Pierwsze przykazanie. Kieślowski
DEKALOG I
[Polska, 1988] reżyseria: Krzysztof Kieślowski, scenariusz.: K.Kieślowski, Krzysztof Piesiewicz, zdjęcia: Wiesław Zdort, muzyka: Zbigniew Preisner
obsada: H.Baranowski – Krzysztof, M.Komorowska – Irena, W.Klata – Paweł (syn), A.Barciś – człowiek nad lodem, i inni…
Ja jestem Pan, Bóg twój… Nie będziesz miał bogów cudzych przede Mną. Nie uczynisz sobie idola ani żadnej podobizny, która (jest) na niebiosach w górze, i która by (była) na ziemi w dole, i która by (była) w wodach podziemnych; nie będziesz się im kłaniał, ani służył, gdyż Ja, Pan, Bóg twój jestem Bogiem zazdrosnym, karzącym winy ojców na synach… i świadczącym łaskę w tysięczne pokolenia. /2. Księga Mojżeszowa, rozdz. 20, 2-6/
Zgodnie z zapowiedzią wyruszamy dziś na warszawski Usynów. Jest zima, trzaskający mróz, podążamy przez śnieżne bezludzie, mijając jeziorko skute lodem i osiedlową kaplicę. Idziemy ku blokowi, szaremu, wielopiętrowemu, z rzędami takich samych okien. Gołąb prowadzi pod jedno z nich. Za szybą chłopiec może ośmioletni, Paweł. To o nim będzie ta historia. I o jego ojcu, naukowcu Krzysztofie, oraz o siostrze Krzysztofa, Irenie. Jest jeszcze jedna ważna, choć nic nie mówiąca, postać. W drodze na Usynów mijamy przycupniętego człowieka w kożuchu. Ma smutne oczy zapatrzone w dal, podobnie dalekie zdają się być jego myśli. Nieopodal człowieka leżą zwłoki psa. Nad nimi pochyli się później mały Paweł, pochyli się i zapłacze, a martwe i szklane psie oczy zrodzą w jego dziecięcej, wrażliwej duszy szereg pytań dotyczących życia, śmierci, przemijania.
Duszy nie ma…
Pytającemu o przyczyny umierania Pawłowi ojciec wyjaśnia: Na serce, na raka, w wypadkach, ze starości.Ale chłopcu chodzi o coś więcej, on chce pojąć samą istotę śmierci. I znów otrzymuje ściśle naukową, pewną odpowiedź: Serce przestaje pompować krew. Krew nie dociera do mózgu, wszystko zatrzymuje się, staje. Koniec. A co zostaje? Zostaje to, co człowiek zrobił, pamięć o nim. Pamiętasz, że ktoś dziwnie podskakiwał albo, że był dobry. Krzysztof nie może odpowiedzieć inaczej – według niego duszy nie ma. Nauka jest dla ojca obszarem, w którym odnajduje odpowiedzi na wszelkie możliwe pytania, nawet te egzystencjalne. Paweł także świetnie odnajduje się w świecie nauki, jednak przestrzeń ta okazuje się być dla niego zbyt ciasna, gdy zaczyna poszukiwać nie matematycznego wyniku, ale sensu życia.
On w tym jest!
Krzysztof jest szanowanym wykładowcą, porządnym człowiekiem. Żyje się po to, aby innym ludziom, którzy będą żyli po nas, było lżej. Wychowany w katolickiej rodzinie, pewnego dnia uwierzył we wszechmoc ludzkiego rozumu i stał się agnostykiem. Inaczej jego siostra Irena, reprezentująca katolickie stanowisko. Dla niej Jan Paweł II to człowiek mądry i dobry, autorytet. Kobieta patrzy na życie jak na prezent, rodzaj daru. Bóg jest. To bardzo proste, jeżeli się wierzy. W religii Ireny nie ma miejsca na filozoficzne dywagacje czy rozumowe wyjaśnienia. Jest raczej intuicyjne życie Bogiem, naturalne przesiąknięcie Transcendencją. Szczęśliwi ci, którzy nie widzieli, a uwierzyli. Jak wyjaśnić małemu chłopcu kim jest Bóg? Można przytulić, tak po prostu. – Co teraz czujesz? / – Kocham cię / – Właśnie. I On w tym jest!
