Wpadki i wypadki

Grupa docelowa: Katecheci Rodzaj nauki: Lektura Tagi: Wpadki

Tata i ojciec

Jeden z moich uczniów wstepuje w związek małżeński. Zaprosił mnie do pobłogosławienia małżeństwa. Przyjechałem na drugi kraniec Polski. Czekamy na gości w mieszkaniu panny młodej, aby za chwilę wybrać się razem do kościoła na uroczystą liturgię. Co chwila pojawia się ktoś z rodziny panny młodej. Przychodzą ciocie, wujkowie… Wszyscy elegancko ubrani, odświętni, uroczyści… Ja także w najlepszym, najbielszym habicie, w zupełnie nowych spodniach i butach.

Pan młody przedstawia przychodzących gości już obecnym w domu. Widzę zainteresowanie moim habitem na twarzach wchodzących osób. Twarze „wydłużają się” ze zdziwienia, gdy goście słyszą głos pana młodego: „To jest mój tata, a to… jest mój ojciec!

Tańce

Przed ostatnią lekcją coś kusiło mnie, aby wziąć odtwarzacz CD, muzyczkę i potańczyć z pierwszą klasą LO jakies tańce integracyjne. Odsunąłem tę pokusę. Pomyślałem: za mało się znamy, może jeszcze nie będą chcieli…

Uczniowie przyszli, rozmawiamy jeszcze na luzie… dowiaduję się, że jedna z dziewczyn od wielu lat uczęszcza do zespołu tańca towarzyskiego, jeździ na zawody taneczne i rzeczywiście jest temu oddana… Myślę wtedy: choinka, dlaczego odpędziłem tamtą myśl… teraz możnaby tak fajnie pobrykać… No cóż, przełknąłem swoją gorycz i obiecałem sobie, że nastepną lekcję zaczniemy właśnie od tańca!

Następna lekcja była właśnie dzisiaj… Powtórzyłem dzielnie kilka tańców, przygotowałem sprzęt, przyniosłem do sali i entuzjastycznie ogłosiłem, że dzisiaj zaczynamy od tańca…

Odpowiedziało mi chóralne: NIEEEEEEEE! Zdumiony zapytałem: Dlaczego??? Otóż wczoraj były otrzęsiny, starsi uczniowie kazali pierwszakom skakać żabką przez całą długość korytarza… Więc dzisiaj mięśnie nóg mają zupełnie zdrętwiałe, a na propozycję tańca reagują… no właśnie…

Ojciec święty

Wracam z rekolekcji. Zmeczony podróżą, z ciężkim plecakiem wchodzę w progi klasztoru. Nareszcie w domu! W drzwiach mijam się z wychodzącą właśnie opiekunką dzieci w przedszkolu, do którego uczęszcza sporo dzieci z Mszy św. „drozdowej”, na której brykam z nimi od 3 lat. Z cudownym uśmiechem opowiada mi taką sytuację z przedszkola. Pani katechetka pytała się dzieci, jak ma na imię Ojciec św. Dzieci chóralnie odpowiedziały… OJCIEC MAREK!!!

Cierpienie uszlachetnia?

Właśnie o tym chciałem dzisiaj porozmawiać z uczniami z 2 klasy LO w ramach omawiania 5 przykazania Bożego „Nie zabijaj”. Generalnie uczniowie byli zdania, że to powiedzenie już się przezyło w naszych czasach, że nie ma juz racji bytu. Do tej klasy dołączyła w tym roku Ola, która jest wicemistrzynią Polski w boksie (w swojej kategorii wagowej i wiekowej). Nawiązuję więc do jej wysiłku, jaki musi włożyć z treningi i walki, aby stanąć w końcu dumna i zwycięska na „pudle” (czyli na podium).

Nagle ze zdumieniem widzę, jak koleżanka siedząca obok wyciąga z kieszeni chusteczkę, a Ola wyciera sobie oczy. Przez łzy mówi, że właśnie lekarze zabronili jej treningu, jeśli chce w ogóle chodzić w przyszłości… Pyta się, jaki jest sens takiego właśnie cierpienia, a ja zupełnie nie wiem, co jej powiedzieć…

PRZEDSZKOLE

Niebo

Kiedyś chciałem porozmawiać z dziećmi o niebie. Ledwo padło słowo NIEBO, nagle urocza dziewczynka z warkoczykami siedząca w kręgu z innymi dziećmi powiedziała poważnie: „W niebie jest cicho i ciepło…” Zatkało mnie po prostu.

Maryja

W maju 2005 przygotowałem opowieść o życiu Maryi, jako że maj poświęcony jest właśnie Jej. Namalowałem kilka dużych ilustracji. Na jednej z nich jest scena Zwiastowania. Chciałem dzieciom powiedzieć, że Maryja nie była już małym dzieckiem, kiedy Bóg postanowił, że zostanie Matką Jezusa i zastanawiałem się, ile mogła mieć lat. W tym momencie jedna dziewczynka poważnie powiedziała: „Maryja była już trochę starsza, no była studentką…”

W czasie tej samej katechezy nagle jeden chłopiec zdecydowanie mówi: „Maryja żyła w… Walentynie!” Zaskoczył mnie tym zupełnie. Ale szybko dodałem: „Walentyna leży blisko Palestyny, i to tam właśnie żyła Maryja… To było zupełnie blisko, mogło sie pomylić…” Dzieci pokiwały głowami ze zrozumieniem…

Bóg, ubranko i łańcuch

Po wakacjach przyszedłem po raz pierwszy do przedszkola. Starsze dzieci mnie już znały, najmłodsze widziały po raz pierwszy. Pierwsze spotkania były bardzo miłe. Po południu od jednej mamy otrzymałem mejla o treści następującej: Przychodzi Fisia (Karolina lat 4 /średniaki) do domu i mówi: DO PRZEDSZKOLA PRZYSZEDŁ BÓG, MIAŁ BIAŁE UBRANKO, GABRYSIA I TAKI ŁAŃCUCH JAK JA DO MODLENIA.