Odkryć pokłady miłości bardziej subtelnej
Ludzie są ze sobą cieleśnie. Miłość nie jest tylko duchowa, ale jest także cielesna i ta miłość zawiera w sobie przytulenia, czułość, bliskość, i czasami może się szybko przerodzić w namiętność – o miłości, seksualności i sensie czystości przedmałżeńskiej z o. Ksawerym Knotzem rozmawia Marta Jacukiewicz
Marta Jacukiewicz: Ojcze, czym jest czystość przedmałżeńska? Jak należy ją rozumieć?
Ksawery Knotz: W momencie kiedy się zakochujemy, kiedy pojawia się fascynacja mężczyzny kobietą i kobiety mężczyzną, to pojawia się pragnienie głębokiej jedności między ludźmi. Tęsknimy za miłością – prawdziwą miłością, za głęboką jednością z drugim człowiekiem. Można powiedzieć, że w tym pragnieniu jest coś boskiego, że jest taki odblask wiecznej miłości, co często ludzie formułują, że z nim, z nią chcę być już całe życie. Marzą, żeby ta piękna miłość nigdy się nie skończyła. Taka miłość jest pięknym uczuciem, natomiast trzeba sobie zdawać sprawę, że w nim się zawiera tylko obietnica jedności, a nie realna jedność. Ludzie tutaj się mylą, bo myślą, że jeśli już się kochają, to znaczy, że doświadczą tej jedności szybko, nawet zaraz i na zawsze. Często się później okazuje, że zostali użyci, potraktowani przedmiotowo, wykorzystani, że ta miłość nie była wcale taka piękna jak się na początku wydawało, ale to już się wie po fakcie i człowiek jest głęboko rozczarowany. Poszedł za pragnieniem, które w najgłębszej warstwie jest od Boga, ale nie zrozumiał, że prawdziwa miłość nie przychodzi tak łatwo jak rodzące się spontanicznie uczucia i pragnienia. Człowiek, który nie jest już w raju ma tendencję ku złu, i jest mu bardzo łatwo wykorzystać drugą osobę. My się cały czas jakoś wykorzystujemy i używamy, nawet jak mówimy piękne słowa o miłości. I dlatego, aby człowiek mógł doświadczyć naprawdę takiej głębokiej jedności z drugą osobą, której pragnie to musi poczekać. Musi poczekać, aż zacznie w swoim sercu odkrywać, że kocha ją też egoistycznie, że chce tę osobę posiąść i w tym sensie wykorzystać dla własnej przyjemności czy dowartościowania się. A jednocześnie odkryć też miłość czystą, gdy drugą osobę zaczynam coraz bardziej szanować i właśnie dlatego nie chcę jej użyć, wykorzystać, skrzywdzić. A wprost przeciwnie chcę z nią żyć aż do śmierci, jestem gotowy mieć z nią dzieci. A do takiej więzi trzeba dorosnąć.
Czyli – jednym słowem – nie współżyć przed ślubem, bo poprzez takie postępowanie ranimy zarówno siebie jak i tę drugą osobę?
Tak, bo jeszcze w tym momencie nie odkryliśmy tych pokładów miłości, które się muszą wykształcić w trudzie budowania wzajemnej więzi, coraz lepszego poznawania siebie i też potwierdzania tego kim chcemy być dla siebie, coraz bardziej dojrzałego i odpowiedzialnego, a taką decyzją przełomową jest decyzja o małżeństwie. Dla chrześcijan jednocześnie taka decyzja jest związana z zaproszeniem Chrystusa we więź, którą tworzą.
Życie pokazuje, że czasem „tracimy rozum”. Nie dochodzi do współżycia, ale namiętne pocałunki, pieszczoty…
Ludzie są ze sobą cieleśnie. Miłość nie jest tylko duchowa, ale jest także cielesna i ta miłość zawiera w sobie przytulenia, czułość, bliskość, i czasami może się szybko przerodzić w namiętność. Zadaniem dla każdego jest odkryć pokłady miłości bardziej subtelnej, delikatnej. Nauczyć się czułości. W życiu jest problem nie tyle ze zmysłowością, co z czułością. Jeśli jest brak czułości, to później brakuje ochoty nawet na współżycie. Kluczem jest doświadczenie całościowe miłości, a nie sprowadzenie jej tylko do silnego rozbudzenia, bo to nie jest jakaś wielka sztuka. Zdolność do rozbudzenia się nie jest żadnym gwarant przyszłego szczęścia. Jeżeli ludzie chcą głębszej relacji to muszą się nauczyć odkrywać bogactwo bardziej subtelnych odcieni miłości. Narzeczeństwo jest bardzo ważną szkołą uczenia się odkrywania głębszej relacji w pewnym głodzie niezaspokojenia seksualnego. Pomaga to odkryć, że drugi człowiek nie służy po to, aby zaspakajać moje pragnienia i potrzeby i że kocha się kogoś nie tylko dlatego, że je zaraz zaspakaja.
Jak należy odkrywać te pokłady miłości subtelnej?
To jest sztuka, bo to jest coś, co nam najtrudniej przychodzi, bo każdy to musi sam odkryć. Odkryć, że może przeżywać miłość inaczej, że są jeszcze uczucia, których nie znał, a może nie dostrzegał. Tak jak pierwsza miłość jest takim uczuciem nieznanym i zaskakującym, to tak samo należy odkryć jak można się pieścić poprzez słowo, czyli nie tylko pieścić w sensie seksualnym, ale pieścić słowem, prezentem, rozmową…
W Pieśni nad Pieśniami czytamy: „Całuj mnie pocałunkami Twoich ust”…
Właśnie tak. W Pieśni nad Pieśniami jest pokazany wymiar miłości duchowej, która wcale nie jest aseksualna. Wyraża głęboką tęsknotę za bliskością cielesną, ale też są przeżywane bardzo subtelne uczucia tej miłości zakochanej. I tu się wyłania czysta miłość, do której również potrzebny jest Duch Święty, żeby ona się mogła w człowieku pojawić. Pieśń nad Pieśniami pokazuje miłość ludzką, w której jest miłość Boga.
Kiedy przekraczamy czystość przedmałżeńską? Pocałunkiem od pasa w górę, od pasa w dół? Gdzie jest ta granica?
Granica tworzy się najpierw w sercu, gdzie trzeba nauczyć się rozróżniać napięcie między czystą miłością, wyższymi uczuciami a prostą ochotą użycia, wykorzystania dla własnej przyjemności dla siebie. W sercu, gdy człowiek jest dojrzały zaczyna widzieć jaką rolę przeznacza drugiej osobie w swoim życiu, z którą przecież nie ma jeszcze tak silnej więzi, wiele zasadniczych decyzji wobec niej jeszcze się nie dokonało. Dlatego, żeby nie zrobić sobie krzywdy i drugiej osobie i nie przestać potem wierzyć w piękną miłość, która potrafi być wierna i czekać – zanim człowiek nauczy się rozróżniać miłość od egoizmu – to nie ma innej możliwości jak iść drogą, której busolą jest czułość. Czułość oznacza zachwyt sobą w bliskości, cieszenie się drugą osobą, jej męskością, kobiecością, ale nie jest ona nastawiona na silne rozbudzenie, za którym idzie dążenie do współżycia seksualnego, które to współżycie dla chrześcijan powinno mieć znacznie większą wartość niż dla ludzi niewierzących.
„Tak bardzo Cię pragnę”. Czy pożądanie, pragnienie – to grzech?
Na podstawie reakcji psychoseksualnej nie wolno oceniać grzeszności. