturgia czy może bardziej troska o sprawiedliwość wobec ubogich? Jan Paweł II w Liście „Mane nobiscum Domine” rozwiewa tę pozorną sprzeczność. „Nie możemy się łudzić: tylko po wzajemnej miłości i trosce o potrzebujących zostaniemy rozpoznani jako prawdziwi uczniowie Chrystusa (por. J 13, 35; Mt 25, 31-46). To właśnie jest kryterium, wedle którego będzie mierzona autentyczność naszych celebracji eucharystycznych” (28). Piękno liturgii, które nie prowadzi do sprawiedliwości, pozostanie jedynie estetyką. Sprawiedliwość wobec potrzebujących, która nie wyrasta z piękna Eucharystii, pozostaje filantropią. I jedno, i drugie jest dobre: i piękno estetyczne, i troska o bliźniego. Ale jedno bez drugiego będzie zawsze pominięciem Pana, który pragnie, by Jego nogi namaszczać i pięknem, i sprawiedliwością. „Duszo! Jeśli chcesz być wierną, namaszczaj z Marią nogi Pana drogim olejkiem” – wzywa św. Augustyn.

Ryszard Koziołek pisał na łamach „Tygodnika Powszechnego”: „Niewątpliwie stopy Chrystusa […] miały co pamiętać. Dowodzi tego język ewangelicznych przypowieści, pełen obrazów i doznań wywołanych bliskim kontaktem z ziemią, wodą, roślinami i zwierzętami”. Z rękami Marii, z jej włosami. Tak, chyba jest coś takiego jak „pamięć stóp”, które niosą ze sobą całą przeszłość. Do tych doznań już wkrótce dołączy jeszcze jedno doznanie – ból. „Dobranoc nogi święte na wylot przeszyte, / I tępemi gwoździami do krzyża przybite” – trzeba będzie zaśpiewać w Wielki Piątek nocą. Ale w tej trudnej chwili będą Jezusowe nogi pamiętać także gest Marii z Betanii, o którym to stara benedyktyńska modlitwa mówi, że „gdy całowała nogi swego Odkupiciela”, „pokój […] stał się udziałem Marii”.

„Może na ziemi nogi Pana są w potrzebie” – mówił Augustyn. Trzeba je obmywać, trzeba je całować. Ten jednak, kto się pochyli, by to zrobić, musi być gotów na judaszowe nierozumienie. Taki jest los tych, co chcą naśladować gest Marii z Betanii.

Źródło tekstu: wiez.pl