Rok łaski od Pana
01 KONFERENCJA
So 3,1-2.9-13; Mt 21,28-32
WSTĘP DO MSZY
„Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi… tej ziemi…” Tak wołał Jan Paweł II dwadzieścia lat temu w czasie pierwszej pielgrzymki do Polski… tak wołał i w tym roku, prosząc Boga o łaskę przemiany dla polskiej ziemi… dla ziemi, która jest w naszych sercach, dla naszej wiary, nadziei i miłości… to jest Boża ojczyzna i jego ziemia…
HOMILIA
- proszę się przyjrzeć w domu staremu kalendarzowi, jest świadkiem wielu wydarzeń z mijającego roku… cierpliwie odmierzał dni i tygodnie… pokazuje nam, że jest za co dziękować… i za co przepraszać, były sukcesy i porażki, blaski i cienie… czas odmierzany przez niego jest kolejnym rokiem danym od Boga, kolejnym rokiem Bożego zasiewu w naszych sercach, oczekiwania na plon, oczekiwania na współpracę…
- gdyby plastycznie wyrazić dzieje minionego roku, to świetnie nadawałby się do tego pewien charakterystyczny wykres z badań lekarskich – można powiedzieć, że życie ma kształt wykresu EKG – to znak, że serce bije, że człowiek życie, a skoro żyje to i poszukiwał będzie szczęścia w życiu… raz na dobrych drogach, innym razem na złych… aby w końcu przekonać się, że jedynie On jest w stanie zaspokoić najważniejsze potrzeby ludzkiego serca… nie patrząc się na to, ile masz, ile się dorobiłeś, ale kim jesteś i jak żyjesz…
- z upływającym czasem dokonuje się też w życiu zmiana obrazu Pana Boga… odkrywamy Go z czasem… z „Bozi” małego dziecka, przez fascynację młodości, kryzysy, łaski i odejścia… powroty i wyznania… szczęścia i nieszczęścia dojrzewamy powoli do uznania Boga w naszym życiu jako jedynej i pewnej ostoi i nadziei…
- to dojrzewanie widać nawet w dzisiejszej Ewangelii… ukazuje ojca i dwóch synów…
dwóch synów na ojcowiźnie mających pracować zachowuje się zupełnie inaczej do siebie… pierwszy wysłuchuje nakazu ojca i nic sobie z niego nie robi, sądzi, że może go zlekceważyć, odpuścić sobie… traktuje ten nakaz jako ograniczenie jego wolności… a ojca jako tylko rozkazującego…
drugi syn buntuje się najpierw, ale po zastanowieniu, idzie do pracy…
ojciec obserwuje ich i czeka na spełnienie prośby…
- starszy syn jest obrazem człowieka niedojrzałego, nie potrafi, nie chce podporządkować się nakazowi ojca… wyobraża tu człowieka, który w podobny sposób traktuje Boga – On jest dla niego jedynie Prawem, Zbiorem zasad i przepisów, z których trzeba się skrzętnie rozliczać… w końcu staje się nudny i nie atrakcyjny, przeszkadza w życiu, gdzie trzymanie się dobra i uczciwości nie zawsze popłaca… lepiej się od Niego uwolnić i dać sobie spokój…
- młodszy syn wyobraża dojrzewanie w podejściu do Boga – pierwotny bunt zamienia na refleksję, zastanawia się i idzie… praca jest wyrazem zaangażowania, uznania za swoje tego, nad czym trzeba pracować, szacunku… człowiek nie boi się poświęcić sił i zmęczenia i czasu… zastanowił się i wie, że trud włożony w pracę przyniesie dobre owoce… konkretne, które wyrosną na polu, ale przede wszystkim owocem będzie refleksja, zastanowienie i zdolność podejmowania decyzji i dalszych trudów…
- no i jest jeszcze ojciec… niewiele o nim wiemy… a z drugiej strony – dość sporo możemy się domyślić… ile razy rodzice stają w podobnej sytuacji – buntu otwartego lub cichego, niezrozumienia, wydawania polecenia i reakcji dziecka… i Bóg ma się tak z nami, gdy daje nam dobre rady, wskazówki, wymagania… domaga się pracy i czeka… wie, że człowiek musi pewne rzeczy przemyśleć, potrzebuje spokoju, ale tez i ciężkiej, ofiarnej pracy… ojciec umie już czekać… Bóg umie czekać na każdego z nas, jest cierpliwy i wytrwały… daje nam za każdym razem nową szansę…
- Bóg potrafi czekać… Bóg uczy nas, jak szanować czas, jak oczekiwać, jak trwać cierpliwie mimo wszystko…
- Jezus opowiada tę przypowieść ludziom żyjącym blisko Boga… mniemali, że nie potrzebują nawrócenia… nic sobie nie robili z nauczania Jana Chrzciciela… za to pogardzani przez nich ludzie garnęli się do niego, okazując skruchę i wyznając swoje winy i grzechy… uczeni w Piśmie nawet widząc nawróconych ludzi i tam mu nie wierzyli… pozostali przy sobie… jak skamieniała od suszy ziemia, która wody nie przyjmuje, ponieważ wyschła na skałę… i ci grzesznicy byli skałą i złem, ale oni uwierzyli nauczaniu Jana, odważyli się otworzyć swoje serca i ożywić je…
