3 niedziela zwykła, rok C

HOMILIA 1 1. W czasie wędrówki po górach stosuje się żelazną zasadę 3 punktów podparcia. Dzięki jej stosowaniu możemy bezpieczniej się wspinać, pokonywać trudności w skałach. Bezpieczniej dotrzeć do celu. 2. Dzisiaj czytania pokazują nam takie 3 punkty podparcia, bez których nasza wiara nie będzie się rozwijać. Grozi nam niebezpieczeństwo. 3. Pierwszy z nich to szacunek dla Bożego prawa. Trzeba je znać, rozumieć; przestrzegać przykazań Bożych; wracać do nich w życiu, stawiać pytania, szukać odpowiedzi – być świadkiem szacunku i respektu dla Bożych praw wobec młodszych pokoleń. Żydom, którzy wrócili z wygnania kapłan Ezdrasz czyta księgę Prawa, dzieje się to w połowie IV pne. 4. Drugi to wspólnota Kościoła. Św. Paweł pisze słowa z II czytania do chrześcijan podzielonych, skłóconych ze sobą; jesteśmy jak jedno ciało – bez porównywania się, zazdrości, odchodzenia… 5. Trzeci punkt podparcia to łaska. Miłość za darmo. Rok łaski Żydzi obchodzili raz na 50 lat, wtedy każdy wracał do swojej ojcowizny, niewolników uwalniano, darowano kary. My mamy Bożą łaskę na wyciągnięcie ręki – w sakramencie pojednania i pokuty. 6. Mamy dwie ręce i dwie nogi. Mogę szukać w życiu czwartego punktu podparcia dla mojej wiary. Co nim będzie – to już sprawa bardzo indywidualna. Wiktorówki, 27 stycznia 2019, 3 niedziela zwykła, rok C, Ne 8,1-4a.5-6.8-10; Ps 19; 1 Kor 12,12-30; Łk 1,1-4;4,14-21 HOMILIA 2 1. Teksty biblijne, które czytamy w czasie niedzielnej Mszy św. przypominają powolny, ale zauważalny rozwój pąka kwiatu:
  • byliśmy świadkami chrztu Jezusa w Jordanie – świadectwo wobec Jana Chrzciciela i jego uczniów,
  • cud w Kanie Galilejskiej, świadectwo wobec Matki, kilku pierwszych uczniów,
  • wieść o nim rozchodzi się po całej okolicy, Jezus naucza w synagogach, w końcu przychodzi do Nazaretu, gdzie się wychował – tu stanie się coś ważnego, co liturgia rozpisała na dwie niedziele – dziś czytamy pierwszą część.
2. Gdy przeniesiemy się myślami do synagogi w Nazarecie, to usłyszymy o roku łaski:
  • ogłaszany był co 50 lat,
  • ziemia należąca do klanu utracona lub sprzedana z powodu biedy czy głodu, wracała do pierwotnych właścicieli, dom także,
  • ludzie w niewoli z jakiegoś powodu odzyskiwali wolność,
  • była to szansa na nowy początek, na odzyskanie podstawowych praw i godności – utraconych w jakichś sytuacjach; to idea ambitna, ale trudna do zrealizowania, dziś nie wiemy, czy kiedykolwiek była zrealizowana w pełni,
  • miała ona jednak mocną podstawę: ziemia i wolność są darami Boga – każdy ród otrzymywał je za darmo, za nic; Bóg wyprowadził lud z niewoli, Bóg dał ludowi ziemię na własność.
3. Jezus przychodzi w mocy Ducha, aby ogłosić czas wyjątkowej łaski przede wszystkim wewnętrznej: dobra nowina dla ubogich, wolność dla więźniów, przejrzenie dla niewidomych, ulga dla uciśnionych – treść głoszonej Ewangelii dla ludzi, do których pójdzie. 4. To są dary dla ludu Izraela, ale także dla pogan, którzy uwierzą w Niego, których wiara była czasem większa niż u Izraelitów! 5. To są także dary dla wspólnoty Kościoła. Dla wspólnoty w całości oraz dla nas – konkretnych osób. W tym kontekście trzeba spojrzeć na II czytanie, które ukazuje Kościół jako jeden, żywy organizm – jedno ciało. 6. Jak to możliwe? Jedno ciało, a przecież każdy z nas jest sobą. Indywidualną istotą. Ale w Duchu, który prowadzi Jezusa, i we chrzcie św. tworzymy jedność. Jak poszczególne części ciała mają swoje funkcje i zadania, jak kwiat składa się w różnych części – tak wspólnota Kościoła będzie w różny sposób obdarowana. Czy to ubodzy, czy prorokujący, więźniowie czy nauczyciele, niewidomi czy czyniący cuda… 7. A ten „rok łaski” nie przypada już co 50 lat, ale po Zmartwychwstaniu Jezusa trwa cały czas w Kościele, gdzie możemy błogosławić Boga za Jego dary. 8. Żeby nie było za słodko jednak… Jak obrywa się z kwiatu martwe części, tak bywa z darem słowa w I czytaniu i w naszym życiu poniekąd. 9. Izraelici wrócili z wygnania babilońskiego, po latach odbudowali i odzyskali, co się dało. Wtedy poczuli głód. Głód słowa Bożego. Stąd scena dnia wolnego, w którym zgromadzili się na placu przy świątyni i słuchali Prawa z objaśnieniem. Słuchali – to mało powiedziane. Wnikali w słowo Prawa, przesiąkali nim – płakali, bo zdali sobie sprawę z tego, jak dalekie było ich życie od tego Bożego Prawa. 10. Szczypta chili na filiżance pełnej słodkiej czekolady… to właśnie sytuacja podobna, gdy sięgam po słowo Boże i nie rozumiem, jestem daleki, nie dorastam do niego… Ale głód jest. Patrząc na kwiaty – bądźmy cierpliwi, niech wiara rozkwita! Radonie, 3 niedziela zwykła, rok C, 23 stycznia 2022, Ne 8,1-4a.5-6.8-10; Ps 19; 1 Kor 12,12-30; Łk 1,1-4;4,14-21 HOMILIA 3 „Duch Pański spoczywa na Mnie” (Łk 4, 18) Podano mi Biblię. Rok wydania 1854. Liczy więc sto czterdzieści lat. Egzemplarz ten przeszedł przez ręce pięciu pokoleń. Czeka na spotkanie z introligatorem, sto­pień zniszczenia świadczy bowiem o tym, że często był w użyciu. Na kilku czystych stronach wypisano ważniejsze wydarzenia rodzinne. Prawdopodobnie w tej pięciopokoleniowej rodzinie już nic nie zostało, ani z rzeczy, ani z pamiątek, które pamiętałyby rok 1854. Biblia ta przejechała spory szmat drogi i mimo, że w pewnych momentach jej właściciele niewiele mogli ocalić z tego, co posiadali, na nią zawsze znalazło się miejsce. Tak szanuje się skarb. Stosunek do własnego egzemplarza Pisma Świętego stanowi jeden z ważnych wykładników wiary chrześcijańskiej. Nie można bowiem być uczniem Chrystu­sa, nie ceniąc Jego słowa, zapisanego w Ewangelii. Rzecz w tym, że ten znak wiary jest doskonale rozumiany w środowiskach protestanckich, a prawie niedoceniony wśród współczesnych katolików. W gronie kilkunastu gości zebranych przygodnie na imieninach, pytam co mogą powiedzieć o  Posiadanym przez nich eg­zemplarzu Pisma Świętego. Odpowiadają szczerze. Dwie osoby mają Ewangelię w zasięgu ręki i dość często, zwłaszcza przed spoczynkiem, czytają krótki jej fragment. Kilku posiada całe Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu, lecz przechowują je w szafie i czekają, gdy tekst będzie po­trzebny dzieciom na lekcjach religii. Inni wiedzą, że jest w szufladzie babci, lecz sami się nim nie interesują. Jeszcze inni jasno stwierdzają, że nie posiadają Pisma Świętego i nie jest im ono potrzebne. Na­wet nie wiedzą do czego i kiedy może być użyteczne. Wszyscy jednak uważają się za wierzących i praktykujących katolików. Więcej, wszyscy w czasie katechezy mieli w ręce Pismo Święte, lecz potraktowali je jak lekturę obowiązkową lub podręcznik, który odrzuca się z chwilą otrzymania oce­ny na świadectwie. Co należy uczynić, by chrześcijanin odkrył w Biblii smak i moc chleba, bez którego nie można żyć? Jak ludzi przeko­nać, że posiadanie Pisma Świętego jest równoznaczne z posiadaniem wielkiego skarbu? W jaki sposób duszpasterze w po­łowie wieku dziewiętnastego potrafili przekonać wiernych do nabycia i czytania Biblii? W jaki sposób udało się im ukazać tekst natchniony jako skarb nad skarby? Nad tymi pytaniami należałoby się wspól­nie zastanowić. Nie sądzę bowiem, by za sto czterdzieści lat piąte pokolenie po nas otwierało z szacunkiem egzemplarz Pisma Świętego, wydany w 1994 roku i zapisany wydarzeniami, jakie ukształtują historię ro­dzinną następnego wieku. Jest to mało pra­wdopodobne, bo rodzinny szacunek dla Biblii jest obecnie bardzo rzadkim zjawi­skiem. W księdze Nehemiasza zostało zanoto­wane, jak kapłan Ezdrasz czytał Pismo Święte utrudzonemu ludowi Izraelskiemu po jego powrocie z wygnania. Uroczyste zgromadzenie przeżywało święto, karmiąc się Słowem Boga. Odbiór tego Słowa był niezwykle uważny i stanowił głębokie przeżycie dla wszystkich wygnańców. Ca­ły lud płakał. Były to łzy szczęścia z powo­du zakończenia tułaczki i powrotu do nor­malnego życia, które dla człowieka wierzą­cego, bez pokarmu Słowa Bożego nie jest możliwe. Trzeba w życiu wiele przeżyć, by wśród tysięcy książek odnaleźć tę jedną jedyną, dla której można zostawić wszystkie inne. Nie wystarczy bowiem opano­wać sztukę czytania, trzeba jeszcze wie­dzieć co należy czytać. Tej zaś umiejętno­ści uczymy się znacznie dłużej niż popra­wnego czytania tekstu. Można nawet zary­zykować twierdzenie, że wielu tej sztuki nie stara się w ogóle opanować. Spotkanie z książką może być równie twórcze i rów­nie groźne jak spotkanie z człowiekiem. Wszystko zależy od tego, kim jest ten czło­wiek. Wspaniały ubogaca, zły niszczy. Je­śli nie potrafimy dobierać wartościowej lektury, nie tylko stracimy mnóstwo cen­nego czasu, ale nasycimy się pokarmem trującym. Odkrycie wartości osobistej lektury Pisma Świętego, jest jednym z najważniejszych wydarzeń w życiu czło­wieka wierzącego, jest godziną łaski, znalezienia skarbu, który otwiera przed nami nowy świat Ks. Edward Staniek, ŹRÓDŁO, nr 4/95, 3 niedziela zwykła, rok C, Ne 8, 1-4a.5-6.8-10; Ps 19; 1 Kor 12, 12-30; Łk 1,1-4; 4,14-21 HOMILIA 4
  1. Istnieje 11 powodów, aby czytać książki:
  • Stymulują umysł – czytanie jest procesem bardziej skomplikowanym niż oglądanie obrazów, ich analiza, czy słuchanie mowy,
  • uspokajają – wszystko znika, kiedy człowiek zatopi się w dobrze napisaną książkę,
  • poprawiają sen – czytanie w łóżku przed snem pozwala zapomnieć o stresie dnia i wyciszyć się,
  • pogłębiają wiedzę – wszystko, co czytamy, pozostawia w naszych umysłach okruchy informacji, które kiedyś mogą się przydać,
  • wzbogacają słownictwo – ono podnosi poczucie własnej wartości, buduje pewność siebie, pomaga w karierze,
  • poprawiają pamięć – czytana książka sprawia, że musimy wiele szczegółów pamiętać, nowy szczegół wymaga nowych połączeń nerwowych w mózgu,
  • ćwiczą myślenie analityczne – wyciągamy wnioski z treści – dlatego czasami szybciej znajdziemy rozwiązanie problemu, wpadniemy na zakończenie niż je doczytamy,
  • opóźniają demencję i rozwój choroby Alzheimera – lektura, gry logiczne, krzyżówki, zagadki blokują choroby otępienne, niestety TV sprzyja tym chorobom!
  • rozwijają empatię – emocjonalnie poruszają, skłaniają do zachowań empatycznych,
  • dodają seksapilu – podobno mężczyźni z książką w ręku oceniani są przez kobiety jako bardziej atrakcyjni,
  • dobrze dobrana lektura pomaga wyjść z depresji i innych kłopotów.
2. Z tych wszystkich powodów warto czytać Biblię. 3. Jest jeszcze powód 12, najważniejszy: aby w naszym codziennym życiu spełniły się słowa Pisma świętego… LEKTURA DODATKOWA Kościół jako communio personarum W Księdze Nehemiasza znajduje się najstarszy biblijny opis czytania Pisma Świętego na zgromadzeniu modlitewnym (Ne 8,1-12). Ten poruszający tekst rzuca światło na nasze przeżywanie liturgii słowa, szczególnie podczas niedzielnej Mszy Świętej. Gdy Izraelici powrócili z wygnania babilońskiego i odbudowali mury Jerozolimy, zrozumieli, że również ich wiara, osłabiona w czasie niewoli, potrzebuje odbudowy. Toteż sami zaczęli się domagać od kapłana Ezdrasza, aby przyniósł im Prawo Boże. Nie wystarczało im, że «mieszkali już w swoich miastach» (7,72) ‑ czuli «głód słuchania słów Pańskich» (Am 8,11). Wiedzieli, że bez tego nie będą umieli zagospodarować odzyskanej wolności. A co przeważa w nas podczas liturgii: ów duchowy głód czy roztargnienie i znudzenie? Wszyscy ofiarowali Bogu swój czas – «dzień poświęcony Panu». Rozumieli, że jest to najważniejsza aktywność człowieka, bez której wszelka praca łatwo stać się może bezowocną gonitwą za czymś, co nie daje życia (por. Ps 127,1-2). «Uszy całego ludu były zwrócone ku księdze Prawa». To semickie wyrażenie oznacza nie tylko aktywne słuchanie ze zrozumieniem, ale także wysiłek wnikania w Bożą mądrość tak, by stała się ona światłem życia (Prz 2,1-2). «Czytano dobitnie, z dodaniem objaśnienia». Dobrze przygotowany lektor powinien tak czytać Pismo – ze zrozumieniem, z żywą wiarą i wyraźnie – aby słuchacze przejęli się żywą miłością Pisma Świętego (por. OWMR 101). Z pewnością nie należy powierzać tego zadania dzieciom. Jeszcze ważniejszym sługą słowa jest celebrans, który w homilii objaśnia je ludowi tak, aby prowadzić ich do spotkania z żywym Chrystusem. «Trzeba unikać bezużytecznych dywagacji, które mogą prowadzić do skupienia uwagi bardziej na kaznodziei, niż na tym, co jest sercem ewangelicznego orędzia» (Verbum Domini 59). Pismo Święte otoczone było wielką czcią. Gdy Ezdrasz otworzył zwój, wszyscy powstali. Czytanie poprzedziła modlitwa błogosławieństwa potwierdzona aklamacją ludu: «Amen!» ‑ «Godzien wiary!». Po modlitwie oddali pokłon twarzą ku ziemi. Rozumieli, że stoją w obliczu Boga, który do nich przemawia. Kościół także «ma we czci Pisma Boże, podobnie jak samo Ciało Pańskie» (Dei Verbum 21), i wyraża tę cześć w podobny sposób. Piękne gesty jednak nie wystarczą. Trzeba, by słowo dotknęło serc i dosłownie przeszyło je Bożą prawdą („compunctio cordis”). Tak też się stało. Odpowiedzią na usłyszane słowo był powszechny płacz. Ludzie zobaczyli, jak daleko odeszli od Boga i Jego przykazań. Niedługo potem zgromadzili się na wielką „liturgię pokutną”, aby znowu słuchać słowa i wyznawać swoje grzechy (Ne 9,1-3). Wraz ze łzami skruchy przyszła też radość. Ezdrasz i lewici czuwali nad tym, by słowo nie zostało przekręcone w uszach słuchaczy i by nie popadli w rozpacz. Bóg nie chce śmierci grzesznika, lecz by się nawrócił i żył (por. Ez 18,23). Radość jest darem Boga i nieomylnym znakiem prawdziwego nawrócenia. Co więcej, ma ona wymiar społeczny, otwiera nas na braterstwo z innymi. Po czytaniu słowa było świętowanie i uczta, na którą zaproszeni zostali także najubożsi. «Chrystus jest obecny w swoim słowie, bo gdy w Kościele czyta się Pismo Święte, On sam przemawia» (Sacrosanctum Concilium 7). W każdej liturgii uczymy się Go słuchać i odpowiadać z miłością. ks. Józef Maciąg, Źródło: „Niedziela Lubelska”, źródło tekstu: http://sfd.kuria.lublin.pl „Pełne wdzięku słowa” – to określenie, patrząc na tekst grecki Ewangelii, można by tłumaczyć jako „słowa pełne łaski”. Greckie słowo „charis” bowiem, to zarówno „wdzięk”, jak i „łaska”. Można zatem przypuszczać, że Jezus dla swoich słuchaczy był „czarujący”. Nie tylko w tym, co mówił, ale także jak to robił. Pewnie dlatego tak wielu przyjmowało Jego słowa i za Nim szli. Pewni tez dlatego zadawali pytanie: „Czy nie jest to syn Józefa?” Nie mogli pojąć skąd u kogoś, kto pochodził spomiędzy nich, nagle taka mądrość i wdzięk. Fragment Jezusowej mowy z synagogi w Nazarecie jest wzorem dla wszystkich, którzy cokolwiek mówią w dzisiejszych kościołach i jest instancją krytyczną. Jezus zaczyna od słów Pisma. Takie jest właściwy początek. Żaden z tych, którzy cokolwiek mówią, nie mówi w swoim imieniu. To Słowo Boga jest punktem wyjścia i dojścia, powodem spotkania i czymś, co chcemy z niego ze sobą zabrać w dalsze życie. Następnie Słowo to zostaje zaktualizowane, odniesione do konkretnej sytuacji. Słowo Boże jest niewyczerpanym źródłem znaczeń. I dane nam jest na wszystkie czasy. Jest jak mąka, z której trzeba upiec chleb dla wszystkich, którzy przyszli do świątyni nabrać duchowych sił. Sposób, w jaki Jezus mówi wzbudzał podziw właśnie dlatego, że widzieli jak bardzo Słowo, które odczytywał i Jego życie są ze sobą spójne. Jak bardzo przylegają do siebie zawarty w Słowie ideał i konkret, którym jest niepowtarzalny los tego, który to Słowo głosi. Słuchacze Jezusa czuli, że Jego życie przeniknięte jest Słowem. Czuli, że Jezus nie tylko wypowiada Słowo, ale jest Słowem. Wszystkim nam zdarza się narzekać na poziom słyszanego w kościołach Słowa. Narzekamy, że nudne, że nieżyciowe, że płytkie i nie na temat. Prośmy Jezusa, żeby ożywił w dzisiejszych głosicielach Słowa pragnienie życia Słowem, pragnienie bycia Nim przenikniętymi. Żeby dał umiejętność stawiania w centrum Słowa, nie zaś samych siebie i swojej mądrości i nauczył oświetlać Słowem konkretne sytuacje naszego życia. Wtedy nie będziemy się nudzić i pociągnie nas wdzięk, a do naszych serc spłynie przemieniająca życie łaska. Źródło tekstu: forumdlazycia.wordpress.com

JACEK SALIJ OP, Najdłuższy rok w ludzkich dziejach

Z której strony nie spojrzeć, jubileusz chrześcijaństwa jest jedyny w swoim rodzaju. Jeśli go porównać z jakimkolwiek z licznych jubileuszy, jakie ludzie obchodzą, niesie on stokroć więcej znaczenia, życia oraz duchowych wezwań i obietnic. Po co są jubileusze? Czym są jubileusze w naszym zwyczajnym życiu i po co je obchodzimy? Dlaczego tylko pozytywne i naprawdę wielkie wydarzenia naszego życia czcimy obchodzeniem jubileuszu? Dlaczego te pozytywne i wielkie wydarzenia zasługują na obchód jubileuszowy dopiero po wielu latach? Nikt nie nazywa jubileuszem przyjęcia z okazji ukończenia 18. roku życia, jubileusz obchodzi się dopiero po ukończeniu 60, 70 albo 80 lat życia. Małżonkowie obchodzą pierwszą rocznicę ślubu, ale pierwszy jubileusz małżeństwa święci się dopiero po 25 latach wspólnego życia. Nie święci się go jednak, jeżeli małżonkowie w 25. rocznicę ślubu czekają właśnie na rozprawę rozwodową. Dlaczego obchodzi się złoty jubileusz obrony doktorskiej albo jubileusz jakiejś społecznej działalności, a nikomu nie przyjdzie do głowy świętować jubileuszu z okazji okrągłej rocznicy pobytu w więzieniu? Dlaczego przykrość nam sprawia słuchanie pozornie trzeźwych uwag, że złoty jubileusz małżeństwa, czy jubileusz z okazji ukończenia 70 lat życia, to tylko zagłuszanie gorzkiej prawdy, iż niedługo już trzeba będzie odejść z tego świata? Co więcej, nawet jeśli jedno z małżonków umrze w tydzień po uroczystości jubileuszowej, żaden normalny człowiek nie powie, że w tej sytuacji odprawianie jubileuszu nie miało sensu. W świetle wszystkich powyższych spostrzeżeń wolno, jak sądzę, sformułować następującą tezę: Zwyczaj obchodzenia jubileuszy jest jednym ze sposobów dawania wyrazu głębokiemu przeświadczeniu, że chociaż obecny kształt naszego życia przemija, to możemy przecież w naszym śmiertelnym życiu realizować takie wartości, które albo w ogóle nie podlegają przemijaniu, albo podlegają mu znacznie wolniej niż nasze obecne życie. Mówiąc inaczej, jubileusz — również ten obchodzony przez ludzi