Jak radzić sobie z małymi konfliktami?
Od kilku tygodni jestem zafascynowany książką Jerzego Grzybowskiego „Nasze małżeństwo nie może być przegraną”.[1] Postanowiłem na katechezie z czwartymi klasami liceum społecznego omówić kilka sytuacji zaczerpniętych z tej książki. Moi uczniowie potrafią zaangażować się w proponowane tematy, umiejętnie pracują w grupach, choć często dominuje wśród nich nastrój luzu i lekceważenia. Prostymi i konkretnymi zadaniami nakłaniam ich do mobilizacji. Katechezę można włączyć w cykl spotkań o tematyce małżeństwa i życiu w rodzinie. Jej przygotowanie nie nastręcza żadnych trudności, potrzebne są tylko kartki z bloczku i paczka chusteczek higienicznych oraz bloczek kartek samoprzylepnych. Poniżej przedstawiam konspekt jednego ze spotkań oraz relację z przeprowadzonej katechezy.
1. Magia słów
WSTĘP
W języku, którym ludzie porozumiewają się między sobą są słowa szczególne… nie przekleństwa, ani wulgaryzmy!… Wręcz przeciwnie, to słowa, które wypowiadane i słyszane sprawiają, że człowiekowi lżej robi się na sercu.
AKTYWIZACJA
CO TO ZA SŁOWA? Praca indywidualna. Każdy uczeń otrzymuje dowolną ilość kartek, na których hasłami wypisuje te słowa, które są – jego zdaniem – najważniejsze w życiu. Metoda prezentacji: słoneczko.
PUENTA
Dzisiaj zajmiemy się jednym z takich słów, ale nie będę mówił, o którym. Domyślcie się sami…
2. Oops!…
WSTĘP 1
Proszę o wysłuchanie następującej historii: Opowiada Piotr, rzecz dzieje się prawdopodobnie niedługo po ślubie: Pamiętam nasz pierwszy konflikt w małżeństwie. Na temat pewnej sprawy mieliśmy krańcowo różne zdania. Dyskusja między nami toczyła się do późna w nocy i na koniec jeszcze bardziej nas poróżniła. Żona, bardziej impulsywna, wzięła koc i poduszkę, i położyła się w sąsiednim pokoju. W ten sposób doszło do naszej pierwszej separacyjnej nocy. Długo nie mogliśmy zasnąć. Oboje byliśmy zaskoczeni powstałą sytuacją i naszymi reakcjami.
AKTYWIZACJA 1
Co człowieka może pocieszyć w takiej chwili, co może podnieść na duchu? Co może obetrzeć człowiekowi łzy i spokojnie zasnąć? Jakich sposobów ludzie używają? Wypiszmy je na chusteczkach higienicznych. Wieszamy potem chusteczki na sznurku, aby wyschły… przyglądamy się zaproponowanym sposobom ukojenia człowieka w takiej sytuacji.
WSTĘP 2
Przyjrzyjmy się, jakiego sposobu użyło cytowane przez nas małżeństwo. Opowiada żona Piotra: Kiedy obudziłam się rano, chciałam nadal wypowiadać swoje racje, ale wzrok mój padł na kartkę zawieszoną w pokoju z napisem…
AKTYWIZACJA 2
Klasa pracuje w grupach. Prowadzący rozdaje przygotowane wcześniej kartki (najlepiej z białej tektury) ze sznureczkiem u góry. Zadaniem uczniów jest wypisanie na nich: co mąż mógł żonie napisać w takiej nocy???
PUENTA
Piotr napisał swojej żonie: „Chociaż jesteś wstrętną babą, to i tak Cię kocham. Dobranoc. Piotr”. Opowiada żona Piotra: To wystarczyło, żeby rozładować emocje, zapomnieć o swoich argumentach, pobiec do Piotra z czułościami i szukać wspólnego rozwiązania w innej atmosferze.
Ze sztuką porozumiewania się w rodzinie w rodzinie wiąże się umiejętność przebaczania. Wszędzie warto dążyć do wypracowania takiej postawy na co dzień, zanim napięcia i konflikty urosną do wielkości muru, który kiedyś trzeba będzie z wielki wysiłkiem rozbijać.
Niektóre osoby bardzo szybko przechodzą, jak to się mówi, „do porządku dziennego” nad drobnymi nieporozumieniami. Twierdzą, że nie warto zatrzymywać się nad nimi. Taka postawa nie narusza więzi w małżeństwie tylko wtedy, gdy współmałżonek uważa tak samo… bardzo często jest inaczej: trudno mu zapomnieć, czuje się zraniony, chce pojednania, ale potrzebuje jakiejś emocjonalnej rekompensaty. Po prostu przeproszenia…
Różne osoby różnie reagują na przeżywanie konfliktów i pojednania. Odmienność przeżywania nie jest ani lepsza ani gorsza u osób o różnych temperamentach. Wymaga wrażliwości na siebie nawzajem i akceptacji tej odmienności, w której dla obojga tkwi zarówno szansa, jak i zagrożenie. Dlatego na początku wspólnej drogi warto nauczyć się radzić sobie z drobnymi konfliktami.
