Wykluczeni, poniżeni i niezłomni
We Francji trwa żywa dyskusja na temat roli katolicyzmu we współczesnym społeczeństwie tego kraju. Kard. Louis-Marie Billé dostrzega przejawy „antychrystianizmu”, a historyk René Remond w książce „Chrześcijaństwo oskarżone” („Le christianisme en accusation”) przedstawia wizje prześladowania chrześcijan w dzisiejszej Francji. Dyskusji tej towarzyszy wyraźny regres religijności tradycyjnie katolickich Francuzów; coraz mniej wiernych w kościołach, zastraszająco niska liczba powołań, konieczność łączenia parafii (szczególnie na wsi) zarówno ze względu na małą liczbę wiernych, jak i jeszcze mniejszą księży. Skąd ten kryzys najstarszej córy Kościoła?
KOŚĆ NIEZGODY
Chrześcijańska od chrztu Chlodwiga, Francja przechodziła liczne kryzysy religijne. Era nowoczesna i nowoczesne kryzysy zaczęły się od Rewolucji Francuskiej oraz utworzenia Republiki. Wymordowanie kleru i arystokracji odcisnęło widoczne do dzisiaj piętno w świadomości zbiorowej Francuzów. Otwarta wrogość państwa i Kościoła została złagodzona przez Napoleona podpisaniem konkordatu z Rzymem (1801). Cesarz jednak nigdy nie był przyjacielem religii. Dopiero po upadku cesarstwa katolicyzm został oficjalnie ogłoszony religią państwową, a Kościół przejął monopol na nauczanie w szkołach powszechnych (1814). Właśnie ówczesny monopol nauczania, choć sytuacja zmieniała się do tej pory po wielekroć, pozostaje do dzisiaj zadrą w świadomości społecznej. Edukacja obywateli i język francuski, którego część Francuzów uczyła się dopiero w szkole, obok religii katolickiej, napoleońskiej administracji i prawa, są ciągle głównymi czynnikami spajającymi naród. W obiegowym pojęciu ten, kto ma w ręku edukację, rzeczywiście kieruje krajem.
Na tym gruncie trwają przez cały wiek XIX spory pomiędzy integrystami i antyklerykałami. Odpowiedzią na „Syllabus” Piusa IX z 1864 wyliczający „błędy współczesności” było wprowadzenie praw Julesa Ferry’ego z lat 1881–82 – między innymi o nieodpłatnej i obowiązkowej szkole publicznej. W 1905 r. następuje rozdział Kościoła od państwa, a potem utrata przez Kościół większości dóbr (1907 r.). Konflikt cichnie w trakcie pierwszej wojny światowej. Po roku 1945 znów powracają stare spory o model edukacji narodowej.
Ta przepychanka trwa do dzisiaj. Obecny prezydent Jacques Chirac, jeszcze jako premier kohabitacyjnego rządu François Mitterranda, chciał przechylić szalę na korzyść edukacji prywatnej. Później, ciągle pod czujnym okiem Mitterranda, obecny premier Lionel Jospin, a ówczesny minister edukacji – przeciągał linę na korzyść laickiej edukacji publicznej. Za każdym razem natrafiano na silny opór społeczeństwa podzielonego na dwie niemal równe części. Mimo że Kościół przestał bezpośrednio ingerować w ten spór, w świadomości Francuzów ciągle znajduje się w jego centrum; jeśliś katolik – to musisz opowiadać się za szkołą prywatną. Bez znajomości tego tła nie sposób zrozumieć współczesnego kryzysu wiary we Francji.
O specyfice Kościoła francuskiego decyduje jednak nie tylko spór o szkolnictwo. Po pierwsze, Kościołowi francuskiemu daleko do monolitu. Powodem są różnice regionalne i historyczne. Dla wielu Francuzów awiniońska niewola papieży to najświetniejsze karty z historii papiestwa, gdy Francja była w centrum uwagi. Papież nie cieszy się tradycyjnie takim autorytetem jak w Polsce, oczywiście pomijając fenomen Jana Pawła II, czy w sąsiednich Włoszech. Kościół francuski jest zdecentralizowany i niezwykle skromny, żeby nie powiedzieć biedny, a rola episkopatu jest drugorzędna i często sprowadza się jedynie do administrowania Kościołem. Prymas to arcybiskup Lyonu, który nie ma wielkiej władzy duchowej poza swoją diecezją.
