Przewodnik dziennikarza

Grupa docelowa: Katecheci Rodzaj nauki: Lektura Tagi: brak tagów

Przyszło mi do głowy, by ułożyć ten przewodnik, gdy obserwowałem męczarnie nowych korespondentów, którzy próbowali opanować sztukę pisania dla czasopisma o profilu informacyjnym.

Rzecz w tym, że nasze artykuły mają inną budowę niż teksty zazwyczaj pisane przez dziennikarzy na początku kariery. Struktura naszego tekstu nie jest zbytnio skomplikowana i jest wam doskonale znana, jeśli uważaliście na lekcjach w szkole średniej – to najzwyklejsza w świecie rozprawka. Typowy artykuł gazetowy to wyliczenie faktów – autor zaczyna od najważniejszych i kończy na najmniej istotnych. W “Business Week” natomiast dziennikarze przedstawiają tezy, a fakty służą jako ilustracja albo dowód.

Zaczynaj od tezy

Zabierając się za pisanie artykułu, postępujemy podobnie jak w wypadku roz-prawki – zaczynamy od najważniejszego twierdzenia, które zamierzamy udowodnić, czyli od tezy, po czym podajemy argumenty, aby dowieść jej prawdziwości. Każdy akapit powinien być oddzielną logiczną całością, a zawarty w nim argument streszczamy na początku w jednym zdaniu, zwanym przez nas minitezą (topic sentence). Akapit musi być logiczną konsekwencją wcześniejszych rozważań, a ponadto wskazywać dalszy tok rozumowania. Możemy dyskutować z opiniami odmiennymi od naszej tezy, ale trzeba odrzucać wszystko, co nie wiąże się bezpo­średnio z lematem. Na koniec spinamy wszystko elegancką klamrą, czyli piszemy zgrabne zakończenie – dokładnie tak, jak życzyła sobie tego pani profesor przed konkursem na najlepszą rozprawkę.

Dziennikarze “Business Week” piszą inaczej niż autorzy tekstów publikowanych w prasie codziennej. Dzieje się tak z bardzo ważnego powodu – nasi czytelnicy czytają gazety. Gdybyśmy ograniczali się do relacjonowania faktów, podobnie jak dziennikarze publikujący w gazetach, przypuszczalnie nikt nie marnowałby weekendu, by czytać nasze pismo.

Skoro podstawowym założeniem “Business Week” jest analizowanie zjawisk, potrzebujemy dziennikarzy, którzy umieją jasno określić swoje stanowisko, przedstawić je w swoim tekście i dojść do konkretnych wniosków. Pewien korespondent powiedział mi kiedyś, że “woli przedstawić argumenty obu stron i zostawić ocenę czytelnikom”. Oczywiście, od czasu do czasu zdarzają się sytuacje, w których lepiej jest siedzieć na dwóch weselach jednocześnie, ale z reguły takie podejście to po prostu unik – autor boi się odpowiedzialności. Dziennikarz “Business Week” powinien rzetelnie opisać fakty, dokładnie je zanalizować, po czym przedstawić własne zdanie.

Co autor miał na myśli

Jeśli tekst jest słaby, z reguły jest tak z tego powodu, że brakuje w nim konkretnej, ważnej i ciekawej tezy. Na pozór jest to oczywiste, ale bylibyście zaskoczeni tym, jak wielu dziennikarzy o tym nie pamięta. Czytelnik pragnie wiedzieć, o czym będzie tekst, który zaczyna czytać, aby postanowić, czy poświęci mu swój czas. Ile razy zdarzyło się wam, że zaczęliście czytać artykuł, ale przerwaliście poirytowani, ponieważ nie mieliście pojęcia, co “autor miał na myśli”? Postawiona przez nas teza to lead artykułu. Bardzo często wprowadzamy czytelnika w tekst “bocznymi drzwiami”. Aby go zaintrygować, jako lead dajemy anegdotę albo przedstawiamy historyczne tło wydarzeń, po czym stawiamy tezę. Mam tu na myśli konstrukcję, w której teza zwieńcza lead. |est wówczas ostatnim zdaniem pierwszego akapitu albo otwiera drugi lub trzeci akapit. Nie można jednak zbyt długo zwlekać.

