Pokochajmy Europę, by wypiękniała jednością
Pragnienie jednoczenia się, by doświadczać wspólnoty jest jednym z bardzo głębokich i naturalnych potrzeb człowieka. Ono leży u podstaw powstawania wszelkiego typu wspólnot, w tym również o charakterze międzynarodowym. Jest ono tak silne, iż usłyszane i nieco nawet pielęgnowane pozwala w człowieku przezwyciężyć egoizm uprzedzeń i z radością zdobywać się na wysiłki otwierania własnego serca na innych.
W ludzkim pragnieniu jednoczenia się widać realizację woli Boga, który jest Ojcem ludów i narodów. Dla wierzących w Boga pozostaje więc tylko problem, co czynić, aby jak najlepiej zrealizować to zadanie oraz na jakich fundamentach budować międzyludzkie wspólnoty, tak by były trwałe i pozwalały człowiekowi najpełniej doświadczać braterstwa szanującego godność osoby ludzkiej i jej dobrze rozumianą wolność.
W tej perspektywie pełniej rozumiemy wpisane w historię Europy wysiłki na rzecz zjednoczenia. Podejmowane przez powojennych inicjatorów idei, zrodzone były z podobnego sposobu myślenia, ukształtowanego przez chrześcijańską wizję człowieka i świata. Dlatego bardzo mnie dziwi fanatyczny sprzeciw niektórych polityków wobec idei zjednoczenia Europy. Rozumiem obawy natury politycznej i gospodarczej, choć wiem, że na drodze negocjacji mogą być uwzględnione, jeśli towarzyszy im pragnienie jednoczenia się w imię wartości ewangelicznej wspólnoty.
Alternatywą dla zjednoczenia się są dalsze podziały, uprzedzenia i walki lub bezduszna globalizacja, która jako proces ekonomicznych przemian już istnieje i będzie przybierać na znaczeniu. Jeśli chcemy, aby procesy globalizacyjne były przyjazne człowiekowi i narodom, trzeba je „uduchawiać” formami łączenia się ludzi we wspólnoty kształtowane przez wartości. Biorąc pod uwagę te argumenty oraz fakt, iż Europa została poraniona ostatnimi wojnami oraz poparzona ideologiami, w tym również liberalizmem moralnym, chrześcijanie winni uczynić wszystko, aby przyspieszyć proces integracji europejskiej oparty na chrześcijańskiej wizji dziejów i człowieka. Do tego przynaglają nas Ewangelia i tradycja, z której wyrastamy i która nadała Europie humanistyczny kształt.
Należy pamiętać, iż małoduszność powątpiewań w tym względzie oraz podejrzliwość są raczej skutkiem nie do końca uzasadnionych lęków. Kościół i jego członkowie mają przecież tyle doświadczeń w zakresie uniwersalizmu szanującego odmienność tradycji, historii czy też zwyczajów, że powinni podzielić się tym bogactwem ze światem pragnącym jednoczyć się w regiony i z Europą szukającą ponownie własnej tożsamości i jedności.
Jeśli do ekonomiczno-politycznych wysiłków konstruktorów współczesnej Europy nie dołożymy naszej chrześcijańskiej wizji świata i duchowości poszanowania drugiego człowieka w imię jego godności, będziemy symbolami ludzi nie potrafiących odczytać znaków czasu. Jestem głęboko przekonany, że za wielkim pragnieniem zjednoczenia się Europy, kryje się wola Boga oraz potrzeba człowieka wchodzącego w XXI wiek. Trzeba tylko wesprzeć ten proces ewangeliczną odwagą i otwartością serca oraz bogactwem religijnych przesłań, które dla nas, chrześcijan, winny być drogowskazami i treścią codziennych przemyśleń. Pomyślmy, co by się stało, gdyby Piotr i pierwsi Apostołowie Chrystusa, synowie narodu okupowanego przez imperium rzymskiej Europy, widząc jego braki zatrzymali się na ziemi palestyńskiej.
Trudności, które dostrzegamy na drodze do zjednoczenia są po to, abyśmy je przemyśleli i przezwyciężyli w imię braterstwa ewangelicznego. Liberalizm, który – jak niektóry twierdzą – stał się europejską koncepcją życia, nie może nas zatrzymać. Wprost przeciwnie, stanowi on wyzwanie dla nas i dla naszego chrześcijaństwa. W dobie procesów globalizacyjnych, w dobie jednoczenia się krajów świata w tzw. regiony celowe, nie ma dla Europy alternatywy, jak tylko jej zjednoczenie.
Tak myśląc, trzeba jeszcze zauważyć i to, że wzrastająca na świecie potrzeba wartości każe Europie odkryć jej chrześcijańskie korzenie i z nich rozkwitnąć, aby po raz kolejny, choć w inny sposób, stać się wzorem dla innych regionów. Europa w przeszłości narzucająca wzorce innym krajom – nie zawsze najlepsze – dziś musi znaleźć własną duszę, aby nie kłamać po raz kolejny. Czy to potrafi uczynić? To zależy także od nas, od naszej woli konstruowania jej na wartościach, z których wyrosła, którymi się karmiła, i które w ostatnich wiekach nieco zanegowała, oczarowana oświeceniowym racjonalizmem.
Chrześcijanie Europy nie mogą się bać jej zjednoczenia. Lęk byłby znakiem małoduszności i egoizmu. Trzeba pójść po śladach apostoła współczesności – Jana Pawła II, który przemierzył świat i Europę, budząc osobę w człowieku uśpionym, zachęcając go do otwierania serca oraz odwagi w myśleniu i działaniu. Papieskiego pragnienia zjednoczenia Europy my, Polacy, nie możemy pozostawić niezrealizowanym marzeniem. Moim zdaniem, na polskiej ziemi, ziemi sklejającej Wschód z Zachodem i Południe z Północą, należy uczynić wszystko, aby Europa mogła stać się ojczyzną ojczyzn, zbudowaną na wartościach, ekonomii i polityce, szanującą tożsamość poszczególnych narodów. Jest to możliwe, ale nade wszystko jest to konieczne. Rozsiewane lęki, straszenie się i czarnowidztwo są wyrazem małoduszności tych, którzy to czynią. Człowiek, który zawierzył Chrystusowi Zmartwychwstałemu, powinien dostrzec w tym procesie szansę oraz wyzwanie. Pięknym jest to, co się kocha i pięknieje to, co się kocha. Pokochajmy więc Europę na nowo, choć jest pomarszczona i poraniona przeszłością, a wypięknieje świeżością jedności, której potrzebuje.
Źródło tekstu: Gość Niedzielny 18/2000