Złoty cielec

Grupa docelowa: Młodzież Rodzaj nauki: Katecheza Tagi: Biblia, Mojżesz, Stary Testament, Złoty cielec

1. Impreza

WSTĘP

W czasie jednej z naszych dyskusji poruszyliśmy wątek przesuwania granic w życiu, wyborach, decyzjach. W grę wchodzą poważne i skomplikowane sytuacje lub zupełnie proste i codzienne.

Sytuacją, którą dzisiaj weźmiemy pod uwagę będzie… imprezowanie. Wyobraźmy sobie, że pewnego wieczoru i pewnej nocy ktoś zrobił imprezę. Ludzie przegięli, naprawdę było „za mocno”. Rodzice wrócili i zastali mieszkanie w opłakanym stanie. Słyszeli wcześniej, że może tak właśnie być… Ale nie dopuszczali jeszcze do siebie tej myśli…Wszelkie zasady zostały złamane… Tego się absolutnie nie spodziewali… A może właściwie tylko jedna – ogromne zaufanie do dziecka…

AKTYWIZACJA

Praca w grupach. Formularz – krzyk.[1] Zadanie jest następujące: Wyobraźmy sobie reakcję ze strony rodziców… Czas na wykonanie zadania. Prezentacja na forum. Czas na dyskusję.

PUENTA

Opowiada Pismo, że na górze świętej Mojżesz pogrążony w Bogu dowiedział się o przeniewierstwie i odstępstwie swego ludu. Mówił mu bowiem Bóg: „…zgrzeszył lud twój, któryś wywiódł z ziemi egipskiej. Ustąpili rychło z drogi, którąś im ukazał, i uczynili sobie cielca ulanego, i pokłonili się, i ofiarując mu ofiary, rzekli: «Ci są bogowie twoi, Izraelu, którzy cię wywiedli z ziemi egipskiej». I jeszcze rzekł Pan do Mojżesza: «Widzę, że ten lud jest twardego karku. Puść mnie, aby się rozgniewała zapalczywość moja na nich i abym wygładził ich, a ciebie uczynił ludem wielkim»”.

Lecz bronił Mojżesz lud swój przed Panem, wspominając Abrahama, Izaaka i Izraela, którym Bóg poprzysiągł przymierze; i mówił, iż są przecież dziećmi obietnicy. Potem zaś z ciężkim sercem powstał i jął schodzić z góry świętej, niosąc tablice kamienne, na których wyryte były przykazania Przymierza, zakon Boga. Zaś u stóp góry czekał nań wierny Jozue. Ten rzekł z niepokojem Mojżeszowi: „Głosy bitwy słychać w obozie”. Lecz Mojżesz wiedział, że nie były to głosy bitwy, lecz hucznego świętowania. Stanął Mojżesz w obozie i ujrzał posąg złotego cielca, dookoła którego świętując, tańcząc i śpiewając, kłębił się lud.

To nie jest to samo: „dowiedzieć się” i ,,zobaczyć”. „Wiedzieć” i „widzieć”. To nie jest rzecz ta sama: poprzez modlitewne zasłuchanie usłyszeć wieść o przeniewierstwie – i ujrzeć na własne oczy tę właśnie zdradę. Mojżesz, który na świętej górze usłyszawszy o bałwochwalstwie, bronił lud przed Panem, teraz, ujrzawszy tę rzecz, staje się jakby innym człowiekiem. W obliczu obecności Boga był w nim tylko wielki smutek i żal. Teraz zaś wstaje w Mojżeszu gniew — wielki i straszny.

Ciska o ziemię, kruszy przyniesione z sobą tablice Bożych praw. Nie są przecież potrzebne tym ludziom, którzy odstąpili Boga. Ci ludzie nie chcą rozerwać kręgu swoich wyobrażeń. Są zbyt gnuśni. Ręce, umysły i dusze mają związane jak niewolnicy światem, który ich otacza. Dusze mają pogańskie. Jest im potrzebny złoty cielec. Jak posąg Apisa w Memfis. Jak posąg Mnewisa w Heliopolis. Jak posąg Bakisa w Hermontis. W egipskiej Księdze Umarłych bóg Ra jest złotym cielcem.

