Świętymi bądźcie! II

Grupa docelowa: Młodzież Rodzaj nauki: Katecheza Tagi: Biblia, Księga Wyjścia, Mojżesz, Stary Testament, Świętymi bądźcie

1. Minka…

WSTĘP

Na pobożnym obrazkach święci mają pobożne i święte miny… oczy wpatrzone w niebo, wzrok nieobecny… zamyślenie… nieobecność… A skoro wzywają do naśladowania, to spróbujmy brać z nich przez chwilę przykład…

AKTYWIZACJA

Praca na forum. Metoda – ramka od obrazka. Zadanie jest następujące: naśladujemy miny świętych postaci. Chętne osoby się zgłaszają, do zabawy wystarczy ramka z kartonu, ideałem byłyby oczywiście prawdziwe ramy od obrazu. Czas na wykonanie zadania oraz na dyskusję.

PYTANIA DO DYSKUSJI

  1. Do czego skłania nas taka zabawa? Śmiech? Powaga? Zaintrygowanie?
  2. Z czym nam się kojarzy świętość?
  3. Czy jest ona czymś obcym, czy jednak codziennym dla nas?
  4. Świętość dla każdego czy raczej dla elity?
  5. Kto to jest człowiek święty? Kto może o sobie powiedzieć w taki sposób?
  6. Czy święty = nudny, czy święty = atrakcyjny?
  7. Czy święty z obrazka, zdjęcia, ilustracji zachęca nas do świetości?

PUENTA

W Biblii wielokrotnie pada nakaz: „świętymi bądźcie”. My zaś wciąż jeszcze wyobraźnię mamy raczej jednoznacznie ograniczoną uwarunkowaniami i pedagogiką własnej historii pojęć.

I kiedy słyszymy ów nakaz świętości, z nieproszoną, natarczywą nieuchronnością wypływa nam przed oczy jakaś określona kliszka: męczennik albo jakiś heroicznie wielki ofiarnik. Może anachoreta. Może świątobliwy reformator. Jakaś bardzo wybitna indywidualność. Albo chociaż założyciel zakonu, bo dla nie znanych mi bliżej powodów ufundowanie zakonu bywa uważane za całkiem wystarczający tytuł do świętości, co wszakże nie zawsze jest wystarczająco przekonujące.

A jeśli już nie mamy tego typu skojarzeń obrazoburczych, to po wezwaniu do świętości jawić się może choćby wyobrażenie najłatwiejsze, dewocyjne: buzia w ciup, rączki w małdrzyk, oczka w górę, rumieńczyk jak u Stanisława Kostki na obrazku, a nad głową aureola cyrklem.

2. Świętymi bądźcie…

WSTĘP

Kpł 19, 1-3a: Dalej Pan powiedział do Mojżesza: Mów do całej społeczności Izraelitów i powiedz im: Bądźcie świętymi, bo Ja jestem święty, Pan, Bóg wasz! Każdy z was będzie…

AKTYWIZACJA

Praca w grupach. Metoda – praca z tekstem. Zadanie jest następujące: każda grupa otrzymuje fragment Kpł 37, 1-37. W tekście tym trzeba znaleźć to, co jest wyjątkowe i niezwykłe w wezwaniu ze strony Boga do świętości narodu wybranego. Czas na wykonanie zadania. Prezentacja na forum. Czas na dyskusję.

PYTANIA DO DYSKUSJI

  1. Na czym polega świętość, do której zaprasza i wzywa Bóg?
  2. Co w tym wezwaniu jest nadzwyczajnego?
  3. Czy jest ono do spełnienia?
  4. Czy wymaga wiele zachodu i wysiłku?
  5. Kto właściwie jest punktem odniesienia takiej świętości?
  6. Jak dzisiaj wyrazilibyśmy te wezwania – językiem naszej współczesności?

PUENTA

A tymczasem – jak widać – biblijne wezwanie „świętymi bądźcie” ukrywa w zanadrzu obraz niewiele mający wspólnego z naszą potoczną wyobraźnią, skojarzeniami i kliszkami. Jest to po prostu dość niby zwyczajny obraz człowieka uczciwego i rzetelnego.

