Nie takie zwyczajne szaleństwo
Zazdrość nie jest dowodem miłości, lecz objawem niskiej samooceny. Pod płaszczykiem groteskowych scen kryje skomplikowane mechanizmy psychologiczne i zdradza archaiczne lęki, które głęboko w nas tkwią.
W księgarniach półki uginają się od poradników proponujących gotowe recepty na to, jak uwolnić się od uczucia zazdrości. W sytuacji, gdzie coraz więcej par żyje w wolnych związkach na zasadzie „wolni razem”, zazdrość może wydawać się uczuciem staromodnym, no bo jak można obawiać się utraty czegoś, z czego dobrowolnie rezygnujemy? A jednak.
– To logiczne – twierdzi psychoterapeuta Francois-Xavier Poudat. – Zrywając z instytucją małżeństwa, porzucając idee kontraktu na całe życie, para żyje na warunkach umowy na czas określony, a więc w niepewnej teraźniejszości. Takiemu układowi towarzyszy ciągły niepokój. Podążamy wtedy w dwóch kierunkach – albo często zmieniamy partnerów, albo uzależniamy się od jednego partnera, czego przejawem jest właśnie zazdrość.
W swojej książce „Les Paranos” (Paranoicy) Damien Guyonnet twierdzi wręcz, że żyjemy w czasach paranoi, ponieważ przy braku wzorców i poczucia pewności, rządzi nami chora wyobraźnia. Przez własne fantazje nabieramy podejrzeń wobec sąsiada czy własnego partnera, co prowadzi często do wybuchu gwałtownych scen zazdrości. Uczucia mogą prowadzić do obłędu, jeśli powodują utratę samokontroli. Myśl, że partner mógłby odejść, bywa tak paraliżująca, że niektórzy pogrążają się w najczarniejszych domysłach, i często bez najmniejszych dowodów na niewierność drugiej osoby realizują scenariusze z gatunku filmów kryminalnych.
Psycholog Sophie Cadalen, autorka książki o związkach, uważa, że zazdrość ma niewiele wspólnego z miłością. – Zazdrośnik powinien raczej zastanowić się nad sobą. Dręczy go tłumione pragnienie zdrady, spychane do podświadomości. I przerzuca je na drugą osobę – pisze. Innymi słowy, w zazdrośniku drzemią utajone żądze niewierności i ochota na skok w bok. Zazdrośnik urządza scenę wtedy, kiedy nie radzi sobie ze światem wewnętrznych przeżyć.
Zdaniem psycholog Marcianne Blevis zazdrość jest uczuciem znacznie bardziej złożonym. Żeby lepiej poznać ten mechanizm, należałoby wrócić do przeżyć z wczesnego dzieciństwa, zanim jeszcze doczekaliśmy się rodzeństwa. – Od samego początku towarzyszy nam poczucie braku bezpieczeństwa. Zaczyna się na przykład wtedy, gdy małe dziecko doświadczy gwałtownego zerwania więzi z matką. Dziecko depresyjnej matki, która go nie akceptuje i nieświadomie odrzuca, będzie psychicznie zranione. Taka zadra pozostaje.
– Kiedy nadejdzie czas wchodzenia w związki, to poczucie opuszczenia, straty i braku doświadczone we wczesnym dzieciństwie, może nawracać – przestrzega Blevis. – Zazdrość to właściwie „choroba obcości” – wskazuje raczej na problem związany z poczuciem odmienności, wynikający z zerwanej brutalnie więzi z matką w dzieciństwie – wyjaśnia psycholog.
To pierwotne doświadczenie wyniesione z dzieciństwa może wywoływać potrzeby narcystyczne, które będą musiały być zaspokojone przez partnera. Stąd bierze się pragnienie zawłaszczenia, osaczenia i wchłonięcia drugiej osoby. – Zazdrość jest formą uzależnienia, podobnie jak bulimia czy narkomania – uważa Francois-Xavier Poudat. – Nieświadomie uzależniamy się od zazdrości, ponieważ uczucie to wypełnia pustkę, podporządkowuje całą psychikę i – podobnie jak w przypadku każdego narkotyku – bierze nas w swoje władanie.