RELACJA z przeprowadzonej katechezy
RELACJA z przeprowadzonej katechezy
Katechezę zacząłem od modlitwy i sprawdzenia obecności. Następnie poprosiłem o uwagę i wyciszenie. Powiedziałem o różnych sposobach porozumiewania się między ludźmi: uśmiechem, gestem, sposobem ubierania, wzrokiem. Wśród tych sposobów kontaktu ważną rolę odgrywają słowa. Poprosiłem uczniów, aby na 3-4 kartkach z bloczku hasłami wypisali najpiękniejsze – ich zdaniem – słowa zwroty, którymi można zwrócić się do drugiego człowieka, które dodają chęci do życia, które sprawiają, ze człowiekowi robi się po prostu lepiej i lżej na sercu.
Rozdałem karki z bloczku, uczniowie wzięli długopisy i …tu nastąpił pierwszy szok.
Wielu z nich po prostu nie wiedziało, co napisać! Na początku myślałem, że nie zrozumieli polecenia, więc dopowiadałem w klasie, że nie muszą to być pojedyncze słowa, ale całe zwroty, że mogą to być słowa, które chcieliby usłyszeć, które znają z literatury, poezji, jeśli nie z życia. Mimo to wielu z nich miało dość duże problemy. Było kilku uczniów, którzy napisali po 1-2 kartki, było też sporo, od których otrzymałem 5-6 kartek.
Pozbierałem je wymieszałem dokładnie i za pomocą kilku osób zaprezentowałem dokonania w postaci słoneczka z kartek.
Oto, co ukazało się naszym oczom.
Klasa 4a: rodzina, ufam ci, wierzę w ciebie, babcia i dziadek, zwierze (pies), fajnie (2 razy), tobie zawsze się można zwierzyć, dobroć, uwielbiam z tobą być, kocham (6 razy), zabawny, miły, ślicznie wyglądasz, jesteś mi potrzebny (4 razy), jesteś bardzo ważny, mądry, wspaniały, wyjątkowy, spoko, cudowny, super, jesteś jak słońce, z tobą nigdy mi się nie nudzi, dobrze, że jesteś (2 razy), jesteś jak kwiat róży po burzy(!), jutro będzie lepiej, potrafisz dobrze radzić, dziękuję (3 razy), proszę (3 razy).
Klasa 4b: wygrałeś fortunę, mam dla ciebie dobrą wiadomość, zawsze będę przy tobie (2 razy), „Nawet, jeśli niebo zmęczyło się błękitem, nie gaś nigdy światła nadziei”” – Bob Dylan, zaufanie, nie opuszczę cię aż do śmierci, przepraszam (2 razy), będzie lepiej (2 razy), nie jest źle, zawsze może być gorzej, będzie lepiej, bo gorzej być już nie może, oto twój nowy samochód, kocham cię (4 razy), dziękuje (2 razy), zrozumienie.
Klasa 4c: kocham cię (10 razy), jesteś najlepszym przyjacielem, masz kluczyki i dowód rejestracyjny, możesz na mnie liczyć, przepraszam, zależy mi na tobie, wszystkiego najlepszego, wszystko będzie dobrze, uwielbiam cię, pocałuj mnie, kochanie, proszę, kotku, proszę masz tu 100 dolarów, bardzo cię lubię, jesteś fantastycznym człowiekiem, wybaczam, ładnie wyglądasz, jesteś wspaniały, podaj rękę, tęsknię za tobą, potrzebuję cię (2 razy), misiu. Były też zwroty tak prostackie, ze aż żal je tu przytaczać.
Uczniowie z zainteresowaniem oczekiwali na przedstawienie wyników ćwiczenia i oczekiwali, co będzie dalej się działo.
Powiedziałem, więc, że chciałbym katechezę oprzeć na pewnym słowie, które wypisaliście na tych kartkach. Tak było w klasie 4bi 4c, natomiast w klasie 4a nikt nie napisał słowa przepraszam, więc powiedziałem, że chcę przywołać tu jeszcze jedno ważne słowo, którego nie ma wśród wypisanych przez uczniów. Nie mówiłem, jednak, o jakie chodzi. Chciałem, aby uczniowie sami zorientowali się, o które chodzi. Wpadli na to bardzo szybko…
Przeczytałem opowieść Piotra o konflikcie. Poprosiłem, aby uczniowie wyobrazili sobie tę sytuacje: noc, kłótnia, emocje, podniesione głosy i wreszcie dramatyczny gest żony. I cisza, która potem zapadła.
Następnie spytałem: co w takiej chwili może małżonkom pomóc, co może przynieść im pokój, co pomoże im się pojednać, a przynajmniej otrzeć łzy i poszukać wspólnego rozwiązania? Powiedziałem też: a skoro mowa o ocieraniu łez, to świetnie służą do tego chusteczki higieniczne… Wtedy dopiero wyjąłem z torby paczkę chusteczek, rozwinąłem jedną z nich i poprosiłem, aby uczniowie – pracując w grupach 4-5 osobowych – właśnie na chusteczkach wypisali to, co może „otrzeć łzy” młodym małżonkom w takiej sytuacji.