niewierzących — jest manifestacją głębokiego przekonania, iż życie nasze może być przepełnione sensem, który całkowicie lub przynajmniej częściowo opiera się przemijaniu. Powiedzmy to ściślej: Obchodząc taki czy inny jubileusz, dajemy wyraz radości, że oto w naszym życiu albo bardzo blisko nas spełniło się coś głęboko sensownego, co jest przynajmniej trochę transcendentalne wobec prawa przemijania. Rzecz jasna, nie stawiam na jednej płaszczyźnie jubileuszu chrześcijaństwa z jubileuszem czyjegoś małżeństwa. Chcę tylko podpowiedzieć spojrzenie typu „o ileż bardziej”: Skoro zwyczajni i ułomni ludzie mogą całkiem niemało wymknąć się spod praw śmierci i przemijania, to cóż dopiero powiedzieć o dziele, jakiego od dwóch tysięcy lat dokonuje w ludzkiej historii Jezus Chrystus, Syn Boży i Zbawiciel wszystkich ludzi! Proroczy charakter jubileuszy biblijnych Idea jubileuszu, a nawet sam wyraz 1 pochodzi z Biblii. Podstawą tej idei była instytucja roku szabatowego, który polegał na tym, że co siedem lat powstrzymywano się od uprawiania ziemi (por. Wj 23,10n; Kpł 25,2–7). Bibliści domyślają się, że rok szabatowy stanowił przypomnienie i symboliczny powrót do pasterskiego trybu życia, jaki prowadzili patriarchowie. Być może instytucja ta wzięła się z przeświadczenia, że ziemia, jeśli nie da się jej odpoczynku, przestanie rodzić. Kto wie, może jednym ze źródeł tej instytucji była utajona tęsknota za powrotem do raju. Fakt faktem, że zachowywanie roku szabatowego wiązało się z niemałym — i to na skalę społeczną — wysiłkiem ascetycznym (por. 1 Mch 6,49). Natomiast każde kolejne siedem lat szabatowych podsumowywano rokiem jubileuszowym, który był czasem powszechnej amnestii. Niewolnicy uzyskiwali wtedy wolność, dłużnikom darowywano długi, rodziny odzyskiwały swoją dziedziczną własność: „W Dniu Przebłagania zatrąbicie w róg w całej waszej ziemi. Będziecie święcić pięćdziesiąty rok, oznajmijcie wyzwolenie w kraju dla wszystkich jego mieszkańców. Będzie to dla was jubileusz — każdy z was powróci do swej własności i każdy powróci do swego rodu” (Kpł 25,9n). Rok jubileuszowy — tak jak wszystkie religijne instytucje Starego Testamentu — znalazł zupełnie nieoczekiwane wypełnienie w Nowym Testamencie. Przypomnijmy: Barankiem paschalnym Nowego Testamentu, jedynym dla wszystkich narodów i pokoleń, jest Syn Boży, który sam siebie złożył za nas wszystkich w ofierze miłości (por. J 1,29; 19,36). On również jest naszym Szabatem, w którym odpoczynek i pokrzepienie mogą znajdować wszyscy utrudzeni i obciążeni (por. Mt 11,28–30). Świątynia Nowego Testamentu jest zbudowana z żywych kamieni, a jesteśmy nią my, złączeni z Jezusem Chrystusem przez wiarę i chrzest (por. 1 P 2,5; 2 Kor 6,16). Manną Nowego Testamentu jest Eucharystia, która jest nie tylko pokarmem w drodze do życia wiecznego, ale także obecnością samego Dawcy tego życia (por. J 6,49–51). Proroczą była również instytucja roku jubileuszowego. Mianowicie rokiem jubileuszowym Nowego Testamentu jest cały czas począwszy od Zmartwychwstania Chrystusa aż do dnia Sądu Ostatecznego. To ten właśnie czas nazwał „rokiem łaski” Pan Jezus, przywołując zresztą proroka Izajasza. Ten „rok łaski” liczy sobie nie 365 dni, ale całe tysiąclecia, a trwać będzie aż do tego dnia, kiedy nasz zmartwychwstały Pan przyjdzie w chwale sądzić żywych i umarłych. Przez cały ten czas jest głoszona — a co ważniejsze, realizowana — dobra nowina o wyzwoleniu z niewoli grzechów i o przywróceniu utraconego dziedzictwa (a pamiętajmy, że dziedzictwem naszym, przeznaczonym nam na życie wieczne, jest sam Bóg — por. Ps 16,5n; 73,26; 119,57; Rz 8,17). To ten właśnie „rok łaski” obwieszczał Pan Jezus, kiedy czytał odnoszące się do Niego proroctwo Izajasza: „Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność, a niewidomym przejrzenie, abym uciśnionych odsyłał wolnymi, abym obwoływał rok łaski od Pana” (Łk 4,18n). Już na pierwszy rzut oka widać, że ta przyniesiona przez Chrystusa nieustanność czasu wyzwolenia i łaski pociąga za sobą dwie następujące konsekwencje. Po pierwsze, wiara chrześcijańska przeniknięta jest dogłębną i nieusuwalną radością. Owszem, radość ta nie zawsze musi podlegać ludzkiej obserwacji, ale gdyby jej w ogóle nie było, można byłoby wątpić, czy dana osoba, nawet ochrzczona i praktykująca, jest autentycznym chrześcijaninem. Ten radosny, wyzwalający wymiar orędzia, z jakim przyszedł do nas Jezus Chrystus, odzwierciedla się nawet w kościelnych nazwach dni tygodnia. Mianowicie niedziela nazywa się w kościelnej łacinie dniem Pańskim, dies Dominica, a potem kolejne dni tygodnia nazywają się feria secunda, feria tertia, czyli święto drugie, święte trzecie i tak dalej aż do święta szóstego. Bo wszystkie dni tygodnia mogą i powinny być świąteczne. W tym sensie, że wszystkie nasze dni mogą dzięki Panu Jezusowi być napełnione Bożą obecnością. Wszystkie dni naszego życia mogą być czasem obdarzonych wolnością dzieci Bożych, dla których ostatecznym wymiarem życia jest miłość Boga i bliźniego. Po drugie, że od dnia zmartwychwstania Chrystusa czas łaski trwa nieustannie, jest ewidentnie nieproporcjonalny do praw naszej psychiki. Nie potrafimy bez przerwy świętować. Jeśli święto trwa nieustannie, rychło jego świąteczność nam blaknie i święto wydaje nam się dniem zwyczajnym. Właśnie dlatego o nieustannej świąteczności naszego czasu przypomina nam regularnie co siedem dni niedziela. Ten sens mają również ogłaszane od kilkuset lat przez Stolicę Apostolską lata święte i lata jubileuszowe. Poprzez te inicjatywy Kościół stara się odnowić w społeczności wiernych świadomość czasu łaski, którego — będąc w nim nieustannie zanurzeni — należycie nie doceniamy. Liczne znaki wskazują na to, że wysiłki Kościoła mające na celu psychologiczne odświeżenie świadomości, jak nieskończenie zostaliśmy obdarowani w Jezusie Chrystusie, przynoszą wiele owoców nadprzyrodzonych. Tych owoców spodziewamy się szczególnie wiele z okazji tego Roku Jubileuszowego, bo przecież jego waga jest naprawdę szczególna. Następny raz Kościół będzie obchodził taki jubileusz — jeśli nasz Pan aż tak długo będzie nam kazał czekać na swoje chwalebne przyjście — dopiero za tysiąc lat! Jezus: nowość przekraczająca wszelkie ludzkie oczekiwania Powyższy wywód o nieustannie trwającym czasie łaski opiera się na wierze, że Jezus Chrystus jest Synem Bożym i Zbawicielem wszystkich ludzi. Już w czasie Jego historycznego pobytu na ziemi niektórzy ludzie, nie wierzący w Niego, gotowi byli umieścić Go wśród największych gigantów duchowych, takich jak Jan Chrzciciel, Eliasz czy Jeremiasz (por. Mt 16,14). Również dzisiejsza mentalność z łatwością godzi się na przyznanie Panu Jezusowi bardzo wysokiego miejsca w ludzkich dziejach. Niektórzy niewierzący — zresztą wielu z nich przypisuje sobie imię chrześcijanina — stawiają Go wśród (a nawet ponad) takich mędrców jak Sokrates czy Gandhi, wśród (a nawet ponad) takich świętych jak Mojżesz czy Franciszek z Asyżu, wśród (a nawet ponad) takich geniuszy religijnych jak Budda czy Mahomet. Musimy sobie jednak powiedzieć wyraźnie i z całą mocą: W Chrystusa wierzy tylko ten, kto wraz z Apostołem Piotrem wyznaje: „Ty jesteś Chrystus, Syn Boga żywego!” — i to tylko pod tym warunkiem, że wyznaje tak nie dlatego, iż takie są jego wierzenia, ale dlatego, bo wie, że taka jest prawda. Gdyby Chrystus nie był Synem Bożym, ale tylko się za niego uważał, albo gdyby był nim tylko w ludzkich wierzeniach, chrześcijaństwo nie tylko przemieniłoby się w kupę bredni, ale w kupę bredni wysoce szkodliwych. Może dlatego niektórzy niewierzący tak chrześcijaństwa nienawidzą, bo tak właśnie je postrzegają. Są również tacy niewierzący, którzy — choć w gruncie rzeczy w Chrystusa nie wierzą — do Jego nauki odnoszą się z szacunkiem. Niekiedy są to ludzie o mocnym temperamencie religijnym, którzy marzą sobie nieraz o stworzeniu religii doskonalszej niż chrześcijaństwo. W ich światopoglądzie jest to, rzecz jasna, marzenie logiczne. Zauważmy jednak, jak wielka rozpacz kryje się za takim marzeniem. Jeżeli bowiem chrześcijaństwo trzeba zastąpić jakąś religią doskonalszą, to ta następna religia też kiedyś przeminie, żeby ustąpić jakiejś innej, lepszej, lepiej dostosowanej do tamtej przyszłej mentalności. Co najważniejsze, wszystkie te „coraz doskonalsze” religie byłyby dziełami tylko ludzkimi, tworzonymi w ciemnościach i w cieniu śmierci, w tęsknocie za prawdą, ale bez jej znajomości. Krótko mówiąc, tworzenie „doskonalszej religii” skończyłoby się tym samym, do czego — na naszych oczach — prowadzi tworzenie „moralności doskonalszej” niż moralność oparta na Dekalogu i Ewangelii, to znaczy osunięciem się w chaos i rozpacz. Z marzeń o religii rzekomo doskonalszej od chrześcijaństwa prześwituje ciemna rozpacz nieosiągalności prawdy ostatecznej. Byłaby to rozpacz w pełni uzasadniona, gdyby orędzie o Jezusie Chrystusie było jedynie wytworem ludzkich tęsknot i marzeń. Spostrzeżenie Apostoła Pawła, że „jeżeli Chrystus nie zmartwychwstał, daremna jest wasza wiara i aż dotąd pozostajecie w swoich grzechach (…), bardziej od wszystkich ludzi godni politowania” (1 Kor 15,17.19) — odnosi się nie tylko do zmartwychwstania naszego Pana, ale do całej prawdy o Nim. Gdyby Chrystus nie był Synem Bożym, to my jesteśmy najgłupsi i najbardziej niebezpieczni ze wszystkich ludzi. Na szczęście chrześcijaństwo nie jest dziełem ludzkim, ale Bożym. Na szczęście Jezus z Nazaretu jest tym samym Słowem Bożym, które — równe swojemu Przedwiecznemu Ojcu — świat powołało do istnienia. Bóg naprawdę tak umiłował świat, że Syna swego nam dał, abyśmy mieli życie wieczne (por. J 3,16). Jezus Chrystus naprawdę jest „Barankiem Bożym, który gładzi grzech świata” (J 1,29) i „nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przez Niego” (J 14,6). „I nie dano ludziom pod niebem żadnego innego imienia, w którym moglibyśmy być zbawieni” (Dz 4,12). Dlatego tak prawdziwie brzmią zdania bulli Incarnationis mysterium, że „Jezus jest prawdziwą nowością, przerastającą oczekiwania ludzi i pozostanie nią na zawsze, przez wszystkie kolejne epoki dziejów” (IM 1) oraz że „Rok Jubileuszowy jest jakby zaproszeniem na ucztę weselną” (IM 4). Przypomnijmy biblijną ideę nowości nieprzemijającej. W Nowym Testamencie wyrażona jest ona za pomocą wyrazu kainós. Przymiotnik neos opisuje nowość zwyczajną: nowa może być koszula, dom, wiadomość. Za jakiś czas ani koszula, ani wiadomość nie będą już nowe. Przymiotnik kainós określa nowość nieprzemijającą. Od chwili, kiedy ludzkość wynalazła koło czy gotowanie pokarmów, nie sposób zrezygnować z tych wynalazków. W tym sensie Ewangelie i listy apostolskie mówią o nowym przymierzu, nowym przykazaniu, nowym stworzeniu, nowym człowieku — są to nieprzemijalne i nie starzejące się dary i obietnice, jakie otrzymaliśmy dzięki Chrystusowi. Sam Chrystus Pan jest nowością, przekraczającą nawet wymienione przed chwilą nowości. Co więcej, jest nowością, przekraczającą oczekiwania tych nawet, którzy w Niego wierzą i Go kochają. W Nim przecież, w Jego Ciele, mieszka cała pełnia Bóstwa (por. Kol 2,9). Z Jego nieskończoności już teraz jesteśmy ponad miarę obdarzeni, ale zupełnie przekracza to naszą wyobraźnię, jak wiele jeszcze otrzymamy (por. J 1,16; 1 J 3,2). Mądrość Chrystusa Pana nieskończenie przewyższa tę, którą można znaleźć u Platona czy Konfucjusza, a miłość matki Teresy z Kalkuty czy Maksymiliana Kolbego jest zaledwie cieniem tej miłości, która ponad wszelką miarę jest w Chrystusie. Dlatego On jest kimś wiecznie i najdosłowniej nowym. Nawet w życiu wiecznym nie przywykniemy do Jego wspaniałości. Można powiedzieć, że w niebie On będzie naszą wiekuistą, nieskończenie radosną, Niespodzianką. W życiu doczesnym to radosne spotkanie z Chrystusem ma się zacząć i pogłębiać. Rok Jubileuszowy to tylko znak i przypomnienie, że cały eon obecny jest czasem przeznaczonym na to, by „głosić narodom jako Dobrą Nowinę niezgłębione bogactwo Chrystusa” (Ef 3,8), który jeden może uzdrowić nas z naszych grzechów i doprowadzić do swojego Ojca. Dodatkowo ten sens Roku Jubileuszowego jest ukazany przez znak Drzwi Świętych, których otwarcie będzie zmaterializowanym wezwaniem do przejścia od grzechu do łaski. Przede wszystkim jednak Drzwi Święte są znakiem tej Bramy, o której mówił Pan Jezus: „Ja jestem bramą. Jeżeli ktoś wejdzie przeze Mnie, będzie zbawiony” (J 10,9). Komentując te słowa Pana Jezusa, Jan Paweł II wyjaśnia z całą jednoznacznością, że dotyczą one nie tylko chrześcijan, ale wszystkich ludzi bez wyjątku: „Jezus powiedział: «Ja jestem bramą», aby ukazać, że nikt nie może mieć dostępu do Ojca inaczej, jak tylko przez Niego. Fakt, że Jezus tak określa samego siebie, potwierdza, iż jest On jedynym Zbawicielem posłanym przez Ojca. Istnieje tylko jedna brama, która pozwala wejść do życia w komunii z Bogiem: jest nią Jezus, jedyna i ostateczna droga zbawienia. Tylko do Niego można odnieść w pełni słowa Psalmisty: «Oto jest brama Pana, przez nią wejdą sprawiedliwi» (Ps 118,20)” (IM 8). Nigdy dość podkreślania, że Syn Boży nie po to stał się człowiekiem, aby nauczyć nas jednej z dróg do Boga. On sam jest Drogą (por. J 14,6). „Bo to jest życie wieczne: aby znali Ciebie, jedynego prawdziwego Boga, oraz Tego, którego posłałeś, Jezusa Chrystusa” (J 17,3). Dokładnie w tym samym duchu napisał Jan Paweł II: „Narodzenie Jezusa w Betlejem nie jest faktem, który można uznać za zamkniętą przeszłość. Przed Nim staje bowiem cała ludzka historia: Jego obecność oświeca naszą teraźniejszość i przyszłość świata. On jest «Żyjącym» (por. Ap 1,18), Tym, «Który jest, i Który był i Który przychodzi» (Ap 1,4)” (IM 1). Jubileusz pokoju z niekatolikami i niechrześcijanami Jak to jednoznaczne wyznanie wiary pogodzić z otwartym i przyjaznym stosunkiem do chrześcijan niekatolików oraz do ich Kościołów, a przede wszystkim — bo to trudniejsze — do religii niechrześcijańskich, których wyznawcy niekiedy czują się zagrożeni z powodu naszej wiary w Chrystusa? W myśl zachęt Jana Pawła II, ten Jubileusz powinien być wielkim świętem ekumenicznym. Sam Duch Święty wyznaczył nam, katolikom pierwszych pokoleń po Soborze Watykańskim II, to — nam się wydaje, że bardzo trudne — zadanie, żebyśmy naszą wiarę w jeden założony przez Chrystusa i zgromadzony wokół następcy Piotra Kościół łączyli z braterstwem i miłością wobec tych chrześcijan, którzy ze stolicą Piotra jedności nie utrzymują. Otóż to, co nam się wydaje bardzo trudne, bulla przedstawia jako oczywiste i bardzo łatwe: „Pośpieszmy wszyscy z różnych Kościołów i Wspólnot kościelnych rozsianych po całym świecie, na przygotowane dla nas święto! Przynieśmy z sobą to, co już nas jednoczy, a spojrzenie utkwione tylko w Chrystusie niech nam pozwoli wzrastać w jedności, która jest owocem Ducha” (IM 4). To rzeczywiście bardzo proste: Łączmy się w prawdziwej miłości do Chrystusa i w posłuszeństwie wobec Niego, a Jubileusz stanie się dla nas wszystkich „czasem pojednania i znakiem prawdziwej nadziei”! Oby tylko Duch Święty raczył tak nas rozjaśniać swoją łaską, żebyśmy nie komplikowali ani nie zaciemniali tego, co obiektywnie jest proste i jasne! Trudniejszym jednak zadaniem wydaje się pogodzenie jednoznacznej wiary w Chrystusa, jedynego Zbawcę wszystkich ludzi, z duchem życzliwości wobec niechrześcijan, zwłaszcza tych, którzy w naszych pragnieniach misyjnych dostrzegają ducha agresji i przejaw duchowego imperializmu. Czy Papież nie oddaje się naiwnym — a wrogowie mogliby powiedzieć: podstępnym — marzeniom, kiedy pisze: „Oby Jubileusz przyczynił się do postępu we wzajemnym dialogu, abyśmy pewnego dnia mogli wszyscy — żydzi, chrześcijanie i muzułmanie — przekazać sobie w Jerozolimie pozdrowienie pokoju” (IM 2). Wzorcowym wręcz przykładem połączenia jednoznacznej wiary w Chrystusa z szacunkiem dla religijnej tożsamości niechrześcijan są słowa, wypowiedziane przez Jana Pawła II 19 sierpnia 1985 roku, podczas spotkania z młodzieżą muzułmańską w Casablance: „Uczciwość wymaga, byśmy uznali i szanowali to, co nas różni. Najbardziej istotną różnicą jest oczywiście sposób, w jaki patrzymy na osobę i dzieło Jezusa z Nazaretu. Wiecie, że my, chrześcijanie, wierzymy, iż