Zdarza się, że zazdrośnika nawiedzają duchy przeszłości – dawno zapomniane byłe miłości obecnego partnera albo wyimaginowany konkurent. – Ta wyimaginowana postać jest jednocześnie uwielbiana i nienawidzona – wyjaśnia Marcianne Blevis. – Nabiera w naszym umyśle dokładnie tych pozytywnych cech, których my sami jesteśmy pozbawieni. Osoba zazdrosna cierpi z powodu niskiej samooceny, wyobrażając sobie rywala, nieświadomie poszukuje w nim wsparcia. – Freud tłumaczył to uczuciami homoseksualnymi względem rywala. Ja powiedziałabym jeszcze, że osoba zazdrosna poszukuje w ten sposób potwierdzenia tożsamości seksualnej, której jej brakuje – mówi Blevis. Zazdrość jest udręką, ale bywa również ekstazą. – To uczucie może być czymś wspaniałym, bo dzięki zazdrości mamy pewność, że związkowi nie grozi rutyna.
Czy zazdrość dodaje związkowi pikanterii i podtrzymuje namiętność? W każdym związku partnerzy potrzebują odrobiny niepewności, poczucia, że nic nie jest dane na zawsze, że pokusy i zmysłowe pragnienia nie wygasają. W książce „Corps de femmes, regards d’hommes” (Kobiece ciała, męskie spojrzenia) socjolog Jean-Claude Kauffmann opisuje reakcje mężczyzn na odsłonięte piersi swoich partnerek na plaży. – Młodym mężczyznom, którzy są w związku od niedawna, nie podoba się, kiedy ich kobieta opala się topless, podczas gdy czterdziestolatkowie nie mają nic przeciwko temu. Być może dzieje się tak dlatego, że para czerpie satysfakcję z faktu, że partnerka przyciąga uwagę obcych mężczyzn, a to umacnia związek – analizuje socjolog.
Czy nie na tym właśnie polega dobrowolna wymiana partnerów, modny trend wśród pseudowyzwolonych par? Zdaniem Sophie Cadalen, pozwala ona utrzymać zazdrość w ryzach. Praktykując ją, kontrolujemy seksualność partnera, zamykamy go w złotej klatce. – Chyba że wyimaginowany rywal będzie na tyle silny, że pogrąży nas w odmętach zazdrosnej udręki. – W takim wypadku twór wyobraźni skutecznie przesłoni nam horyzont wolności i zagłuszy sferę pożądania między partnerami. Ponownie wpadniemy w zaklęty krąg skazani na cierpienie – twierdzi Sophie Cadalen. Nie mówiąc już o przypadkach, kiedy wystawiając partnera na najcięższą próbę, rzucamy go w ramiona innej osoby, mówiąc „ja wiedziałem/ wiedziałam, że tak będzie…”.
W najtrudniejszych przypadkach nieradzenia sobie z uczuciem zazdrości, psychoterapeuta może pomóc pacjentowi odnaleźć przyczynę takich zachowań w doświadczeniach z dzieciństwa. Przyczyny bywają różne: dziewczynka, której matka zabraniała dziewczęcych zachowań, albo dziewczynka, która cierpiała z powodu nieobecności ojca …- Jedna z moich pacjentek chorobliwie szperała po kieszeniach ubrań swojego męża – opisuje Marcianne Blevis. – Tak naprawdę pragnęła przywłaszczyć sobie męski świat, który był jej całkowicie nieznany, stąd brały się jej fantazje.
Istnieje jednak coś poważniejszego niż zazdrość. To absolutny brak zazdrości. – Jeden z moich pacjentów był niesłychanie dumny ze swojego całkowitego braku zaborczości – kontynuuje Marcianne Blevis. – Oddawał się praktyce dobrowolnej wymiany partnerów, popychał swoje kobiety w ramiona innych mężczyzn… Ponieważ był człowiekiem pozbawionym korzeni, postanowił też, że będzie „nieobecny dla samego siebie”. Kiedy odzyskał równowagę wewnętrzną i szacunek dla samego siebie, powoli uczył się też doświadczać normalnej formy zazdrości. I zaczął naprawdę żyć.
Źródło: Le Figaro, zdrowie.onet.pl