Z uśmiechem uczniowie przyjęli chusteczki zamiast zwykłych kartek i wzięli się do szukania odpowiedzi. Ja tymczasem przygotowałem kilka kawałków taśmy klejącej i miejsce, które nazwałem potem „suszarnia chusteczek”. Były to drzwi od szafki, na której uczniowie przykleili chusteczki. Następnie głośno odczytałem ich propozycje.
Propozycje przedstawiały się następująco.
Klasa 4a: przebaczenie sobie nawzajem, przemyślenie kłótni i jej powodu, pamiętanie o tym, że jednak łączy ich miłość, która jest najważniejsza; wyjazd do rodziny, wiara w lepsze jutro, zwierzenie się przyjacielowi; alkohol, rozwód, romantyczna muzyka, pies, agencja towarzyszka, broń; mąż powinien pójść do żony i ją przeprosić, ustąpić, powinni sobie powiedzieć: przepraszam, wybacz mi, zacznijmy od nowa, przytul mnie…
Klasa 4b: wzajemne zrozumienie (po ochłonięciu), być może chwilowa rozłąka, obustronne przeprosiny; kompletny spokój przy rozmowie, seks, przeprosiny, spokojna rozmowa i zaakceptowanie odmiennego zdania partnera; kompromis, przeprosiny, zbliżenie, uległość, ponowna, spokojna rozmowa.
Klasa 4c: jeśli nie potrafię dojść do porozumienia, powinni zapomnieć, żyć dalej, odszukać to, co ich łączy, a nie dzieli, długa i spokojna rozmowa i próba wyjścia z tej sytuacji; nie odzywać się do siebie przez tydzień, a w tym czasie o wszystkim zapomnieć; piwo i przeczekanie; niech pojadą w góry i porozmawiają raz jeszcze, niech przemyślą, czy warto było włożyć tyle emocji w kłótnię, jeśli można było w tym czasie zadbać o upiększenie ich związku; powinni porozmawiać, pomyśleć o przyszłości, wspólnie spędzone chwile powinny ich zdopingować do pogodzenia się, w razie dalszego niepowodzenia powinni udać się razem do psychologa.
Czasami uczniowie mieli jeszcze coś do dodania lub wyjaśniali niektóre hasła. Nie oceniałem skuteczności podanych przez nich rozwiązań, nie roztrząsałem, na ile są trafne. Zupełnie nie oto chodzi w tym ćwiczeniu!
Powiedziałem natomiast uczniom, że opowiem im, co wydarzyło się dalej miedzy małżonkami. Z zainteresowaniem przyjęli tę propozycję. Przeczytałem zatem fragment opowieści żony Piotra, ale nie dokończyłem jej, aby wzbudzić ciekawość uczniów. W tym momencie chciałem zaproponować uczniom, aby na kartkach samoprzylepnych napisali to, co żona mogła przeczytać rano. Lecz nie każda klasa miała na to chęć, z niecierpliwością domagali się rozstrzygnięcia. Więc tylko na głos próbowali rzucać możliwe teksty. Nie były to głosy zbyt wyszukane, raczej mniej więcej tego typu: Klucze zostawiłem u sąsiada! Kocham cię! Przepraszam! Pogódźmy się! Nie zapamiętałem ich więcej, bo zazwyczaj były rzucane w pośpiechu i wymyślane na poczekaniu.
Uczniowie ze zdumieniem i ulgą przyjęli rozstrzygniecie tej historii. Przeszedłem następnie do puenty całej katechezy, którą opracowałem na podstawie fragmentu książki, przekazałem ją uczniom własnymi słowami.
Gdy wróciłem do domu, myślałem jeszcze trochę o tym, co działo się na katechezie, czy można było inaczej ją poprowadzić. Przyszło mi wtedy do głowy, że można dodać do niej element biblijny. Wyobraziłem sobie, że przed snem żona wzięła jeszcze na chwilę Pismo św., aby się pomodlić w tej całej złości jego słowami i natrafiła na fragment: „Gniewajcie się, a nie grzeszcie: niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce! Ani nie dawajcie miejsca diabłu!” (Ef 4,26-27). Na katechezie można postawić wtedy pytanie: jak modlić się w takiej sytuacji? jak gniewać się, ale nie grzeszyć? Czy gniew nie jest w takim razie grzechem? Jestem pewien, że dyskusja z uczniami i ich wypowiedzi byłyby niezwykle ciekawe w tej materii…
Katecheza miała bardzo dobre tempo, angażowała uczniów, dała mi osobiście wiele do myślenia oraz cenne obserwacje wobec klasy. Konspekt ten pozwala na dłuższe dyskusje w ramach lekcji, na zatrzymanie się nad wybranym fragmentem spotkania i dopracowaniem katechezy w sytuacji, gdy prowadzący chce na coś szczególnie zwrócić uwagę lub, gdy uczniowie to zaproponują.
[1] Wydawnictwo M, Kraków 2000, adres internetowy; http://www.wydm.pl.