Dzieci z billingu

Grupa docelowa: Młodzież Rodzaj nauki: Lektura Tagi: Komórka, Telefon

Śpią z komórką, zastępuje im misia. Wysyłają po 1000 SMS-ów w miesiącu. Ściągają dzwonki i tapety, robią zdjęcia i filmy. Najlepsze wychodzą w szkole. Wojtek

Śpią z komórką, zastępuje im misia. Wysyłają po 1000 SMS-ów w miesiącu. Ściągają dzwonki i tapety, robią zdjęcia i filmy. Najlepsze wychodzą w szkole. Wojtek.

To streszczenie tego artykułu w 160 znakach – tyle mieści się w jednym SMS-ie. Niedługo będziemy pisać tylko SMS-y. Już jesteśmy w tym rekordzistami świata. A do czego jeszcze dzieci używają komórek? – spytałem warszawskich gimnazjalistów, licealistę i jedną mamę, producenta telefonów, operatora komórkowego oraz dyrektorów szkół z Solca Kujawskiego i Gdańska. W pierwszej uczniowie sprowokowali nauczyciela do szarpaniny, a film pokazali dyrektorce. W drugiej, wiadomo – sprawa Ani i jej samobójstwa.

Usługa: strzałki, dawniej sygnały

Cena: za darmo

Sygnały puszcza się cały czas – twierdzą nastolatki ze Społecznego Gimnazjum nr 1 na Ursynowie i Państwowego nr 9 na Sadybie. To krótkie połączenie, którego druga osoba nie zdąży odebrać, ale na wyświetlaczu zobaczy, kto dzwonił. Sygnały nazywa się dziś strzałkami.

Strzałki puszcza się do rodziców, żeby oddzwonili. Albo na lekcji do kolegi – jeśli zapomniał wyciszyć telefon, będzie kupa śmiechu. Albo w nocy, żeby kogoś obudzić. Albo w dzień, żeby pokazać, że się o kimś myśli.

Wyzwolony (ma w telefonie 85 kontaktów): – Nawet jak siedzę na kiblu i mi się nudzi. To mój alfabet Morse’a.

Mery (70 kontaktów, tata wykładowca akademicki, mama gospodyni domowa): – Czasem to odpowiedź na pytanie, jak ktoś ma zero na karcie. Jeden sygnał znaczy 'tak’, dwa – 'nie’, trzy – 'nie wiem’ lub 'nie chce mi się’.

Iśka (60 kontaktów, mama tłumacz, tata literat): – Czasem mam z kimś ustalony kod, np. dwa sygnały – 'zadzwoń’, jeden – 'kocham cię, pamiętam’.

Usługa: SMS

Cena: marny grosz

SMS 'kocham cię’ to około 51 bajtów, co odpowiada 448 bitom, czyli podstawowym jednostkom informacji (w systemie zero-jedynkowym). SMS mknie z prędkością światła, opóźnienie powstaje w systemie zależnie od odległości i ruchu w sieci.

Polak wysyła codziennie 6,5 SMS-a. To najwięcej z kilkunastu krajów badanych przez producenta telefonów Ericsson, średnia to ok. 3-4 SMS-ów (’Polskiego konsumenta telefonicznego portret współczesny’, 2006 r.). W Polsce SMS-y wysyła 89 proc. użytkowników komórek (pozostali tylko rozmawiają), a w USA – tylko 41 proc.

SMS może kosztować kilkanaście groszy, a często jeden grosz. Jak to się opłaca? – Są usługi skalkulowane na bardzo niskiej marży. Oferujemy je, żeby przyciągnąć klientów, a zarabiamy na innych produktach – wyjawia dyr. Anna Karolewska z Polskiej Telefonii Cyfrowej.

Ericsson spytał zaś ludzi, co robią po otrzymaniu SMS-a. 15 proc. nie robi niczego, 57 proc. odpisuje, 17 proc. oddzwania, a 11 proc. i odpisuje, i jeszcze oddzwania. Interes się kręci.

