Judasz
WIECZERNIK
Rozpoczynamy rozważania męki Pana naszego Jezusa Chrystusa. Za przewodnika, po tych niezwykle bolesnych, a zarazem bogatych godzinach cierpienia Jezusa Chrystusa, wybierzemy bezpośredniego świadka wydarzeń Wielkiego Tygodnia, św. Marka. W oparciu o tekst jego Ewangelii spróbujemy odkryć potęgę i metody zła działające w świecie oraz niepojętą miłość, którą Bóg objawił w Jezusie Chrystusie.
Św. Marek pisze Ewangelię po to, aby ukazać kim jest Jezus Chrystus, ukazać Jego niepojętą tajemnicę godności Syna Bożego i godności Mesjasza. Ewangelista bardzo wyraźnie podkreśla, że Chrystus ukrywał tę godność, aż do momentu swego zmartwychwstania. W czasie Jego publicznej działalności, tylko niektórzy ludzie, na podstawie pewnych znaków, rozpoznali tę godność Syna Bożego i godność Mesjasza.
Chrystus jest czystą dobrocią, a pojawił się na świecie, który jest pod panowaniem zła. Od samego początku Pan Jezus, czysta Dobroć, musiał się ukrywać, ponieważ zło chciało Go zniszczyć. Kiedy tylko, w Betlejem, ukazał się pierwszy blask Jego Dobroci, natychmiast pojawiło się zło, które chciało zniszczyć Serce zbudowane z czystej Dobroci. Przez trzydzieści lat Chrystus żyje w ukryciu, nie promieniując dobrocią. W Nazarecie jest czystą Dobrocią, ale nią nie promieniuje i dlatego zło Go nie atakuje.
Z chwilą rozpoczęcia publicznej działalności, Chrystus zaczyna jakby promieniować swoją dobrocią, poszukując ludzkich serc dobrej woli, aby nawiązać z nimi kontakt, by ich wprowadzić do świata czystej dobroci. Ludzie zaczynają odpowiadać na Jego wezwanie i zbliżają się do Niego, jak do ognia, chcąc się od Niego zapalić. Natomiast ludzie złej woli uciekają od Niego, a jeśli podchodzą to po to, aby Go zniszczyć.
Chrystus działa w konspiracji
W ostatnich miesiącach Chrystus musiał się ukrywać, a pomagają Mu w tym ludzie dobrzy. W tym kontekście trzeba odczytać słowa mówiące o przygotowaniu do Paschy. „W pierwszych dniach przaśników, kiedy ofiarowano Paschę, zapytali Jezusa Jego uczniowie: «Gdzie chcesz, abyśmy poszli poczynić przygotowania, żebyśmy mogli spożyć Paschę?» I posłał dwóch swoich uczniów z tym poleceniem: «Idźcie do miasta, a spotka się z wami człowiek, niosący dzban. Idźcie za nim i tam, gdzie wejdzie, powiedzcie gospodarzowi: Nauczyciel pyta, gdzie jest dla Mnie izba, w której mógłbym spożyć Paschę z moimi uczniami? On wskaże wam na górze salę dużą, usłaną i gotową. Tam przygotujecie dla nas». Uczniowie wybrali się i przyszli do miasta, gdzie znaleźli, tak jak im powiedział, i przygotowali Paschę” (Mk 14,12-16).
Pan Jezus działa w ostatnich miesiącach swojego życia, według praw konspiracji, w ukryciu i dlatego swoim dwom uczniom nie podaje nawet adresu. Chodzi o św. Jana i św. Piotra. Wskazuje uczniom człowieka z dzbanem w ręku, który spełnia rolę łącznika między Chrystusem a gospodarzem. Jezus już wcześniej załatwił z gospodarzem salę. Trzeba podkreślić, że zarówno ten dobry człowiek, pełniący rolę łącznika, jak i sam gospodarz – ryzykują. Chrystus był poszukiwany listem gończym, a więc każdy, kto Go ukrywał, narażał się władzy. Mimo to w samym Jeruzalem jest człowiek, który ma dobre serce, oddaje swoje mieszkanie i przygotowuje salę na tyle przestronną, aby trzynastu mężczyzn mogło przyjść i spożyć świętą ucztę. Dwaj uczniowie, którzy przychodzą wcześniej, przygotowują baranka paschalnego. Trzeba go było złożyć w świątyni w ofierze, a następnie przyrządzić do spożycia.
