Z Markiem o czytaniu jego ewangelii

Grupa docelowa: Młodzież Rodzaj nauki: Lektura Tagi: Biblia, Ewangelia Marka

Marku, przypominam sobie, co powiedziałeś w pierwszej naszej rozmowie o czytaniu przez was – wtedy na samym początku – ewangelii w całości. Chciałbym dzisiaj do tego wrócić. Czy to rzeczywiście jest tak ważne, żeby przeczytać ewangelię – na przykład Twoją – całą na raz? Bo dzisiaj mało kto ma tyle czasu i cierpliwości …

Tak, to jest ważne. Widzisz, ewangelia przemawia nie tylko poszcze­gólnymi słowami i obrazami. Ewangelia to jest najpierw jedno słowo, jedno wielkie głoszenie, jedno wezwanie i jedno wyznanie wiary. Dlatego ważne jest nie tylko, co zostało powiedziane w szcze­gółach, ważne jest, jak brzmi to słowo jako całość.

Jak brzmi? Twoja ewangelia brzmi bardzo prosto i surowo …

Nie o to chodzi. Może lepiej będzie powiedzieć: jak przemawia. Mam na myśli to, że układając ewangelię o Jezusie chcieliśmy prze­mawiać także przez jej układ, przez rodzaj i kolejność opowiadanych zdarzeń i przez odczucia, jakie poszczególne części tego opowiadania wywołają w słuchaczach.

Tak dokładnie to pomyśleliście?

Tak. Słów nie należy używać na próżno. Nie chodzi o to, żeby po­wiedzieć wszystko, co pamięć zachowała i podsuwa. Chodzi o to, żeby słowo sprawiło to, o czym mówi. Pamiętasz Izajasza? “Słowo, które wychodzi z moich ust., nie wraca do mnie bezowocne, zanim wpierw nie dokona tego, co chciałem, i nie spełni pomyślnie swego posłannictwa” (por. Iz 55,11). Słowo ewangelii nie jest tylko nasze, nie należy do nas samych, ale do Boga, który przemówił w Jezusie. Właśnie dlatego tak wiele i tak dokładnie myśleliśmy nad porządkiem opowiadania ewangelii.

Wydawało mi się zawsze, że to jest po prostu kolejność wydarzeń. Że opowiadasz jedno za drugim, tak jak następowały …

Owszem, kolejność wydarzeń jest ważna i zachowaliśmy ją w tym, co najważniejsze. Ale nie o nią nam chodziło na pierwszym miejscu. Dlatego, jeśli trzeba, opowiadamy poszczególne zdarzenia w kolejności innej niż ta, w której się zdarzyły. Ważniejsze jest co in­nego. Opowiadamy przecież nie wszystkie zdarzenia. Te, które wybraliśmy i opowiadamy, same są słowami danej nam przez Bo­ga nauki. Może się wydawać, że ona jest ukryta, ale przecież wnikliwe oko i ucho odkrywa ją i odczytuje bez trudności.

Myślisz, że i ja mógłbym ją odkryć, czytając ewangelię w całości?

Z pewnością tak. To nie jest wcale takie trudne. Na początek zwróć uwagę na trzy rzeczy: na wydarzenie, które jest w całym opowiadaniu ewangelii najważniejsze, na wydarzenia, które do niego prowadzą i na jego skutki.

Najważniejsze jest chyba to wszystko, co się wiąże z ukrzyżowaniem i zmartwychwstaniem Jezusa?

Oczywiście. To jest chwila decydująca. Wokół niej zostało ułożone całe opowiadanie. To o Ukrzyżowanym, który zmartwychwstał, mówili najpierw ci, którzy pier­wsi ponieśli innym dobrą nowinę o Jezusie. Widzisz, oni o tym opowiadali nie tak, jak się opowiada o najnowszej sensacji. Opowiadali, bo dotarło do nich, co się naprawdę stało. Dlatego od samego początku włączyli w opowiadanie swoją wiarę i swoje własne zrozumienie: że Jezus był umiłowanym Synem Boga i Mesjaszem, że to Boże umiłowanie nie oznaczało ochrony przed próbą i cierpieniem, i że można, i trzeba się teraz przyłączyć do Niego i do tych, którzy mu uwierzyli.

