Z Markiem o ukrzyżowaniu Jezusa

Grupa docelowa: Młodzież Rodzaj nauki: Lektura Tagi: Biblia, Ewangelia Marka

Marku, chciałbym dzisiaj zapytać cię o to, co napisałeś o ukrzyżowaniu Jezusa. Wprawdzie trochę obawiam się o tym tak zwyczajnie rozmawiać – ze względu na powagę tego słowa. Ale też właśnie dlatego wciąż na nowo muszę sobie stawiać pytanie, jak to wtedy było naprawdę?

Naprawdę było tak, jak napisałem.

 Nie chcę ci w żadnym razie przeczyć. Ale przecież kiedy porównuję to, co napisałeś ty, z ewangeliami według Mateusza, Łukasza i Jana, widzę wiele różnic. Kto jest bliższy prawdy? Ty, czy może Jan, o którym mówią, że stał wtedy pod krzyżem?

Oczywiście, że między naszymi ewangeliami są różnice. Nie napisa­libyśmy całej prawdy, gdyby każdy z nas napisał dokładnie to sa­mo. Ale wszyscy w istocie opowiadamy wam to samo, co też od sa­mego początku prze­kazywali sobie ci, którzy uwierzyli w Jezusa: że tego dnia wyprowadzili Go z Jerozolimy na Golgotę, że Go tam u­krzy­żowali, że podzielili między siebie Jego szaty i że Jezus głośno za­­wołał i wyzionął ducha. To właśnie się stało – i to każdy z nas na­pisał.

 Czy to znaczy, że dopiero wszystkie cztery opisy wydarzeń na Gol­gocie razem składają się na całą prawdę?

Owszem, ale może niezupełnie tak jak myślisz. Zdaje się, że niepo­rozumienie polega na tym, że wielu z was uważa to, co znajduje się w ewangeliach, za coś w rodzaju kroniki wydarzeń. Tak jakby na­szym zadaniem było opowiedzieć, co mógłby zobaczyć wtedy na Golgocie mniej lub bardziej przypadkowy widz. To jest wielkie nie­porozumienie. Widzisz, żaden z nas nie pisze z takiej perspektywy ani nie przemawia z takim zamiarem. Dlatego w gruncie rzeczy nie chodzi o to, że każdy z nas mówiących i piszących o Jezusie wnosi inne szczegóły i w ten sposób uzupełnia czy wzbogaca słowo pozostałych. My wszyscy mamy do powiedzenia tylko jedno: że kiedy Jezus umarł tam na krzyżu, wypełniło się, co dla nas wszystkich za­mierzył Bóg. O tym opowiadamy na pierwszym miejscu, a o tamtych wydarzeniach tylko o tyle, o ile jest to potrzebne, żebyście przy­jęli i zrozumieli to najważniejsze. Inaczej mówiąc, naszym zadaniem było powiedzieć, czym była śmieć Jezusa. On nie był przecież tylko jednym z wielu, którzy umarli na tamtym pustym miejscu, poza Miastem. Jego śmierć była wypełnieniem Bożego zamiaru, potwierdzeniem, że On był posłany przez Boga – i dlatego trzeba pójść za Nim. To otrzymałem, w to uwierzyłem i to przekazuję.

 Otrzymałeś Marku? 

Tak, otrzymałem. To nie jest moje słowo. To jest dobra nowina Je­zusa, opowiedziana według naszej wiary w Niego. W tej postaci, w jakiej ją dzisiaj opowiadamy, jest ona też rozwinięciem i objaśnie­niem tych kilku zadziwiających wieści, które powtarzali sobie ci, którzy wówczas byli w Jerozolimie i w Galilei.

 Co sobie powtarzali? Jaka była ta pierwsza wieść o Jezusie?