Obraz człowieka niezachłannego w sposób dyskretny: takiego, który – zbierając swoje plony – nie ogałaca ziemi i zostawia cząstkę także i dla tych, którzy roli nie mają; kiedy zaś sad założy, nie kwapi się, aby go odzierać z owoców zaraz w pierwszych latach.

Jest to obraz człowieka dość zwyczajnie uczciwego, który nie kłamie, nie oszukuje i nie krzywoprzysięga. Który czyni sądy sprawiedliwe, nie czci możnych i nie lekceważy biedaków, co też słusznie może być poczytane za dowód własnej jego skali wyrobienia.

Człowieka wielkodusznego, lecz w sposób raczej zwyczajny: który nie chowa i nie pamięta uraz ani nie szuka pomsty, a nie jest przewrotny. Jest to także obraz człowieka życzliwego i dobrego, który miarkę własnych przykrych doświadczeń potrafi przyłożyć także i do sytuacji innych ludzi.

A wszystko to – jako objawienie Boże – figuruje pod tym właśnie wezwaniem: „świętymi bądźcie”. I nie jest to wcale żaden odosobniony wyskok biblijnego tekstu; np. w księgach sapiencjalnych napotkamy potem bardzo podobne, choć może piękniej jeszcze ujęte wskazania temu właśnie wezwaniu do świętości człowieczej poświęcone. I wydaje się nam, że to mało.

I może nawet – jeśli jesteśmy formalistami i lubimy określone konwencje –  krzywimy się, że jest to etyka negatywna. W większości punktów wymienia się bowiem to raczej, czego czynić nie należy, o wiele rzadziej mówi się natomiast: czyń to i to. A już całkiem brak wzniosłych nakazów wspinania się na kolejne szczeble doskonałości. Zarzut etyki negatywnej może się wydać zarzutem pozornym. Bo przecież człowiek, który nie postępuje przewrotnie, jest w pewnej mierze człowiekiem prostolinijnym, a to jest rzecz sama w sobie pozytywna. Jeśli nie .kłamie, jest człowiekiem prawdomównym – i rzeczą dość obojętną jest tutaj użyta formuła: to, czy w sposób pozytywny powiemy „bądź prawdomówny”, czy też negatywnie „nie kłam”. Dość obojętne jest, czy powie się „oddawaj w porę zapłatę pracy”, czy też „nie pozostanie zapłata najemnika twego u ciebie aż do rana”.

Przecież obie te formuły znaczą dokładnie to samo. Chociaż więc unikanie rzeczy negatywnych nie musi być równoznaczne z czynieniem pozytywnych, istnieją regiony, gdzie sprawy te jednak w pewnym stopniu pokrywają się z sobą. A czy wszystko, oo jawiło się świadomości Mojżesza jako świętość człowiecza, czy rzeczywiście jest to mało? Nie wiem. Nie podejmuję się rozstrzygać.

Chrześcijaństwo stawiało potem ludziom przed oczy obraz cnót bardziej może heroicznych. Sądzę jednak, że obrazy te wcale nie dezaktualizują się wzajemnie ani też nawzajem nie wykluczają. Nie wiem, czy rację mają egzegeci, którzy twierdzą, że Mojżesz pisał tylko o przyrodzonym porządku moralnym i widział świętość człowieczą tylko w tym właśnie porządku. Zawsze miałem poważne trudności w rozróżnianiu spraw przyrodzonych i nadprzyrodzonych. Nie wiem, gdzie kończą się jedne, a zaczynają drugie – i żaden dotąd teolog nie zdołał mi tego wyjaśnić; kiedy zaś zaczynali mi tłumaczyć, na czym polega miłość nadprzyrodzona, wydawało mi się nierzadko, że mówią o miłości z przymusu, nieco kwaskowatej.

A do dziś podejrzewam (i chyba już z tym umrę), że nie istnieją żadne rozgraniczające płotki pomiędzy „przyrodzonym” i „nadprzyrodzonym”. Myślę, że jest to tylko gra w słowa i że w gruncie rzeczy rzeczywistość świętości musi być jedna, nie zaś podwójna. A nie tylko rzeczywistość świętości. I myślę także, że gdybyśmy spotkali kogoś, kto rzeczywiście odpowiada owemu biblijnemu obrazowi świętości człowieczej, bez żadnej ujmy należałoby pocałować go w rękę. Nie za wielu jest takich. Może akurat tylu, ilu świętych heroicznych.