WOLĘ, GDY MÓWIĄ, ŻE NIE WIERZĄ
Tygodnik „Le Point” przedstawił serię wywiadów z przeciętnymi katolikami francuskimi; ludźmi różnych profesji, pochodzącymi z różnych klas społecznych – studentami, pracownikami umysłowymi, rolniczką, działaczką katolickich związków zawodowych, księżmi. Z ich wypowiedzi wynika jasno, że niełatwo jest być dzisiaj we Francji katolikiem. Dlaczego?
Adrien (student politechniki, lat 20) twierdzi, że jego rówieśnicy postrzegają katolików jako przytłumionych, smutnych, zbyt poważnych, ciągle moralizujących i w dodatku hipokrytów. Z tego powodu ma poczucie winy. Czuje się zacofany i staroświecki. Jego rówieśniczka Honorine – studentka historii na Sorbonie – twierdzi, że nawet działając w prezydenckiej prawicowej partii RPR nie ujawnia swego katolicyzmu, bo zepchnęłoby ją to do funkcji, jak mówi, fotokopiarki. Nawet w tym, wydawałoby się, konserwatywnym środowisku uważa się katolików za zacofanych naiwniaków. Pejoratywne określenie „catho” charakteryzuje konserwatywnego, staroświeckiego katolika-hipokrytę, na 100 proc. ze szkoły prywatnej. A przecież nikt nie chce nosić takiego odium. Claudette (emerytowana rolniczka, lat 66) mówi, że jej 30- i 40-letnie dzieci nie chodzą do kościoła, choć wnuczki są bardzo zainteresowane religią, gdy są u babci. Twierdzi, że niechęć jej dzieci do religii to reakcja na wykorzystywanie kultu Joanny d’Arc przez nacjonalistyczną partię Le Pena. Wielu jej wierzących sąsiadów jest sympatykami lub członkami Frontu Narodowego, co zniechęca młodsze pokolenia do religii katolickiej utożsamianej z nacjonalizmem.
Gérard (proboszcz z Nantes, lat 60): „Młodzi albo naśmiewają się z religii, albo w ogóle się nią nie interesują. – Wolę, gdy mówią: »i tak nie wierzymy w twojego Boga« – wtedy przynajmniej można z nimi dyskutować. Ludzie oczekują od księży zgodności głoszonych poglądów z aktami życia codziennego. A to jest niezwykle trudne. Dlatego Kościół powinien poważnie rozważyć możliwość święcenia żonatych księży. Dzisiaj nie można nawet o tym dyskutować. Drzwi pozostają zatrzaśnięte”. Aleth (księgowa, matka trojga dzieci, lat 45) mówi, że czuje powołanie do kapłaństwa, jednak jako mężatka i kobieta nie może nawet domagać się takiego przywileju.
Z tego zestawu wypowiedzi widać, gdzie leży problem. Z jednej strony trudno być prawdziwym katolikiem, bo Kościół wymaga tak wielu poświęceń, z drugiej katolicy są ciągle dyskryminowani, atakowani lub ignorowani przez niewierzących, a często niepraktykujących katolików. Ciekawe, że dzieje się to w kraju, w którym prawie 80 proc. dorosłych przyznaje się do wiary katolickiej, jest ochrzczona, brała ślub kościelny, choć nie chodzi do kościoła.
CHRZEŚCIJAŃSTWO CARREFOUROWE
W takiej atmosferze nietrudno głosić koniec chrześcijaństwa. Nie pomogą „imprezy masowe”, które ciągle cieszą się dużą popularnością; Światowe Dni Młodzieży, coroczne zloty ekumeniczne w Taizé, pielgrzymki do Lourdes, Chartres czy Santiago di Compostela. Również święta kościelne, chrzty, śluby i pogrzeby nabierają coraz bardziej świeckiego charakteru. Większość Francuzów zapomniała, jaki sens religijny ma wolne od pracy święto Pentecôte (Święto Zesłania Ducha Świętego) i myli Ascension (Święto Wniebowstąpienia) z Assomption (Wniebowzięcie Matki Boskiej). Wielkanoc, a szczególnie Boże Narodzenie stają się coraz bardziej świętami komercyjnymi lub rodzinnymi, niż religijnymi. Kościół nie prowadzi więc już dialogu z całym społeczeństwem, a jedynie z szybko topniejącą i nieuważnie go słuchającą częścią wiernych. Nie mogąc narzucić ani swoich wartości, ani praw, pozostaje zamknięty w wieży z kości słoniowej.