Wzbudzić zainteresowanie

Kiedy układacie tezę. przywołajcie cały swój wdzięk, dowcip, wyczucie dramatyzmu i zmysł kompozycji. Macie prze­cież nie tylko poinformować czytelnika, o czym będzie tekst, ale również rozbudzić jego zainteresowanie i przekonać, że zagadnienie jest niebagatelne. Prawdopodobnie nie uda się tego osiągnąć, jeśli będziecie opisywać firmę albo sytuację. jakby istniała w próżni, trzeba więc stworzyć odpowiedni kontekst. Porównajcie na przykład strategię firmy, której poświęcacie artykuł, z polityką innych menedżerów i przekonajcie czytelnika. że jest wyjątkowa, jeśli firma robi coś inaczej niż inni, mówcie, że to niezwykła polityka. Pokażcie, że konkurenci zostaną w tyle, albo – przeciwnie – zaczną taką strategię naśladować. Jeśli polityka firmy jest typowa, udowodnijcie, że jest to ważna tendencja w ekonomii. Im cięższego kalibru używacie, tym lepiej. Pisząc o uruchomieniu dotcomu, mówcie, że to sprawdzian, czy na przepełnionym rynku znajdzie się miejsce dla kolejnej firmy.

Ogromne znaczenie ma w tym wypadku styl. Układajcie tezę i towarzyszącą jej “organową muzykę” z poczuciem wyjątkowości sytuacji. Dostałem kiedyś krótki tekst o planach rozwoju pewnej firmy, Jego teza brzmiała następująco: “Dyrektor nastawił się na dwa kierunki ekspansji – postanowił pozyskać klientów zagranicznych i kobiety”. Treść nie budzi zastrzeżeń, ale język sprawia, że niewielu czytelników chciałoby w to wnikać. Co więcej, nie ma żadnej wzmianki, czy strategia ma szansę powodzenia ani czy sprawa jest pilna. Przeczytajcie poprawioną wersję: “Nękany przez wzburzonych udziałowców, zdecydował się na ryzykowną strategię – by zwiększyć obroty, postanowił pozyskać najbardziej wybrednych klientów, obcokrajowców i kobiety”.

Pokochajcie napięcie

W poprawionej tezie widać napięcie, niezbędny element każdego dobrego artykułu z “Business Week”. Każdy, kto pracuje w tym piśmie choćby dwa tygodnie, z pewnością o nim słyszał. Napięcie wiąże się z niepewnością i konfliktem. Zazwyczaj nic interesują nas oczywiste sytuacje, kiedy wszyscy mają podobne zdanie, wszystko już zostało postanowione, chyba że można z tego wyciągnąć jakieś wnioski. Jeśli napięcia nie wywołuje sam temat, stajemy na głowie, by je stworzyć. Nie potrafię powiedzieć, dlaczego ludzie je uwielbiają, ale jest ono elementem niezbędnym niemal w każdej dziedzinie sztuki. Powodem jest być może to. że czerpiemy przyjemność z rozładowania napięcia. Nasze analityczne artykuły również mają prowadzić do konkluzji i rozładować napięcie.

W wypadku naszej szczególnej sztuki napięcie po części wynika z tego, że piszemy również o przyszłości. Przedstawiamy wątpliwości, po czym staramy się przewidzieć rozwój wydarzeń. Źródłem napięcia może być również konflikt opinii.

Relacjonując czyjeś wypowiedzi, pamiętajcie. że napięcie jest konieczne. Nawet jeśli wasz rozmówca jest przekonany, że te akcje reklamowe są doskonałe, zapytajcie o potencjalne problemy. Z pewnością jakieś wymieni.

Dobry lead

Skoro powiedzieliśmy już o znaczeniu tezy, weźmy pod uwagę lead. Nie stawiam, broń Boże, sprawy na głowie. Musicie przecież wiedzieć, jaka ma być teza waszego tekstu, zanim postanowicie, jak chcecie do niego wprowadzić czytelnika. Dobry lead ma oczywiście przede wszystkim wzbudzić jego zainteresowanie.

Najczęściej wykorzystywanym przez nas chwytem jest zestawienie dwóch sprzecznych opinii. Taki lead może mieć kilka wariantów, ale wszystkie można poznać po tym. że znajdziemy w nim słowa “.natomiast” lub “jednak”. Może to być również “teraz”, które implicite wyraża to samo. Oto przykład: “Departament Energii zazwyczaj przeznacza część pieniędzy z rocznego budżetu na badania sposobów pozyskiwania energii – po kilka milionów dolarów dla różnych ośrodków badawczych – i nikt się nie krzywi. W tym roku jednak szefowie tej agencji będą się musieli wykazać mądrością Salomona, jeśli pragną uniknąć miażdżącej krytyki”.

