Z obfitości serca
„Wyrzuć najpierw belkę ze swego oka” (Łk 6, 42)
Wielu współczesnym wydaje się, że istota chrześcijaństwa zawiera się w spełnianiu dobrych czynów. W ich rozumieniu dobry chrześcijanin to ten, który angażuje się na rzecz pomocy ubogim, bezdomnym, potrzebującym materialnego lub duchowego wsparcia. Widoczny owoc działalności charytatywnej lub społecznej jest dla nich wykładnikiem wielkości człowieka oraz kryterium oceny jego postawy religijnej i moralnej. Odwołują się oni do sentencji Pana Jezusa: „ Nie jest dobrym drzewem to, które wydaje zły owoc, ani złym drzewem to, które wydaje owoc dobry” (Łk 6,43). W myśl tej zasady, widząc człowieka spełniającego dobro, skłonni są przymrużyć oko na to, kim jest ów człowiek, w jaki sposób żyje, jakie wartości propaguje, jakie są motywacje jego działania. Liczy się tylko widoczny efekt.
Wyraźnie zapominają o dalszej części wypowiedzi Pana Jezusa: „Dobry człowiek z dobrego skarbca wydobywa dobro, a zły człowiek ze złego skarbca wydobywa zło. Bo z obfitości serca mówią jego usta” (Łk 6,45). Mistrz z Nazaretu, mówiąc o owocach, nie miał na myśli jedynie widzialnych efektów ludzkiego działania. Aby właściwie ocenić miarę dobroci człowieka, trzeba wziąć pod uwagę przede wszystkim stan jego serca. Ten zaś najłatwiej rozpoznać po jego wypowiedziach. „Hodowlę drzewa poznaje się po jego owocach, podobnie serce człowieka po rozumnym słowie” (Syr 27,6). Prawdziwa dobroć ludzkiego serca objawia się więc w pełni w czynach i słowach. Tych dwóch elementów nie można rozdzielić. Jest kłamcą ten, kto wiele mówi o dobru, lecz słów swoich nie wprowadza w życie. Tracą znaczenie wielkie dzieła, jeśli słowa im towarzyszące zdradzają fałszywe intencje sprawcy.
Nie potrzeba wielkiej wiedzy, by dostrzec to zafałszowanie. Jest to doświadczenie ogólnoludzkie. Świat bez trudu rozpoznaje w Matce Teresie z Kalkuty apostołkę dobroci, gdyż jej czyn i słowo pozostają w idealnej harmonii. Z równą łatwością ludzie myślący dostrzegają, że treść proponowanej w Kairze deklaracji odsłoniła antyludzkie tendencje w łonie Organizacji, która wiele dokonała na polu walki o prawa człowieka. Potrzeba jedynie czujności, aby wsłuchując się w ludzkie wypowiedzi, ocenić, co kryje się pod efektowną powłoką czynów.
Chrześcijanina nie może zwieść fatalna zachęta: „Róbta, co chceta!” Wystarczy, że dacie pięć złotych na taki lub inny cel – kimkolwiek byście nie byli, cokolwiek kryjecie w sercach, to nie ma znaczenia – jesteście już dobrzy. Bankowy złodziej chętnie ofiaruje nawet miliardy, byle poczuć się w jednym momencie usprawiedliwionym. Czy jest to jednak dobry owoc? Czy nie jest to cierpka jagoda wyrosła na ludzkiej krzywdzie? Nie trzeba jednak patrzeć na innych. Trzeba pytać siebie o motywację czynów: na ile są one zgodne z tym, co ukrywa się w sercu i co wyrażają słowa? „Jałmużna uwalnia od śmierci i oczyszcza z każdego grzechu” (Tb 12,9), ale „lepsza jest modlitwa ze szczerością i jałmużna ze sprawiedliwością, aniżeli bogactwo z nieprawością” (Tb 12,8).
Nauka Pana Jezusa jest jednoznaczna: nie „róbta co chceta”, byleście dali, ale z obfitości prawego serca niech płyną wasze dobre czyny i słowa, aby dobroć wasza nie była połowiczna! Owoc pracy rąk niech będzie znakiem owoców ducha!
Ks. Paweł Ptasznik, ŹRÓDŁO, nr 9/95
Syr 51, 13-20; Łk 12, 35-40