Islam i chrześcijaństwo
Jerzy Marek Nowakowski, Wojna cywilizacji
Zamiast wygłaszać głupstwa o konieczności porzucenia Iraku, powiedzmy może od razu, że powinniśmy dla naszych żon i córek przygotować czarne galabije, do naszych kościołów dobudować minarety i zabrać się do studiowania Koranu.
Nie pokażemy kaset z egzekucją włoskiego zakładnika, jest bowiem zbyt okrutna. Tak brzmiało niepisane porozumienie wszystkich telewizji świata. Oględnie wspominano tylko o egzekucji. W rzeczywistości terroryści, którzy uprowadzili czwórkę włoskich ochroniarzy, sfilmowali spalenie człowieka żywcem. A następnie wysłali ten obraz do telewizji.
W takim momencie kończą się dysputy o sensie lub bezsensie interweniowania w Iraku. Kończy się debata o tym, czy mamy do czynienia z powstańcami, czy z terrorystami. Zaczyna się okrutna wojna światów, czy też, jak wieszczył Samuel Huntington – zderzenie cywilizacji.
Wilk wywołany z lasu
O wojnie cywilizacji zaczęto mówić tuż po zamachach terrorystycznych na Amerykę z 11 września 2001 roku. Potem zapadło milczenie, spowodowane przede wszystkim tym, że nie chcieliśmy wywoływać wilka z lasu. Ale wywołał go ostatnio nie kto inny jak Osama bin Laden. Wódz terrorystów napisał w liście, w którym przyjmował odpowiedzialność za masakrę w Madrycie 11 marca, że jednym z powodów, dla których postanowił zabijać Hiszpanów jest zemsta za wygnanie Arabów z Hiszpanii w XV wieku. Ten list wypełnia wszelkie znamiona klasycznego manifestu wojny cywilizacji. Podobnie jak makabryczne nagranie z egzekucji wysłane do telewizji Al-Arabija. Podobnie jak dziesiątki zachowań zwolenników islamskiej ruchawki dziejącej się obecnie w Iraku.
Wielu intelektualistów wzdraga się przed taką definicją, opowiada długo o humanistycznym przesłaniu Koranu, i pyta retorycznie, w czym jest lepsza cywilizacja Zachodu od tej islamskiej. Odpowiem krótko – dla mnie jest ona lepsza, bo jest moja. A przy okazji jest jedyną cywilizacją, która prawa jednostki ludzkiej postawiła na czele swojego katalogu wartości. I jeszcze – jest ta, która jak na razie wykazuje się największą kreatywnością i produktywnością. To od nas, ludzi Zachodu, żąda się pomocy finansowej, technologii, opieki. To od nas – niestety – nasi wrogowie starają się kupić broń i maszyny. Wreszcie to do nas masowo emigrują przedstawiciele innych cywilizacji w poszukiwaniu pracy, spokoju i dobrobytu. Nie słyszałem o masowym przesiedlaniu się Amerykanów czy Europejczyków do Arabii Saudyjskiej lub Maroka. Ruch w odwrotnym kierunku jest ogromny. Skoro tak, to mamy prawo bronić naszego systemu wartości i naszej religii. Tylko tyle i aż tyle.
Pacyfistyczni zwolennicy wycofania się z Iraku byliby uczciwsi, gdyby powiedzieli: jesteśmy za tym, żeby zostawić ten kraj w spokoju, niech się sami wymordują. Tyle, że zabrzmiałoby to dużo gorzej niż bajania o wolności wyboru. Wspólnie z Amerykanami uwolniliśmy Irak od krwawego i groźnego dyktatora. W rok po wojnie, mimo zamachów terrorystycznych i rozplenionego bandytyzmu, ilość ofiar jest mniejsza, niż w porównywalnym okresie byłaby wymordowana przez tajną policję Husajna oraz zmarła w wyniku braku lekarstw, nędzy i korupcji. To można udowodnić. Poziom życia w Iraku jest wyższy ( i to sporo) niż w czasach Saddama. Szyici po raz pierwszy mogą obchodzić swoje święta religijne. I tak dalej. Mamy się za to pokajać?
O ile można było dyskutować nad sensem rozpoczynania wojny w Iraku, o tyle teraz nikt rozsądny nie powinien zalecać wycofania się. Dalszy skutek ucieczki z Iraku to między innymi rewolta w Pakistanie, powrót talibów do Afganistanu i powszechna wojna religijna toczona przez zwycięski islam. Tym razem żarty się skończyły. Mamy do czynienia z wrogiem bezwzględnym i zdeterminowanym, wrogiem który nienawidzi nas nie za to, co robimy, a za to, kim jesteśmy.
Cena kapitulacji
Jeżeli to, co napisałem wyżej, brzmi niczym ostry pamflet, to proszę złożyć to na karb oburzenia po wysłuchaniu relacji z Iraku. A może jeszcze bardziej oburzenia na polityków – w całym świecie zachodnim, – którzy próbują w cieniu konfliktu irackiego wygrywać własne, małe, wyborcze interesiki. Nagle – po sukcesie socjalistów w Hiszpanii – coraz więcej partii i partyjek dążących do władzy w różnych krajach (Polski nie wyłączając) zaczyna wykrzykiwać hasło wycofania się z Iraku. Słyszymy je od Australii po Ukrainę. O konsekwencjach takiego hasła i takiego myślenia właśnie napisałem. Ale jest jeszcze jeden efekt wprowadzenia tego myślenia do obiegu publicznego. Oto w wojnie cywilizacji, rozgrywającej się przede wszystkim w naszych umysłach i naszych mass mediach, stawiamy się na pozycji z góry przegranej. Zamiast więc wygłaszać głupstwa o konieczności porzucenia Iraku, powiedzmy może od razu, że powinniśmy dla naszych żon i córek przygotować czarne galabije, do naszych kościołów dobudować minarety i zabrać się do studiowania Koranu.
Nie jest przypadkiem, że najsłabszym ogniwem Zachodu jest Francja. Przede wszystkim dlatego, że 10 procent obywateli Francji to muzułmanie. A to znaczy, że są oni poważną siłą w wyborach. Co więcej, prognozy demograficzne są takie, że za pół wieku w Europie muzułmanie mogą stać się większością. Bo ciągle napływają legalni i nielegalni imigranci, a przeciętna rodzina muzułmańska w Europie ma dwukrotnie więcej dzieci od chrześcijańskiej. Perspektywa roku 2050 nie jest wcale tak odległa. Jeżeli mamy zachować atrakcyjność naszej cywilizacji i wartości, na których nam zależy, nie możemy ciągle uciekać i kapitulować w obronie dobrobytu i świętego spokoju. Należy również walczyć. Irak jest miejscem, w którym testowana jest zdolność do takiej walki.
Odwaga i nadzieja
Powiem uczciwie, że dużo lepiej bym się czuł, gdybym nie musiał pisać takiego tekstu. Podobnie jak wtedy, gdy nie oglądałbym kolejnych telewizyjnych informacji z obawą przed zamachami w Polsce lub polskimi ofiarami za granicą. Tyle, że niewiele więcej mamy w walce cywilizacyjnej do zaoferowania. Co więcej nasza historia skłania do zaangażowania w taką wojnę cywilizacji. Po latach zepchnięcia do świata kategorii B zdołaliśmy ogromnym narodowym wysiłkiem i dziesiątkami krwawych ofiar dobić się do miana uczestników tego mitycznego i dobrego Zachodu. I co, mamy się zgodzić teraz na destrukcje tej naszej Ziemi Obiecanej? Czy przeciwnie zaangażować się w obronę wartości fundamentalnych dla Zachodu? Wydaje się, że jest to pytanie retoryczne.
W Iraku popełniono mnóstwo błędów. Amerykanie zbyt często grzeszyli pychą i nadmiarem pewności siebie. Jak typowi pragmatycy starali się odnieść zwycięstwo minimalnym nakładem sił i pieniędzy. Teraz to się mści. Ale nie zmienia to w niczym faktu, że to nasza strona ma w tym konflikcie rację, że po naszej stronie stoją racje polityczne i moralne. A, że musimy wykazać się odwagą i wizjonerstwem? Cóż, właśnie zaczął się wiek XXI. Wchodząc w trzecie millennium, opowiadaliśmy sobie bajki o świecie bez granic i kłopotów o podboju kosmosu i przezwyciężeniu śmiertelnych chorób, zapominając, że ten luksusowy świat to enklawa bogatego Zachodu i tylko tyle. Okazało się, że tak dobrze nie będzie, że aby cieszyć się osiągnięciami naszej cywilizacji, musimy wprzód przyjąć odpowiedzialność za resztę świata. Wymaga to dwóch cnót – odwagi i nadziei. W czasie po Święcie Zmartwychwstania Pańskiego nie powinno nam ich zbraknąć.