Można by. naturalnie, napisać to równie dobrze tak: “W tym roku Departament Energii jest narażony na ostrą krytykę za to, że część budżetu przeznacza na badania naukowe, choć dotychczas nie budziło to zastrzeżeń”. Taka wersja jest blada. Kontrastując dwie różne sytuacje, normalną i wyjątkową, budujemy maleńki dramat. Podobne efekty umożliwia “historyczny” lead. “leszcze kilka lat temu wydział chemiczny USX Corp. był tematem niewybrednych dowcipów dla ludzi z tej branży. Tamtejsi menedżerowie zasypywali rynek swymi produktami. Ceny gwałtownie spadały, a wraz z nimi zyski. Teraz jednak, po dwóch latach niezależności, menedżerowie USS Chemicals mogą się śmiać, zmierzając spacerkiem do banku. Zyski rosną błyskawicznie, a wraz z nimi notowania giełdowe”.

W moim przekonaniu, najlepszy lead to anegdota. Gdy na początku artykułu czytamy o konkretnej postaci, której los będzie ilustrował naszą tezę. całość staje się bardziej realistyczna. Oto dobry przykład: “Charles E. Brignac był niegdyś oficerem technicznym na statku dowożącym zapasy i sprzęt pracownikom platform wiertniczych w Zatoce Meksykańskiej. W najlepszych latach zarabiał 36 tys. USD rocznie. Później jednak ceny ropy spadły, dostaw było mniej, jego dochody zaczęły więc gwałtownie maleć. >>To bvto tak przygnębiające<< wspomina Brignac. Teraz sprzedaje produkty Cajun restauracjom w północnej Kalifornii, zarabiając zaledwie jedną trzecią najwyższych dochodów z czasów pracy w Zatoce”.

Czytając historię tego biedaka, możemy się z nim identyfikować, jesteśmy też ciekawi – prawda? – dokąd autor zmierza. Artykuł poświęcony jest temu, że właściciele platform wiertniczych pragnęliby, aby Brignac i podobni dostawcy znów dostarczali zapasy, ci jednak odmówili. W efekcie w Zatoce Meksykańskiej brakuje pracowników. Czytelnik czuje, że w pewnej mierze podąża tokiem rozumowania dziennikarza i towarzyszy mu w pracy.

Przytoczony tu lead jest rzeczywiście dobry, bo jest związany z tematem, ale muszę przyznać, że dość często nasz anegdotyczny lead takiego związku nie ma. Dziennikarz pisze na przykład, że pewien prezes spadł z konia na swoim rancho, łapiąc na lasso wołu, po czym informuje, że tenże prezes spodziewa się przejąć jakąś firmę z większym powodzeniem. Chociaż interesują nas ludzkie losy, zawsze czuję się oszukany, gdy widzę taką sztuczkę.

Dowodów!

Gdy mamy już zgrabny lead i intrygującą tezę, trzeba teraz podać argumenty. Bardzo prędko stracicie wiarygodność, jeżeli nie dostarczycie odpowiednich dowodów. Zbyt wielu dziennikarzy sądzi, że podając pewne twierdzenie jako fakt, tym samym podali dowód. Gdy już napisali akapit z tezą, zabierają się za opisywanie szczegółów i skutków na przykład jakiejś strategu. Stwierdzają, że lasery wreszcie zaczynają być wykorzystywane w przemyśle, po czym piszą, że wytwórcy planują produkcję, projektują nowe modele i zaczynają zatrudniać sprzedawców.

Oczywiście, należy o tym pisać, ale jeszcze nie w tym momencie. Najpierw trzeba makro- i mikrodowodów, które przekonają mnie, że teza jest prawdziwa.

“Newport News Shipbuilding Co. zaczęła wykorzystywać lasery do naprawy uszkodzonych kadłubów statków. Generał Motors zamówiła sterowane laserowo roboty do montowania karoserii. Lasery wyszukują wewnętrzne pęknięcia w aluminium używanym do produkcji skrzydeł samolotów w Boeing Co. W sumie w amerykańskim przemyśle wyda się na te urządzenia w tym roku 2 mld USD, trzykrotnie więcej niż zaledwie dwa lata temu”

Rzecz jasna, inne przykłady powinny się pojawić w dalszych partiach tekstu na dowód prawdziwości postawionej tezy.