A on im przynosił tablice praw Jedynego Boga Żywego — tym ludziom. Po co? „Lud mój zamienił chwałę swoją na bałwana! Zdumiejcie się, niebiosa, nad tym, a bramy jego zasmućcie się bardzo, mówi Pan.” Tak będzie kiedyś wołał Jeremiasz. Zaś Ozeasz powie o bałwochwalstwie: „Porzucił Izrael dobro […]. Ze srebra swego i ze złota swego naczynili sobie bałwanów, aby zginęli, […] Bo i ten jest z Izraela, rzemieślnik uczynił go, a nie jest on Bogiem”…

Mojżesz kruszy także i posąg złotego cielca. Mówi do Aarona: „Cóż ci uczynił ten lud, żeś przywiódł nań grzech tak ciężki?” A mówi to bratu swemu, Aaronowi, z wielkim żalem i wielkim zawodem, gdyż ufał mu przecież. Potem zaś staje w bramie obozu wyniosły i straszny w swoim gniewie. Woła: „Jeśli kto jest Pański, przyłącz się do mnie!”. I stanęli przy nim wszyscy synowie Lewiego. On zaś kazał im przypasać miecze. I poszli od bramy do bramy, zabijając bałwochwalców. A rzekł im Mojżesz straszne słowa: „Poświęciliście dzisiaj ręce wasze Panu, każdy w synu i bracie swoim”…

 

2. Wstawiennictwo

WSTĘP

Na drugi zaś dzień powlókł się Mojżesz z powrotem na szczyt świętej góry Horeb, nazywanej także Synajem. Nie wiadomo, co działo się w tym człowieku w ciągu nocy, lecz musiała to być dla niego noc wielkich obrachunków i wielkich zmagań wewnętrznych. Mojżesz wie, że jest wybrańcem Boga…

Zastanawia się zatem – co zrobić, bo Bóg obiecuje mu, że zniszczy ten występny naród i z niego samego wzbudzi nowy lud wybrany…

AKTYWIZACJA

Praca w grupach. Formularz – Shrek.[2] Zadanie: poszukujemy odpowiedzi na pytanie: co ma wybrać Mojżesz – zgodzić się na zniszczenie ludu i założenie nowego, czy nadal znosić odstępstwa i niewierności tego ludu? Słowem – czy zgodzi się na modyfikację znanego powiedzenia w formie: JEDEN ZA WSZYSTKICH – WSZYSCY NA JEDNEGO? Czas na wykonanie zadania. Prezentacja na forum. Czas na dyskusję.

PUENTA

Mojżesz wie, że jest wybrańcem Boga. Teraz jednak wie także i o tym, że nie potrafi porzucić swego ludu. Nie pozostawi go w osamotnieniu i nie odda go gniewowi Boga, jeśliby za tę cenę on sam, Mojżesz, miał pozostać bezpieczny. Poprzedniego dnia ogarnięty straszliwym uniesieniem i żalem, kazał zabijać bałwochwalców i przeniewierców. Ale to są jego bracia. Jego siostry. Jego lud.

Mojżesz, wróciwszy na szczyt świętej góry i stanąwszy raz jeszcze w obliczu obecności Boga, nie jest już gniewnym prorokiem, posłańcem zdradzonej chwały Wiekuistego. Jest startym na proch człowiekiem, który uczynił wybór — subiektywnie jedyny, jaki mógł uczynić. Już nie jest wielomówny. Już się nie powołuje na Abrahama, Izaaka i Jakuba, ani na Przymierze, ani na obietnice. Mojżesz mówi o Bogu: „Zgrzeszył ten lud grzechem bardzo wielkim i uczynili sobie bogi złote. Albo im odpuść tę winę, albo — jeśli nie uczynisz tego — wymaż mnie z ksiąg twoich, któreś napisał”. To wszystko.