A co jest najważniejsze? – Żeby skłonić użytkownika do odjęcia telefonu od ucha – tłumaczy Marcin Galwas z Ericssona. – Żeby wziął w rękę i zaczął wpisywać. Będzie gotowy do następnego kroku – ściągania aplikacji.

Gimnazjaliści SMS-ują na potęgę. Marta Siedlecka (109 kontaktów, rodzice prowadzą firmę handlową): – Wysyłam ok. 40 SMS-ów dziennie. Do znajomych w trzech najważniejszych sprawach: praca domowa, co słychać i plotki. A parę dni temu jeden chłopak zapytał mnie SMS-em, czy chcę zostać jego dziewczyną.

Hiszpan (90, mama socjolog, tata biznesmen): – Przez półtora miesiąca wysłałem 2,5 tys. SMS-ów. Poznałem fajną koleżankę, więc SMS-owaliśmy przez weekend. SMS-y przydają się też do ściągania. Piszę np., czy ktoś zna wzór na pole sześcianu, i często przynosi to skutki.

Agnieszka (215): – Jak jest nudna lekcja, piszę SMS-y ze znajomymi z innych szkół.

Wyzwolony: – Moje ostatnie trzy SMS-y: 1. hej, 2. co robisz, 3. cześć.

Usługa: telefonowanie

Cena: rekordowo 1000 zł

50 zł – tyle zwykle dostaje od rodziców gimnazjalista na telefon komórkowy (na kartę albo abonament). Zwykle mu to nie wystarcza i doładowuje komórkę za kieszonkowe albo przekracza abonament i musi sam dopłacić. Dzieci biznesmenów wydają trochę więcej – ponad 100 zł. Dzieci bezrobotnych – 20-30 zł. Wśród setki dzieci z gimnazjum nie znalazłem nikogo, kto nie ma własnej komórki.

Za co się płaci? Poza domem za dostępność, a w domu za prywatność. Anna Karolewska wyjaśnia: – Młodzież ceni intymność. Rozmowa z telefonu stacjonarnego może być podsłuchiwana przez całą rodzinę. A z komórką można się zaszyć.

Karolina Łukaszewicz (241 kontaktów, mama produkt manager, tata chirurg): – Mam komórkę na kartę, bo na abonament potrafiłam wydać nawet ponad 500 zł miesięcznie. Teraz karta za 50-100 zł w zupełności mi wystarcza. Zdarza się, że ja płacę, ale częściej mama.

Marta Siedlecka (109, rodzice prowadzą firmę handlową): – Miałam telefon na abonament i jeśli rachunek był ponad 100 zł, płaciłam sama. Teraz mam na kartę i dostaję ok. 50 zł na miesiąc, a jeżeli mi nie wystarcza, muszę sama doładować. Dzwonię pogadać o niczym. Wczoraj dyskutowałam z kolegą pod prysznicem, dlaczego nie można ustawić odpowiednio ciepłej wody i dlaczego woda tak szumi w słuchawce.

Stefan (70, tata krupier, mama księgarz): – Dzwonię tylko w ważnych sprawach. Czas rozmowy to przeważnie pół godziny. Rachunki? Raz zdarzyło się 1000 zł w czasie wakacji. Gadaliśmy ze znajomymi, bo byliśmy w różnych miejscach, umawialiśmy się na spotkania po powrocie. Rodzice wtedy zapłacili, ale zaczęła się kontrola wydatków.

Sahmet (100, mama księgowa, tata bezrobotny): – Mam kartę na miesiąc, sama za nią płacę z kieszonkowego od taty. Kupuję ją co trzy miesiące, jak przysyłają mi zawiadomienie, że za dziesięć dni stracę numer. Nie dzwonię prawie w ogóle, tylko do mamy, by się z nią umówić. Ostatnie połączenie z mamą to jedna minuta i trzy sekundy. Wysyłam SMS-y do siostry, by się dowiedzieć, jak tam w nowej szkole. Jeden-dwa dziennie. Nie mam w telefonie radia, aparatu ani kolorowego wyświetlacza. To zbędne, bo telefon jest do dzwonienia. Jak raz przez trzy miesiące nie miałam komórki, brakowało mi tylko budzika.