Cytować sceptyków

Niezależnie od tego, jak przekonujące są wasze dowody i przykłady, zawsze znajdą się krytycznie nastawieni sceptycy. Tym lepiej – zawsze ich cytujemy, ponieważ ich opinie wprowadzają do tekstu napięcie. Teraz właśnie należy udzielić głosu wszystkim krytykom. Przeznaczmy na ich sądy akapit lub dwa. Pamiętajcie, że czytelnicy powinni dostać tekst, w którym znajdą każdy ważny pogląd, nawet jeśli autor nie zgadza się z przedstawionymi opiniami.

Skoro pojawiły się glosy krytyczne, trzeba je przedyskutować. Obalajcie te opinie z całą mocą. Cytujcie ich odpowiedzi, nawet jeśli nie są do końca przekonujące, bo element niepewności jest bardzo pożądany. Nie zapominajcie jednak, że wątpliwości nie może być zbyt wiele, bo w przeciwnym razie będziecie musieli zmienić swoją tezę, aby znalazło się dla nich miejsce.

W tym momencie podstawowa struktura waszego artykułu jest niemal gotowa. Być może zostało wam wiele faktów, które chcielibyście gdzieś umieścić. Teraz właśnie, jeśli uznacie to za konieczne, można dorzucić jeszcze kilka argumentów. Lepiej jednak, jeśli fakty są wplecione w łańcuch kolejnych twierdzeń – tezy i minitez (topic sentences). Często dobrze jest przejrzeć tekst ponownie i dołożyć je w różnych akapitach tekstu, jako dodatkowe przykłady potwierdzające waszą argumentację.

Prośba o lepsze konkluzje

Został nam tylko jeden element – zakończenie. Dla większości z nas jest to bardzo trudny punkt. Zbliża się czas oddania tekstu i autor wpada w panikę, będąc przy końcu artykułu, przerażony, że zużył już cały magazynek. Niestety, łańcuch twierdzeń wymaga konkretnego zakończenia, bo tylko wówczas czytelnik będzie usatysfakcjonowany. Podajemy kilka chwytów.

Nasz ulubiony zabieg wykorzystywali już Bach i Beethoven – pierwszym i ostatnim dźwiękiem utworu byt ten sam dźwięk, tonika. Możemy się też odwołać do wyrazistego obrazu z początku artykułu, co jest najprostsze, jeśli wybraliśmy anegdotyczny lead. Oto przykład:

Lead: “Kari Eller nigdy nie przeoczy dobrego interesu. W połowie lat 70. przeczytał w samolocie notkę prasową o pewnym biznesmenie z Denver, właścicielu dwóch stacji telewizyjnych, który udławił się kawałkiem mięsa. >>0dczekałem kilka dni, a później zadzwoniłem i kupiłem obie stacje<<, mówi Eller”.

Zakończenie: “Obecnie Eller zamierza zdominować rynki, na których jego firma musi walczyć z konkurentami, ale należy się spodziewać, że człowiek, który umie znaleźć dobry interes nawet na stronie z nekrologami, nie usiedzi długo spokojnie”.

Pamiętajcie jednak, że musicie się odwoływać do jakiegoś mocnego akcentu. Jeśli będzie to pojedyncze słowo, czytelnik może go nie pamiętać. Takie zakończenia są jednak z pewnością ciekawsze niż podsumowujący cytat. Wiele lat temu prawie każdy tekst w “Business Week” kończył się cytatem, który miał podsumować tekst. Było to złe rozwiązanie nie tylko dlatego, że ten wariant zajeździliśmy na śmierć, ale także z tego powodu, że traciliśmy aurę wyroczni. Skoro konkluzją tekstu był cytat, nie my dokonaliśmy podsumowania. Jeśli uważacie, że nie ma lepszego rozwiązania, zróbcie przynajmniej tak – umieście cytat, a później dopiszcie do niego własny komentarz, na przykład:

“Próby instytucjonalizowania rynku kapitałowego irytują doświadczonych inwestorów. Jak twierdzi John A. Hitchman, były dyrektor Rady Inwestycyjnej Stanu Waszyngton, >>rynek inwestycji kapitałowych to bardzo wrażliwy ekosystem, w który wpada teraz stado słoni i niszczy łąki<<. To prawda, ale bez zaproszenia by ich tam nie wpuszczono”.

