Świętymi bądźcie…

Grupa docelowa: Młodzież Rodzaj nauki: Katecheza Tagi: Biblia, Księga Wyjścia, Mojżesz, Stary Testament, Świętymi bądźcie

1. Być świętym

WSTĘP

Mam piętnaście lat, chodzę do trzeciej klasy gimnazjum. Chciałabym poruszyć temat czasopism młodzieżowych. Przejrzałam ich mnóstwo i wszędzie jest to samo: najmodniejsze ubrania, nowe kosmetyki, randki, piosenkarze i aktorzy. W żadnym z nich nie znalazłam nic o polityce, sytuacji na świecie, Unii Europejskiej; nie było też ciekawych reportaży.

Dlatego przestałam się dziwić, że większość moich rówieśników nie wie, kto jest obecnie premierem, nie zna krajów Unii ani nie wie nawet, jaki panuje ustrój. Bo skąd ma ją to wiedzieć? Większość z nich nie czyta gazet codziennych czy tygodników politycznych ani nie ogląda programów informacyjnych.

Gazety, które czyta młodzież, nie wnoszą nic nowego, a jedynie wmawiają, że najważniejszy jest wygląd zewnętrzny i „bycie na topie”.

Nie przywiązują również wagi do kulturalnego wychowania młodych ludzi, a przecież mogłyby poświęcić część stron na zareklamowanie nowej wystawy czy dobrego spektaklu. Zamiast konkursów o gwiazdorach można zorganizować konkurs na najlepszy esej czy opowiadanie, zamiast dwudziestu stron o modzie można zamieścić ciekawy reportaż, na przykład o jakimś pięknym miejscu na ziemi lub o tym, jak żyją dzieci w innych krajach.

Magazyny młodzieżowe ukierunkowują młodych ludzi, ą tym samym mają duży wpływ na ich wychowanie. Skoro mamy się stać częścią zjednoczonej Europy, powinniśmy umieć rozmawiać na wszystkie tematy.

Piętnastolatka z Warszawy[1]

AKTYWIZACJA

Praca w grupach. Metoda – okienko prasowe. Zadanie jest następujące: poszukujemy odpowiedzi na pytanie: o czym mógłby opowiadać tekst umieszczony w prasie młodzieżowej na temat świętości człowieka? Czas na wykonanie zadania. Prezentacja na forum. czas na dyskusję.

PUENTA

Oczywiście – świętość to temat przede wszystkim dla pobożnych i religijnych czasopism. Dlaczego jednak jest często tak obcym tematem dla człowieka wierzącego? Świętość jest niemodna? Wstydliwa? Nieżyciowa? Na czym właściwie polega świętość?[2] W Biblii wielokrotnie pada nakaz: „świętymi bądźcie”. My zaś wciąż jeszcze wyobraźnię mamy raczej jednoznacznie ograniczoną uwarunkowaniami i pedagogiką własnej historii pojęć.

I kiedy słyszymy ów nakaz świętości, z nieproszoną, natarczywą nieuchronnością wypływa nam przed oczy jakaś określona kliszka: męczennik albo jakiś heroicznie wielki ofiarnik. Może anachoreta. Może świątobliwy reformator. Jakaś bardzo wybitna indywidualność. Albo chociaż założyciel zakonu, bo dla nie znanych mi bliżej powodów ufundowanie zakonu bywa uważane za całkiem wystarczający tytuł do świętości, co wszakże nie zawsze jest wystarczająco przekonujące. A jeśli już nie mamy tego typu skojarzeń obrazoburczych, to po wezwaniu do świętości jawić się może choćby wyobrażenie najłatwiejsze, dewocyjne: buzia w ciup, rączki w małdrzyk, oczka w górę, rumieńczyk jak u Stanisława Kostki na obrazku, a nad głową aureola cyrklem.[3]

A tymczasem – jak widać – biblijne wezwanie „świętymi bądźcie” ukrywa w zanadrzu obraz niewiele mający wspólnego z naszą potoczną wyobraźnią, skojarzeniami i kliszkami.

  • Jest to po prostu dość niby zwyczajny obraz człowieka uczciwego i rzetelnego.
  • Obraz człowieka niezachłannego w sposób dyskretny: takiego, który – zbierając swoje plony – nie ogałaca ziemi i zostawia cząstkę także i dla tych, którzy roli nie mają; kiedy zaś sad założy, nie kwapi się, aby go odzierać z owoców zaraz w pierwszych latach.
  • Jest to obraz człowieka dość zwyczajnie uczciwego, który nie kłamie, nie oszukuje i nie krzywoprzysięga.
  • Który czyni sądy sprawiedliwe, nie czci możnych i nie lekceważy biedaków, co też słusznie może być poczytane za dowód własnej jego skali wyrobienia.
  • Człowieka wielkodusznego, lecz w sposób raczej zwyczajny: który nie chowa i nie pamięta uraz ani nie szuka pomsty, a nie jest przewrotny.
  • Jest to także obraz człowieka życzliwego i dobrego, który miarkę własnych przykrych doświadczeń potrafi przyłożyć także i do sytuacji innych ludzi.
  • A wszystko to – jako objawienie Boże – figuruje pod tym właśnie wezwaniem: „świętymi bądźcie”.