Jezus wprowadza nas w wewnętrzne poznanie tajemnicy Boga i w synowską wspólnotę Jego darów, tak że uznajemy w Nim i głosimy Pana i Zbawcę. To są ważne różnice, które możemy przyjąć z pokorą i szacunkiem, w duchu wzajemnej tolerancji. Jest w tym tajemnica, co do której — jestem tego pewny — Bóg nas kiedyś oświeci”. W samej natomiast bulli zwraca Papież uwagę na ogromną wagę tej działalności misyjnej, w której doprawdy trudno byłoby zobaczyć przejaw duchowego imperializmu: Niechaj wierzący w Chrystusa starają się tak żyć w świecie, ażeby „być zaczynem i niejako duszą społeczności ludzkiej, która ma się w Chrystusie odnowić i przemienić w rodzinę Bożą” (IM 2). To jest podstawowa forma „przynoszenia światu prawdziwej światłości, Chrystusa Pana” (tamże). Pokojowi między wyznaniami i między religiami służy również wezwanie Jana Pawła II do oczyszczenia pamięci, „ażeby w akcie odwagi i pokory uznać błędy tych, którzy nosili i noszą miano chrześcijan” (IM 11). Jest to kontynuacja wezwania, które pojawiło się już w liście apostolskim Tertio millenio adveniente, 33: „Jest rzeczą słuszną, aby Kościół w sposób bardziej świadomy wziął na siebie ciężar grzechu swoich synów, pamiętając o wszystkich tych sytuacjach z przeszłości, w których oddalili się oni od ducha Chrystusa i od Jego Ewangelii, i zamiast dawać świadectwo życia inspirowanego wartościami wiary ukazali światu przykłady myślenia i działania, będące w istocie źródłem antyświadectwa i zgorszenia”. W tej bulli Papież dorzuca trzy nowe spostrzeżenia: że wraz z tymi, którzy dawali antyświadectwo, jesteśmy współczłonkami jednego Ciała Mistycznego, że nieraz i my sami zaciemniamy swoim postępowaniem oblicze Oblubienicy Chrystusa, że dawne i obecne antyświadectwa pogrążają wielu wierzących w zobojętnieniu, a niewierzących oddalają od wiary (IM 11). Rzecz jasna, nie zapomina Jan Paweł II o tym, że „historia Kościoła jest historią świętości” (tamże), a szczególnie cennym tego dowodem są męczennicy (IM 13). Powszechna odnowa wolności Jak w erze chrześcijańskiej winna się odzwierciedlać ta cecha roku jubileuszowego, że był to czas powszechnej amnestii, przywrócenia niewolnikom wolności i darowania długów? Rzecz jasna, pytanie dotyczy tego „roku łaski”, który trwa nieprzerwanie od Niedzieli Zmartwychwstania aż do Dnia Sądu. Jednak rok jubileuszowy na pamiątkę obdarzenia nas przez Ojca Przedwiecznego własnym Synem powinien być czasem szczególnego odnowienia w Kościele i chrześcijaństwie tego wszystkiego, czym powinien być Kościół na co dzień. Wolność w Chrystusie to — źródłowo — wolność od tego wszystkiego, co oddala nas od Boga, czyli wolność od grzechu. Jej konsekwencją, ale i sprawdzianem autentyczności jest zarówno to, że ludzie panują nad samymi sobą, jak to, że nie są niewolnikami uwłaczających ludzkiej godności uwarunkowań zewnętrznych. Zwyczajnym narzędziem pielęgnacji oraz pogłębiania wolności źródłowej jest sakrament pokuty, szczególny dar Bożego miłosierdzia, w którym otrzymujemy przebaczenie grzechów oraz pojednanie z Bogiem i Kościołem. Można mieć nadzieję, że Rok Jubileuszowy przyczyni się do ożywienia w Kościele praktyki tego sakramentu. Janowi Pawłowi II zależy ponadto na tym, aby z okazji Roku Jubileuszowego nastąpiło odnowienie w Kościele praktyki odpustów (IM 9–10 oraz aneks do bulli). Przypomnijmy tu elementarne nauczanie o relacji między sakramentem pokuty a odpustami. Oba te dary wiążą się z dwoma różnymi aspektami ludzkiego grzechu. Mianowicie grzech jest to odwrócenie się od Boga, ale zarazem nieuporządkowane zwrócenie się ku stworzeniom. Pierwszy aspekt stanowi samą istotę grzechu i w żaden sposób nie możemy go usunąć; uczynić to może tylko Bóg. Zwyczajnym sposobem uzyskania Bożego przebaczenia jest sakrament pokuty. „Już jednak od czasów starożytnych Kościół żywił zawsze głębokie przekonanie, że konsekwencją przebaczenia, udzielonego bezinteresownie przez Boga, winna być rzeczywista przemiana życia, stopniowe usuwanie zła wewnętrznego, odnowa własnej egzystencji” (IM 9) — krótko mówiąc, usuwanie z samego siebie tego wszystkiego, co w naszym stosunku do stworzeń jest nieuporządkowane. A mówiąc obrazowo: leczenie ran, jakie w nas pozostały po naszych grzechach. Właśnie tu jest miejsce na odpusty. Kościół może i chce wspomagać nas w naszej pokucie za grzechy, czyli w leczeniu duchowych ran. Co więcej, korzystając z odpustów, możemy wspomagać pokutę innych (na tym właśnie polega zyskiwanie odpustu na rzecz kogoś innego). „Dzięki temu między wiernymi dokonuje się przedziwna wymiana darów duchowych, która sprawia, że świętość jednego wspomaga innych w znacznie większej mierze, niż grzech jednego może zaszkodzić innym” (IM 10). „Modlić się o uzyskanie odpustu znaczy włączyć się w tę duchową komunię, a tym samym otworzyć się całkowicie na innych. Także bowiem w sferze duchowej nikt nie żyje tylko dla siebie. Chwalebna troska o zbawienie własnej duszy zostaje oczyszczona z bojaźni i egoizmu dopiero wówczas, gdy staje się również troską o zbawienie innych. Jest to rzeczywistość świętych obcowania, tajemnica «rzeczywistości zastępstwa» (vicarietas), modlitwy jako drogi do jedności z Chrystusem i z Jego Świętymi” (tamże). Rok sprawiedliwości społecznej Wolność duchowa ma w swojej naturze to, że dąży do przejawiania się na zewnątrz, zaś w życiu zbiorowym stara się wprowadzać społeczną sprawiedliwość. Prawdziwa (a nie tylko emocjonalna) wrażliwość na ludzkie biedy i niewole jest chyba najbardziej przekonującym świadectwem działania mocy zbawczej Chrystusa oraz naszej przynależności do Niego. O więcej sprawiedliwości społecznej Jan Paweł II woła od początku swego pontyfikatu. Dość przypomnieć, że już w pierwszej encyklice napisał o współczesnym podziale ludzkości na społeczeństwa bogate i biedne, że stanowi on „jak gdyby gigantyczne rozwinięcie biblijnej przypowieści o bogaczu i Łazarzu” (RH, 16). Toteż zrozumiałe, że w proponowanym przez tego Papieża duchowym programie Roku Jubileuszowego tematowi temu poświęca się uwagę szczególną. Już w Tertio millennio adveniente wzywał Jan Paweł II „narody europejskie do poważnego rachunku sumienia w celu uznania dziejowych błędów i przewinień na polu ekonomicznym i politycznym w stosunku do narodów, których prawa były systematycznie gwałcone przez imperializmy zarówno wieku XIX, jak też obecnego stulecia” (27). Wezwanie to Papież kierował również do poszczególnych ludzi, każąc się zastanowić „nad współodpowiedzialnością licznych chrześcijan za przejawy głębokiej niesprawiedliwości i nierówności społecznej” (TMA 36). W naszej bulli Jan Paweł II wzywa po prostu do konkretnego działania na rzecz „ludzi żyjących w nędzy i zepchniętych na margines społeczny”, zwraca uwagę na nowe formy niewolnictwa, bardziej podstępne niż znane w przeszłości oraz nawołuje do „kształtowania nowej kultury międzynarodowej solidarności i współpracy, w której wszyscy — zwłaszcza kraje bogate i sektor prywatny — włączą się odpowiedzialnie w budowę systemu ekonomicznego służącego każdemu człowiekowi” (IM 12). Tym wszystkim, którym się wydaje, że są zbyt mali na to, aby przyczynić się do zmniejszenia biedy i niesprawiedliwości na świecie, warto przypomnieć starą mądrość chrześcijańską: „Gdybyś na świecie tylko ty jeden starał się przyczynić do tego, ażeby było mniej zła, to już świat byłby lepszy!”. Tym wszystkim zaś, którym się wydaje, że Jubilat liczący dwa tysiące lat jest już bardzo stary, warto przypomnieć, jak beznadziejnie stary wydawał się Kościół niejakiemu Hermasowi, który 1850 lat temu, w samej połowie II wieku, tę starość Kościoła wyjaśniał następująco: „ponieważ duch wasz się zestarzał i wyczerpał, i siłę stracił” (Pasterz, wizja 3,11,1). Wkrótce jednak Hermas zobaczył Kościół jako „młodą i piękną, i wesołą” dziewczynę, a to dlatego, że „ci, którzy pokutują, odzyskują zupełną młodość” (wizja 3,13,1.4). Młodość i starość Kościoła mierzy się nie liczbą lat, ale bliskością lub oddaleniem od Chrystusa, który jest Panem i Oblubieńcem Kościoła. Jacek Salij OP, Artykuł ukazał się w miesięczniku „Pastores”