Zwróćmy uwagę na tych ludzi, których imion nie znamy. Św. Marek prawdopodobnie znał zarówno tego człowieka, który szedł z dzbanem wody, jak i samego gospodarza. Istnieje nawet tradycja, że Wieczernik był w domu Marka, stąd też jego wiadomości są pewne. Ludzie ci potrafili ryzykować dla Chrystusa. Ktokolwiek bowiem tu na ziemi opowie się po stronie Chrystusa naraża się na niebezpieczeństwo. Taka jest prawda Ewangelii. Tu trzeba postawić pytanie: W jakiej mierze potrafimy narazić siebie, swoje życie, mienie dla Chrystusa? Czy potrafimy sprzeciwić się opinii publicznej, która często nie chce aprobować wymagań Ewangelii? W jakiej mierze potrafimy w imię Chrystusa narazić się ludziom, którzy mają władzę? Mistrz czeka na dobroć i odwagę naszego serca. To jest ważny moment, który trzeba dostrzec, jeśli chcemy dobrze odczytać Ewangelię. Zmaganie dobra ze złem trwa i każdy człowiek, który się opowie po stronie Chrystusa, musi być przygotowany na różne przykre konsekwencje, jakie go spotkają. Dziś bowiem zło, nie mogąc dosięgnąć Chrystusa, uderza w ludzi dobrej woli, którzy odpowiadają na Jego wezwanie.
Wtyczka
Chrystus przybywa do Wieczernika, gdzie wszystko jest przygotowane, aby spożyć dziękczynną Paschę. Św. Marek notuje:
„Z nastaniem wieczoru przyszedł tam razem z Dwunastoma. A gdy zajęli miejsca i jedli, Jezus rzekł: «Zaprawdę, powiadam wam: jeden z was Mnie zdradzi, ten, który je ze Mną». Zaczęli się smucić i pytać jeden po drugim: «Czyżbym ja?» On im rzekł: «Jeden z Dwunastu, ten który ze Mną rękę zanurza w misie. Wprawdzie Syn Człowieczy odchodzi, jak o Nim jest napisane, lecz biada temu człowiekowi, przez którego Syn Człowieczy będzie wydany. Byłoby lepiej dla tego człowieka, gdyby się nie narodził»” (Mk 14,17-21).
Mimo tej osłony ludzi dobrej woli, zło dociera do Chrystusa, ponieważ w Jego najbliższym otoczeniu znajduje się wtyczka. Bezpieczeństwo Chrystusa jest ciągle zagrożone.
Poznajmy tu metodę działania zła. Syn Boży w świat zła wszedł w ukryciu, utaił swoją dobroć i świętość. Wokół Niego zaczęli gromadzić się ludzie tęskniący za tym światem. Podobną metodę wybrał szatan. On się utaił w Judaszu. Zbliża się do świata czystego Dobra po to, by Go zniszczyć. Taka jest odpowiedź zła. Chrystus wszedł w świat zła, a zło posługuje się zdrajcą i wchodzi w Jego najbliższe otoczenie. Oczywiście Pan Jezus doskonale wiedział kogo wybiera. Judasz dostał się w tak bliskie Jego sąsiedztwo za zgodą Mistrza. Niemniej w Wieczerniku możemy obserwować, jak w niezwykle sprytny sposób zło potrafi uderzyć w to, co jest dobre. Nie wiemy, co Judasz myślał, kiedy usłyszał słowa: „Jeden z was Mnie zdradzi”, a następnie te najstraszniejsze słowa, jakie padły z ust Jezusa Chrystusa: „Biada temu człowiekowi, przez którego Syn Człowieczy będzie wydany. Byłoby lepiej dla tego człowieka, gdyby się nie narodził”.