Źródło tekstu:www.opoka.org.pl
KOMUNIKAT
Na zakończenie spotkania Islamsko-Katolickiego Komitetu Łączności, które odbyło się w Watykanie w dniach 19-20 stycznia, został opublikowany komunikat następującej treści:
Z Bożą pomocą w dniach 19-20 stycznia 2004 r., czyli 27-28 Dhu al-Qa’da 1424 r., odbyło się w Watykanie IX spotkanie Islamsko-Katolickiego Komitetu Łączności. Na czele delegacji katolickiej stał abp Michael L. Fitzgerald, przewodniczący Papieskiej Rady ds. Dialogu Międzyreligijnego w Watykanie, zaś delegacji islamskiej — prof. dr Hamid bin Ahmad Al-Rifaie, przewodniczący Międzynarodowego Forum Islamskiego ds. Dialogu w Jeddah. Temat spotkania brzmiał: «Godność człowieka oraz prawa humanitarne podczas konfliktów zbrojnych». Zagadnienia te zostały przedyskutowane z religijnego punktu widzenia, zgodnie z nauczaniem naszych dwóch tradycji religijnych. Wymieniono także poglądy na temat stosunków chrześcijańsko-muzułmańskich w odniesieniu do niektórych aktualnych problemów. Obie strony uzgodniły co następuje:
1) Jako chrześcijanie i muzułmanie wierzymy w jednego Boga i dlatego uznajemy, że pokój to imię Boga, oraz że godność człowieka stanowi dar Wszechmogącego Boga. Apelujemy zatem o wytrwałą modlitwę w intencji pokoju i stwierdzamy, że sprawiedliwość oraz pokój są podstawą relacji między ludźmi i ich wzajemnego oddziaływania.
2) Wzywamy do natychmiastowego zakończenia wszystkich konfliktów, w tym wszelkich form konfliktów zbrojnych, oraz do zaprzestania ataków na bezpieczeństwo i stabilność narodów. Potwierdzamy, że wszystkie narody mają prawo do samostanowienia, z poszanowaniem życia ludzkiego, zwłaszcza życia niewinnych ludzi, dzieci, kobiet, osób w podeszłym wieku oraz upośledzonych.
3) Wzywamy do pełnego przestrzegania prawa humanitarnego oraz praw ludności cywilnej i jeńców podczas konfliktów zbrojnych. Żaden człowiek nie powinien być pozbawiony dostępu do wody, pożywienia, lekarstw i opieki medycznej. Apelujemy również o poszanowanie infrastruktury, nieruchomości, domów, drzew, zwierząt oraz tego wszystkiego, co jest niezbędne do życia. Apel ten formułujemy, kierując się naszymi wspólnymi wartościami religijnymi oraz troską o przestrzeganie konwencji międzynarodowych.
4) Apelujemy o poszanowanie sakralnego charakteru miejsc kultu, o ich ochronę w okresie wojny i pokoju oraz o poszanowanie prawa wierzących do uczestnictwa w praktykach religijnych.
5) Potwierdzamy prawo do wolności religijnej oraz do praktykowania naszych religii zgodnie z ich specyfiką.
6) Jesteśmy przekonani, że przemoc rodzi przemoc, i że to błędne koło musi zostać przerwane. Stwierdzamy, że dialog jest najlepszym sposobem rozwiązywania konfliktów i zapobiegania wojnom oraz umacniania sprawiedliwości i pokoju między osobami i społeczeństwami. Zachęcamy zatem do rozwijania kultury dialogu.
Uczestnicy spotkania zostali przyjęci na audiencji przez Jego Świątobliwość Papieża Jana Pawła II, który wyraził uznanie dla pracy komitetu oraz zachęcił jego członków do dalszych wysiłków na rzecz pokoju.
Watykan, 20 stycznia 2004 r. — 28 Dhu al-Qa’da 1424 r., Abp Michael L. Fitzgerald Przewodniczący delegacji katolickiej Prof. dr Hamid bin Ahmad Al-Rifaie Przewodniczący delegacji islamskiej
Sebastian Musioł, Salam, czyli pokój
Już po raz czwarty
26 stycznia katolicy w Polsce będą modlić się wraz z muzułmanami. Czy w naszym kraju potrzebne są takie spotkania? Wzajemne kontakty świata zachodniego (uważanego przez muzułmanów – mimo jego zeświecczenia – za chrześcijański) ze światem islamu to czternaście wieków niemal ciągłych wojen, wrogości i nieufności. Trzeba jednak pamiętać, że wyznawana wiara zwykle używana była przez możnych i potężnych tego świata instrumentalnie. Teolodzy chrześcijańscy i mufti islamscy jednym głosem przekonują, iż nienawiść jest sprzeczna z ich religią. Lecz to nienawiść sprawia, że różniący się w wierze bracia stają przeciwko sobie, zapominając o przesłaniu, zawartym zarówno w Biblii, jak i w Koranie.
