7 niedziela zwykła, rok A
Grupa docelowa: Dorośli Rodzaj nauki: Homilia Tagi: 7 niedziela zwykła, rok A
Msze św. w Ceradzu, VII niedziela zw., rok A, 23 II 2014
WSTĘP
Dziękczynienie Panu Bogu za miniony tydzień. Prośba o błogosławieństwo, zdrowie, cierpliwość, nadzieję na najbliższy tydzień. O pokój i pojednanie na Ukrainie, ale i wśród nas, w rodzinach, między ludźmi – to tego zachęca nas dzisiaj Pan Bóg.
HOMILIA
- Obserwujemy zmagania sportowców w czasie i-rzysk olimpijskich. Cieszymy się ze zwycięstw, medali, współczujemy tym, którzy ponieśli porażkę z różnych powodów.
- Fascynujące są te zmagania. Dostarczają mnóstwo emocji. Gdyby jednak pokazać codzienny trening, który prowadzi do tych sukcesów, to prawdopodobnie zanudzilibyśmy się na śmierć.
- Tysiące podobnych ćwiczeń, kilometrów, ból… I nieustanne podnoszenie poprzeczki przez trenera.
- Do takiego trenera podobny jest dzisiaj Jezus.
- W Ewangelii przypomina słowa Prawa, i podnosi poprzeczkę. „A ja wam powiadam…”
- Dyscyplina, w której dzisiaj startujemy jest wyjątkowo trudna – miłość nieprzyjaciół.
- Jak zatem wystartować w niej, aby osiągnąć sukces?
- Po pierwsze – uwierz w siebie. Uwierz w swoje mniejsze lub większe możliwości. Uwierz w to, ponieważ Bóg ci przebacza za każdym razem, gdy idziesz do spowiedzi. ON nie tylko przebacza, ale i nadal kocha. Bóg – trener wierzy we mnie, i ja mam uwierzyć w siebie.
- Po drugie – nie jesteś sam. Zawodnik startuje osobiście. Na starcie staje sam, ale nigdy nie jest sam. Jest z nim trener, ekipa, rodzina, kibice, naród. Podobnie jest w życiu wiary. „Duch Boży w was mieszka” – wszystko, co czynię, Bóg wspiera. Oczywiście to, co jest dobre i godziwe. Warto słuchać sumienia, ono jest głosem Boga. Nie jestem sam w moich zmaganiach. Zawsze jest ktoś, kto mnie wspiera, komu zależy na zwycięstwie.
- Trzy medale można dostać w dyscyplinie „miłość nieprzyjaciół”. Brązowy – to nadstawianie drugiego policzka. Ale oczywiście nie po to, aby oberwać w jakikolwiek sposób. Chodzi o to, aby go tak nadstawić, by ręka nieprzyjaciela zawisła w powietrzu. Pokazać mu swoja godność, nie zgodzić się na zło, szukać pomocy innych.
- Srebrny medal – czas. Te „dwa tysiące kroków” to symbol czasu na rozmowę, tłumaczenie, kłótnię, pokazanie, że mi nie jest wszystko jedno, że na czymś mi zależy. To jest droga krzyżowa Jezusa, który za moje grzechy oddał życie, abym ja je odzyskał w przebaczeniu. Przykład – kiedy moi znajomi się rozstali, kobieta rzuciła z pretensją – to dlaczego nikt wtedy ze mną nie porozmawiał, skoro widzieliście, że źle się dzieje? Roz-mawiał. Tylko ona o tym już zapomniała.
- Złoty medal – wiara w moc modlitwy. Jezus mówi „módlcie się za tych, którzy was prześladują”. Wczoraj w mediach ukazały się zdjęcia człowieka pojmanego jako prawdopodobny snajper na Majdanie w Kijowie. Ludzie go nie bili, stawiali mu tylko krzyż przed oczami i zdjęcia tych, którzy zginęli i świece zapalone ku ich czci i pamięci. Zloty medal dla tego, kto czasami latami całymi modli się za złych ludzi, także za siebie, żeby zło i smutek nie opanowały jego serca.
- Szczerze mówić, nie wiem, czy istnieją medale za miłość nieprzyjaciół. Ale radość ludzi pojednanych jest chyba taka sama, jak ze złota.
- Przede wszystkim niech będzie to radość z po-jednania z Bogiem w sakramencie spowiedzi. Potem to, co możliwe jest między ludźmi.
- Bóg będzie stawiał nam w życiu poprzeczkę coraz wyżej. Ale nigdy nas w tych zmaganiach nie zostawi samymi…