Dotykamy wielkiej tajemnicy. Judasz, który stanął tak blisko Jezusa, autentycznie powołany, nigdy nie ukochał Jezusa. Nie połączył własnego serca z Jego Sercem, nie dostosował swojego myślenia do myślenia swojego Mistrza. Okazuje się, że samo bliskie przebywanie z Jezusem nie wystarczy do tego, aby człowiek był dobry. Judasz nie chciał nauczyć się dobroci. Chrystus przez długie miesiące czynił wszystko, aby go nauczyć kochać i nie potrafił tego osiągnąć. Drugiego człowieka nie da się nauczyć kochać, jeśli on sam nie chce się tego nauczyć. Nie da się! Tu rozpada się w gruzy cała teoria kształtowania człowieka przez środowisko. Judasz miał środowisko świętych i wspaniałych ludzi. Czy można było mieć wspanialszego wychowawcę, jak samego Chrystusa? A jednak pod Jego okiem wyrasta ktoś, o kim sam Mistrz powie: „Lepiej byłoby dla tego człowieka, gdyby się nie narodził”.
Ciągle musimy pamiętać o tym, że sama bliskość fizyczna – nasze czytanie Ewangelii, Komunia św., chodzenie do kościoła, nasze spotkania z Chrystusem – owo „zanurzanie ręki w misie razem z Nim”, wcale jeszcze nie są gwarancją naszej doskonałości. Tu chodzi o serce, a nie o ręce, bo ręka może zdradzić. Tu chodzi o serce, a nie o słowa, bo słowa mogą zdradzić. Judasz przez wieki jest ostrzeżeniem, że sama fizyczna bliskość z Jezusem nie gwarantuje jeszcze przynależności do Niego. „Lepiej by było, żeby się nie narodził”. Zło jest bardzo blisko Serca Jezusa Chrystusa. Judasz w każdym momencie mógł wydać Mistrza. Za to zabrał pieniądze. Jego było stać na to. Był bardzo blisko. Najbliżsi Apostołowie nie rozpoznawali w nim złego człowieka. Chrystus, który dobrowolnie wydał się w ręce zła, kiedy nadeszła Jego godzina, demaskuje zdrajcę, by zaznaczyć, że On jest Panem sytuacji. Świadczy o tym następna scena w Wieczerniku.
Nie wydawać innych, lecz dawać siebie
„A gdy jedli, wziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał i dał im mówiąc: «Bierzcie, to jest Ciało moje». Potem wziął kielich i odmówiwszy dziękczynienie dał im, i pili z niego wszyscy.
I rzekł do nich: «To jest moja Krew Przymierza, która za wielu będzie wylana. Zaprawdę, powiadam wam: Odtąd nie będę już pił z owocu winnego krzewu aż do owego dnia, kiedy pić go będę nowy w królestwie Bożym»” (Mk 14,22-25). Ostatnia Wieczerza, ostatnie spotkanie przy stole. Chrystus wiedział, że nie udało Mu się nauczyć Judasza miłości. Chce jeszcze w ostatnim momencie pokazać na czym polega prawdziwa miłość. Prawdziwa miłość to troska o prawdziwe dobro osoby kochanej, to płacenie sobą, aby ją ubogacić. Dlatego Jezus powiada: „Bierzcie i jedzcie”. Uprzedza wydarzenia. Zanim Judasz Go wyda w ręce złych ludzi, Chrystus sam siebie wcześniej wydaje, rozdaje siebie i to na zupełnie innej zasadzie. Judasz Go wyda, aby ludzie Go zniszczyli, a Chrystus wydaje siebie w ręce ludzi, aby ich ubogacić. Judaszowi chodzi o śmierć, a Chrystusowi o to, abyśmy mieli życie. To jest gest Chrystusa, gest Jego nieskończonej miłości. Rzecz znamienna, im mocniej uderza zło, tym większym gestem miłości odpowiada dobro. Gdy zło z wyrokiem śmierci jest bardzo blisko, na progu, spotęgowanamiłość objawia się w Eucharystii. Jezus umie kochać, to najwspanialszy przykład miłości. „Bierzcie i jedzcie”. Kiedy mówi o Krwi, powiada, że jest to Krew Przymierza. Chrystus chciał zaznaczyć, że On nigdy nie zawiedzie. Nawet wtedy, kiedy poleje się Jego Krew, uczniowie nie powinni w Niego zwątpić, On daje Krew na świadectwo swojej miłości.
