4 niedziela wielkanocna, rok C
1. Dzisiejsza Ewangelia pokazuje nam, że bycie owcą to doskonały plan na dojrzałe chrześcijaństwo XXI wieku:
- słucham głosu Pasterza – mam czas, chęci, miłość, aby być z Bogiem, słuchać Go na modlitwie; niekoniecznie tylko w aucie lub zasypiając wieczorem, ale świadomie planować to spotkanie; skoro to ważne, to nie będzie problemów z ustawieniem zajęć,
- Bóg mnie poznaje i kocha – Jego oczami mogę tez poznać i pokochać siebie, swoje życie; obronić tę miłość i życie przed złem, postawić mu granice; nie ma wątpliwości, Kim jest Bóg, kim jestem ja,
- idę za Nim – żyję tak, jakby Bóg po prostu istniał! jestem jego świadkiem, nie wstydzę się wiary, bronię jej, nie pozwalam z niej szydzić; na dobre i na złe trzymam się Boga; ufam Mu,
- czerpię życie wieczne od Boga – jestem żywą częścią wspólnoty Kościoła, przystępuję do sakramentów, czytam Pismo święte, rozumiem wiarę – dziękuję Bogu za nią i kocham ją – nie jest wtedy ciężarem.
2. To jest nowoczesne chrześcijaństwo. Kto się decyduje na bycie owcą?
Gidle, 4 niedziela wielkanocna, 2016, rok C, Dz 13,14.43-52; Ps 100; Ap 7,9.14b-17; J 10,27-30
HOMILIA 2
1. Kościół to wspólnota ludzi, którzy przeszli przez bramę – Jezusa Chrystusa – przez Jego mękę, śmierć i zmartwychwstanie – do chrztu i innych sakramentów.
2. Mieć życie w obfitości – nie tylko się najeść i być zdrowym i silnym, ale żyć pełnią życia w jedności z Chrystusem. Tutaj, na Eucharystii, możemy się o tym najlepiej przekonać.
Gidle, 13 maja 2019, 4 niedziela wielkanocna, Dz 13,14.43-52; Ps 100; Ap 7,9.14b-17; J 10,27-30
HOMILIA 3
1. Coraz więcej osób pojawia się w czytaniach niedzielnych okresu wielkanocnego. Najpierw był tylko pusty grób. Potem na scenę czytań wchodzi Maria Magdalena, widzi dwóch aniołów w pustym grobie, potem Jezusa, który wydaje jej się ogrodnikiem.
2. Następnie wbiegają Jan i Piotr, niczego jeszcze nie rozumiejąc z tego, co się wydarzyło. Dołączy się do dwóch uczniów idących do Emaus. Wieczorem Jezus przychodzi do Apostołów, przyjdzie raz jeszcze, dla Tomasza niewiernego.
3. W ub. tygodniu spotkaliśmy Jezusa, który o poranku staje na brzegu jeziora, tam spożywa posiłek z kilkoma uczniami. Przed Sanhedrynem staje Piotr z Apostołami (I czytanie), we fragmencie z Apokalipsy – Aniołowie, Starcy i Istoty żyjące…
4. Dziś – tłumy ludzi! Ale po kolei…
- Paweł i Barnaba głosili Ewangelię w synagogach i miejscach modlitwy; przychodzili tam Żydzi oraz poganie bojący się Boga, sympatyzujący z Żydami,
- w Antiochii przychodzą tłumy, „całe miasto” to synonim wielkiej ilości ludzi; powstały konflikt skieruje głoszenie misjonarzy w zupełnie inną stronę – pójdą do pogan!,
- wyrzuceni z powodu zazdrości, wykorzystają moc Bożą działającą w sercach tych, których do tej pory omijali z zasady,
- kolejny „wielki tłum” jest w wizji św. Jana: „z każdego narodu, pokoleń, ludów, języków” przed Bogiem,
- ten tłum stale rośnie; jest niczym pewien kontrast dla policzonego dokładnie tłumu 144 tysięcy; ten będzie coraz większy – poprzez dzieje urośnie; dziś tez dołączą do niego ci, którzy doświadczyli „wielkiego ucisku”,
- kolejny tłum na postać stada owiec idących za Pasterzem, pod Jego opieką, z której nikt ich wyrwać nie może,
- potwierdzają to słowa psalmu, w którym jesteśmy Jego własnością.