Dziś katolik we Francji nie może uwolnić się od negatywnego stereotypu. W powszechnym mniemaniu społecznym postrzegany jest jako ten, który popiera szkolnictwo prywatne, wstrzemięźliwość seksualną i zakaz używania środków antykoncepcyjnych. A to spycha go na z góry przegrane pozycje. Alternatywą jest niekoniecznie hedonizm. Można wybrać inny, niekatolicki sposób zaspokojenia duchowych potrzeb.
Z powodu odchodzenia młodych od Kościoła zanika naturalna tradycja przekazywania religii katolickiej z pokolenia na pokolenie. Dziś religię wybiera się tak samo jak dobra materialne w supermarkecie. Jeśli odpowiedzialność czy reguły religii są zbyt trudne do przestrzegania – nic prostszego, zmienia się opcję na taką, której reguły pasują lepiej do życia codziennego. Narodowa scena religijna jest pluralistyczna i podlega prawom rynku. Wygrywa ten, kto przyciągnie najwięcej wiernych i zaoferuje najlepszy ,,towar”. Następuje „carrefou-ryzacja” życia duchowego, a jej efekty widoczne są gołym okiem.
PARADOKSY FRANCUSKIE
Ksiądz Mariusz Janiszewski MIC, proboszcz z podparyskiego Issy-les-Mouli-neaux, zauważa w swej parafii intrygujące zjawisko. Wiele osób aktywnych w pozarządowych organizacjach ściśle współpracujących z parafią odmawia udziału w jej życiu religijnym. Ich nietuzinkowa działalność, w pełni zbieżna np. z charytatywną działalnością Kościoła, nie przekłada się na pogłębienie ich wiary, choć ks. Janiszewski nie dostrzega żadnych realnych przeszkód. To świadomy wybór tych ludzi, aby trzymać się z dala od Kościoła przy zachowaniu jak najlepszych stosunków z proboszczem i parafią.
Równocześnie Kościół francuski ma bardzo wiele w pełni docenianych przez ogromną większość społeczeństwa autorytetów. We wszystkich plebiscytach na najpopularniejszego Francuza wygrywa lub utrzymuje się od lat w czołówce sędziwy ojciec Piotr – abbé Pierre (Henri Groučs), który w roku 1949 stworzył organizację „Emmaüs” zajmującą się pomocą dla bezdomnych. Wszystkim znana jest też z radia i telewizji, jeszcze starsza, siostra Emmanuelle – Francesca Piolot, nazywana często „świętą Emmanuelle” i porównywana z Matką Teresą z Kalkuty. W wydanej właśnie książce „Bogactwo biedy” („Richesse de la pauvreté”) opowiada o 22 latach spędzonych w slumsach Egiptu. Pomimo swych 93 lat zabiera głos w najbardziej bolesnych i trudnych sprawach. Bezpardonowo rozprawia się przed kamerą TV z plagą turystyki seksualnej Europejczyków w krajach Trzeciego Świata i opowiada, że w swym pokoju przypięła zdjęcia bin Ladena i Georga Busha po to „abym nie zapomniała pomodlić się za nich. Przynajmniej w ten sposób obaj mogą się ze sobą pojednać”. I to wszystko przeplata perlistym śmiechem. Prawdziwa osobowość telewizyjna, której chcą słuchać chyba bez wyjątku wszyscy.
Jeszcze jedna popularna postać Kościoła to ojciec Guy Gilbert. On również nie stroni od telewizji i prasy – prowadzi kronikę w katolickim dzienniku „La Croix”. Specjalność ojca Gilberta to subkultury młodzieżowe. Ubiera się w skórzaną kurtkę z ćwiekami, nosi długie, już posiwiałe włosy i jeździ na harleyu. Mówi do młodych ich własnym, nie wygładzonym językiem.
Dla dzisiejszych nastolatków zewnętrzne atrybuty ojca Gilberta to już przeszłość. A jednak łatwiej mu nawiązać kontakt z młodzieżą z przedmieść i przekonywać o szkodliwości narkotyków, konieczności pokierowania własnym życiem i zaletach prawdziwego życia duchowego. Aby dotrzeć do tej warstwy trudnej młodzieży, niezbędne jest użycie fortelu, który stosuje ojciec Gilbert. Okazuje się, że autorytet nie musi być taki sam jak oni, ale musi czymś wyróżniać się od otoczenia. Coraz liczniejsze stają się we Francji grupy izolujące się od Kościoła, a dotarcie do nich możliwe jest tylko przy zastosowaniu specjalnych środków. Może to właśnie efekt „carrefouryzacji” życia młodych ludzi?