Zderzenie czy dialog?
Poważnym problemem w relacjach między przedstawicielami kultury zachodniej a kultury islamskiej jest asymetria we wzajemnym traktowaniu wyznawców. W Europie poprawność polityczna w ostatnich latach wypacza pojęcie szacunku wobec wyznawców innych religii. Pod hasłami tolerancji bądź neutralności państwa spycha się religię do sfery prywatnej. Akurat w przypadku islamu jest to zupełnie niemożliwe. Tymczasem na przykład we Francji, gdzie liczba wyznawców Allaha jest szczególnie duża, nie wolno im publicznie okazywać swojej religijności. Nawet w wielokulturowej i tolerancyjnej Wielkiej Brytanii zdarzają się wobec nich akty agresji. Są one jednak powściągane przez prawo i policję.
Z drugiej strony, w tzw. krajach islamskich, czy to w Arabii, czy Iranie, Sudanie, Egipcie, Pakistanie, a nawet w Turcji, chrześcijanie są dyskryminowani albo wręcz prześladowani właśnie na podstawie obowiązującego prawa. O ile bowiem w Niemczech tureccy muzułmanie mogą napotykać pewne niedogodności przy budowie meczetów (zwłaszcza jeśli chodzi o wysokość minaretów – wież, z których imam wzywa do modlitwy), to w Turcji wciąż obowiązuje całkowity zakaz stawiania kościołów.
Brzemię historii
Czy każdy muzułmanin jest terrorystą? Po 11 września 2001 roku pewnie niejednemu przewinęło się to pytanie przez głowę. A czy każdy chrześcijanin jest inkwizytorem? Wśród muzułmanów wciąż żywa jest pamięć o wyprawach krzyżowych. I – choć to dla nas może być zaskoczeniem – ekstremiści fundamentalistyczni w rodzaju bin Ladena nazywają Amerykanów i ich sojuszników „nowymi krzyżowcami”. Za to we wschodniej i południowej Europie długoletnie wojny i panowanie osmańskie kojarzone są z obroną chrześcijaństwa. W latach 90. ubiegłego stulecia islam Bośniaków, katolicyzm Chorwatów i prawosławie Serbów zostały wykorzystane do tego, by z sąsiadów uczynić wrogów…
Wzajemnym kontaktom chrześcijan i muzułmanów nie zawsze jednak towarzyszyło przelewanie krwi. Przez stulecia islam uznawany był za religię tolerancji. Nawet podczas zwycięskiego pochodu w VII i VIII wieku Arabowie z pewnym szacunkiem traktowali wyznawców religii Księgi, jak określał Muhammad chrześcijan i żydów. W XIII w. zauroczony spotkaniem ze św. Franciszkiem sułtan Melek-el-Kamel pozwolił na działalność braci mniejszych w Ziemi Świętej. Z kolei średniowieczna filozofia europejska zawdzięcza Arabom powtórne odkrycie Arystotelesa. Trudno przecenić wpływ kultury islamskiej na ówczesną Europę.
Polska toczyła wojny z Tatarami i Turkami, ale wielu muzułmanów było również wiernymi poddanymi Korony. Cieszyli się wolnością wyznania. Obecnie potomkowie tatarskich wyznawców islamu tworzą Muzułmański Związek Religijny. Zamieszkują w większych skupiskach w Trójmieście i okolicach Białegostoku. W 1989 roku z ich składek zbudowano w Gdańsku meczet, inny stoi od kilku lat w Warszawie. Wielu polskich muzułmanów pochodzi z krajów islamskich; po studiach zakładali tu rodziny, pracują – nieraz jako wysokiej klasy specjaliści, wychowują dzieci.