1 Jobel oznacza barana, ale także róg barani, którym obwieszczano początek roku jubileuszowego (por. Kpł 25,9).

LEKTURA

8,1. Chronologia. Uczeni sądzą, że Izraelici zgromadzili się w roku przybycia Nehemiasza, tj. w 445 przed Chr. Ezdrasz był już wówczas w Jerozolimie od trzynastu lat. Siódmym miesiącem był miesiąc tiszri (od połowy września do połowy października) – początek nowego roku świeckiego, miesiąc, w którym obchodzono Jom Kipur i Święto Namiotów. 8,1. Brama wodna. Brama wodna (zob. Ne 3,26) leżała w pobliżu źródła Gichon, umożliwiała więc dostanie się do wody. Niektórzy badacze sądzą, że znajdowała się ona w murze z okresu przedwygnaniowego, który nie został odbudowany przez Nehemiasza. Nie wiadomo, czy brama ta została włączona w nowy system murów, czy też leżała na wschód od nich. W każdym razie, Ezdrasz nie czytał Tory w świątyni ani w jej pobliżu. 8,1. Pisarz. W Persji i ogólnie w Mezopotamii pisarz był lokalnym urzędnikiem, zobowiązanym do pilnowania przestrzegania prawa i porządku, w świecie starożytnym można jednak zaobserwować znacznie szerszy zakres jego funkcji. Pisarze umieli odczytywać teksty w różnych językach, którymi się wówczas posługiwano oraz sporządzać w nich dokumenty (kopiować teksty, pisać pod dyktando lub układać własne pisma). Znali też literaturę tradycyjną (kanoniczną i niekanoniczną), utwory z literatury obcej (szczególnie zaliczone do literatury mądrościowej). Mieli również wiedzę z dziedziny interpretacji utworów literackich (obejmującą, być może, literaturę prawną i religijną). Pisarze w Izraelu należeli zatem do ekspertów w dziedzinie Prawa Mojżeszowego. Jednym z ich głównych obowiązków było studiowanie Pisma. W okresie powygnaniowym stali się oni elitą żydowskiego społeczeństwa. Mogli być zorganizowani według rodów i cechów (zob. 1 Krn 2,55). Później zapoczątkowali działanie lokalnych synagog. Wielu pisarzy było jednocześnie kapłanami i/lub przywódcami społeczności, np. Ezdrasz. Stali oni na straży kultury i tradycji swojego narodu. Zainteresowanie Persów tą grupą dostrzec można w rozkazie Dariusza wydanym najwyższemu egipskiemu kapłanowi, by zreorganizował szkołę pisarzy oraz praktyki stosowane w świątyni w Sais. Możliwe, że pisarze odegrali wiodącą rolę w procesie „kanonizacji” ksiąg ze Starego Testamentu. 8,1. Księga Prawa Mojżeszowego. Księga Prawa Mojżeszowego zawierała jeśli nie całość, to przynajmniej znaczną część pierwszych pięciu ksiąg Starego Testamentu (od Księgi Rodzaju do Księgi Powtórzonego Prawa). 8,3. Publiczne odczytywanie dokumentów państwowych. Z powodu braku powszechnego dostępu do dokumentów urzędowych, ich publiczne odczytywanie przez pisarzy lub heroldów było zjawiskiem powszechnym. Listy z Kalhu w Asyrii wspominają o odczytywaniu dokumentów asyryjskich wobec mieszkańców Babilonu. 8,4. Drewniane podwyższenie. Drewniane podwyższenie, o którym tutaj wspomniano, można porównać do podwyższenia wykorzystywanego przez Salomona podczas uroczystości poświęcenia pierwszej świątyni (2 Krn 6,13). Rdzeniem hebrajskiego terminu, którego tutaj użyto, jest słowo „wieża”, co wskazuje na wysokość konstrukcji umożliwiającej wszystkim oglądanie Ezdrasza. 8,5. Księgi czy zwoje? Chociaż hebrajskie słowo zostało przetłumaczone jako „księga”, Ezdrasz z pewnością odczytywał tekst ze zwoju. Księgi przypominające dzisiejsze książki pojawiły się dopiero w II w. po Chr. i wyparły zwoje po dwóch kolejnych stuleciach. 8,5. Słuchanie odczytywanego tekstu na stojąco. Lud słuchał odczytywania Pisma w postawie typowej dla kultu. Wzniesienie dłoni wskazywało na zależność ludzi od Boga (zob. Ezd 9,5; Ps 28,2; 134,2). Upadnięcie na twarz wyrażało postawę pokory wobec Boga i Jego słowa. Upadnięcie na twarz przed zwierzchnikiem było typowym gestem na Bliskim Wschodzie. Książęta z listów Amarny w Egipcie symbolicznie padają na twarz przed faraonem. 8,10. Potrawy. Nie powiedziano, jakie dokładnie potrawy mieli spożywać Izraelici po powrocie do domu. Była to z pewnością uczta dziękczynna, mieli bowiem dać jej część sąsiadom. Spożywanie „tłuszczu” lub najlepszych części było częstym zjawiskiem (zob. Kp 3,2; 2 Sm 6,19; 1 Krn 12,40-41; 29,22; 2 Krn 7,8-10; 30,21-26). *** Paweł posługuje się obrazem powszechnie używanym w odniesieniu do rzymskiego państwa lub do wszechświata i odnosi go do Kościoła (jak w Rz 12,3-5). Gdy rzymscy plebejusze (członkowie warstwy niższej w dawnym Rzymie) grozili buntem, arystokrata Menenius Agryppa przekonał ich, że chociaż ukryci (jak żołądek), są jednak niezbędnymi członkami ciała. Warstwy wyższe i niższe odgrywały odmienne role, lecz były jednak równie ważne. Argument ten był jedynie arystokratyczną sofistyką, mającą udobruchać motłoch. Później jednak inni pisarze, zwłaszcza filozofowie stoiccy, sięgali po ten obraz. Stoicy powiadali, że wszechświat przypomina ciało, zaś Boski logos (rozum) jest umysłem (lub głową), który kieruje tym ciałem. Paweł mówi tutaj o jedności ciała nie po to, by jakąś grupę uspokoić, lecz aby powiedzieć wszystkim chrześcijanom w Koryncie, że winni się wzajemnie szanować i cenić. Jak samo oko lub stopa są bezużyteczne, podobnie każdy członek Kościoła oddzielony od innych chrześcijan. Chociaż koncepcja społeczeństwa jako ciała była szeroko rozpowszechniona w starożytności, nie była ona przypuszczalnie źródłem Pawiowej idei. Apostoł wskazywał, że ówczesne społeczeństwo charakteryzowało się podziałami (Ga 3,28) i pisał, że chrześcijańska wspólnota stanowi „Ciało”, by podkreślić jej organiczną jedność. Jego koncepcja mogła powstać pod wypływem wotywnych przedstawień części ludzkiego ciała w korynckim Asklepionie. 12. ”z wielu członków”: Różnorodność wypływa z jedności. Różne członki maja wspólny byt. ”Chrystusem”: Podobnie jak w 6,15 „Chrystus” oznacza wspólnotę wierzących. 13. ”napojeni jednym Duchem”: Użycie czasownika potizein w aoryście świadczy przeciwko odnoszeniu tych słów do Eucharystii (3,6-8). Duch Święty jest obecny w Kościele (3,16; 6,19). 14. ”jeden członek”: Kluczowe słowo całego fragmentu. Podobnie jak ludzkie ciało potrzebuje różnych członków (ww. 14-20), tak i Kościół potrzebuje różnorodnych darów duchowych, które mają w nim swój wkład. 21. ”Nie jesteś mi potrzebna”: Zmiana perspektywy. Paweł podkreśla teraz, że członki potrzebują siebie nawzajem. 23-25. Jeśli chodzi o ubiór, wstydliwe części ciała otaczane są większą troską niż nos lub uszy. Poczucie przyzwoitości wskazuje na Boży plan, mający zapobiec, żeby np. oczy nie skupiały na sobie całej uwagi. 27-28. „Najprzód… po wtóre… po trzecie” wyraża stopniowanie znaczenia. Większość darów następujących po pierwszych trzech została przypuszczalnie wymieniona w przypadkowej kolejności. 27. ”poszczególnymi członkami”: Dokładne znaczenie wyrażenia ek merous nie jest znane. Jako społeczność Koryntianie tworzą jedno ciało, pojedynczo zaś są jego członkami (por. Rz 12,5). 29-30. Starożytni Żydzi lub poganie uznaliby niektóre z wymienionych darów za niezwykłe, np. dar prorokowania lub czynienia cudów, uważane wówczas za rzadkie. Termin przetłumaczony jako „apostołowie” oznacza przypuszczalnie „upoważnionych posłańców”, wyposażonych w pełną władzę tego, kto ich posłał, o ile właściwie realizowali powierzoną sobie misję. Chociaż niektórzy filozofowie uważali samych siebie za posłańców bogów, zaś Żydzi często w takich kategoriach postrzegali proroków ze Starego Testamentu, pierwsi chrześcijanie uważali funkcję proroka za swoisty ówczesny urząd w Kościele. 28-30. Paweł odnosi w. 14 do darów Ducha Świętego. 28. Pierwsze trzy dary zostały, w przeciwieństwie do pozostałych, ponumerowane i spersonalizowane – tworzą fundamentalną trójczłonową posługę słowa, dzięki której Kościół został założony i jest umacniany. ”proroków”: Zob. komentarz do 14,3. ”nauczycieli”: Rola nauczycieli różniła się od roli proroków, ponieważ mogli usługiwać swym darem poza zgromadzeniami liturgicznymi ***

Przedmowa (1,1-4) Łukasz jest jedynym ewangelistą, który rozpoczyna swoje dzieło złożonym, misternie zbudowanym, greckim zdaniem złożonym. Wersety 1-2 wskazują przyczynę, w. 3 to zdanie główne, zaś w. 4 wskazuje cel. Porównanie tekstu z Józefa Flawiusza Przeciw Apionowi 1.1 § 1-3; 2.1 § 3; i Listu Arysteasza 1 dowodzi, że znaczna część słownictwa Łukasza mieści się w konwencji literackiej. Znaczenie użytych słów należy odczytywać analizując paralelne zwroty używane w dwutomowym dziele Łukasza oraz jego teologię. Na przykład, słowo diēgēsis, „opowiadanie”, nie powinno być interpretowane wyłącznie w oparciu o przedmowy podobne do Łukaszowych i widziane bez kerygmatycznego przepowiadania, tylko jako historyczny fundament Ewangelii.