Adam Lewandowski (120, tata biznesmen, mama urzędniczka): – Mam telefon na abonament, płacę ok. 50 zł – a raczej płacą rodzice, a ja pokrywam nadwyżkę. Komórki używam głównie do telefonowania i wysyłania SMS-ów, nie dla zabawy. Bo to narzędzie porozumiewania się, gwarancja bezpieczeństwa, a nie przedmiot rozrywki.

Usługa: piosenki, tapety, bajery

Cena: za wysoka, ale…

Lista przebojów z ostatniego kwartału 2006 roku wygląda tak:

1. Wham! – 'Last Christmas’

2. Holly Dolly – 'Dolly Song. Leva’s Polka’

3. Piotr Rubik, Janusz Radek i Małgorzata Markiewicz – 'Psalm dla Ciebie’

4. Gosia Andrzejewicz – 'Słowa’

5. Mad Frog – 'Last Christmas’.

Moi gimnazjaliści zwykle mówią, że niczego nie ściągają z internetu na komórkę, bo to za drogie. Ale wg danych PTC co miesiąc użytkownicy ściągają ok. 100 tys. dzwonków. Czyli gdyby dodać do tego konkurencyjne sieci, wyjdzie blisko pół miliona ściąganych dzwonków co miesiąc. Zaś wg raportu Ericssona z multimedialnych usług w telefonach komórkowych korzysta 28 proc. Polaków. Głównie w wieku 15-29 lat. Moi gimnazjaliści zwykle mówią, że niczego nie ściągają z internetu na komórkę, bo to za drogie. Ale wg danych PTC co miesiąc użytkownicy ściągają ok. 100 tys. dzwonków. Czyli gdyby dodać do tego konkurencyjne sieci, wyjdzie blisko pół miliona ściąganych dzwonków co miesiąc. Zaś wg raportu Ericssona z multimedialnych usług w telefonach komórkowych w ogóle nie korzystają osoby po pięćdziesiątce.

Marek Wcisło z PTC: – Dla młodych ludzi najważniejsza jest potrzeba personalizacji telefonu. Odpowiednia tapeta, nowy przebój jako dzwonek, muzyka na czekanie, i to dopasowana do osoby, która dzwoni – inna dla rodziców, inna dla kolegów.

Marcin Galwas z Ericssona: – Młodzież to nadzieja operatorów. Nie ma pieniędzy na najlepsze telefony i na korzystanie z jego możliwości. Ale to pod ich gust operatorzy tworzą komórkowy show-biznes.

Sprzedawcy dzielą klientów (nie tylko w telefonii komórkowej) na pięć grup: pionierzy, materialiści (obie te grupy chętnie kupują nowe gadżety), tradycjonaliści, racjonaliści i społecznicy. W handlu obowiązuje zasada, że najpierw kupują starzy pionierzy, potem nowinkę podchwytują od nich młodzi pionierzy, później młodzi materialiści, młodzi społecznicy itd. Na końcu są tradycjonaliści – im można sprzedać najwięcej telefonów, bo wiele osób w tej grupie jeszcze nie ma komórek. Ale żeby coś sprzedać następnej grupie, trzeba to sprzedać poprzedniej. Więc każdy nowy bajer musi najpierw (a ściśle – w drugiej kolejności zaraz po pionierach, którzy już zarabiają) zainteresować młodych.

Nowy dzwonek raz w miesiącu ściąga średnio 17 proc. Polaków (badania Ericssona). Wśród profesjonalistów – 30 proc., wśród materialistów – 39. Tapety – średnio 15 proc., a w tych dwóch grupach 31 i 36 proc. Czyli niedługo dzieciaki nauczą tego nas wszystkich.