W tym wypadku autor nie zgadza się z rozmówcą i efekt – moim zdaniem – jest doskonały. Równie dobrze można by zacytować jednego ze “słoni”, by w ostatnim zdaniu powalić go zręcznym pchnięciem, a jednocześnie potwierdzić tezę. Możecie się również zgodzić z cytowaną wypowiedzią, ale wtedy musicie uważać, żeby nie powtarzać po prostu tej myśli innymi słowami, bo czytelnik od razu widzi, że nie macie pomysłu na dobre zakończenie.

Choć wszyscy doskonale wiemy, że najlepsze są krótkie, zwięzłe zdania, często tworzymy tasiemce. Przetnijcie je. Moim zdaniem dobrym sprawdzianem płynności stylu jest czytanie “na głos” w myślach. Należy też unikać łączenia dwóch zdań w zdanie złożone za pomocą spójnika “i”. Efekt zazwyczaj jest sztuczny, ponieważ prawie zawsze jedna myśl nie wynika z drugiej. Co więcej, jeśli między dwoma twierdzeniami nie ma pauzy, oba tracą wiele siły wyrazu.

Można podejrzewać, że dziennikarz nie jest pewien swego zdania, jeśli w tekście jest zbyt wiele “ale”, “jednak”, “mimo to”, “tymczasem” i podobnych spójników. W rezultacie czytelnik odnosi wrażenie, że autor idzie do przodu, po czym się cofa. Takie poruszanie się “trzy kroki w przód, dwa w tył” zdecydowanie zamula tekst. Zazwyczaj nie jest trudno sobie z tym poradzić. Po napisaniu artykułu przeczytajcie go ponownie i spróbujcie usunąć jak najwięcej podobnych części mowy. Sami będziecie zdziwieni, jak często wcale nie są potrzebne. Weźcie na przykład czwarte zdanie tego akapitu. Mogłem przecież napisać: “ale zazwyczaj nie jest trudno sobie z tym poradzić”. Wyrzucając “ale” i rozbijając zdanie złożone na dwa zdania pojedyncze, nic nie tracimy, a słowo możemy wykorzystać tam, gdzie jest rzeczywiście niezbędne.

Jeszcze wyraźniejszym dowodem niepewności dziennikarza jest nieumiarkowanie w posługiwaniu się cytatami. Zamiast przytaczać czyjeś słowa, powiedzcie to sami. W naszych artykułach cytaty są konieczne, ale w nielicznych sytuacjach. Przychodzą mi do głowy tylko cztery uzasadnione powody:

  1. Chcemy przerwać monotonię tekstu. Ale przecież nasze teksty nie są już monotonne, a przynajmniej nie powinny być, nie używajcie więc tego argumentu zbyt często. Posłużcie się cytatem z powodów podanych poniżej, a to zadanie spełni on przy okazji.
  2. Cytat dowodzi, że rozmawialiście z ważną osobistością. Zgoda, ale wystarczy to zrobić raz albo dwa.
  3. Cytujemy autorytet, by tekst był bardziej przekonujący. Dobry powód, ale nie róbcie tego zbyt często. Nie zapominajcie, że także jesteście autorytetami.
  4. Zamierzamy pokazać, jak ktoś się wysławia. Świetnie – pod warunkiem, że rzeczywiście mówi inaczej niż większość ludzi. Jak wyżej, trzeba to robić z umiarem.

Spróbujmy umieszczać cytaty w różnych miejscach, na przykład w środku akapitu. Wówczas będą jedynie ilustracją twierdzeń wypowiadanych przez nas.

Postępując w ten sposób, upewnijcie się, że cytat nie jest powtórzeniem waszej myśli. Często dzieje się tak w prasie codziennej.

“Konkurenci są przekonani, że fuzja nic nie da wspólnikom. – >>Żadna z tych firm na tym nie zyska<<, twierdzi T. K. Smith”.

Ten cytat trzeba wyrzucić i wstawić inny, na przykład: “>>0bie firmy produkują podobne artykuły, a kolejny kredyt doprowadzi partnerów do ruiny<<, twierdzi T. K. Smith”. W ten sposób dostajemy nową informację, bo dowiadujemy się, dlaczego fuzja nie ma sensu. Jest przy tym całkowicie jasne, jakie zdanie Smith ma na temat transakcji, chociaż tego nie powiedział. Dzięki takiemu zabiegowi zyskujemy miejsce, a czytelnik wie więcej o szczegółach sprawy.

