Rozwód i Komunia św.
1. Oczami innych
WSTĘP
Do kościoła przychodzi się po to, aby spotkać się z Bogiem, pomodlić, przystąpić do sakramentów świętych, ale także by spotkać bliskich, posłuchać kazania (by móc skomentować je potem), a nawet przyjrzeć się znajomym i nieznajomym.
A bliskich nam i dalekich ludzi widzimy ich w różnych sytuacjach… zatrzymajmy się dzisiaj nad jedną z nich…
AKTYWIZACJA
Praca w grupach. Metoda – dymek. Zadanie jest następujące: poszukujemy odpowiedzi na pytanie: co pomyśli sobie człowiek w czasie mszy św. w kościele,, który widzi osobę żyjącą w związku cywilnym, po rozwodzie i pamięta jeszcze, jak on kilka lat wcześniej zawierała sakramentalny związek małżeński?
Każdej grupie przydzielamy zupełnie inną osobę „patrzącą się”. Propozycje: siostra, mama lub tata, świadek ślubu kościelnego, sąsiadka, daleka znajoma, ksiądz proboszcz, były współmałżonek, ktoś w rodziny osoby przystępującej do Komunii św..
Prezentacja na forum. Czas na dyskusję.
PYTANIA DO DYSKUSJI
- Czy istnieją duże różnice spojrzeń między naszymi postaciami, czy raczej nie? O czym to świadczy?
- Czy rzeczywiście w tej sprawie punkt widzenia zależy od punktu siedzenia?
- Jakie jest dzisiaj nastawienie społeczne wobec osób rozwiedzionych?
- Jakie jest nastawienie w społeczeństwie wobec postawy Kościoła?
- Czy dobrze by było postanowić jakieś zmiany w Kościele w temacie rozwodów?
- Czy Kościół mógłby wziąć pod uwagę niektóre dramatyczne sytuacje życiowe i zmienić swoje stanowisko w sprawie rozwodów?
- Co wtedy z przystępowaniem do sakramentów świętych?
- Jakie zobowiązania płyną z sakramentu małżeństwa? Czy tak trudno o nich zapomnieć?
- Warto trwać w wierności wobec niewiernego małżonka?
PUENTA
- Punktem wyjścia dla wszelkich rozważań teologicznych są prawdy objawione, a nie oczekiwania społeczne. Czy mówimy o obcowaniu z Bogiem poprzez wiarę i miłość, czy mówimy też o wsparciu tego obcowania darem łaski sakramentalnej, nie możemy ujmować tego poprzez czysto ludzkie pomiary i kryteria. O rzeczywistości nadprzyrodzonej można jedynie rozmawiać w perspektywie wiary. (…)
- Wiara oznacza przyjmowanie treści, które zostały nam dane w Objawieniu, i które następnie są przekazywane przez Kościół.
- Wiara wymaga więc pokory intelektu, zgody umysłu na to, co jego pojemność przerasta. Tak jak sumienie naturalne nie wyraża jedynie szczerości wobec własnych nastrojów i zachcianek, ale akceptację nawet trudnej i wymagającej prawdy, tak sumienie chrześcijańskie, nie negując rozumu, wyprowadza go jeszcze dalej, ku przerastającej rozum tajemnicy wiary.
- Oznacza to, że rozum chrześcijanina niekiedy ma wrażenie, że jest ukrzyżowany przez wiarę. Sprawy trudne trzeba w prawdzie wiary nieść, bez wyszukiwania prostych i łatwych rozwiązań. Ta pielgrzymka wiary oswaja z tajemnicą, przyzwyczaja do opierania się wyłącznie na Bogu i otwiera na tajemnicze obcowanie z łaską Bożą.
- Gdy Kościół nie dopuszcza do Eucharystii rozwiedzionych, którzy zawarli powtórne związki, nie oznacza to pogardliwego potępienia ani też wykluczenia z Kościoła.
- Oznacza to jednak stwierdzenie faktu, iż zaistniała u nich zapora wobec otrzymanej łaski sakramentalnej. W sakramencie małżeństwa Chrystus wiąże małżonków swoją miłością. Odtąd daje On gwarancję, że będzie udzielał swojej łaski dla rozwoju wzajemnej miłości tego małżeństwa.
