Rozwód na emeryturze

Grupa docelowa: Młodzież Rodzaj nauki: Lektura Tagi: Przyczyny rozwodów, Rozwód, Separacja

”Separacje są dobre dla młodych, którzy nie wiedzą, czego chcą”

Dwoje staruszków czule trzymających się za ręce podczas spaceru to milion lajków w mediach społecznościowych. A przecież związek dwojga starszych ludzi nie zawsze jest różami usłany. Rosnąca liczba rozwodów w tej grupie jest dowodem, że w jesieni życia potrafimy mieć siebie dosyć bardziej kiedykolwiek wcześniej.

Kiedy Elżbieta i Zbigniew* podczas śniadania wielkanocnego oświadczyli, że rozwodzą się po 39 latach małżeństwa, wszyscy obecni przy stole na chwilę wstrzymali oddech. A potem wybuchnęli gromkim śmiechem. Jak już dotarło do nich, że to jednak nie żart, wydawali się zdruzgotani. Tak jakby w gruzy legło ich wyobrażenie o szczęśliwym związku.

– Ale czy mamy być małżeństwem na pokaz, czy dla siebie? Życie jest zbyt krótkie, żeby tkwić w czymś, co nie daje nam już radości – tłumaczyli zawiedzionej rodzinie małżonkowie u progu rozwodu. – Oboje chcemy spróbować szczęścia gdzie indziej. Ja chciałabym na starość przenieść się do domku za miastem, a Zbyszek – wyjechać w Bieszczady. Nasze drogi się rozeszły. Rozważaliśmy separację, ale separacje są dobre dla młodych, którzy nie wiedzą, czego chcą – mówili zgodnie.

Chociaż jedno i drugie zarzekało się, że za ich rozstaniem nie stoi nikt inny, okaże się wkrótce, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Zbigniew zacznie być nagle widywany z młodszą sąsiadką. Elżbieta zacznie starać się o powrót do panieńskiego nazwiska po 39 latach.

Dlaczego?

Powodów, dla których starsi ludzie dochodzą nagle do wniosku, że nie chcą już ze sobą dłużej być, jest równie dużo jak w przypadku par z kilkuletnim stażem. Przyczyny rozstań po latach wydają się niekiedy przyziemne i błahe. Brudne skarpety rzuca na podłogę. Odbija się mu/jej po posiłku. Albo mamrocze przy jedzeniu. Zrzędzi, nie myje się, ogląda się za młodszymi, pije albo po prostu – wkurza niemiłosiernie. Kiedy na wokandę trafia sprawa rozwodowa, wszystko ląduje w jednym worku pod hasłem: różnice charakterów. I chociaż owe różnice powinny ujawnić się już po dwóch czy trzech latach bycia razem, a nie po kilkudziesięciu, sędziowie się nad tym specjalnie nie zastanawiają i z reguły bez zbędnych komentarzy udzielają rozwodów osobom z dużym małżeńskim stażem.

Z danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że pierwsza fala rozwodowa pojawiła się w 2014 roku. Wtedy niemal jedna trzecia to były rozstania par mających 20- czy 30-letni staż związku. W porównaniu do lat 90. – wzrost niemal trzykrotny.

W 2017 roku rozwiodło się już 67 tys. małżeństw, o około 1,5 tys. więcej niż w roku 2016. Przy czym 63 tys. Polaków rozwiedzionych w 2016 r. to niemal dwukrotnie więcej niż w roku 1980. Blisko 6 tys. z rozstań dotyczy 30-letniego i dłuższego pożycia małżeńskiego. Najwięcej rozwodów seniorskich orzekanych jest w dużych miastach, w Warszawie, Krakowie, Łodzi i Wrocławiu. Najwięcej par decyzję o rozstaniu podejmuje po perłowej (30 lat) lub rubinowej (40 lat) rocznicy zawarcia związku.

W 2016 roku wzrosła liczba potwierdzonych sądownie seniorskich separacji. Zdecydowały się na takie rozwiązanie 443 osoby, które poszły do ołtarza w wieku 50 i więcej lat, oraz 123, które w chwili sakramentalnego „tak” miały ponad 60 lat.

Człowiek dojrzały

Dr Aleksandra Hulewska, certyfikowany psycholog i psychoterapeutka z wrocławskiego Gabinetu Psychoterapii i Rozwoju Osobistego, uważa, że za zwiększoną liczbę rozwodów wśród seniorów odpowiada kilka czynników, w tym wydłużająca się długość życia człowieka.

– 120 lat temu średnia życia wynosiła 50 lat. Dziś – prawie 80. W przeszłości osoba po pięćdziesiątce zbliżała się więc do śmierci, podczas gdy współcześnie ma przed sobą jeszcze wiele lat do zagospodarowania. Nieprzypadkowo mówi się, że dzisiejszy 40-latek to niegdysiejszy 30-latek. Niczym nie przypomina bowiem przyprószonego siwizną, słabowitego inżyniera Karwowskiego z popularnego serialu. Także współcześni pięćdziesięciolatkowie mają niewiele wspólnego z seniorami sprzed kilku dekad – uważa dr Hulewska.

Do rozwodów i separacji w jesieni życia skłaniać może także wzrost jakości życia sporej grupy Polaków. – Zaowocowało to wzrostem liczby sprawnych, aktywnych, zdrowych i atrakcyjnych osób w wieku 50+, które stać na dalekie podróże, kosztowne hobby, co czyni je interesującymi nie tylko fizycznie, ale również osobowościowo. To wszystko wzmacnia poczucie własnej wartości i budzi (poparte dowodami) przekonanie, że jest się godnym zainteresowania kandydatem na „rynku matrymonialnym” – uważa dr Hulewska.

Zmieniać ma się nie tylko sama fizyczność polskich seniorów, ale także ich mentalność. – Dziś – obserwując na scenie tryskającą młodzieńczą energią 73-letnią Marylę Rodowicz czy wciąż bardzo przystojnego, pracującego na najwyższych obrotach 75-letniego Jana Englerta – trudno o skojarzenia z tradycyjną babcią czy dziadkiem – zauważa dr Hulewska. – Coraz mniej osób żywi przekonanie, że pięćdziesięcio-(i więcej)-latkowie będą opiekować się wnukami i „dożywać swoich dni” w zaciszu domowego ogniska. Zdrowy i atrakcyjny człowiek dojrzały (określenie „senior” jest coraz częściej zastępowane właśnie wyrażeniem „człowiek dojrzały”) ma zatem więcej płynącego z zewnątrz przyzwolenia na samorealizację w wielu różnorodnych rolach, nie tylko związanych z życiem rodzinnym. Często jest wciąż aktywny zawodowo, ale  już nie musi utrzymywać dzieci. Warto podkreślić, iż w omawianej grupie są zarówno mężczyźni, jak i kobiety – te, których babcie i matki zadbały, by nie utknęły w ciasnym gorsecie tradycyjnej kobiecej roli, ale realizowały się zawodowo, wypracowując tym samym finansową niezależność.

Zdaniem dr Hulewskiej, choć ta przemiana nie dotyczy całej populacji, nigdy wcześniej w Polsce zjawisko nie przybrało aż takiej skali. – Współcześni 50-latkowie korzystają z życia i inwestują w siebie: w rozwój swoich pasji, zainteresowań, realizację marzeń. Robią to wszystko, na co wcześniej nie było czasu i energii. Odkryły to firmy zajmujące się handlem i usługami. Dziś oferują dojrzałym ludziom nie tylko turnusy w sanatoriach, ale pobyty w ekskluzywnych „spa & wellness”, już nie zabiegi rehabilitacyjne, ale zajęcia „fitness”, już nie ciepły pled, ale zmieniane częściej niż kiedykolwiek wcześniej zindywidualizowane „stylizacje” – mówi psycholog.

W poszukiwaniu straconej tożsamości

Kiedy w 2010 roku świat obiegła informacja o separacji, na którą po 40 latach małżeństwa zdecydowali się Al Gore i jego żona Tipper, domysłom nie było końca. „Przez kochankę”, „bo on pije” – o powodach rozstania polityka z długoletnią partnerką gdybano przez wiele miesięcy.

„To wspólna decyzja, którą podjęliśmy po długich rozważaniach” – napisali Gore’owie w e-mailu do przyjaciół, ale to nie przekonało plotkarzy. Przecież to Clintonowie mieli się rozstać po seksaferze z Moniką Levinsky, a tu taka niespodzianka.

Opinię w sprawie Gore’ów wyraziła amerykańska historyk małżeństwa, Stephanie Coontz, autorka kilku poradników. Jej zdaniem przyczyną mógł być zbyt młody wiek w chwili zawarcia małżeństwa (mieli po 22 lata) w połączeniu z tym, co często zdarza się małżonkom – potrzebują zmiany po wychowaniu dzieci. Kiedy opuszczają one rodzinny dom, nagle okazuje się, że przebywanie sam na sam z żoną czy mężem staje się trudne do zniesienia.

Czy tak było z małżeństwem Maryli Rodowicz i Andrzeja Dużyńskiego? Para rozstała się po 30 latach małżeństwa, mąż Rodowicz ma nową partnerkę. W wywiadzie dla magazynu „Zwierciadło” piosenkarka przyznała: „Nie jestem na to gotowa. Kiedy usłyszałam od męża, że chce się wyprowadzić, doznałam szoku. Zwłaszcza że wcześniej nie było sygnałów, że coś jest nie tak. Nie czuję się z tym wszystkim dobrze, a nawet mogę powiedzieć, że czuję się bardzo źle”.