Nie ma pełniej zgodności wśród socjologów co do przyczyn tych zjawisk. Jean-François Barbier-Bouvet tłumaczy reakcje współczesnego społeczeństwa trzema podstawowymi prawami. Po pierwsze, ludzie obawiają się wszelkich religii, gdyż przekonali się, jak łatwo pojawiają się w ich łonie tendencje do przejmowania władzy dusz w bezwzględnej formie totalitarnej. Po drugie, na skutek upowszechnienia psychologii, wszystkim wiadomo, że mogą być manipulowani. Po trzecie, na skutek demokratyzacji życia odrzuca się ingerencje jakiejkolwiek zwierzchniej instancji w to, co dzieje się nie tylko w prywatnej sypialni, ale i w salonie czy kuchni. Daniéle Hervieu-Léger w książce „Pielgrzym i nawrócony” („Le pčlerin et le converti”) twierdzi, że katolicy w dużej mierze sami wzbudzają w sobie uczucie bycia obiektem ataków. Według niej wynika to z utraty pozycji monopolisty na „rynku” religijnym i społecznym. W pogodzeniu się z tą sytuacją upatruje przyszłą normalizację pozycji katolików w nowoczesnym społeczeństwie francuskim.
EPISKOPAT a LA CARTE
Jednego z działań Kościoła zmierzających do uzdrowienia sytuacji upatruje się w tendencjach zwiększenia roli Konferencji Episkopatu francuskiego. Chodzi o ujednolicenie działań biskupów, którzy są niezależnymi suwerenami swoich diecezji. Niedawny przykład biskupa Picana, który nie potrafił podjąć stanowczej decyzji w sprawie księdza z jego diecezji oskarżonego o seksualne molestowanie dzieci, świadczy o tym, że konieczne jest zwiększenie kontroli nad biskupami i ujednolicenie ich działań. A to zmierza do większej centralizacji Kościoła francuskiego, choć przedstawiane jest równocześnie jako sposób na bardziej demokratyczne zarządzanie Kościołem.
Te tendencje zapoczątkował kard. Billé – prymas i przewodniczący konferencji biskupów francuskich do 4 listopada 2001. Po dymisji z tej ostatniej funkcji (ze względów zdrowotnych – rak jelita) zastąpił go kard. Jean-Pierre Ricard z Montpellier. Jest on kontynuatorem linii kard. Billé. Zmiany we władzach episkopatu pozwalają na ich odmłodzenie. Zastępcą kard. Ricarda został 58–letni biskup La Rochelle i Saintes Georges Pontier, ale zapewne jeszcze większe znaczenie będzie miała nominacja dotychczasowego rzecznika episkopatu ks. Stanislasa Lalanne na stanowisko sekretarza generalnego episkopatu. Ten niezwykle energiczny ksiądz z diecezji wersalskiej zapowiada się na bardzo skutecznego koordynatora działań prawie setki francuskich diecezji. Co najważniejsze, jego twarz znana jest dzięki telewizji większości Francuzów. To on bowiem zabierał publicznie głos w bolesnych sprawach dotyczących molestowania seksualnego przez księży, które nadwątliły autorytet Kościoła w ostatnich miesiącach. Dał się poznać jako człowiek o nieprzeciętnej inteligencji i otwartości, a równocześnie jako nieustępliwy obrońca Kościoła i księży. Tego głosu potrzebuje nadal Kościół francuski. Funkcja sekretarza generalnego to właściwie odpowiednik premiera – jeśli porównać Kościół do rządu. Głos księdza Lalanne nabierze więc jeszcze większego znaczenia.
Nowa ekipa odniosła właśnie pierwszy sukces polityczny. Ustalono, że kontakty rząd – episkopat przyjmą stały charakter. W kraju, w którym obowiązuje i jest bardzo skrupulatnie przestrzegana nieomal stuletnia zasada pełnego rozdziału Kościoła od państwa, to nowość na skalę historyczną. Ustalenia wzbudziły protest innych Kościołów chrześcijańskich upatrujących w nich szczególny przywilej dla Kościoła katolickiego. Episkopat bez wątpienia zwiększa bowiem w ten sposób swój wpływ na politykę państwa. Do tej pory Kościoły chrześcijańskie solidarnie występowały wobec wyzwań politycznych i społecznych; nowa sytuacja zakłóca tę harmonię.