 

2. Świętość

WSTĘP

Kpł 19,1-2: Dalej Pan powiedział do Mojżesza: Mów do całej społeczności Izraelitów i powiedz im: Bądźcie świętymi, bo Ja jestem święty, Pan, Bóg wasz!

AKTYWIZACJA

Praca na forum. Metoda – dyskusja. Zadanie jest następujące: poszukujemy odpowiedzi na pytanie: czy można komuś nakazać być świętym? W końcu Bóg mówi do ludzi w formie rozkazu!

PUENTA

I nie jest to wcale żaden odosobniony wyskok biblijnego tekstu; np. w księgach sapiencjalnych napotkamy potem bardzo podobne, choć może piękniej jeszcze ujęte wskazania temu właśnie wezwaniu do świętości człowieczej poświęcone. I wydaje się nam, że to mało.

I może nawet – jeśli jesteśmy formalistami i lubimy określone konwencje –  krzywimy się, że jest to etyka negatywna. W większości punktów wymienia się bowiem to raczej, czego czynić nie należy, o wiele rzadziej mówi się natomiast: czyń to i to. A już całkiem brak wzniosłych nakazów wspinania się na kolejne szczeble doskonałości.

Zarzut etyki negatywnej może się wydać zarzutem pozornym. Bo przecież człowiek, który nie postępuje przewrotnie, jest w pewnej mierze człowiekiem prostolinijnym, a to jest rzecz sama w sobie pozytywna. Jeśli nie .kłamie, jest człowiekiem prawdomównym – i rzeczą dość obojętną jest tutaj użyta formuła: to, czy w sposób pozytywny powiemy „bądź prawdomówny”, czy też negatywnie „nie kłam”. Dość obojętne jest, czy powie się „oddawaj w porę zapłatę pracy”, czy też „nie pozostanie zapłata najemnika twego u ciebie aż do rana”.

Przecież obie te formuły znaczą dokładnie to samo. Chociaż więc unikanie rzeczy negatywnych nie musi być równoznaczne z czynieniem pozytywnych, istnieją regiony, gdzie sprawy te jednak w pewnym stopniu pokrywają się z sobą.

A czy wszystko, to jawiło się świadomości Mojżesza jako świętość człowiecza, czy rzeczywiście jest to mało? Nie wiem. Nie podejmuję się rozstrzygać.

Chrześcijaństwo stawiało potem ludziom przed oczy obraz cnót bardziej może heroicznych. Sądzę jednak, że obrazy te wcale nie dezaktualizują się wzajemnie ani też nawzajem nie wykluczają. Nie wiem, czy rację mają egzegeci, którzy twierdzą, że Mojżesz pisał tylko o przyrodzonym porządku moralnym i widział świętość człowieczą tylko w tym właśnie porządku.

Zawsze miałem poważne trudności w rozróżnianiu spraw przyrodzonych i nadprzyrodzonych. Nie wiem, gdzie kończą się jedne, a zaczynają drugie – i żaden dotąd teolog nie zdołał mi tego wyjaśnić; kiedy zaś zaczynali mi tłumaczyć, na czym polega miłość nadprzyrodzona, wydawało mi się nierzadko, że mówią o miłości z przymusu, nieco kwaskowatej. A do dziś podejrzewam (i chyba już z tym umrę), że nie istnieją żadne rozgraniczające płotki pomiędzy „przyrodzonym” i „nadprzyrodzonym”. Myślę, że jest to tylko gra w słowa i że w gruncie rzeczy rzeczywistość świętości musi być jedna, nie zaś podwójna. A nie tylko rzeczywistość świętości.

I myślę także, że gdybyśmy spotkali kogoś, kto rzeczywiście odpowiada owemu biblijnemu obrazowi świętości człowieczej, bez żadnej ujmy należałoby pocałować go w rękę. Nie za wielu jest takich. Może akurat tylu, ilu świętych heroicznych.

[1] Źródło tekstu: Wysokie Obcasy, 3 sierpnia 2002, s.40.

[2] Święty – nie znaczy DOSKONAŁY! Święci ludzie nigdy nie byli doskonali!

[3] Tadeusz Żychiewicz, Stare Przymierze, ZNAK, Kraków 1986.