- Ten Boży dar wymaga z ludzkiej strony otwartości, wymaga pielęgnowanego życia duchowego. Rzecz w tym, aby małżonkowie pamiętali nie tylko o zobowiązaniach płynących z sakramentu małżeństwa, ale by łaskami tego sakramentu faktycznie żyli. Nierozerwalność małżeństwa opiera się nie tyle na społecznej wartości trwałej rodziny ani też na psychologicznych umiejętnościach wzajemnego dogrywania się, ile na mocy łaski Bożej.
- Dary Boże są nieodwołalne i łaska sakramentu owocuje, nawet jeżeli musi się ona przebijać poprzez zawirowania ludzkich pomyłek i gaf. Niekiedy po bardzo powikłanym życiu łaska sakramentu małżeństwa odzywa się i przynagla do przebaczenia i ostatecznego pojednania.
- U osób rozwiedzionych i żyjących w niesakramentalnych związkach nastąpiło faktyczne przekreślenie zawartego wcześniej sakramentu małżeństwa. Zachwiała się wiara w to, że Bóg potrafi naprawić to, co po ludzku wydaje się nie do naprawienia. Niedopuszczenie do Eucharystii jest jedynie konsekwencją przyjętej postawy. Nie można uznawać owocności jednego sakramentu (Eucharystii) i z tej racji się jej domagać, przekreślając równocześnie możliwość zaowocowania innego sakramentu (małżeństwa).
- Wymóg Kościoła, aby nie dopuszczać do sakramentów osób żyjących w niesakramentalnych związkach, wyraża wiarę w realność łaski sakramentalnej. Jedyny kazus dopuszczenia do Eucharystii „niesakramentalnych” w przypadku ich zdecydowania się na życie w czystości oznacza właśnie wiarę w realność sakramentu małżeństwa.
- W ten sposób osoby, których sakramentalny związek z takich czy innych powodów się rozpadł, wyrażają swoją wiarę w faktyczność łaski sakramentalnej, wyrażają wierność wobec swego być może niewiernego małżonka. Trwając w nowej rodzinie, wyrażają ofiarną miłość i odpowiedzialność wobec dzieci powstałych z nowego związku.
- Powstrzymując się od aktów małżeńskich wyrażają nadzieję, iż Bóg swoimi niezbadanymi drogami doprowadzi do zaowocowania łask uprzednio zawartego małżeństwa. Czy to będzie poprzez pojednanie, choćby jedynie przed śmiercią? Czy to będzie poprzez tajemnicze wymodlenie nawrócenia niewiernego małżonka? Czy to będzie poprzez doczekanie śmierci małżonka, co pozwoli na związanie sakramentem małżeństwa nowego związku? Tego nie wiadomo i tajemniczego działania Bogu nie należy dyktować.
- Łaski sakramentalnej bowiem nie traktuje się jako nagrody za dobre sprawowanie się ani też jako należności, ale jako darmo dany dar, będący pokarmem na życie wieczne.
http://www.mateusz.pl/wdrodze/nr300/300-12-N-K_w_centrum.htm
2. Rozwódka przy studni
WSTĘP
J 4,6b-42: Jezus zmęczony drogą siedział sobie przy studni. Było to około szóstej godziny. (7) Nadeszła /tam/ kobieta z Samarii, aby zaczerpnąć wody. Jezus rzekł do niej: Daj Mi pić! (8) Jego uczniowie bowiem udali się przedtem do miasta dla zakupienia żywności. (9) Na to rzekła do Niego Samarytanka: Jakżeż Ty będąc Żydem, prosisz mnie, Samarytankę, bym Ci dała się napić? Żydzi bowiem z Samarytanami unikają się nawzajem. (10) Jezus odpowiedział jej na to: O, gdybyś znała dar Boży i /wiedziała/, kim jest Ten, kto ci mówi: Daj Mi się napić – prosiłabyś Go wówczas, a dałby ci wody żywej. (11) Powiedziała do Niego kobieta: Panie, nie masz czerpaka, a studnia jest głęboka. Skądże więc weźmiesz wody