Czerwone światło, Ewo!

Grupa docelowa: Młodzież Rodzaj nauki: Lektura Tagi: Godność kobiety, Wanda Półtawska

Kilka lat temu Duszpasterz Akademicki z dużego miasta napisał do mnie list, który się zaczyna od słów: „S.O.S. – niech Pani doktor przyjedzie i ratuje moje dziewczyny”, i prosił o przyjazd przed świętem 8-go grudnia. Pojechałam.

Trzy dni spędziłam na spotkaniach z liczną grupą studentek; duży kościół był pełen, a po wykładach jeszcze mnóstwo ich zostawało na dyskusję.

Zaczęłam ten cykl spotkań pytaniem – kim jesteś, dziewczyno, czy wiesz? Usiłowałam im uświadomić konieczność odzyskania tożsamości kobiety. – Kobiety jako takiej. Powtórzyłam swoją dawną wypowiedź z roku poświęconego kobiecie; było takie sympozjum w Kielcach na temat „wartości kobiety” i po kilku referatach dających przykłady bohaterskich kobiet, które w czasie wojny, powstania i innych zagrożeń dzielnie stawały z bronią w ręku, i w świetle tych referatów wtedy tam, w Kielcach, gloryfikowano taką wizję „wspaniałej, dzielnej kobiety”, która umie strzelać i zabijać.

Wtedy zabrałam głos, powiedziałam, że jest to wielkie nieporozumienie, bo jakkolwiek jest słuszne walczyć także bronią o takie wartości, jak Ojczyzna, to jednak równocześnie to jest dramat kobiety, jeżeli los zmusza ją do walki, i choć ja sama mam też taką niemal „bohaterską przeszłość”, to uważam to za zatratę kobiecości, za wynaturzenie kobiety, której zasadniczym zadaniem i powołaniem nie jest zabijanie, ale właśnie służba życiu… i ludziom.

Kobieta ma stawać się matką pełną tkliwości i dobroci. Tak, jak wtedy w Kielcach, tak i teraz to powiedziałam w dyskusji po wykładzie. Dziewczyny naskoczyły na mnie, że chcę, żeby tylko rodziły, ale ja mówię- nie, nie tylko, ale przede wszystkim chcę, aby nie zabijały.

Pierwszym więc tematem dla nich kontrowersyjnym było macierzyństwo. W następnym dniu podjęłam zasadniczy wątek tego triduum: „dziewictwo”. Mówiłam o wdzięku dziewictwa i integralności, która pozwala w pełni kochać – mówiłam o dziewictwie jako funkcji miłości.

Dziewictwo „zaadresowane”, albo do Osoby Boga Samego wprost, jak np. zakonnice, albo do Boga przez człowieka w sakramencie małżeństwa. Tylko dziewictwo gwarantuje jakość. Całą pełnię tego daru człowieka dla człowieka.

Dyskusja po tym wykładzie była nieoczekiwanie dla mnie znacznie mniej agresywna niż poprzedniego dnia, ale zarazem ujawniła ich przekonanie o niemożności zachowania dziewictwa – „piękna teoria nie dla kobiet XX wieku”, ale jednak byt ten akcent pewnego żalu, że szkoda, że to piękno nie dla nich.

Jedna z nich po zakończeniu poprosiła, żeby jeszcze zostać i odprowadzała mnie w mroźny wieczór. Zatrzymałam się blisko kościoła, więc żeby jej dać więcej czasu, poszłyśmy na spacer – na bulwar nad rzekę, w której nocnej czerni odbijały się światła neonów, przysłaniając blade odbicie gwiazd. W pewnym momencie spoza wieży kościoła wysunął się księżyc, wielki, prawie pełnia z jedną drobną białą chmurką, która nie zasłoniła go całkiem, ale stworzyła jakby aureolę dookoła.

Dziewczyna długo milczała, zanim wreszcie powiedziała jedno zdanie: „Co ja mogę zrobić? Pani doktor tak pięknie mówiła o dziewictwie i ja tak strasznie żałuję, ale jestem stracona; no, tak jak pani mówiła, dziewictwa nie da się odzyskać” – i rozpłakała się.

Istotnie, zdałam sobie wtedy sprawę z zasadniczego braku w moim referacie. Mówiąc o dziewictwie nie powiedziałam im, że choć dziewictwa odzyskać się nie da, to jest powrót do czystości przez sakrament pokuty, i że mogą „ponad śnieg bielszymi się stać” – i następnego dnia właśnie to im powiedziałam.

Dziewczynie – nazwijmy jaj ak zawsze Ewą – powiedziałam: „Dziecko, powtórz to jutro księdzu na spowiedzi i znajdziesz spokój, bo przecież to, co mi powiedziałaś, to jest spowiedź”. Ból serca dziewczyny, która, owszem, straciła dziewictwo i zarazem też chłopaka, któremu się oddała, bo odszedł od niej – mówi – zerwał ze mną! Ale ja odpowiedziałam: „Cóż innego mógł zrobić? Ile on ma lat? 19 – 20? No, to co, miał trwać dalej wasz grzeszny stosunek? Właściwie to powinnaś mu być wdzięczna, że zerwał, że cię uwolnił od siebie! Przecież to, co razem robiliście, zagrażało waszemu zbawieniu!”. Popatrzyła na mnie zaskoczona i powiedziała: „Nigdy o tym nie pomyślałam”. – Oczywiście, że nie.

Żadna z nich o tym nie myśli, zafascynowana tym, co przeżywa. Trzeci temat i tym razem ostatni, to była właściwa koncepcja miłości. – Taki był mój schemat. – „Kim jesteś, kobieto, czy wiesz, co znaczy dziewictwo i co nazywasz miłością”. Ten trzeci temat przytrzymał mnie przy dziewczynach prawie do północy i właściwie się nie skończył, tylko nas wreszcie wyproszono z sali, gdzie była ta dyskusja.

Dziewczyny stwierdziły, że każdy z wybranych przeze mnie tematów był tak przedstawiony, jak „nikt dziś nie mówi”. Owszem, zgodziłam się na to, bo to, co mówię, jest „pod prąd” świata – ale ja nie. mówię od siebie, to właśnie jest nauka Kościoła, to Chrystus tak pokazuje wartości człowiekowi. To jest antropologia chrześcijańska. – Ale dyskusja z dziewczętami na te tematy trudna. Nie wystarczy bowiem podać i m obiektywne normy etyki, ani nawet nie wystarczy zilustrować przykładem prosto z życia, ich życia, bo kobieta musi doznać, musi przeżyć wartość, żeby ją przyjąć i zrozumieć, bo ona nie podchodzi do życia intelektualnie, ale jej zachowanie dyktuje serce, za którym ona ślepo idzie.

Kim jest – ta współczesna Ewa nie wie – prąd świata odrzuca jej podstawową wartość potencjalnego macierzyństwa, wyśmiewa wartość dziewictwa i przykłada mu etykietkę staroświecczyzny, a miłością nazywa każde przeżycie na bazie podniecenia i pożądania; niemal każde zbliżenie ciał traktuje jako przejaw miłości.

Nie dziwiłam się, że Duszpasterz tak napisał: „S.O.S. – niech pani ratuje moje dziewczyny”, ale to nie ja, to tylko Chrystus Sam może je ocalić i z dna podnieść na ołtarze, jak Magdalenę – „idź i nie grzesz więcej”.

ŹRÓDŁO DIECEZJI RZESZOWSKIEJ, NR 3/94