Musiała to być dla niego straszna chwila. Bo Mojżesz wiedział, że lud — poprzez bałwochwalstwo — odrzucił Przymierze Boga i jego przykazania. Wiedział to samo, co powiedziała później Księga Mądrości: „Nieszczęśni są i między umarłymi jest nadzieja tych, którzy bogami nazwali dzieła rąk ludzkich, złoto i srebro, wymysł rzemiosła i podobieństwo zwierząt”… Wiedział, że sprawiedliwy jest gniew Pana: gdyż lud nierozumnie odrzucił wyciągniętą doń rękę Boga. Ponadto zaś, gdyby pozostać miał Mojżesz w kręgu kategorii własnego, osobistego dobra, nie mogło być dlań rzeczy ważniejszej niż własne imię, zapisane na wieczność w apokaliptycznej Księdze Żyjących, którą zgotował Pan od założenia świata aż po Dzień Ostatni. Ten zapis był bez ceny.

Bóg mówił mu: puść mnie, abym ich wygładził, a ciebie uczynił ludem wielkim. Mógł się stać Mojżesz drugim Abrahamem. Jakże łatwo było powiedzieć teraz: Panie, zachowaj mnie i niech się stanie według słowa twego, gdyż nie zdradziłem twojego Imienia. Lud mój odstąpił cię i sprawiedliwy jest twój gniew. Niechże więc pozostaną bez ciebie.

Ale Mojżesz nie potrafi tego powiedzieć. Nie umie porzucić swego ludu. Ma świadomość swojej znikomości i uniżenia; a jednak staje pomiędzy ludem i gniewem Boga, znękany i starty człowiek. Mówi mu: tedy wymaż i mnie z Księgi Żywota, jeśli nie zechcesz im wybaczyć. Nie chcę być sam w twojej łasce na początku jakichś nowych pokoleń ani nie umiem porzucić tamtych w twoim gniewie. Ty wiesz, że nie umiem. Uczyń, Panie, co zechcesz. Bóg odpowiada Mojżeszowi. Mówi: pozostaw mi gniew, sprawiedliwość, karę i zadośćuczynienie aż przyjdzie Dzień. Nie wymażę cię z Księgi Żyjących, gdyż nie zgrzeszyłeś. „Kto zgrzeszy przeciwko mnie, tego wymażę z ksiąg moich. Ale ty idź i prowadź ten lud, gdziem ci powiedział. Anioł mój pójdzie przed tobą.”

Przejrzał Bóg Mojżesza: że nie z braku rozeznania stawia w zakład własne imię w Księgach Bożych i nie z powodu pychy odważa się przeciwstawiać wyrokom. Ujrzał w sercu Mojżesza coś, o czym ten człowiek nigdy głośno nie mówił. Zaakceptował Bóg nierozdzielność swego wybrańca i przeniewierczego ludu. „Idź i prowadź ten lud, gdziem ci powiedział.” Mojżesz osłonił lud gotowością swojej ofiary. Człowiek zatrzymał rękę Boga.

Jest to bardzo wielka, głęboko dramatyczna scena. Chyba jedna z największych w Biblii. Duchowni egzegeci i komentatorowie, zapewne w intencji wybielenia Aarona i częściowego bodaj usprawiedliwienia ludu izraelskiego tłumaczą, że lud i Aaron intencje mieli nie aż tak naganne, gdyż pod postacią złotego cielca pragnęli oddawać cześć Bogu Jedynemu. W tej też myśli nowsze tłumaczenia zastępują często wyrażenie „bogi” vel „bogowie” (jako synonim posągu złotego cielca) określeniem „Bóg”, sugerując w ten sposób, że w intencji ludu i Aarona ów posąg złotego byka uosabiać miał Jahwe, Boga Prawdziwego.