Dyr. Karolewska: – W Wielkiej Brytanii stwierdzono, że 35-letnie kobiety bardzo często ściągają gry na telefon. Jak to możliwe? Okazało się, że to dzieci biorą telefony od matek i na nich grają.

Dyr. Grzegorz Bors z PTC: – W zeszłym roku więcej sprzedało się gier na komórki niż na pecety.

Na nowoczesne telefony można ściągać też filmy, klipy. Serwisy wideo są na razie deficytowe u wszystkich operatorów. Ale w Kalifornii powstało już pierwsze studio, które kręci filmy specjalnie na telefony komórkowe. Mają np. mniej efektów, żeby wszystko można było dobrze zobaczyć na małym ekranie komórki.

Andrzej Gładki z PTC kieruje działem terminali. Tak w firmie oficjalnie nazywa się telefony.

– Bo telefon staje się mobilnym centrum rozrywki – tłumaczy Gładki. – Człowiek ma zawsze przy sobie klucze i telefon komórkowy. Można to wykorzystać.

– Producenci telefonów – opowiada Gładki – proponowali specjalny model dla dzieci – bez klawiatury, tylko z trzema guzikami, pod którymi można zaprogramować trzy numery telefonów (np. mama, tata, babcia). Operatorzy ich oczywiście nie wprowadzili.

Usługa: filmy z metra

Cena: dreszczyk emocji

Marcin, licealista z Warszawy, który niejedną szkołę przeszedł, ma najlepszy telefon w rodzinie. Sam na niego uzbierał, a częściowo zarobił – naprawami telefonów.

– Czasem kręcę telefonem kolegów, jak skaczą na BMX-ach. Albo ulubioną nauczycielkę, jak wali świetne teksty. Proszę ją wtedy, żeby powtórzyła do kamery. Ale najlepsza zajawka jest z kręceniem dziwnie wyglądających ludzi w metrze. Można takie facjaty wyłapać, że szok. Ostatnio skręciłem babkę z dwoma zębami na przedzie, w okularach grubych jak denka od słoika. Siadam naprzeciwko i udaję, że wysyłam SMS-a. A jeśli ktoś siedzi z boku, to się udaje, że się gada. Ale potem tego nigdzie nie wstawiam do internetu, bo mi się nie chce. Pobrechtamy się z kumplami i kasuję.

Słynny serwis YouTube już szykuje sposób na leniwych. Film będzie można wysłać bezpośrednio z komórki na utworzone wcześniej konto mailowe. Automatycznie znajdzie się on w serwisie.

W tej chwili na YouTube na hasło 'Polska’ wyskakuje ponad 5 tys. filmów, a na 'Poland’ dwa razy tyle. Ale to niemal wyłącznie firmy nakręcone zwykłymi kamerami. Tak jak słynny film sprzed czterech lat, w którym uczniowie toruńskiej budowlanki zakładają angliście kosz od śmieci na głowę.

Usługa: filmy o nauczycielach

Cena: wóz albo przewóz

Cała klasa rży na chemii. Wkurzony już nauczyciel Mariusz Zamorowski podchodzi do Huberta i go popycha. Hubert parska śmiechem. Jego koledzy wszystko nagrywają, pokazują nagranie dyrektorce szkoły – gimnazjum w Solcu Kujawskim. Zamorowski wylatuje z pracy. To było rok temu.

A teraz? Dyrekcja się w szkole zmieniła, uczniowie, którzy nagrali film, zostali przeniesieni do innych szkół, a Zamorowski wrócił do pracy.

Wicedyrektorka gimnazjum (nie chciała podać nazwiska):

– Uczniom nie wolno teraz w szkole wyjmować telefonów. Ani na lekcji, ani na przerwie.

– To nowa regulacja?

– Tak. Wpisaliśmy to w statut szkoły.

– A co by pani zrobiła na miejscu poprzedniej dyrektorki, gdyby uczniowie przynieśli pani taki film?

– Gdybym była na miejscu dyrektorki, to taki film by nie powstał.

Sam Zamorowski jest zadowolony z całej sprawy: – Nowa dyrekcja zmieniła nastawienie. Rozumie, że młodzieżą trzeba też kierować. Np. kiedy pytamy w ankietach, co chcieliby zmienić w swojej klasie, to piszą, że powinno być miejsce na doładowywanie komórek. Młodzież czasem nie rozumie granic.

Kasia z warszawskiego gimnazjum opowiada historię z zeszłego roku: – Koleżanka kamerowała naszego wychowawcę. Trzymała mu telefon przed twarzą, żeby się zdenerwował. Bo u niego w ogóle nie było dyscypliny – rzucaliśmy kredą, przesuwaliśmy ławki. Wychowawca kazał jej wtedy przestać, to przestała. Ale pracował tylko do wakacji, teraz mamy nową wychowawczynię.

Usługa: filmy o uczennicach

Cena: za wysoka, bez ale

O sprawie Ani z Kiełpina Górnego koło Gdańska niedawno znów było głośno. Policjanci odtworzyli film z komórki jej dręczycieli. Na razie wiadomo, że w październiku zeszłego roku jej koledzy z Gimnazjum nr 2 w Gdańsku podczas lekcji symulowali gwałt na dziewczynce, nagrywając wszystko na komórkę. I że dwa dni później Ania się powiesiła.

P.o. dyrektora szkoły (nie chciał się przedstawić): – Po tamtej sprawie nie rozmawialiśmy o komórkach, nie wprowadzaliśmy żadnych nowych przepisów odnośnie telefonów. Komórka jest tematem zastępczym. Równie dobrze można mieć aparat cyfrowy w zegarku. To nie problem komórkowy, tylko wychowawczy.

Usługa: być online

Cena: za darmo?

Karolina Łukaszewicz (241 kontaktów, mama produkt manager, tata chirurg) też czasem używa telefonu w szkole. Zapisuje w notatniku pracę domową. Bo z komórką się nie rozstaje – dzwoni, SMS-uje, słucha muzyki, robi zdjęcia. To dlaczego nie zapisywać zadanych lekcji?

Mama Karoliny uważa, że córka jest uzależniona od komórki. Nawet z nią śpi, w nocy słychać w domu pikanie SMS-ów.

– To wynika ze stałej potrzeby kontaktu z drugim człowiekiem. Myśmy się spotykali na podwórkach. A oni nie, więc dzwonią.

– Mieszkają państwo pewnie na zamkniętym osiedlu?

– Tak.

Marcin Galwas opowiada: – Pamiętam takie badania, w których licealistki i studentki mówiły, jak ważna jest dla nich komórka. Jedna powiedziała: ważniejsza niż bielizna. Telefon musi być przez cały czas włączony, bo w telefonie są wszyscy znajomi. W każdej chwili może przyjść SMS wysłany przez kogoś do całej grupy z propozycją spotkania, wspólnego wyjścia. Nie masz telefonu albo jesteś poza zasięgiem – to jesteś poza grupą, poza społecznością.

Monika (200 kontaktów w telefonie, mama pielęgniarka) telefon wyłącza, tylko kiedy nie chce, żeby rodzice do niej wydzwaniali. Ola (150 znajomych, córka kolejarzy) wyłączała tylko na pielgrzymce, bo nie było jak podładować. Włączała co wieczór i dzwoniła do rodziców. Początkowo było koszmarnie.

Artur (90, tata kosztorysant, mama pracownik biurowy): – Nie wyobrażam sobie życia bez telefonów komórkowych. Jak miałbym oznajmić rodzicom, że mogą po mnie przyjechać?

Mery (70): – Kiedy nie mam komórki, to czuję się, jakbym nie miała kawałka siebie.

