„Jakże wam brak wiary”
„On wstał, rozkazał wichrowi i rzekł do jeziora: Milcz, ucisz się. Wicher się uspokoił i nastała głęboka cisza” (Mk 4, 39)
Wspaniała dziewczyna. Samodzielna, budująca most swoją własną miłością między rodzicami w ich rozpadającym się małżeństwie. Odważna, mądra, zdolna. Studia, praca, a przy tym choroba. Zawsze otwarta na potrzebujących. Czekała na chłopca, myślała o małżeństwie. Prosiła Boga. Upłynęły lata, a nikt nie poprosił o jej rękę. Najpiękniejsze spotkania kończyły się brutalnie. Pojawił się bunt przeciw Bogu. Stopniowo odchodzi od źródła mocy – zaniedbuje modlitwę, Pismo Święte odkłada na półkę. Minione lata wspomina jak sen. Obudziła się w twardym, bezlitosnym świecie. Zgasło światło, jej życie pokryła gruba warstwa śniegu. Niewiara łomoce do drzwi jej serca. Gotowa jest otworzyć je demonom, byle nie Bogu zbyt wymagającemu. Chce coś ocalić ze swego życia, a boi się, że Bóg zabierze j ej wszystko. Nie zrozumiała, że Bóg nie chce dużo, Bóg chce wszystko! On sam nie daje siebie w dużej mierze, On sam daje się cały. Bolesna próba wiary.
On, liczy blisko czterdzieści lat. Rozdarty między tryumfalizmem, a ewangeliczną prostotą. On już wie, że u Boga nie ma targu o procenty, że trzeba Mu dać wszystko. Jednakże nie umie tego uczynić. Pokusa niewiary puka do drzwi jego serca. Zazdrośnie spogląda na matkę, liczącą sześćdziesiąt pięć lat, podziwiając jej wiarę, prostotę, mądrość. Zdumiony zastanawia się, jakim cudem udało jej się przenieść skarb wiary przez tak trudne odcinki życia, w których blisko czterdzieści lat i on uczestniczy. Wie, że wiara to łaska, a on ma za słabą wiarę, by nawet o tę łaskę prosić.
Coraz częściej wielu ludzi wierzących przeżywa bolesne doświadczenie kryzysu wiary. Balansowanie nad przepaścią niewiary należy do najtrudniejszych i najcięższych przeżyć. Jakże bardzo potrzeba wówczas wsparcia życzliwego człowieka, który ma mocną wiarę. Jakże bardzo potrzeba jego obecności. Wprawdzie nie zawsze w takiej sytuacji można doraźnie pomóc przez podanie ręki, ale zawsze jest wsparciem sama obecność, jak też niezłomne przekonanie o możliwości ratunku znad przepaści zwątpienia.
Coraz częściej w mojej kapłańskiej modlitwie pojawia się wołanie o ratunek dla ludzi w kryzysach wiary, zmagających się z pokusą zwątpienia, a nawet tych, którzy wiarę utracili. Są to bardzo nieszczęśliwi ludzie. Jeśli ktoś w świat wiary nie wszedł, to nie wie czego nie posiada. Natomiast ten, kto w ten świat wszedł i opuścił go, czuje się jak bezdomny pies, w którego wszyscy rzucają kamieniami.
Wchodzimy w czas ostrej konfrontacji między wiarą i niewiarą. Trzeba się przygotować do zmagania. Trzeba też wspierać wszystkich, którzy obok nas w tym zmaganiu trwają. Potrzebna jest wielka i wytrwała modlitwa o wiarę.
Genezaret zastanawia nie tylko mocą słowa Boga, któremu posłuszne są żywioły, lecz i Jego wyrzutem skierowanym pod adresem uczniów: „Jakże wam brak wiary”. Czyż nie jest to wciąż aktualne wezwanie do umocnienia wiary?
Ks. Edward Staniek, ŹRÓDŁO, nr 25/94