Zauważ, że Boże świadectwo o Jezusie jako umiłowanym Synu pojawia się w ewangelii, która nosi moje imię (podobnie jak u Mateusza i Łukasza) dwa razy: nad Jordanem i na Górze Przemienienia. Zauważ, że każde z tych wydarzeń poprzedza próbę: znad Jordanu Jezus idzie na pustynię, by być doświadczanym przez przeciwnika – szatana. Z Góry Przemienienia kieruje się ku Jerozolimie, żeby wziąć swój krzyż. Zauważ wreszcie, że po tej pierwszej, zwycięsko przebytej próbie głosi Izraelowi dobrą nowinę o królestwie, wypędza złe duchy, uzdrawia i gromadzi wokół siebie. A to wszystko jest objaśnieniem tego, co stało się, kiedy On powstał z martwych. Teraz jest czas wypełnienia zapowiedzi – już nie tylko dla samego ludu Izraela: jej wypełnieniem jesteś także ty, który nie należysz do tego ludu, i tylu innych, którzy uwierzyli i poszli za Nim.

Tego nigdy do końca nie rozumiałem – dlaczego Jezus najpierw sam poszedł i wam kazał iść tylko do ludu Izraela?

To czytasz u Mateusza. Ja i Łukasz nie mówimy o tym. Oczywiście Jezus sam najpierw chodził po ziemi Izraela i wszyscy, którzy poszli za Nim, też najpierw głosili Jego słowo Izraelowi. Ci od Mateusza, którzy byli w Jerozolimie, a później znaleźli się w Syrii, podkreślali to bardzo mocno. Ale i oni wiedzą, podobnie jak my, że Bóg ukazał w Jezusie swojego ukochanego Syna nie tylko Izraelowi, ale każdemu, kto jest gotów wierzyć i iść za nim. My wszyscy jesteśmy tego świadkami – a na pierwszym miejscu Piotr, Jakub i Jan.

Zwróć uwagę: to właśnie ci trzej słyszą świadectwo z nieba na Górze Przemienienia, oni są z Jezusem, kiedy przychodzi próba, oni pierwsi zobaczyli Go jako żyjącego. Na początku, nad Jordanem było wielu – cała kraina judzka i mieszkańcy Jerozolimy, później na Górze Przemienienia i w Getsemani już tylko ci trzej – ale przez nich my wszyscy, którzy dzięki nim wierzymy. Dlatego nikt z nas nie odważył się mówić o tych sprawach ani gromadzić uczniów bez nich.

Ale dlaczego tylko ci trzej? Przecież tych, którzy Go widzieli zmartwychwstałego, było wielu.

Kto w tamtych czasach czytał: Piotr, Jakub i Jan, zaraz wiedział, o czym mowa. Ci trzej byli przecież świadkami, wokół których gromadzili się wszyscy wierzący w Jezusa: wokół Piotra ci, którzy byli w Antiochii i w Rzymie, wokół Jakuba ci w Jerozolimie, wokół Jana ci, z którymi on wywędrował na północ. Kiedy mówimy o tych trzech, mówimy o całym ówczesnym rozproszonym po świecie zgro­madzeniu uczniów – czyli o Kościele.

Wiem, że ty sam należałeś do tych, którzy byli z Piotrem. Kiedy mówisz “ci od Jakuba” albo też “ci od Jana”, zastanawiam się, na ile byliście jedną społecznością? Czy może już wtedy byliście podzieleni?

Było nas wielu, byliśmy w różnych miejscach i od samego początku tworzyły się różne sposoby wspólnego działania i różne tradycje, zwłaszcza tam, gdzie przyłączyli się do nas helleniści, Żydzi, którzy przyjęli kulturę grecką i Grecy. Ale to nie znaczy, że byliśmy podzieleni. O tych innych nie myślę nigdy jako o obcych – myśmy się wszyscy nawzajem nazywali braćmi i to nie było puste słowo. Ja rzeczywiście byłem blisko Piotra, ale jego pierwszeństwo uznawali wtedy wszyscy. Powiem ci to słowami, które do mojej ewangelii dopisał ktoś mi nieznany z późniejszego pokolenia uczniów. Mówi o kobietach, które najpierw całe przelęknione odeszły od pustego grobu Jezusa: “A wszystko, co im przekazano, zwięźle ogłosiły tym wokół Piotra. A potem i sam Jezus rozsyłał przez nich na wschód i zachód świętą i niezniszczalną wieść wiecznego wybawienia. Amen”. Tę ewangelię głosili najpierw ci wokół Piotra – ja jestem jednym z nich, ale naprawdę to sam Jezus ją rozsyła przez wszystkich – i ty też jesteś jednym z nich.

Źródło tekstu nieznane, prawdopodobnie z lat 90-tych.