Zwyczajny-niezwyczajny
Paweł jest bardzo bystrym dzieckiem. Chłonie świat, zadaje mnóstwo pytań, a my niejednokrotnie mamy wrażenie, jakby ten młody człowiek wiedział więcej od nas, jakby dane mu było dotknąć wiedzy o Tajemnicy, niedostępnej zarówno zamkniętemu na sprawy wiary ojcu, jak i pokornie wierzącej ciotce. Jest taka scena z siedzącymi w kręgu graczami szachowymi. Kobieta w czerni przystępuje od jednego do drugiego szachując każdego, z którym się spotka. Jest jak śmierć, nie można z nią wygrać. Jedynie Paweł demaskuje jej strategię. Ten chłopiec jest wyjątkowy, jakby nosił w sobie jakiś rzadko spotykany dar, zasługuje na uwagę i troskę. Ojciec stara się poświęcać mu czas, inspiruje syna do naukowych poszukiwań i poznawania świata. Krzysztof jest troskliwym ojcem, nie puszcza swego dziecka samopas z kluczem na szyi. Nawet pozwolenie na łyżwiarską wyprawę Pawła poprzedzone jest serią skrupulatnych rachunków : czy lód jest wystarczająco mocny, by utrzymać chłopca? Krzysztof oblicza, a potem w nocy jeszcze sam sprawdza lodową szybę. A w ciemności przy ogniu siedzi ten sam tajemniczy mężczyzna w kożuchu. Jest jakby z innej bajki, z innego wymiaru. Przypadkowy bezdomny?… Anioł stróż?… Anioł śmierci?…
Nie mógł się załamać
Pęknięty kałamarz, to zły znak. Atrament pochłania dokumenty Krzysztofa, kolejne ciągi precyzyjnie liczonych liczb, rzędy liter. Szybko rosnąca kałuża o złowrogiej granatowej barwie.. Czy już wtedy, gdy mężczyzna zmywa z rąk plamy atramentu, w dali słysząc skowyt syren alarmowych, czy już wtedy wie lub chociaż przeczuwa? – Lód się załamał na jeziorku./ – To niemożliwe / – Załamał się. Załamał się. / – Niechże się pani uspokoi…Nie mógł się załamać. Krzysztof nadal wierzy w niezawodność umysłu, w nieomylność swych obliczeń. Wraca do domu i woła syna. Tu wciąż jeszcze spodziewa się go zastać. Jest w tym wołaniu desperacka nadzieja. Lecz w domu panuje cisza, kontrastująca z syrenami wyjącymi na zewnątrz. Tam jest już spory tłum ludzi, w milczeniu towarzyszących strażakom podczas akcji ratunkowej. Zimna toń przeczesywana metr po metrze, kwadrans za kwadransem. To bardzo poruszająca scena: świdrująca muzyka Zbigniewa Preisnera, skupienie modlących się w ciszy ludzi, nadzieja ojca przeradzająca się w rozpacz. Kiedy wraz z wyłowieniem drobnego martwego ciałka wszyscy padają na kolana, Krzysztof jako jedyny nie klęka. Wydaje się, że właśnie dlatego cierpi podwójnie. Z powodu tragicznej utraty syna, z powodu tej niezawinionej śmierci. Ale także dlatego, iż jest w tej całej tragedii sam – sam wobec innych, wobec siebie, człowiek samotny, bez możliwości odniesienia się do Boga.
…mędrca szkiełko i oko…
Scena w kościele. Zbliżenie kamery na policzek Matki Boskiej Częstochowskiej: czarne cięcia niczym śmiercionośne rysy na tafli zamarzniętego jeziora. Ojciec wyjmuje kawałek lodu z kropielnicy i przykłada do oka – oto szkiełko, atrybut uczonego.
Podczas spotkania z „Dekalogiem I” może pojawić się myśl, że śmierć syna była czymś w rodzaju kary za niewiarę ojca. Wszak w Drugiej Księdze Mojżeszowej czytamy: …Ja, Pan, Bóg twój jestem Bogiem zazdrosnym, karzącym winy ojców na synach… Jednak myślenie przyczynowo-skutkowe często jest złudne, zwłaszcza w tak skomplikowanych sytuacjach. Scena w kościele świadczyłaby raczej o współczuciu Boga (stearynowe łzy płaczącego obrazu).
Michał Klinger, prawosławny teolog, jest zdania, że tradycyjny polski przekład Dekalogu nie oddaje trafnie sensu oryginału: sformułowanie „Bóg zazdrosny” warto zamienić na „gorliwy”. A więc obraz karzącego, zazdrosnego Boga, ustępuje miejsca Temu gorliwemu, który pragnie konfrontacji człowieka z Sobą.
out of memory…
Zamiast zakończenia – dialog z filmu. Konfrontacja Krzysztofa – z kim, z czym?… ze szklanym ekranem. ze sobą samym, z Bogiem?…. Komputer okazuje się być zupełnie bezradny w obliczu ludzkiej tragedii. Wszakże jest ‘bogiem cudzym”, martwym i zimnym, potrafiącym komunikować się za pomocą ograniczonych, zaprogramowanych komend. Dialog specyficzny: po jednej stronie – Krzysztof. A co jest po drugiej stronie?…
Źródło tekstu: http://www.waj.krakow.pl/wajiowo/WAJiOWO15net.pdf