Przywrócenie równowagi wymagać będzie ze strony episkopatu wielkiej dyplomacji. Dlugoterminowym celem jest zapewne przygotowanie gruntu do zmiany ustawy z roku 1905. A takie przedsięwzięcie może powieść się jedynie we współpracy z innymi Kościołami. Jeśli nowemu episkopatowi uda się odegrać przywódczą rolę w tej grze politycznej, to niewątpliwie wzrośnie rola Kościoła katolickiego we francuskim społeczeństwie.
Czy same posunięcia administracyjne pozwolą na odwrócenie aktualnej tendencji? Można jednak dojrzeć i oddolne działania zmierzające do odkurzenia francuskiego Kościoła. Przykładem, poza reklamą katechezy, są coraz liczniejsze „wirtualne parafie” w Internecie. Ich organizacją zajmują się często miejscowi spece od komputerów przy wsparciu, często tylko moralnym, a nie finansowym, proboszcza. Internet daje głównie młodym – bo to oni stanowią gros internautów – zarówno możliwość studiowania Ewangelii, jak i wymiany poglądów i dyskusji na wszelkie interesujące ich tematy. Tworzenie takich niczym nieskrępowanych grup dyskusyjnych może być szczególnie cenne w skupianiu młodych ludzi wokół spraw wiary. Inny przykład to 10–dniowe wakacyjne turnusy odnowy duchowej organizowane dla 25-, 35-latków przez jezuitów w bretońskim Penboc’h. Ośrodek działa od 17 lat i do tej pory przebywało w nim ogółem ponad 1000 młodych katolików. Na pobyt w Penboc’h można być zakwalifikowanym tylko raz. Tego lata skorzystało z tego przywileju 60 osób. Dyskusje i wykłady organizowane przez jezuitów przy wsparciu ze strony księży diecezjalnych, jak również samotne medytacje na skalistym wybrzeżu Atlantyku pozwalają tym ludziom odnaleźć się na nowo w życiu, pogłębić lub odnaleźć wiarę. To jednak sposób dla garstki wybrańców.
Ważnym źródłem oddziaływania katolików na Francuzów w życiu codziennym są wspólnoty powstałe na gruncie odnowy posoborowej. Ksiądz Janiszewski wymienia jednym tchem: „Chemin neuf” („Nową drogę”), „Communauté de Bethléem” („Wspólnotę Betlejem”) i „Fraternité Monastique de Jérusalem” („Jerozolimska Wspólnota Zakonna”). Szczególnie ciekawa jest ta ostatnia, która niedawno obchodziła swe 25-lecie. Założył ją w roku 1975 ojciec Pierre-Marie Delfieux przy wsparciu ze strony ówczesnego arcybiskupa Paryża kard. François Marty. Ideą ojca Delfieux, który spędził dwa lata jako eremita na Saharze, było utworzenie wspólnoty oddziałującej na mieszkańców „pustyni miejskiej”. Wspólnota skupia zarówno kobiety, jak i mężczyzn, którzy składają śluby zakonne, ale nie zamykają się za murami klasztoru, lecz uczestniczą w życiu miasta. Wszyscy mają obowiązek pracy na połowę etatu (aby utrzymać się samemu bez wzbogacenia). Członkowie wspólnoty są często lekarzami lub pielęgniarkami, ale zdarzają się też policjanci. Trzy razy dziennie gromadzą się w wyznaczonym przez biskupa kościele.
Trudno zmierzyć rzeczywisty wpływ wspólnot na życie Francuzów, ale wydaje się, że między innymi dzięki ich działalności ciągle przybywa we Francji katechumenów, czyli dorosłych pragnących przyjąć chrzest.
*
W Kościele francuskim widać niemało pozytywnych tendencji, które dają nadzieję na wyprowadzenie go z chronicznego kryzysu. Nowy przewodniczący konferencji episkopatu kard. Ricard w telewizyjnym wywiadzie stwierdził, że „pomimo trudności nie można uznać sytuacji w Kościele francuskim za kryzysową. Trzeba mieć mocną wiarę, że uporamy się z kłopotami i wprowadzimy francuski Kościół do spokojnej przystani”. Optymizm kardynała pozwala sądzić, że wie on, dokąd zmierza francuski katolicyzm.
Jacek Kubiak z Rennes we Francji
Źródło tekstu: www.tygodnik.com.pl