Próby współpracy
Nie brak przykładów wspólnych inicjatyw, przełamujących bariery między wyznawcami dwóch wielkich religii monoteistycznych. W maju ubiegłego roku diecezja Rochester i Rada Masajid (meczetów) Rochester podpisały zobowiązanie do okazywania szacunku swoim tradycjom religijnym. Rozpoczęto współpracę przy organizowaniu programów edukacyjnych dla dzieci i dorosłych. W Indonezji rada ulemów (uczonych w zakresie teologii i prawa) oraz miejscowy episkopat wspólnie sprzeciwiały się ustawie zezwalającej na aborcję. Wielokrotnie gesty i słowa pokoju, szacunku oraz braterstwa pod adresem muzułmanów kierował Jan Paweł II.
Modlitwy z wyznawcami islamu w intencji pokoju w Polsce od lat organizuje Fundacja Dzieło Odbudowy Miłości. W czerwcu 1997 roku powstała Rada Wspólna Katolików i Muzułmanów. Z ich inicjatywy dzień po zakończeniu Tygodnia Modlitw o Jedność Chrześcijan (26 stycznia) Episkopat Polski ogłosił „Dniem modlitw poświęconych islamowi”.
Wspólne spotkania modlitewne nabierają nowego znaczenia po interwencji zbrojnej w Iraku. Mimo wielu różnic i bolesnych wspomnień łączy nas pragnienie pokoju. W niezwykle skomplikowanej sytuacji politycznej katolicy polscy mają okazję być zaczynem prawdziwego przełomu w relacjach z muzułmanami.
„Żywię gorącą nadzieję, że chrześcijańscy i muzułmańscy przywódcy religijni i nauczyciele zechcą przedstawiać nasze dwie wielkie wspólnoty religijne jako wspólnoty prowadzące dialog nacechowany szacunkiem, a nigdy już jako wspólnoty skłócone” – mówił Jan Paweł II 6 maja 2001 r. w damasceńskim meczecie Omajjadów, gdzie przechowywane są relikwie głowy św. Jana Chrzciciela, czczonego przez muzułmanów jako jednego z największych proroków.
Islam jest nie mniej zróżnicowany niż chrześcijaństwo. W języku arabskim nazwa oznacza poddanie się Bogu. Niedługo po śmierci proroka Muhammada (633 r.) pojawił się pierwszy rozłam wśród niezwykle ekspansywnych muzułmanów. Podstawą wiary islamu jest jego święta księga, Koran, zawierająca wszystkie najważniejsze zasady doktrynalne tej religii. Ich rozwinięciem i uzupełnieniem jest sunna (Tradycja), składająca się z hadisów, czyli opowieści o czynach, gestach i słowach proroka Muhammada.
Wyznawcy islamu stanowią obecnie około 18,3 proc. ludności świata; szacunkowe dane mówią o ponadmiliardowej wspólnocie (dane za GeoHive). Sunnici (83 proc. muzułmanów) władają Arabią Saudyjską i sprawują opiekę nad miastem Proroka – Mekką, dominują w Afryce Północnej i znacznej części Azji.
Szyici (16 proc. muzułmanów) z kolei darzą najwyższym szacunkiem potomków Alego, towarzysza i krewnego Proroka. Od 661 roku liczą dwunastu imamów. Do szyitów zalicza się też ismalitów oraz zaidytów, ograniczających manifestację Boga w osobie imama do „dobrego kierownictwa, dobrej drogi” (huda).
Liczne pomniejsze szkoły i odłamy islamu łączy jednak wspólne rozumienie roli prawa (szariatu) oraz wspólnoty (ummy). Każdego muzułmanina, czyli wyznawcę islamu, obowiązuje przestrzeganie tzw. pięciu filarów islamu: szahada (wyznanie wiary), salat (modlitwa), zaka (jałmużna), saum (post), hadżdż (pielgrzymka do Ka’by). Szerzenie ich, zalecane przez Koran za pomocą oręża, czyli przez świętą wojnę, nazywa się dżihad.