Wydaje mi się, że bardzo trudno jest poważnie przyjąć i zaakceptować prawdopodobieństwo takich tłumaczeń. Nic się tu bowiem nie klei. Jeśli intencje nie były tak wyraźnie bałwochwalcze albo też były bałwochwalcze w sposób tylko powierzchowny i połowiczny, skądże w Biblii tak wielki gniew Boga, owo „puść mnie, aby się rozgniewała zapalczywość moja i abym ich wytracił”? Jeśli lud w posągu złotego cielca czcił Jahwe — jak utrzymują duchowna egzegeci — dlaczego właściwie kruszył Mojżesz tablice praw Przymierza? Dlaczego wołał: „Jeśli kto jest Pański, przyłącz się do mnie!”? Przecież w wypadku przyjęcia wspomnianych tez wszyscy byli Pańscy i reakcja Mojżesza jest zupełnie niewspółmierna do motywów.

Dlaczego kazał zabijać? Przecież w świetle tego typu egzegezy bałwochwalstwo Izraela staje się nader problematyczne: dotyczyłoby ono raczej zewnętrznego głupstwa, przekroczenia formalnego zakazu przedstawień plastycznych, nie zaś wewnętrznego aktu odstępstwa. Ale czy rzeczywiście tak łatwy nawrót do ikonograficznego schematu rozlicznych bóstw egipskich („zwrócili się sercem do Egiptu” — powiedzą później o tymże właśnie wydarzeniu Dzieje Apostolskie) może być komentowany. jako przejaw dobrej, choć niezręcznej woli oddawania czci Niewyobrażalnemu, Jedynemu Bogu, a cała ta wątpliwa gimnastyka po to tylko, aby kapłan Aaron ostał się czysty jak łza wbrew tekstowi biblijnemu? Solidarność zawodowa (także i kapłanów) jest zjawiskiem pozytywnym i krzepiącym, lecz chyba nie bezgraniczna. Nie: to wszystko jest bardzo nieprzekonujące.

A mniemam też, że całkiem niepotrzebnie spłyca to, mąci i umniejsza biblijną myśl. Mojżeszowy gest  strzaskania tablic praw Przymierza jest gestem wielkiego gniewu, ale ten gniew nie jest pusty, rodem z kiepskiego teatru; nie jest to także gest histeryczny. Miał on swoje pełne, dramatyczne pokrycie, był ścisłym odpowiednikiem zastanego przez Mojżesza faktu: gdyż pokłony oddawane złotemu cielcowi były — jak mniemam — takim samym potrzaskaniem Przymierza, nie zaś mało znaczącym i powierzchownym kompromisem formalnym. Ci ludzie nie kłaniali się naiwnemu obrazowi Boga w wyobrażeniu złotego byka. Kłaniali się cudzym, nieprawdziwym bogom, pozorom i pustce, własnym wyobrażeniom, własnym dziełom. Prawdziwie byli bałwochwalcami i niepotrzebnie usiłuje się tę sprawę zamazać. Chyba we właściwym świetle widział tę sprawę Psalmista: „I uczynili cielca przy Horebie, i kłaniali się bałwanowi. I zamienili chwałę swoją na obraz cielca żrącego trawę. Zapomnieli Boga, który ich wybawił”… Strzaskali tablice praw Przymierza wcześniej, niż uczyniły to uniesione gniewem ręce Mojżesza. I sądzę, że tylko taka wykładnia tłumaczy spójnie zanotowany w Biblii bieg wypadków.

Tadeusz Żychiewicz, Stare Przymierze, ZNAK 1986

[1] Wykorzystałem tutaj reklamę środka PERSEN, źródło: Wysokie Obcasy nr 46 (294).

[2] Wykorzystałem tutaj zdjęcie prasowe, źródło: WPROST, 4 lipca 2004, s. 6.