1. Słowo, którego Łukasz użył tutaj jako „opowiadanie”, było stosowane w odniesieniu do narracji opisującej wiele wydarzeń w przeciwieństwie do narracji poświęconej tylko jednemu zdarzeniu. W szczególności, choć nie wyłącznie, stosowano je w odniesieniu do utworów historycznych. Pisarze tworzący dzieło wychodzili zwykle od jednego głównego źródła i wplatali w nie różne drugorzędne materiały pochodzące z innych przekazów. (Większość uczonych uważa, że Łukasz przyjął za punkt wyjścia Ewangelię Marka, traktując ją jako swoje główne źródło, oraz wplótł w jej narrację inne materiały, w tym pochodzące ze źródła „Q”.) Pisarze wyjaśniali też zwykle dlaczego napisali swoje dzieło, jeśli istniały już inne prace poświęcone danemu tematowi. Niektórzy autorzy zamieszczali długie (zob. 2 Mch) lub kwieciste rozważania (zob. Teon), by wyjaśnić potrzebę napisania nowej pracy. Jedni uważali, że wcześniejsi autorzy niewłaściwie przeanalizowali dane zagadnienie (Józef Flawiusz. Artemidor) lub upiększali dawne dzieła pod względem retorycznym (Tacyt). Drudzy pragnęli zwyczajnie skompilować starsze utwory i przedstawić temat bardziej gruntownie (Kwintylian). ”opowiadanie”: Diēgēsis, w innych utworach literackich (np. List Arysteasza 1) oznacza uporządkowaną relację, w przeciwieństwie do przypadkowego zestawienia anegdot czy myśli. W Łk i Dz występuje słowo diēgeisthai. W Łk 8,39, Dz 12,17 oznacza ono „zwiastować”. Słowo diēgēsis można zatem przetłumaczyć jako „kerygmatyczną narrację”. Chociaż Łukasz, w przeciwieństwie do Marka, nie nazywa swojego dzieła „ewangelią”, kieruje nim podobny zamiar: wzbudzenie wiary. ”zdarzeniach, które się dokonały pośród nas”: Ze słów tych wynika, że celem Łukasza nie było spisanie tylko relacji historycznej; słowa te określają główny temat Ewangelii (zob. 4,16-21; 22,37; 24,25.27.44-47). Łukasz opisuje wydarzenia, które rozumiano jako wypełnienie przez Boga planu zbawienia człowieka. 2. W starożytności zwrot „przekazali” miał czasami znaczenie techniczne. Uczniowie rabbich zwykle starannie przekazywali tradycje pochodzące z pierwszego pokolenia uczniów. Ludzie przekazujący tradycje drogą ustną mieli doskonale wyćwiczoną pamięć i wiernie przekazywali zasłyszane opowieści. Ponieważ Łukasz pisał, gdy naoczni świadkowie jeszcze żyli i zajmowali ważne miejsce we wczesnym Kościele, możemy być pewni, że jego tradycje są wiarygodne. (Źródła pochodzące od naocznych świadków były uważane za najlepsze.) ”sługami słowa”: Szczególna grupa ludzi. Sposób traktowania przez Łukasza tematu patrzenia, szczególnie w rozdz. 24, wskazuje, że aby być świadkiem, nie wystarczy widzieć. Dopiero połączenie wiary w Boże obietnice i ich wypełnienie w zmartwychwstałym Jezusie może uczynić człowieka głosicielem Słowa. 3-4. Przedmowy literackie zawierały zwykle cel danej pracy (np. w Józefa Flawiusza Przeciwko Apionowi – „by nauczyć wszystkich, którzy pragną poznać prawdę” o narodzie żydowskim). Łukasz pragnie tutaj przekonać „o całkowitej pewności” przekazanych informacji. Zadaniem dobrego historyka było zbadanie informacji, które do niego docierały. Księgi rozpoczynały się zwykle dedykacją dla zamożnego adresata, który bywał sponsorem przedsięwzięcia. (Całość Ewangelia Łukasza-Dzieje Apostolskie nie jest utworem o charakterze prywatnym – Ewangelia Łukasza jest tylko o 3 procent krótsza od Dziejów Apostolskich, każde zaś z pism mieściło się na jednym zwoju standardowego formatu.) Imię Teofil, jakie nosił sponsor, było powszechnie stosowanym imieniem żydowskim. Tytuł „dostojny” może oznaczać, że zaliczał się on do wyższej klasy społeczeństwa rzymskiego (tzw. ekwitów, uprzywilejowanej warstwy bogatych obywateli rzymskich), chociaż Łukasz może używać tego tytułu z czystej uprzejmości. Pragnienie Teofila, by przekonać się o całkowitej pewności nauk, było zrozumiałe z uwagi na rywalizację wielu poglądów religijnych w cesarstwie rzymskim. 3. ”po kolei”: Kathexēs może oznaczać porządek chronologiczny, przestrzenny lub logiczny. Fragment paralelny (Dz 11,4) wskazuje, że chodzi tutaj o „sekwencję logiczną”. Uporządkowanie Łukaszowej relacji podyktowane jest logiką jego postrzegania działania Boga w kategoriach obietnicy-wypełnienia. Dlatego Łk 4,16-30, chociaż narusza porządek chronologiczny, znajduje się na właściwym miejscu, rozpoczyna bowiem Łukaszową prezentację wypełnienia się Bożych obietnic zbawienia w działalności Jezusa nakierowanej na biednych i uciśnionych. ”Teofilu”: Być może chodzi o protektora Łukasza; pełni on jednocześnie rolę reprezentanta większego audytorium, które potrzebuje wzmocnienia wiary. 4. ”pewności”: Asphaleia jest chyba najlepiej interpretowana przez Dz 2,36. Celem Łukasza nie jest przedstawienie prawdziwej nauki i przeciwstawienie jej nauce odstępców czy też napisanie kroniki bez interpretacji wydarzeń. Stara się raczej (podobnie jak Piotr w Dz 2) zapewnić swoich czytelników, że zdarzenia, o których opowiada, są częścią Bożych planów zbawczych i zaprasza ich, by odpowiedzieli wiarą na jego kerygmatyczną narrację. Narracja ta nie usuwa jednak ryzyka związanego z decyzją uznania przez odbiorcę, że Boże obietnice zostały wypełnione dla naszego zbawienia. Wstępny opis działalności Jezusa w Galilei (4,14-15) ”w mocy Ducha”: Jezusowe zwiastowanie królestwa Bożego słowem i czynem ma źródło w stwórczym Bożym Duchu (zob. 3,21-22). ”do Galilei”: Dla Łukasza teologiczne znaczenie ma nie tylko Jerozolima (miasto, w którym wypełni się Boża obietnica), lecz także Galilea. Galilea jest obszarem, od którego Łukasz rozpoczyna opis znaczenia królestwa Bożego. J. Niitzel zwrócił uwagę, że fragment 4,14-44, szczególnie zaś 4,43, może stanowić podsumowanie galilejskiego okresu Jezusowego głoszenia królestwa Bożego, które obejmowało wypełnianie obietnic Bożych (4,16-30), przywracanie mężczyznom i kobietom zdrowia oraz wypędzanie demonów (4,31-44). Galilea była także miejscem, z którego pochodzili świadkowie działalności Jezusa (zob. Dz 1,11: „mężowie z Galilei”; 1,21-22: kryteria apostolstwa; 10,37-38: Piotrowe kerygmatyczne zwiastowanie Jezusa, który rozpoczął swoją działalność w Galilei). W końcu, Galilea była miejscem, w którym uczniowie nie zrozumieli, kim Jezus jest i jaka jest jego misja, w którym rozmyślali nad potężnymi dziełami Jezusa i spierali się o to, który z nich jest największy (9,46-48). Jezus, podróżujący do Jerozolimy, otwierał ich oczy (9,51-19,27), zaś jego ukrzyżowanie i wzbudzenie z martwych (24,45) sprawiły, że zrozumieli jego rolę w Bożym planie i nie powrócili już do Galilei (24,7; porównaj z Mk 16,7). Uczniowie rozpoczną podróż z Jerozolimy do wszystkich narodów (24,47). 