Źródło tekstu: Gość Niedzielny (3/2004)
Jan Paweł II, Wiara w Boga pomaga odkrywać prawdę, dobro i piękno
Podróż Jana Pawła II do Azerbejdżanu i Bułgarii, 22-26.05.200222 maja — Baku. Spotkanie z przedstawicielami wspólnot religijnych oraz świata polityki, kultury i sztuki
Wieczorem w Pałacu Prezydenckim w Baku Jan Paweł II spotkał się z przedstawicielami wspólnot religijnych oraz świata polityki, kultury i sztuki. Po słowie powitalnym prezydenta Gejdara Alijewa Ojciec Święty wygłosił przemówienie, w którym zwrócił się do wyznawców trzech religii monoteistycznych w Azerbejdżanie: muzułmanów, żydów i chrześcijan. «Bogu niech będzie chwała — powiedział — za to świadectwo miłości, jakie dały trzy wielkie religie! Niech wzrasta ono i niech się umacnia, gasząc rosą miłości i przyjaźni wszelkie zarzewia niezgody!» Papież wezwał przedstawicieli wspólnot religijnych oraz świata kultury i polityki, by troszczyli się o młode pokolenie, któremu trzeba zapewnić możliwość nauki i pracy oraz przekazać głębokie wartości nadające sens życiu i działalności człowieka.
Panie Prezydencie Republiki, szanowni Panowie, szanowne Panie!
Bardzo się cieszę, że jestem dziś pośród was. Pozdrawiam wszystkich obecnych i wyrażam szczególną wdzięczność panu prezydentowi Republiki, który w imieniu wszystkich skierował do mnie serdeczne słowa powitania.
Wasz wielki poeta napisał: «Tym, co jest nowe i zarazem stare, jest słowo… Słowo, niczym duch nieskalane, jest szkatułką w skarbcu niewidzialnego królestwa: zna historie nigdy nie słyszane, czyta księgi nigdy nie napisane» (Nezami z Gandży, Siedem obrazów). Te słowa nawiązują do czegoś, co jest drogie trzem wielkim religiom obecnym w tym kraju: judaizmowi, chrześcijaństwu i islamowi. Jak uczy każda z nich, jedyny Bóg, spowity w swą nieprzeniknioną tajemnicę, zechciał przemówić do ludzi, zachęcając ich, by poddali się Jego woli.
Pomimo istniejących między nami różnic, wszyscy czujemy się zobowiązani do utrzymywania stosunków opartych na wzajemnym szacunku i życzliwości. Wiem, jak wielki wkład w tym zakresie wnieśli zwierzchnicy religii, zabiegający o to, by w Azerbejdżanie panowały tolerancja i wzajemne zrozumienie. Oczekuję jutrzejszego spotkania z przedstawicielami trzech religii monoteistycznych, aby wspólnie z nimi potwierdzić przekonanie, że religia nie może być wykorzystywana do podsycania sporów i nienawiści, lecz winna szerzyć miłość i pokój.
Z tego kraju, który poznał i zna wartość tolerancji jako warunku wszelkiego zdrowego współżycia społecznego, chcemy wołać na cały świat: Połóżmy kres wojnom w imię Boga! Połóżmy kres profanowaniu Jego świętego imienia! Przybyłem do Azerbejdżanu jako ambasador pokoju. Dopóki starczy mi głosu, będę wołał: «Pokój w imię Boże!» A gdy słowo dołączy do słowa, zrodzi się chór, powstanie symfonia, która porwie dusze, stłumi nienawiść, rozbroi serca.
Chwała wam, wyznawcy islamu w Azerbejdżanie, za okazywanie gościnności — wartości tak drogiej waszej religii i waszemu ludowi — oraz za przyjęcie wiernych innych religii jako waszych braci.
Chwała wam, żydzi, którzy odważnie i wytrwale podtrzymywaliście tu swe dawne tradycje stosunków dobrosąsiedzkich, wzbogacając tę ziemię o wielką i głęboką wartość.
Chwała wam, chrześcijanie, którzy w istotny sposób przyczyniliście się do kształtowania tożsamości tej ziemi, przede wszystkim dzięki starożytnemu Kościołowi albańskiemu. Szczególna chwała tobie, Kościele prawosławny, będący świadkiem Boga — przyjaciela ludzi, i pieśnią wznoszoną na cześć Jego piękna. Kiedy ateizm rozszalał się w tym regionie, ty przygarnąłeś synów Kościoła katolickiego, pozbawionych własnych miejsc kultu i pasterzy, i dzięki łasce świętych sakramentów zapewniłeś im łączność z Chrystusem.
Bogu niech będzie chwała za to świadectwo miłości, jakie dały trzy wielkie religie! Niech wzrasta ono i niech się umacnia, gasząc rosą miłości i przyjaźni wszelkie zarzewia niezgody!
Szanowni państwo, reprezentujecie tutaj — prócz świata religii — świat kultury, sztuki i polityki. Jakże niezwykłe jest wasze powołanie i jak wielka spoczywa na was odpowiedzialność! Dziś tak wielu jest ludzi, którzy czują się jakby zagubieni i poszukują swej tożsamości.