żywej? (12) Czy Ty jesteś większy od ojca naszego Jakuba, który dał nam tę studnię, z której pił i on sam, i jego synowie i jego bydło? (13) W odpowiedzi na to rzekł do niej Jezus: Każdy, kto pije tę wodę, znów będzie pragnął. (14) Kto zaś będzie pił wodę, którą Ja mu dam, nie będzie pragnął na wieki, lecz woda, którą Ja mu dam, stanie się w nim źródłem wody wytryskającej ku życiu wiecznemu. (15) Rzekła do Niego kobieta: Daj mi tej wody, abym już nie pragnęła i nie przychodziła tu czerpać. (16) A On jej odpowiedział: Idź, zawołaj swego męża i wróć tutaj. (17) A kobieta odrzekła Mu na to: Nie mam męża. Rzekł do niej Jezus: Dobrze powiedziałaś: Nie mam męża. (18) Miałaś bowiem pięciu mężów, a ten, którego masz teraz, nie jest twoim mężem. To powiedziałaś zgodnie z prawdą. (19) Rzekła do Niego kobieta: Panie, widzę, że jesteś prorokiem. (20) Ojcowie nasi oddawali cześć Bogu na tej górze, a wy mówicie, że w Jerozolimie jest miejsce, gdzie należy czcić Boga. (21) Odpowiedział jej Jezus: Wierz Mi, kobieto, że nadchodzi godzina, kiedy ani na tej górze, ani w Jerozolimie nie będziecie czcili Ojca. (22) Wy czcicie to, czego nie znacie, my czcimy to, co znamy, ponieważ zbawienie bierze początek od Żydów. (23) Nadchodzi jednak godzina, owszem już jest, kiedy to prawdziwi czciciele będą oddawać cześć Ojcu w Duchu i prawdzie, a takich to czcicieli chce mieć Ojciec. (24) Bóg jest duchem; potrzeba więc, by czciciele Jego oddawali Mu cześć w Duchu i prawdzie. (25) Rzekła do Niego kobieta: Wiem, że przyjdzie Mesjasz, zwany Chrystusem. A kiedy On przyjdzie, objawi nam wszystko. (26) Powiedział do niej Jezus: Jestem Nim Ja, który z tobą mówię. (27) Na to przyszli Jego uczniowie i dziwili się, że rozmawiał z kobietą. Jednakże żaden nie powiedział: Czego od niej chcesz? – lub: – Czemu z nią rozmawiasz? (28) Kobieta zaś zostawiła swój dzban i odeszła do miasta. I mówiła tam ludziom: (29) Pójdźcie, zobaczcie człowieka, który mi powiedział wszystko, co uczyniłam: Czyż On nie jest Mesjaszem? (30) Wyszli z miasta i szli do Niego. (31) Tymczasem prosili Go uczniowie, mówiąc: Rabbi, jedz! (32) On im rzekł: Ja mam do jedzenia pokarm, o którym wy nie wiecie. (33) Mówili więc uczniowie jeden do drugiego: Czyż Mu kto przyniósł coś do zjedzenia? (34) Powiedział im Jezus: Moim pokarmem jest wypełnić wolę Tego, który Mnie posłał, i wykonać Jego dzieło. (35) Czyż nie mówicie: Jeszcze cztery miesiące, a nadejdą żniwa? Oto powiadam wam: Podnieście oczy i popatrzcie na pola, jak bieleją na żniwo. (36) żniwiarz otrzymuje już zapłatę i zbiera plon na życie wieczne, tak iż siewca cieszy się razem ze żniwiarzem. (37) Tu bowiem okazuje się prawdziwym powiedzenie: Jeden sieje, a drugi zbiera. (38) Ja was wysłałem żąć to, nad czym wyście się nie natrudzili. Inni się natrudzili, a w ich trud wyście weszli. (39) Wielu Samarytan z owego miasta zaczęło w Niego wierzyć dzięki słowu kobiety świadczącej: Powiedział mi wszystko, co uczyniłam. (40) Kiedy więc Samarytanie przybyli do Niego, prosili Go, aby u nich pozostał. Pozostał tam zatem dwa dni. (41) I o wiele więcej ich uwierzyło na Jego słowo, (42) a do tej kobiety mówili: Wierzymy już nie dzięki twemu opowiadaniu, na własne bowiem uszy usłyszeliśmy i jesteśmy przekonani, że On prawdziwie jest Zbawicielem świata.