5. Coraz większy tłum jednak nie eliminuje tego, co osobiste i jednostkowe w naszej wierze:
- św. Łukasz napisze w Dziejach Apostolskich: „wszyscy przeznaczeni do życia wiecznego, uwierzyli!”, dzisiaj dwaj chłopcy przystąpią do I Komunii św.; rodzice i szkoła przygotowali ich do tego momentu, także do pierwszej spowiedzi; najważniejsze: Bóg nas wybrał na swoich przyjaciół; Bóg nas przeznaczył, abyśmy mogli Go wielbić i oddawać Mu chwałę! to Jego dar i Jego działanie!,
- Bóg nas wybrał i będzie wierny temu wyborowi, tej decyzji; Ps: „Jego wierność przez pokolenia”; nic nie zmieni tej decyzji, ona jest na zawsze,
- Ewangelia: wiara rodzi się ze słuchania, nie z tego, co do Boga mówimy, ale z tego, co od Niego słyszymy; „moje owce słuchają głosu Mego” – słucham – idę za Nim – ufam; kto ma jakiegoś zwierzaka, należącego do rodziny – widzi, jak on reaguje na głos, to wtedy tworzy się wyjątkowa więź!,
- Ap: łzy ofiar wojny na Ukrainie otrzyj, Panie, z ich oczu, rozciągnij nad nimi swój namiot – dom, aby poczuli się bezpiecznie! daj nadzieję i życie!
6. Albowiem Ty jesteś dobry, Twoja łaska na wieki, a Twoja wierność przez pokolenia!
Radonie, 4 niedziela wielkanocna, rok C, 8 maja 2022, Dz 13,14.43-52; Ps 100; Ap 7,9.14b-17; J 10,27-30
HOMILIA 4
„Ja i Ojciec jedno jesteśmy” (J 10,30)
Niewiele brakowało, by Żydzi ukamienowali Jezusa. Oburzyli się, gdy usłyszeli z Jego ust zdanie: „Ja i Ojciec jedno jesteśmy’ (J 10,30). Była to odpowiedź na ich żądanie: Jeśli Ty jesteś Mesjaszem, powiedz nam to otwarcie” (J 10,24). Ryzykował życiem, ale chciał w pełni objawić im prawdę o sobie. Pojęli Jego słowa aż nadto jasno. Zrozumieli, że właściwie powiedział otwarcie, iż jest Bogiem. To, że jest człowiekiem, nie ulegało wątpliwości. Jakże więc mógł uważać się za Boga?! Nie mogli uwierzyć własnym uszom. W ich pojęciu było to bluźnierstwo, zasługujące na śmierć. Pan zaś, jakby na przekór, potwierdzał: „Wierzcie moim dziełom, abyście poznali i wiedzieli, że Ojciec jest we Mnie, a Ja w Ojcu” (J 10,38).
Nie tylko Żydzi doświadczyli, jak trudno jest pogodzić człowieczeństwo Jezusa z Jego Bóstwem. Również dla chrześcijan ta prawda wiary stanowiła i stanowi niemały problem. W historii wczesnego chrześcijaństwa byli teologowie, którzy twierdzili, że Jezus był tylko doskonałym człowiekiem, którego Bóg jakby zaadoptował, aby przez Niego dokonać zbawienia. Inni natomiast sądzili, że był On Bogiem, zaś człowiekiem tylko pozornie. Jeszcze inni uważali, że w momencie Wcielenia człowieczeństwo Jezusa zanikło, jakby rozlało się w Bóstwie, jak kropla w morzu. Przez całe wieki toczył się spór o to, kim był Jezus Chrystus. Dopiero sobory w Efezie i Chalcedonie określiły jednoznacznie, że był On w pełni człowiekiem i w pełni Bogiem.
Wydawać by się mogło, że problem został raz na zawsze rozwiązany. Jednak echo wczesnochrześcijańskich sporów pobrzmiewa aż do naszych czasów zarówno w teologii, jak i w życiu religijnym wiernych. Zostawmy na boku uczone wywody teologów. Zajmijmy się tym, co ma niebagatelne znaczenie dla naszego duchowego rozwoju.