Nie zapominajcie, że siła cytatu jest odwrotnie proporcjonalna do jego długości. Nie należy zazwyczaj przekraczać jednego zdania, chyba że rozmówca posługuje się wyjątkowo krótkimi zdaniami. Bardzo często najlepiej jest wyłuskać z jego wypowiedzi najważniejsze sformułowania i do nich się ograniczyć. Resztę możecie zapisać jako własne słowa, jeśli bardzo wam na niej zależy. Spróbujcie nakłonić rozmówcę, by powiedział coś. czego wy nie możecie napisać sami. Nie wolno wam na przykład stwierdzić, że strategia jakiejś firmy to “kompletny idiotyzm”, ale wasz rozmówca może to powiedzieć bez przeszkód. Dobierając cytaty, pamiętajcie o tym, by wywoływały napięcie. Słyszałem niedawno wypowiedź pewnego słynnego scenarzysty, który twierdzi, że jeśli film ma odnieść sukces, konflikt musi występować nie tylko w każdej scenie, ale również w każdej kwestii wypowiadanej przez bohaterów. W dobrym dramacie, jego zdaniem, postaci nie rozmawiają z sobą, ale dyskutują. Myślę, że warto to zapamiętać.

Spory wpływ na wymowę przekazu ma również odpowiedni dobór czasów gramatycznych. Powinniśmy pisać o teraźniejszości i przyszłości, nie o przeszłości. starajcie się więc jak najrzadziej używać czasu przeszłego.

Problemy z łączeniem akapitów oraz inne elementy stylu i kompozycji są istotne, ale to drobne potyczki w porównaniu z walną bitwą. To, czy wasze teksty będą dobre, zależy przede wszystkim od tego, czy potraficie się skupić na swojej tezie i mieć ją przez cały czas w pamięci, gdy splatacie poszczególne twierdzenia. Ta umiejętność daje wiele satysfakcji. Twórca spójnego tekstu czuje, że zrobił coś wartościowego. Nie zapominajcie, że nie ograniczacie się do powtarzania czyichś myśli, lecz sami jesteście twórcami.

Stewart Toy

Autor ukończył Wydział Historii Europejskiej na Stonford University. Karierę dziennikarska zaczął w 1960 roku jako reporter  “The Wall Street Journal” w Los Angeles. Przez 8,5 roku pracował dla US Information Agency w Afryce, po czym w 1968 roku przeszedł do paryskiego biura McGraw-Hill Worid News. Większość czasu był zajęty pisaniem artykułów dla “Business Week”. W 1973 roku wrócił do Los Angeles, by objqć dyrekcję tamtejszego oddziału. Piastował to stanowisko do 1989 roku, a później był szefem paryskiego biura “Business Week”.

Skróty pochodzą od redakcji. Dziękujemy “Business Week Polska” za udostępnienie tekstu.

Plan tekstu

Na koniec uwag o budowie typowego artykułu z “Business Week” pozwolę sobie podać krótki plan, który może się okazać przydatny.

  1. Lead
  2. a) przeciwstawne stwierdzenia
  3. b) anegdota
  4. c) jasno sformułowana teza
  5. Teza (jeśli nie została postawiona wcześniej) koniecznie z komentarzem dowodzącym jej znaczenia, kontekst
  1. Dowód prawdziwości tezy (mikro i makro)
  2. Uwagi krytyczne i wyjątki
  3. Dyskusja z krytykami
  4. Tło wydarzeń (nie zawsze związane bezpośrednio z tematem)
  5. Konsekwencje wynikojące z postawionej tezy
  6. a) dotyczqce bezpośrednio zaangażowanych
  7. b) dotyczące pozostałych
  8. Dodatkowe argumenty (jeśli są konieczne)
  9. Zakończenie
  10. a) klamro spinająca tekst w wyniku nawiązania do leadu
  11. b) komentarz do cytatu
  12. c) ironiczne skrzywienie perspektywy lub anegdota

(S. Toy, Przewodnik dziennikarza. Jak pisać dla “Business Week”, “Press” nr 11 (70) 15.11-14.12.2001, s. 48.50.52.54.)