AKTYWIZACJA
Praca w grupach. Metoda – studnia. Zadanie jest następujące: poszukujemy odpowiedzi na pytanie: wyobraźmy sobie, że Kościół jest taką studnią, przy której Jezus spotyka się z ludźmi żyjącymi w związkach niesakramentalnych… co wartościowego mogą czerpać ze studni – Kościoła?
Odpowiedzi wypisujemy na małych kartkach, a następnie wrzucamy do specjalnej puszki (lub tuby kartonowej). Jedna osoba wyciąga kartki i odczytuje ich treść na forum.
Czas na dyskusję.
PYTANIA DO DYSKUSJI
- Czy osoby w związkach nieskramentalnych są zupełnie odrzuceni od Kościoła?
- Czy Pan Bóg przyznaje się do tych ludzi?
- Co właściwie mogą osoby w tej sytuacji w Kościele?
- W jaki sposób podtrzymywać wiarę w takim związku?
- Jak nie zniechęcić się do bycia w Kościele?
- Co można powiedzieć o modlitwie takich osób?
- Czy Pan Bóg traktuje osoby w takich związkach tak samo, jak ludzi żyjących w małżeństwach sakramentalnych?
- Czy takie osoby będą zbawione, czy będą potępione?
- Skoro jest możliwość zbawienia, czy warto za wszelką cenę trwać w związku sakramentalnym?
PUENTA
- Czy to znaczy, że osoby żyjące w związkach niesakramentalnych są całkowicie poza sferą działania łaski, skoro do sakramentów nie przystępują, a więc są one poza Kościołem i ich modlitwa jest z gruntu bezprzedmiotowa? Bynajmniej. (…)
- Pan Jezus rozmawiając z pięciokrotną rozwódką przy studni Jakubowej nie odsuwa się od niej, ale wprowadza ją w tajemnicę łaski, która stanie się w niej źródłem wytryskującym ku życiu wiecznemu (J 4,14). Oczekuje On od niej jedynie, aby Jemu zawierzyła.
- Otwarcie się na Jezusa pełną wiarą, pełną gotowością do miłości prawdziwej, może się dokonać chwilowo w jednym momencie, ale dla zakorzenienia się w duszy wymaga ono czasu. Ziarno Słowa Bożego musi w duszy dojrzeć, aby ogarnęło całą osobowość i wszystkie jej odruchy.
- Zachęcanie zatem osób żyjących w związkach niesakramentalnych do trwania na modlitwie, do adoracji Najświętszego Sakramentu, do czytania Słowa Bożego, do wychowywania dzieci po chrześcijańsku nie jest jakimś mydleniem im oczu czy podtrzymywaniem iluzji. Jest to podtrzymywanie wiary, poprzez którą jesteśmy zbawieni.
- Wiara, przy istniejącej zaporze wobec łaski sakramentalnej małżeństwa, jest nadal prawdziwą wiarą. Z niej może się narodzić nie tylko pragnienie Eucharystii, ale i pragnienie życia w całej pełni łaską Bożej miłości.
- Dlatego tak ważne jest w tym przypadku podtrzymanie wiary, podtrzymanie ufności w to, że przez swoje niezbadane wyroki Bóg znajdzie rozwiązanie boskie dla po ludzku niemożliwej sytuacji.
http://www.mateusz.pl/wdrodze/nr300/300-12-N-K_w_centrum.htm
3. Kultura rozwodu
WSTĘP
Żyjemy w czasach, w których rozwód nie stanowi już podstawy do napiętnowania człowieka, gdy jest akceptowany i rozumiany. Można nawet pokusić się o stwierdzenie, że żyjemy dzisiaj w swoistej „kulturze rozwodu”.
AKTYWIZACJA
Praca na forum. Metoda – dyskusja. Zadanie jest następujące: poszukujemy odpowiedzi na pytanie: czy rzeczywiście nasze czasy i nasza kultura i stan społeczeństwa ułatwia decyzję o rozwodzie? Czy naprawdę żyjemy w czasach „kultury rozwodu”?
Czas na dyskusję.
PYTANIA DO DYSKUSJI
- Co dzisiaj ułatwia tę decyzję?
- Co sprawia, że jednak bywa ona trudniejsza?
- Z jakich powodów dzisiaj ludzie się rozstają?