Do was, świadków kultury i sztuki, mówię: piękno, jak sami wiecie, jest światłem ducha. Dusza, gdy jest spokojna i pojednana, kiedy żyje w harmonii z Bogiem i ze światem, promieniuje światłem, które już samo w sobie jest pięknem. Świętość nie jest niczym innym jak pełnym pięknem, jako że odzwierciedla ona, na ile potrafi i może, najwyższe piękno Stwórcy. I znów zacytuję waszego poetę Nezamiego z Gandży, który pisze: «Inteligentni to owi aniołowie, którzy noszą miano ludzi. Inteligencja to rzecz wspaniała» (Siedem obrazów).
Drodzy przyjaciele, przedstawiciele świata kultury i sztuki, przywracajcie w tych, którzy do was przychodzą, upodobanie do piękna! Jak uczą starożytni — piękno, prawdę i dobro łączy nierozerwalna więź.
Niech nikt spośród tych, którzy na tej ziemi poświęcili się kulturze i sztuce, nie czuje się bezużyteczny i niedowartościowany. Ich wkład jest bardzo ważny dla przyszłości narodu azerskiego. Jeżeli kulturę spycha się na margines, jeżeli zaniedbuje się sztukę i nią pogardza, wystawia się na niebezpieczeństwo samo przetrwanie danej cywilizacji, gdyż uniemożliwia się przekazywanie tych wartości, które stanowią o głębokiej tożsamości danego narodu.
W niedawnej przeszłości badanie kultur narodowych często naznaczone było wizją materialistyczną i neopogańską. Waszym zadaniem, szanowni państwo, jest odkrycie na nowo pełnego dziedzictwa waszej cywilizacji jako źródła wartości zawsze aktualnych. Będziecie mogli wówczas zadbać o odpowiednie subwencje dla młodych, którzy pragną poznać autentyczne bogactwo historii swego kraju, aby swe życie obywatelskie oprzeć na solidnych podstawach.
Zwracam się teraz do was, przedstawiciele świata polityki! Wasza specyficzna działalność jest służbą powszechnemu dobru; promocją prawa i sprawiedliwości; gwarancją wolności i dobrobytu dla wszystkich. Jednakże polityka jest również terenem pełnym niebezpieczeństw. W tej dziedzinie z łatwością górę bierze egoistyczne dążenie do osobistej korzyści, kosztem należytego poświęcenia się wspólnemu dobru. Wielki Nezami z Gandży napomina: «Nie jedz przed głodnymi, a jeśli to czynisz, zaproś wszystkich do stołu» (Siedem obrazów).
W polityce konieczna jest uczciwość i przejrzystość. Trzeba czynić wszystko, aby naród czuł się rozumiany i chroniony. Musi on być przekonany, że jego przywódcy pracują na to, by zapewnić mu lepsze jutro. Oby nie doszło do tego, że ludzie, wobec sytuacji narastającej niesprawiedliwości społecznej, zaczną odczuwać niebezpieczną tęsknotę za przeszłością.
Ten kto przyjmuje odpowiedzialność za kierowanie sprawami publicznymi, nie może się łudzić: naród nie zapomina! Tak jak potrafi z wdzięcznością pamiętać tych, którzy uczciwie poświęcali swoje siły, służąc powszechnemu dobru, tak przekazuje dzieciom i wnukom gorzką nieufność w stosunku do tych, którzy wykorzystali władzę, by w sposób nieuczciwy się wzbogacić.
Jedno w szczególności chciałbym powiedzieć wam wszystkim, ludzie religii, kultury, sztuki i polityki: dbajcie o młodych i dla nich pracujcie nie szczędząc sił! To oni są potęgą jutra. Należy im zapewnić możliwość nauki i pracy odpowiednio do osobistych predyspozycji i zdolności angażowania się każdego z nich. Przede wszystkim należy zatroszczyć się o wpojenie im głębokich wartości, które nie przemijają i nadają sens życiu i działaniu.
W tym względzie zwłaszcza wy, ludzie kultury, sztuki i polityki, uznajcie religię za waszego sprzymierzeńca. Ona wam pomoże ukazywać młodym pokoleniom poważne motywacje zaangażowania. Jakiż bowiem inny ideał — bardziej niż wiara w Boga, który otwiera przed umysłami niezmierzone horyzonty najwyższej doskonałości — potrafi pobudzić do poszukiwania prawdy, piękna i dobra?