Bywa, że podchodzimy do Jezusa Chrystusa jako do Boga, zapominając o tym, że był On człowiekiem. Wówczas słusznie oddajemy Mu cześć, z wiarą modlimy się do Niego, wczytujemy się w Jego słowa, ale jest On dla nas kimś dalekim. Tak widziany Pan nie może być przykładem do naśladowania, bo przecież nigdy nie będziemy dysponować taką mocą w walce ze złem i wolą czynienia dobra, jaką miał Bóg wcielony. Nie potrafimy zjednoczyć naszych trosk z Jego zbawczym cierpieniem, bo trudno będzie uwierzyć, aby Bóg mógł naprawdę cierpieć. Kościół będzie postrzegany jako Boska, święta i nietykalna rzeczywistość, która istnieje jakby poza naszą codziennością. W konsekwencji możemy poczuć się osamotnieni pośród naszych ludzkich spraw.
Bywa też, że w Jezusie Chrystusie chętnie widzimy człowieka, zapominając, że był i jest Bogiem. Nazywamy Go Bratem, Przyjacielem, Nauczycielem… i słusznie, bo tak jest. Jednak gdzieś w cieniu pozostaje prawda, iż jest On naszym Panem. Czasem chcielibyśmy widzieć Go tak bardzo ludzkim, że prawie żałujemy, iż nie popełnił grzechu. Łatwiej byłoby wtedy usprawiedliwić siebie. Jezusa-człowieka można podziwiać i naśladować, ale nie można się do Niego modlić. Dobre postępowanie będzie tylko próbą upodobnienia się do pewnego wzoru, rozwijaniem swojej osobowości ludzkiej, ale nie chrześcijańskiej. Będzie to troska o doskonałość na wzór człowieka, a nie o świętość na podobieństwo Boga. Kościół Chrystusowy będzie jedynie lepiej lub gorzej zorganizowaną instytucją, którą można reformować na wzór organizacji politycznych lub społecznych.
Jezus Chrystus jest tym, w którym bóstwo uniżyło się do człowieczeństwa, aby wynieść je na wyżyny nieba. By zachować równowagę ducha i właściwy z Nim kontakt, trzeba w każdej chwili pamiętać, że „Jezus jest Panem” (l Kor 12,3), tzn. Człowiekiem i Bogiem. Będzie On wtedy Kimś bliskim i nieskończonym, znającym smak cierpienia i wszechmocnym, godnym podziwu i uwielbienia. Będzie On tym, którego można naśladować i równocześnie adorować. Spotkanie z Nim w szarej codzienności będzie jedynym aktem prawdziwej wiary, nadziei i miłości, to jest słowo wiary, którą głosimy. Jeżeli więc ustami swoimi wyznasz, że Jezus jest Panem, i w sercu swoim uwierzysz, że Bóg Go wskrzesił z martwych – osiągniesz zbawienie” (Rz 8, 8b-9).
Ks. Paweł Ptasznik, Żródło, nr 19/95, 4 niedziela wielkanocna, rok C, Dz 13, 14. 43-52; Ap 7, 9. 14b-17; J 10, 27-30
Pomysł
Rozmowa z dziećmi i rodzicami. Pytania do rozmowy: na czym się dobrze znamy? Co najbardziej lubimy robić i co nam dobrze wychodzi? Dobrze jest mieć jakąś pasję? Znać się na czymś? Komu wtedy można pomóc? Co nam daje jakieś zainteresowanie i wiedza?
Dobrze jest mieć jakąś pasję, hobby, zainteresowanie. To sprawia, że człowiek jest ciekawy świata, wie więcej, jest mądrzejszy i może pomagać innym.
Dobrze jest znać się na czymś. Dobrze jest znać także kogoś drugiego! Czy dzieci znają swoich rodziców? Czy rodzice znają swoje dzieci? Po czym rodzic poznaje swoje dziecko? Czy może się w tym pomylić? CO to znaczy, że kogoś znam? Co to znaczy, że kogoś dobrze znam? Czy dobrze znacie swoich rodziców? Co tacie najlepiej smakuje? Co mama lubi robić na wakacjach?
Niedzielna Ewangelia porównuje nas do owiec, szczególnie ulubionych zwierząt pasterskich z czasów Pana Jezusa. Pasterz zna swoje owce, zależy mu na nich. Znać to znaczy kochać, a nie tylko mieć jakieś informacje. Poznawać znaczy coraz bardziej kochać i dzięki temu coraz lepiej rozumieć. Pan Bóg chce, abyśmy Go poznawali i rozumieli I On chce nas w ten sposób rozumieć i coraz bardziej kochać.