- Jakie idee, trendy w naszej kulturze ułatwiają decyzję o rozwodzie? Jakie jednak umacniają związki sakramentalne?
- Co jest ważniejsze – to, co czuje człowiek, czy świadomość złożenia przysięgi małżeńskiej?
- Kto zarabia na rozwodach najlepiej?
PUENTA
- Jaka jest jednak przyczyna popularyzacji rozwodów? Pomińmy tutaj klasyczne rozwody z winy współmałżonka spowodowane alkoholizmem, znęcaniem się nad rodziną czy uchylaniem się od jej utrzymywania (w Polsce większość takich pozwów składają kobiety) — liczba takich rozwodów jest raczej stała, a jeśli rośnie, nie świadczy to wcale o narastaniu problemu, a jedynej o większej świadomości kobiet na temat prawa do rozwodu czy do obrony kobiety i rodziny przed mężem. Skupmy się raczej na rosnącej liczbie rozwodów bez orzekania o winie, z powodu „niezgodności charakterów” — to jest nowość naszych czasów. Powstaje pytanie, czy dawniej tej niezgodności nie było? Od kiedy stała się ona powodem uniemożliwiającym małżonkom wspólne życie?
- Wpływ współczesnej kultury na zwiększenie liczby rozwodów związany jest także z tkwiącymi w niej mitami i ideami. Oto w Ameryce — ojczyźnie rozwodów — badacze wykazali silny związek między wzrastającą w latach 1950–1980 w ogromnym tempie liczbą rozwodów, a popularyzacją w Ameryce ideologii miłości i filozofii wolności jednostki. Okazuje się, że praprzyczyną popularności rozwodu jest romantyczno–hollywodzkie rozumienie miłości, wyobrażenie, że przede wszystkim jednostka ma prawo, by jej uczucia zawsze pozostały świeże i gorące.
- Rozwód ochrania więc podstawowy cel amerykańskiego małżeństwa — wzajemną sympatię. Ten fenomen dzisiejszych czasów ochrzczono mianem „kultury rozwodu” — opisuje go wydana w 1997 roku książka Barbary Dafoe Whitehead The Divorce Culture (wyd. New York: Alfred A. Knopf).
- Z oczywistych względów „kultura rozwodu” zmienia małżeństwa z trwałych, konwencjonalnych związków w terminowe kontrakty, których warunkiem istnienia jest poziom uczuć partnerów. Jednocześnie rozwody wpisują się w amerykańską filozofię wolności — oto kobiety zyskały dzięki nim samostanowienie, a rozwód jest często postrzegany jako ważny etap na drodze uzyskiwania przez jednostkę pełnej autonomii oraz wewnętrznego rozwoju.
- Warto jednak zobaczyć też drugie, zatrważające oblicze „kultury rozwodu” — amerykańskie badania pokazują niewiarygodny, towarzyszący wzrostowi liczby rozwodów, wzrost zarobków i społecznej pozycji takich zawodów, jak adwokaci, psychologowie, terapeuci i brokerzy ubezpieczeniowi. Kultura rozwodu bowiem to również cała otoczka instytucjonalna, świadcząca pomoc nowej wielkiej grupie klientów: rozwodzącym się rodzinom.
- Wniosek stąd taki, że same działania polityczne zmierzające do ograniczenia liczby rozwodów nie będą skuteczne, jeśli u podłoża tkwią wartości kulturowe — jeśli winny jest romantyczny ideał czy narodowa filozofia.
- Niektórzy badacze kwitują wręcz, że potępienie rozwodu byłoby… antyamerykańskie! Co ciekawe, przy okazji dowiadujemy się, że bezradne wobec „kultury rozwodu” są również amerykańskie Kościoły (przeważnie protestanckie), które dawno już zrezygnowały z próby zmiany amerykańskich wartości; ich wysiłki ograniczają się do wspierania doraźnych rządowych działań. Tymczasem antropolodzy wykazują, że jest to działanie niewystarczające — należy raczej działać u podstaw, próbując zrobić coś z wymykającym się spod kontroli amerykańskim indywidualizmem, który sprawdza się może na polu biznesu, ale już nie w instytucji małżeństwa.
http://www.mateusz.pl/wdrodze/nr387/02-wdr.htm