A wy, ludzie religii, czujcie się zawsze zobowiązani do szczerego i lojalnego głoszenia wartości, w które wierzycie, bez uciekania się do podstępnych środków, które zubożają i zdradzają głoszone ideały. Dyskutujcie o treściach, wystrzegając się stosowania sposobów perswazji, które nie licują z godnością i wolnością człowieka.
W jednej ze swych modlitw do Boga Nezami z Gandży napisał: «Jeśli Twój sługa… wypowiadając modlitwę, okazał zuchwałość, swą wodę zaczerpnął z Twojego morza… Gdyby mówił stu językami, w każdym języku oddawałby Ci chwałę; jeśli milczy jak samotnicy, Ty potrafisz zrozumieć język tych, którzy nie posiadają słów» (Lajla i Madżnun).
Niech z tej kosmopolitycznej ziemi w stu różnych językach wzniesie się modlitwa do żyjącego Boga, który umie słuchać zwłaszcza ubogich i zapomnianych.
Niech błogosławieństwo Boga wszechmogącego spłynie na was tu obecnych, na wasz lud i na waszą przyszłość, i niech wszystkim przyniesie pomyślność i pokój!
Źródło tekstu: www.opoka.org.pl
Paweł Zawadzki, KRZYŻ, PÓŁKSIĘŻYC, GWIAZDA
Proszę mnie islamem nie straszyć, a jako człek płacący podatki wolałbym widzieć polskich żołnierzy w Afganistanie wyłącznie jako misję pokojową.
Bliższa mi jest myśl o chrześcijańskim miłosierdziu, kierującym Polską Akcją Humanitarną, wspierającym uchodźców z Czeczenii i Afganistanu — niż myśl o polskich żołnierzach, którzy w Afganistanie mieliby walczyć w obronie MacŚwiata.
W naszym kraju nie brak przykładów pokojowego i twórczego współistnienia kultur. Herb klasztoru Benedyktynów w Lubiniu — ufundowanego w czasach Bolesława Śmiałego — zawiera symbole trzech religii: krzyż równoramienny, półksiężyc, gwiazdę Dawidową. Według znakomitego malarza, Henryka Wańka, jest to ślad po templariuszach, jeden z wielu, jakie można spotkać wzdłuż zachodniej granicy kraju.
Gwiazda Dawidowa z herbu łączy się z ogrodowym unikatem w skali europejskiej — gruszami w kształcie menory. Prowadzone misternym systemem drutów konary i gałęzie przypominają menorę — a ponoć są dziełem pobożnego cadyka, którego mnisi ukrywali podczas wojny.
Kilka dni temu wdałem się w rozmowę o historii z pewnym miłym starszym panem, by nagle usłyszeć: „Mój przodek walczył pod Wiedniem, tyle że po stronie tureckiej”. Dalszy ciąg opowieści był fascynującą historią różnych awantur i powikłań rodzinnych, islamsko-katolickich.
Jedną z moich ukochanych lektur dzieciństwa były „Klechdy sezamowe” Bolesława Leśmiana. Nieco później Ojciec kupił nam wspaniale wydane „Baśnie z tysiąca i jednej nocy” — które czytałem z ogromną ciekawością.
A architektura Hiszpanii — czy byłaby tak piękna — gdyby nie ścieranie się islamu i katolicyzmu? Czy powstałby np. w ogóle „Rękopis znaleziony w Saragossie”?
Przy okazji warto przypomnieć, że termin „ścieranie się cywilizacji” został wymyślony przez polskiego historiozofa, Feliksa Konecznego, skromnego bibliotekarza Jagiellonki, który zmarł w roku 1949, a jego prace dopiero dziś są wydawane — choć angielski przekład podstawowej pracy — „O wielości cywilizacyj” ukazał się już w 1962 r. z przedmową Arnolda Toynbee. Dziś niektórzy polscy uczeni podejrzewają, że prace głośnego amerykańskiego profesora, Samuela Huntingtona — są plagiatem z Konecznego.
W chrześcijańskim średniowieczu już wiedziano, że bieda i nędza rodzą rozpacz i desperację — a stąd już blisko do aktów przemocy. „Zło dobrem zwyciężaj” — mówi św. Paweł. Określenia wojskowych: „Chirurgiczne cięcia” — przypominają lekarza, leczącego skutki, a nie przyczyny choroby.
Źródło tekstu: www.opoka.org.pl