Wychowanie to walka
„Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swoim domu może być prorok tak lekceważony” (Mk 6, 4)
Święty Augustyn, analizując proces swojego nawrócenia, ujął go niezwykle krótko: „Bóg walczył ze mną, o mnie samego”. Jest to najtrafniejsze ujęcie dzieła wychowawcy. Polega ono na walce z wychowankiem o niego samego. Trudna to walka, ale jakże brzemienna w następstwa.
Trener, mając na uwadze dobro swego zawodnika, szuka dla niego coraz mocniejszych przeciwników. To w tym zmaganiu doskonali on swoje umiejętności. Innej drogi nie ma. Bywa, że ta walka jest niezwykle twarda, prawie na śmierć i życie, ale to ona zmusza człowieka do maksymalnego wysiłku oraz do wykorzystania i pomnożenia wszystkich talentów.
Uważna lektura tekstów prorockich Starego i Nowego Testamentu pozwala odkryć tę metodę walki, jaką Bóg, najdoskonalszy Pedagog, stosuje zarówno w wychowaniu narodu wybranego, jak i poszczególnych bohaterów historii zbawienia. W sposób jasny odsłania tę metodę przed prorokiem Ezechielem: „Synu człowieczy, posyłam cię do synów Izraela, do ludu buntowników, którzy mi się sprzeciwiali. Oni i przodkowie ich występowali przeciwko Mnie aż do dnia dzisiejszego. To ludzie o bezczelnych twarzach i zatwardziałych sercach; posyłam cię do nich, abyś im powiedział: Tak mówi Pan Bóg. A oni czy usłuchają, czy nie, są bowiem ludem opornym, przecież będą wiedzieli, że prorok jest wśród nich”. Ileż miłości jest w tym wyznaniu. Miłości, która wie, że zostanie wzgardzona i odrzucona, ale dla dobra tych, których kocha i wychowuje, chce być blisko, chce być wśród nich. Miłość bowiem nie zrezygnuje nigdy z tych, z którymi walczy, bo ona walczy z nimi o nich samych.
Dziś często młodzi ludzie z żalem stwierdzają, że nikomu na nich nie zależy. Rodzice utrudzeni troskami o dobra doczesne, lub sparaliżowani wygórowanymi ambicjami, nie mają czasu dla dziecka. Piętnastoletni chłopiec ze łzami w oczach pyta, jak mama mogła zostawić go, gdy był jeszcze maleńkim dzieckiem i wyjechać do Kanady? Czuje się jak porzucone dziecko. Uważa, że byłoby dla niego lepiej, gdyby umarła. Miałby bowiem wówczas żal do Boga i stał wobec tajemnicy, ale nie miałby przez całe życie gorzkich pretensji do matki. Ileż smutku jest w wyznaniu: Jej ani na mnie, ani na ojcu nie zależy. Zostawiła nas samych. Trzeba jednak przyznać, że w tym rozumowaniu jest żelazna logika. Matka zabrała mu bezpowrotnie szczęśliwe dzieciństwo i już nikt i nic nie jest w stanie mu go zwrócić. Uciekła. Nie podjęła walki z synem o niego samego. Dała życie, nie zdołała syna wychować.
Wychowanie to najtrudniejsze dzieło na ziemi. Wielu, mimo zdobycia prawnej dojrzałości, nie dorasta do tego zadania, wielu od niego ucieka, nawet za cenę zabójstwa własnego dziecka. W dyskusjach nad aborcją wysuwa się wiele argumentów, a o tym się milczy. Najczęściej zaś aborcja, to skutek nieodpowiedzialności i niedojrzałości, to tchórzliwa ucieczka od trudu wychowania własnego dziecka.
W imię prawdy należy dodać, że dzieło wychowania jest tak trudne, iż nie należy się dziwić popełnionym w nim błędom. One są wprost nie do uniknięcia. W walce z wychowankiem o niego samego można, a czasem trzeba, umieć ponieść klęskę. Młodzi ludzie lubią w tej walce przegrywać, bo to dowód, że mają mocnych wychowawców, lecz bezlitośnie wykorzystują każdy błąd, by odnieść sukces. Najważniejsze jest dla nich to, że jest ktoś, kto chce nimi walczyć o nich samych. Po zdobyciu doświadczenia podzię-
kują za włożony w ich wychowanie trud. Docenią to, że był ktoś, komu na nich zależało. Tego dalekowzrocznego spojrzenia na wychowanie, jako walkę, jest nam dziś bardzo potrzeba.
Z punktu widzenia wychowania czas wakacji jest równie twórczy, jak miesiące roku szkolnego. Ponieważ znikają bariery wyznaczone przez rytm szkolnej pracy, młodzi ludzie potrzebują odważnych i mądrych wychowawców, którzy podjęliby z nimi przygodę wchodzenia w życie, bez odwoływania się do szkolnych dzwonków i presji ocen. Mądre stawianie wymagań i otwarcie perspektywy twórczego wykorzystania czasu, to ważne zadanie zarówno dla rodziców, jak i wszystkich wychowawców uczestniczących w organizowaniu wakacyjnej pracy i odpoczynku. Jeśli takich mądrych wychowawców zabraknie, ich miejsce zajmie ekran telewizyjny, komputerowy lub towarzystwo taniej zabawy. Ci współcześni „wychowawcy”, nie stawiając żadnych wymagań, jeszcze bardziej pogłębiają poczucie osamotnienia i braku człowieka odpowiedzialnego za kształt osobowości naszej młodzieży.
W koncepcji życia narodu najdokładniejsze rozliczenie winno dotyczyć wychowawców. Społeczność tylko wówczas jest zdrowa i ma przed sobą otwartą drogę ku lepszej przyszłości, gdy posiada mądrych i odważnych wychowawców, gotowych podjąć walkę z nowym pokoleniem, o twórczy profil jego osobowości. Prawo winno pociągać do odpowiedzialności każdego wychowawcę, zarówno w domu rodzinnym, jak i we wszystkich instytucjach, ile razy ten nie staje na wysokości swego zadania. Zaniedbanie bowiem wychowania posiada niezwykle bolesne konsekwencje społeczne, za które głównie odpowiada wychowawca.
Kto sam spotkał się z Bogiem, jako swoim Wychowawcą i doświadczył tego, jak On walczy z nami o nas samych, chętnie włączy się w dzieło wychowania nowego pokolenia wiedząc, o jak wielką sprawę chodzi. W ramach wakacyjnej lektury warto poczytać tajemniczą księgę proroka Ezechiela oraz księgi Mądrościowe, które są wielkim wezwaniem do podjęcia pracy nad wychowaniem i samowychowaniem.
Ks. Edward Staniek, ŹRÓDŁO, nr 27/94, 14 niedziela zwykła