Iśka (60): – Komórkę mam cały czas włączoną, bo co będzie, jeśli ktoś akurat będzie mnie potrzebował? Odbierałam wiele rozpaczliwych telefonów w nocnych godzinach i wiem, jak wiele może pomóc zwykłe dobre słowo. Ale mam w komórce wyłączony dźwięk, bo kiedy ktoś dzwoni, to rodzice często dopytują, kto i po co dzwoni, a to moje prywatne sprawy.

Kamila (135, tata stolarz, mama grafik komputerowy): – Bez telefonu nie da się żyć. Tylko jak gdzieś wychodzę ze znajomymi i nie mówię o tym rodzicom, to wyłączam telefon i udaję, że mi bateria padła. Jak raz miałam karę, to wyjęłam kartę i przekładałam do komórki koleżanki.

Marta Siedlecka: – Nigdy nie wyłączam telefonu, chyba że się rozładuje, ale nie dopuszczam do takich sytuacji. W kościele i w szkole go wyciszam. Na rodzinnych spotkaniach nie, chyba że SMS-uję pod stołem.

Galwas: – Oni nie wyłączą telefonu, nie ma takiej opcji. Mają inną filozofię: jestem mobilny, zawsze można się ze mną skontaktować.

Dyr. Karolewska: – W Wlk. Brytanii stwierdzono, że na przystankach ludzie, zwłaszcza młodzi, mniej palą. Bo mają ręce zajęte – wysyłają SMS-y, grają.

Galwas: – Kiedy te dzieciaki dorosną, to wszyscy będziemy online. W komórce będzie baza piosenek, aparat, łączność z internetem. Show-biznes w pigułce.

Dyr. Paweł Szarkowski z PTC: – Dziecięcy telefon musi być odpowiednio upiększony. Nie wystarczy kolorowa obudowa, potrzebna jest też odpowiednia zawartość – dzwonki, tapety. Komórka zastępuje dzieciom misia, ulubioną maskotkę.

Wojciech Staszewski

http://kobieta.gazeta.pl/wysokie-obcasy/1,53581,3918097.html

List tygodnia

Agata 2007-03-12, ostatnia aktualizacja 2007-03-07 13:07:56.0

Telefon zastąpił mi nie tylko misia, zastąpił mi też rodziców

Mam 18 lat. Telefonu komórkowego używam od 12. roku życia (dot. tekstu 'Dzieci z billingu’, 'WO’ nr 408). Był prezentem za wzorowe świadectwo, gdy kończyłam podstawówkę. Poprosiłam o niego. Z początku nie używałam go, bo w końcu ile można SMS-ować z kolegą z sąsiedztwa?

Po wyjeździe na kolonie zapełniłam 'spis telefonów’. Pisałam do znajomych o swoich problemach, że nikt mnie nie lubi, rodzice ciągle pouczają, nie mam z kim spędzać czasu. Także flirtowałam z chłopakami. Wiadomo, większe możliwości, mniejszy wstyd. Wcześniej czułam się odepchnięta i nierozumiana przez rówieśników, miałam inne zainteresowania, a przyjaciele z telefonu pomagali mi, dawali nadzieję, że to się zmieni.

Telefon zastąpił mi nie tylko misia, zastąpił też rodziców. Nie umiałam nigdy z nimi rozmawiać, no bo przecież gdyby nie to, że muszą wydawać na mnie pieniądze, mieliby coś innego. Wyśmiewali moje znajomości, ciągle pouczali, że ci są źli, z tymi się nie zadawaj, nie rób tego, nie ubieraj się w tamto, bo wstyd się z tobą pokazać.

Telefon został wyparty przez internet, nawet rozmowy przez komunikatory internetowe i opisy mówią o mnie więcej niż ja o sobie z rodzicami. Czasami mam ochotę wysłać im SMS o treści 'kocham was’. Ciekawe, jaka byłaby odpowiedź.

Agata

http://kobieta.gazeta.pl/wysokie-obcasy/1,66725,3969647.html