Najpierw wszędzie mówiono, o tym, co On robi i czego uczy. Byli tacy, którzy Mu od razu wierzyli. Ale wielu się dziwiło, bo nie ro­zumieli, jak to może być od Boga. Najwięcej było takich, którzy bie­­gali za Nim, żeby albo ich, albo ich bliskich uzdrowił: “Od Boga, nie od Boga” – mówili – “żebyśmy tylko byli zdrowi”. Inni zno­wu się martwili: “Bo” – mówili – “to się musi źle skończyć. A jeszcze, nie daj Boże dla całego Izraela, jeśli Rzymianie się ruszą”. Wte­dy rozniosło się, że Jezus został ukrzyżowany. Temu akurat prawie nikt się nie dziwił. To, co On mówił i robił, rzeczywiście musiało się tak skończyć. Tyle tylko, że na tym właśnie się nie skończyło. Krótko po tym rozeszły się słuchy, że On powstał z martwych.

 Byliście zaskoczeni?

Oczywiście, chociaż to, że tak mówiono, to też jeszcze nie było nic dziwnego. Kiedy Jezus chodził po Galilei, a tłumy ludzi za Nim, wie­lu mówiło, że to Jan Chrzciciel powstał z martwych – i dodawali: “Ka­ra Boska na zabójców, bo proroka nie zdołają zabić, aż się wszy­stko wypełni”. Dlatego w pierwszej chwili myśleliśmy, że znowu zjawił się jakiś Nauczyciel. Ale było inaczej. Nie zapomnę tej chwi­li, kiedy ludzie z Galilei przyszli do nas i powiedzieli: “Nie, to nikt inny – to Jezus. Wstał z martwych i wielu go widziało”. Dopie­ro wtedy naprawdę się zaczęło!

 Co się zaczęło?

Wszystko – to, co jest do teraz. Ci, którzy chcieli wierzyć, zbierali się po synagogach, a jak nie było można, to po domach i polach, i rozprawiali o tym, co to znaczy “powstać z martwych” i jak teraz mo­żna spotkać i widzieć Jezusa. Z tych rozmów narodziło się to, co napisałem o Jego ukrzyżowaniu. Zauważ, że to się zaczyna, kiedy mówię, że Szymon Cyrenejczyk, ojciec Aleksandra i Rufusa (wszyscy ich u nas znali) wziął Jego krzyż. Inaczej nie można tego zrozumieć – trzeba wziąć Jego krzyż. A potem jest o tym, jak Go ukrzy­żowali, jak już niczego od nikogo nie chciał i jak umarł zupełnie sam. I nikt tego nie rozumiał: jedni kpili, inni czekali na cud, wielu patrzyło z daleka, wszyscy się czegoś bali.

 Wszyscy?

Tak na swój sposób wszyscy.

 A Józef z Arymatei? Napisałeś, że odważył się prosić Piłata o ciało Jezusa …

On się bał, że wiszące na krzyżu zwłoki będą skazą na nadchodzą­cym święcie. W wielkie święto niebo nie powinno oglądać wiszących zwłok skazańców – tak nakazał Mojżesz. To, co on zrobił, to był naprawdę dobry czyn, tylko, że to wszystko było na próżno. Wszystko się okazało zupełnie inaczej …

 A setnik?

Dobrze, że pytasz o setnika.

 Skąd wiedziałeś, że on wtedy nazwał Jezusa Synem Bożym? Mate­usz pisze, że powiedział to z lęku, kiedy przyszło trzęsienie ziemi i ciemność, a Łukasz, że nazwał Jezusa “sprawiedliwym”. Jak było naprawdę?

Ja nie mówię o tym, jak było, ale o tym, jak jest. Nie wiem do dzi­siaj, co tamten setnik powiedział wtedy, kiedy Jezus umarł. Wiem, że dzi­siaj razem z nami wszystkimi – z tymi od Mateusza i z tymi od Łu­kasza, i z tyloma innymi – mówi głośno: to Syn Boży. To znaczy: wydawało się, że umarł opuszczony przez Boga i ludzi, a Bóg był i jest z Nim – i tak samo jest z każdym, kto idzie za Nim i gotów jest umrzeć, tak jak On. O tym trzeba mówić, a nie milczeć, jak te, które dowiedziały się pierwsze, że nie znajdą Go w grobie, ale nikomu nic nie powiedziały, bo się bały.

 Marku, powiedz mi jeszcze raz, w co uwierzyłeś.

W dobrą nowinę Jezusa, Mesjasza, ukrzyżowanego, który powstał z martwych, Syna Boga.

Źródło tekstu nieznane, prawdopodobnie jeszcze z lat 90-tych.