Zwątpienie
Ludzie zawiodą, nawet ci, którzy byli tak blisko, którzy gromadzili się wokół tego promieniującego miłością Serca. Jeśli to Serce zostanie zniszczone, oni się zgubią, Mówi o tym Chrystus w następnych słowach:
„«Wszyscy zwątpicie we Mnie. Jest bowiem napisane: Uderzą pasterza, a rozproszą się owce. Lecz gdy powstanę, uprzedzę was do Galilei». Na to rzekł Mu Piotr: «Choćby wszyscy zwątpili, ale ja nie». Odpowiedział mu Jezus: «Zaprawdę, powiadam ci: dzisiaj, tej nocy, zanim kogut dwa razy zapieje, ty trzy razy się Mnie wyprzesz». Lecz on tym bardziej zapewnił: «Choćby mi przyszło umrzeć z Tobą, nie wyprę się Ciebie». I wszyscy tak samo mówili” (Mk 14,27-31).
„Wszyscy zwątpicie we Mnie”. W tekście greckim jest słowo: „Wszyscy zgorszycie się ze Mnie”. Zgorszyć się można nie tylko wtedy, kiedy przychodzi zło, ale i wówczas, gdy rozpada się to, co jest piękne, bogate i wspaniałe. Słabość Chrystusa będzie powodem zgorszenia i zwątpienia dla Jego uczniów. Dlaczego? Ponieważ oni budowali swoją wiarę i zawierzenie na mocy Chrystusa. Budowali na Jego mocy, a nie na Jego miłości. Jeżeli ktoś buduje na miłości, to wtedy, kiedy ten drugi przeżywa godziny słabości, miłość się nie kończy. Tylko miłość nie zwątpi nawet w najtrudniejszej sytuacji.
Pan Jezus posługuje się obrazem, „uderzą w pasterza, a rozproszą się owce”. On nie ma żalu do swoich Apostołów, bo jeżeli oni się zgromadzili wokół promieniującego miłością Serca, a Serce to zostanie zranione, przestanie bić, to oni stracą orientację. Dlatego podstawę naszej wiary stanowi nie Chrystus ziemski, ale dopiero Zmartwychwstały, kiedy jest już niezniszczalny. My budujemy swoją wiarę nie na Chrystusie, który przegrywał w Wielki Piątek, ale na Zmartwychwstałym Zbawcy, którego zło już nie zniszczy. Jezus udowodni, że jeśli serce wypełnia czysta miłość, nie można go zniszczyć. Dlatego Pan Jezus w Wieczerniku dodaje: „Lecz gdy powstanę, uprzedzę was do Galilei”. On wie, że to będzie tylko okresowe zwątpienie. Św. Marek wspomina jeszcze przepiękne wyznanie św. Piotra „Choćby mi przyszło umrzeć z Tobą, nie wyprę się Ciebie”. Gotowość Piotra na poniesienie śmierci razem z Chrystusem. Piotr należał do świata dobra, połączył swoje serce z Mistrzem i wydawało mu się, że już nikt i nic nie potrafi go od Serca Chrystusowego oderwać. On prawdziwie Chrystusa kochał. Wydawało mu się, że może o własnych siłach dochować wierności Bogu. Wkrótce przekona się, że wytrwanie w świecie dobra jest możliwe tylko przy pomocy łaski Bożej.
Kończąc pierwsze rozważanie pasyjne w oparciu o tekst Ewangelii św. Marka, stawiam pytania.
- Czy stać nas na ryzyko przynależności do świata dobra? Czy stać nas na cierpienie, na utratę, nawet na zniesławienie, na ubogie życie dla Chrystusa? Czy mamy serce tak otwarte, jak gospodarz Wieczernika, który mimo zagrożenia oddał i przygotował salę swojemu Mistrzowi? Czy stać nas na to?
- Czy mimo tej wielkiej bliskości z Chrystusem – jesteście w kościele, przystępujecie tu do Komunii św. – czy wasze serce należy do Chrystusa? Czy potraficie kochać?
- Kto dla was jest ważniejszy? Czy postępujecie, jak Judasz, dla którego wszystko było ważne, tylko nie Chrystus? Czy tak, jak Chrystus: („Bierzcie i jedzcie, to jest Ciało moje”), aby ubogacić?
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/H/HX/pasyjne_staniek_06.html