15. ”nauczał”: Łukasz wprowadza kolejny ważny temat: Jezus nauczyciel. Czasownik didaskein został w Łk użyty 14 razy: 4,15.31; 5,3.17; 6,6; 11,1; 13,10.22.26; 19,47; 20,1.21; 21,37; 23,5 – kilka ze wskazanych fragmentów opowiada o Jezusie nauczającym w synagodze i świątyni. Do Jezusa zwracano się „nauczycielu” (didaskale) 13 razy; 7,40; 8,49; 9,38; 10,25; 11,45; 12,13; 18,18; 19,39; 20,21.28.39; 21,7; 22,11. Sześć razy tytułowano go mistrzem (epistata): 5,5; 8,24 (2 razy); 9,33.49; 17,13. Łukasz, poruszając ten temat, podkreśla autorytet dany Jezusowi do nauczania ludzi o Bogu i jego planie oraz że Jezus – nauczyciel ma uczniów, dla których droga mistrza jest wzorem, ”w ich synagogach”: Zwróć uwagę, jak często właśnie w synagodze wyjaśnia się, kim Jezus jest – zarówno w Łk (np. 4,16-30), jak i w Dz (np. 13,13-52). Za pomocą motywu synagogi Łukasz podkreśla, że Jezus stanowi kontynuację Bożych obietnic z ST. W synagodze Jezus spotyka się jednak również z prześladowaniami i opozycją (np. 4,16-30) – podobnie jego uczniowie (np. 12,11; 21,12; Dz 18,1-11). Jair, przełożony synagogi (8,41), był przychylnie nastawiony do Jezusa, natomiast inny, nie wymieniony z imienia, przełożony synagogi w 13,14 okazuje wrogość. Łukaszowe wspólnoty starały się prowadzić dialog z żydowskimi braćmi i siostrami dotyczący osoby Jezusa, będącego spełnieniem wspólnych pism. Łk-Dz nie jest opisem nieprzerwanego pasma sukcesów Słowa Bożego, przemierzającego drogę z Galilei do Jerozolimy, a stamtąd aż na krańce świata. Krzyż ogranicza Łukaszową skłonność do pisania teologii chwały. Wszystkie Boże obietnice wypełniły się w Jezusie (4,16-30) Ta programowa relacja z działalności Jezusa jest doskonałym przykładem ułożenia materiału przez Łukasza według teologicznej zasady obietnicy i wypełnienia (zob. 1,1-4). W opisie inauguracyjnego zwiastowania Jezusa Łukasz czerpie m.in. z Mk 6,1-6a, który nie opisuje początku działalności Jezusa. Łukasz wykorzystuje również w ww. 23 oraz 25-27 materiały zaczerpnięte z tradycji. Wersety 17-21 oraz 28-30, które zawierają typowe dla Łukasza motywy teologiczne, są jego własnym dziełem. 16. ”gdzie się wychował”: Dla zrozumienia reakcji mieszkańców miasta, opisanym w trudnym w. 22, należy podkreślić, że rodacy Jezusa, pochodzący jak on z małego Nazaretu (zob. J 1,46), sądzili, iż znali jego i jego pochodzenie. ”dzień szabatu”: jest to pierwsze z sześciu opowiadań opisujących działalność Jezusa w szabat; zob. 4,31-37; 6,1-5; 6,6-11; 13,10-17; 14,1-6. Relacja Łukasza ma charakter programowy, wyjaśniając znaczenie czynów, których Jezus dokonuje w szabat: szabat podlega Jezusowi, bowiem to on jest eschatologicznym wypełnieniem Bożych obietnic danych głodnym, chorym i uwięzionym. ”swoim zwyczajem”: Łukasz podkreśla ciągłość między starym a nowym; Jezus należy do najświetniejszej linii tradycji Izraela, ”synagogi”: Wydaje się, że podczas nabożeństw, które w I w. odprawiano w szabat w synagodze, śpiewano Psalmy, recytowano Szema i Osiemnaście Błogosławieństw, następnie czytano fragmenty Tory i Proroków, słuchano kazania na temat czytanych fragmentów, przyjmowano błogosławieństwo przełożonego oraz kapłańskie błogosławieństwo z Lb 6,24-26. Wysoce kontrowersyjne jest, czy w tym okresie istniał trzyletni cykl czytań. 17. ”natrafił na miejsce”: Ponowny przykład Łukaszowej teologii obietnicy i wypełnienia. Analiza ww. 18-19 uzasadni, że tekst Izajaszowy cytowany przez Jezusa nie znajdował się na zwoju będącym w synagodze. Ten artystycznie opracowany fragment powstał z połączenia Iz 61,1-2 i Iz 58,6 i został zabarwiony Łukaszową chrystologią. 18-19. Cytowany tekst stanowi połączenie Iz 61,1a,b,d; 58,6d i 61,2a. Cytując fragment Iz 61 – tekstu, który odniosła do siebie wspólnota z Qumran (11 QMelch) – Łukasz pomija te elementy, które mogłyby prowadzić do uduchowienia tekstu lub ograniczyć go do „prawdziwego” Izraela. Tak więc pomija 61,1 c: „by opatrywać rany serc złamanych” i Iz 6l,2b-3a: „(obwieszczać) dzień pomsty naszego Boga, aby pocieszać wszystkich zasmuconych, by rozweselić płaczących na Syjonie, aby im wieniec dać zamiast popiołu”. Dodaje zaś Iz 58,6, który pojawia się w kontekście opisującym prawdziwy post, jakiego pragnie Jahwe, a który łączy się z uwolnieniem ludzi od ciężaru długów. ”Duch Pański”: Z 1,35 i 3,22 wiadomo, że Jezus posiadał Ducha. Teraz Łukasz podkreśla, w jakim celu został on udzielony: dla pożytku ludzi, którzy byli uciśnieni w sensie ekonomicznym, fizycznym i społecznym, ”abym ubogim niósł dobrą nowinę”: Za pomocą modyfikacji Iz 61 Łukasz ukazuje, że „ubogich” nie należy rozumieć w znaczeniu metaforycznym, jako „znajdującego się w potrzebie Izraela”, któremu Bóg okaże przychylność w chwili „odnowienia”. W ww. 25-27 Łukasz podkreśla przesłanie uniwersalizmu. Analiza 6,20-26; 7,22 i 14,13.21 wykaże, że „ubodzy” powinni być rozumiani w takim właśnie kontekście, ”więźniom głosił wolność”: Czasami ten aspekt działalności Jezusa traktuje się jako wypełnienie 13,10-17 i 23,39-43, jednak stanowi on raczej nawiązanie do sytuacji ludzi, którzy znaleźli się w więzieniu za długi. W 6,35.37 Jezus zwraca się do osób, które za to uwięzienie mogły być odpowiedzialne. Powraca tutaj idea biblijnego roku jubileuszowego. Rok jubileuszowy następował co pięćdziesiąt lat. W czasie jego trwania pola leżały odłogiem, ludzie powracali do swoich domostw, długi były umarzane, zaś niewolnicy odzyskiwali wolność. Obraz nawiązujący do roku jubileuszowego podkreślał odnowienie, nowy początek, wiarę w suwerennego Boga i przeświadczenie, że struktury życia społecznego i gospodarczego powinny stanowić odzwierciedlenie Bożego panowania. Greckie słowo odpowiadające naszemu wyrazowi „wolnymi” to aphesis. W LXX w Kpł 25,10 aphesis oddaje hebr. słowo oznaczające „jubileusz”; w Pwt 15,1-11 (LXX) rok szabatowy został określony za pomocą aphesis (zob. też Wj 23,10-11). Faktu, że owe jubileuszowe refleksje pojawiały się w czasach Łukasza, dowodzi wspólnota z Qumran. W rozważaniach nad końcem czasów wyznawcy z Qumran łączyli Iz 61,1 z Kpł 25,10-13 i Pwt 15,2 (zob. 11 QMelch) i rozumieli „uwolnienie” jako darowanie długów w roku jubileuszowym. Chociaż społeczno-ekonomiczne tło roku jubileuszowego jest silnie zaakcentowane w tym fragmencie, należy pamiętać, że aphesis jest słowem, którego Łukasz używa na określenie „przebaczenia” (grzechów), np. 24,47. ”uciśnionych odsyłał wolnymi”: Cytat ten pochodzi z Iz 58,6 i, podobnie jak poprzednio omawiane, również zawiera słowo aphesis. Grecki wyraz thrauō, w imiesłowie oznaczający „uciśnionych”, dosłownie znaczy „rozbić coś na kawałki” (jak skałę). W znaczeniu przenośnym oznacza „ludzi złamanych”, „doświadczających duchowego ucisku”. Analiza Ne 5,1-10 wskazuje, że „uciśnionymi” mogli być ludzie uginający się pod ciężarem długów, uwięzieni, ”obwoływał rok łaski od Pana”: Łukasz zmienił występujący w LXX (Iz 61,2a) czasownik kalesai, „obwieszczać”, na kēryxai, „obwoływać”. U Łukasza treścią owego obwoływania jest, że w Jezusie Bóg wypełnił dawne obietnice. Ponownie pojawia się symbolika roku jubileuszowego. Greckie słowo oznaczające „łaskę” to detoks – powróci ono ponownie w w. 24, w którym czytamy, że żaden prorok nie jest „mile” (dektos) widziany w swojej ojczyźnie. Działalność Jezusa mogła być miła Bogu jedynie pod warunkiem, że nie ograniczy on swoich słów i czynów do własnego ludu, który właśnie z powodu uniwersalnego charakteru misji Jezusa nie zaakceptuje jej. 21. ”Dziś spełniły się te słowa Pisma”: Słowo „dziś” wprowadza ważny Łukaszowy temat (zob. też 2,11; 22,61; 23,43) i nie powinno być utożsamiane z konkretnym momentem historycznej działalności Jezusa. Stanowi raczej nawiązanie do aktualnego okresu wypełnienia. Pierwsze słowa dorosłego Jezusa w Łk dotyczą Bożej wierności obietnicy.