Św. Grzegorz, papież
Msza św. wieczorna, wtorek 3 września 2013. JACKI
WSTĘP
Grzegorz urodził się w 540 r. w Rzymie. Piastował różne urzędy cywilne, aż doszedł do stanowiska namiestnika Rzymu. Po czterech latach mądrych i szczęśliwych rządów niespodziewanie opuścił tak eksponowane stanowisko i wstąpił do benedyktynów. Własny, rodzinny dom za-mienił na klasztor dla dwunastu towarzyszy. Ten czyn zaskoczył wszystkich – pan Rzymu został ubogim mnichem. Został wyświęcony na diakona, z czasem powierzono mu misję delegata na dwór cesarza w Konstantynopolu.
7 lutego 590 r. zmarł papież Pelagiusz II. Na jego miejsce lud, senat i kler rzymski jednogłośnie, przez aklamację, wybrali Grzegorza. Pontyfikat Grzegorza trwał 15 lat.
Codziennie głosił słowo Boże. Usunął z kurii papieskiej niegodnych urzędników. Podobnie uczynił z biskupami i proboszczami na parafiach. Zreformował służbę wobec ubogich.
Od jego pontyfikatu pochodzi zwyczaj odprawiania 30 Mszy św. za zmarłych – zwanych „gregoriańskimi”.
Przy absorbujących zajęciach publicznych papież także bardzo wiele pisał. Pozostawił po sobie bogatą spuściznę literacką. Samych listów do różnych osób zachowało się do naszych czasów aż 852. Jest to największy zbiór epistolarny starożytności chrześcijańskiej.
Z imieniem św. Grzegorza Wielkiego kojarzy się także tradycyjny śpiew liturgiczny Kościoła łacińskiego – chorał gregoriański, który choć w pełni ukształtował się dopiero w VIII w., to jednak przypisywany jest temu Świętemu.
Grzegorz zmarł 12 marca 604 r. Obchód ku jego czci przypada obecnie 3 września, w rocznicę konsekracji biskupiej. Należy do czterech wielkich doktorów Kościoła Zachodniego. Jest patronem m.in. uczniów, studentów, nauczycieli, chórów szkolnych, piosenkarzy i muzyków.
Dziękujmy dzisiaj Bogu za tego wielkiego człowieka. Nie został świętym w nagrodę za to, co napisał lub wymyślił, ale za sprawą łaski Bożej działającej w jego życiu.
HOMILIA
- „Czego chcesz od nas, Jezusie Nazarejczyku?”
- Pytanie z dzisiejszej Ewangelii brzmi znakomicie… Jest coraz bardziej aktualne. Szczególnie w naszych nowoczesnych czasach…
- I nawet te słowa „Przyszedłeś nas zgubić” też mogą się pojawić, nie tyle w chwili jakiegoś od razu opętania, ale w normalnych problemach co-dzienności, w których wybór Jezusa wydaje się być trudny, aż niemożliwy, bo coś stracę…
- Niby sytuacja z dawnych czasów, z jakiejś mizer-nej synagogi, a okazuje się, że to tu i teraz się dzieje…
- W nas, Panie Jezu, okazuj swoją moc… czasami w ludzkim sercu coś krzyczy wniebogłosy, jak ten człowiek… i tak jak w nim, niech w nas Twoje Słowo działa…