– Dzisiaj częściej do mojego gabinetu trafiają kobiety i mężczyźni w wieku 50+, poszukując odpowiedzi na pytanie: „Czy to, co przeżyłem do tej pory, to już wszystko?” – mówi dr Hulewska. – „Czy nic więcej już się ma nie wydarzyć? Czy naprawdę chcę spędzić resztę życia z tym samym człowiekiem, skoro nasza relacja się wypaliła, a ja wciąż jestem atrakcyjny/atrakcyjna dla płci przeciwnej?”. Ich stan emocjonalny odzwierciedla typowy „kryzys wieku średniego”. Kiedyś przypadał on około 40. roku życia, dziś doświadczają go osoby znacznie starsze. I nierzadko wprowadzają w swoje zrutynizowane życie odmianę w postaci nowego partnera.

Dr Hulewska zauważa także zmianę w celach, jakie stawiają sobie małżonkowie, którzy wspólnie zgłaszają się do niej na terapię. – Z roku na rok obserwuję malejącą liczbę par, które decydują się na zadanie sobie trudu wprowadzenia w związku jakościowej zmiany. Częściej pojawia się za to oczekiwanie, bym pomogła „rozstać się pokojowo i z klasą” – przyznaje terapeutka. – Wydaje się więc, że rodzina, choć nadal bardzo ważna, przestała być jedyną wartością na szczycie hierarchii ludzi dojrzałych, szczególnie zamożnych, żyjących w dużych miastach Polaków. Coraz wyraźniej „doganiają ją” takie wartości, jak rozwój i samorealizacja. Więcej niż kiedykolwiek wcześniej dojrzałych osób nie chce poświęcać siebie, swoich marzeń i aspiracji, jeśli miałby to być warunek utrzymania dotychczasowego związku.

Co dalej?

W nowe związki częściej wchodzą starsi mężczyźni, zarówno owdowiali, jak i rozwodnicy. Potwierdzają to badania Doroty Kałuży, dr nauk ekonomicznych, adiunkt w Zakładzie Demografii i Gerontologii Społecznej Uniwersytetu Łódzkiego. W raporcie o udziale seniorów w „rynku małżeńskim” już pisała, że w połowie pierwszej dekady XXI wieku wśród nowożeńców po 60. roku życia mężczyźni stanowili blisko 70 proc. Co może być przyczyną takiego stanu? Jak zauważa Kałuża, w przypadku starszych kobiet istnieje silniejsza więź z dziećmi, częściej niż mężczyźni zamieszkują one z dorosłymi już dziećmi oraz pomagają w wychowaniu wnuków. To jednak niejedyne wytłumaczenie.

Maria mieszka sama. Ma 68 lat, za sobą jedno nieudane małżeństwo, kilka znajomości, a w sercu i mieszkaniu – pustkę. Na miłość już nie liczy i nie wierzy, że w jej wieku można jeszcze zbudować trwały związek. – Mój mąż miał po mnie dwie żony. Mężczyźnie, bez względu na wiek, łatwiej jest wejść w nowy układ. Kobieta zbyt dużo analizuje, zbyt wiele emocji wkłada w relację z partnerem – mówi. – Być może gdybym ponownie wyszła za mąż 20 lat temu, wszystko potoczyłoby się inaczej, ale teraz panowie w moim wieku, a nawet starsi oglądają się za młódkami. Czy jest mi dobrze samej? Jest ciężko. Starszej kobiecie samej jest trudno. Nie ma mi kto pomóc w domu, z zakupami, nie mam z kim pojechać za miasto. Dzieci są dorosłe, mają swoje życia. I chociaż spędzają ze mną dużo czasu, to jednak nie jest to samo co z partnerem. Z drugiej strony, jak obserwuję sąsiadki, znajome, które szarpią się z mężami pijakami, oszustami, myślę, że może i lepiej być samemu.

Dla wielu seniorów po przejściach już samo spotykanie się z kimś jest wyzwaniem, a zamieszkanie z drugą osobą to szczyt możliwości. Budzącemu się uczuciu często towarzyszą strach i nieufność. Jak twierdzą badacze, taki związek mimo wszystko ma całkiem spore szanse na powodzenie. W książce „Życie intymno-emocjonalne osób starszych” autorka, Agata Kowgier, stara się udowodnić na podstawie m.in. badań prof. Zbigniewa Lwa-Starowicza, że starość może być synonimem głębokiej dojrzałości uczuciowej. Tyle że każdy może dochodzić do tej dojrzałości na swój sposób.

Źródło tekstu: weekend.gazeta.pl