- Jezus nie potępia ich, ale pokazuje, że nie wykorzystali szansy na życie… na spotkanie z Bogiem, przeżycie Jego znaku w Janie Chrzcicielu… nadal musi czekać…
- człowiek w ciągu życia uczy się szanować czas… gdy przychodzi koniec roku, małe dzieci nie zdają sobie sprawy, co takiego się dzieje… potem dziecko dorasta i zakończenie roku chce uczcić zabawą, oczekiwaniem na bicie zegara… starszy człowiek jeszcze inaczej na to patrzy… już nie zabawa dominuje tutaj, ale refleksja, zastanowienie się nad sobą, życiem, czasem i odchodzeniem… stąd biorą się nabożeństwa dziękczynne, modlitwa na rozpoczęcie roku kalendarzowego… Boga zapraszamy w czas, który przychodzi i dziękujemy Mu za to, co było…
- teraz otrzymujemy szansę wyjątkową, czas wyjątkowy – rok jubileuszowy… czas na dojrzewanie, na zastanowienie się nad naszym dojrzewaniem w wierze… dojrzewanie to odbywa się przez całe życie… nie tylko do momentu bierzmowania czy ślubu kościelnego… całe życie trwamy w Chrystusie i przynosimy owoce, słodkie lub kwaśne – ale one są… w dorosłości powinny być jak najpiękniejsze…
- aby dostrzec sens tego jubileuszu, trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie: po co w ogóle są jubileusze i po co je obchodzimy?
- Dlaczego tylko pozytywne i naprawdę wielkie wydarzenia naszego życia czcimy obchodzeniem jubileuszu? Dlaczego te pozytywne i wielkie wydarzenia zasługują na obchód jubileuszowy dopiero po wielu latach?
Nikt nie nazywa jubileuszem przyjęcia z okazji ukończenia 18. roku życia, jubileusz obchodzi się dopiero po ukończeniu 60, 70 albo 80 lat życia. Małżonkowie obchodzą pierwszą rocznicę ślubu, ale pierwszy jubileusz małżeństwa święci się dopiero po 25 latach wspólnego życia. Nie święci się go jednak, jeżeli małżonkowie w 25. rocznicę ślubu czekają właśnie na rozprawę rozwodową.
Dlaczego obchodzi się złoty jubileusz obrony doktorskiej albo jubileusz jakiejś społecznej działalności, a nikomu nie przyjdzie do głowy świętować jubileuszu z okazji okrągłej rocznicy pobytu w więzieniu?
Dlaczego przykrość nam sprawia słuchanie pozornie trzeźwych uwag, że złoty jubileusz małżeństwa, czy jubileusz z okazji ukończenia 70 lat życia, to tylko zagłuszanie gorzkiej prawdy, iż niedługo już trzeba będzie odejść z tego świata? Co więcej, nawet jeśli jedno z małżonków umrze w tydzień po uroczystości jubileuszowej, żaden normalny człowiek nie powie, że w tej sytuacji odprawianie jubileuszu nie miało sensu.
W świetle wszystkich powyższych spostrzeżeń wolno, jak sądzę, sformułować następującą tezę: Zwyczaj obchodzenia jubileuszy jest jednym ze sposobów dawania wyrazu głębokiemu przeświadczeniu, że chociaż obecny kształt naszego życia przemija, to możemy przecież w naszym śmiertelnym życiu realizować takie wartości, które albo w ogóle nie podlegają przemijaniu, albo podlegają mu znacznie wolniej niż nasze obecne życie.
Mówiąc inaczej, jubileusz – również ten obchodzony przez ludzi niewierzących – jest manifestacją głębokiego przekonania, iż życie nasze może być przepełnione sensem, który całkowicie lub przynajmniej częściowo opiera się przemijaniu. Powiedzmy to ściślej: Obchodząc taki czy inny jubileusz, dajemy wyraz radości, że oto w naszym życiu albo bardzo blisko nas spełniło się coś głęboko sensownego, co jest przynajmniej trochę transcendentalne wobec prawa przemijania.
Rzecz jasna, nie stawiam na jednej płaszczyźnie jubileuszu chrześcijaństwa z jubileuszem czyjegoś małżeństwa. Chcę tylko podpowiedzieć spojrzenie typu „o ileż bardziej”: Skoro zwyczajni i ułomni ludzie mogą całkiem niemało wymknąć się spod praw śmierci i przemijania, to cóż dopiero powiedzieć o dziele, jakiego od dwóch tysięcy lat dokonuje w ludzkiej historii Jezus Chrystus, Syn Boży i Zbawiciel wszystkich ludzi!
dobremu przeżyciu jubileuszu sprzyjają trzy wielkie znaki: święte drzwi, pielgrzymka i odpust… o tym jednak w konferencji najbliższej…
Zaręba, wtorek 14 grudnia 1999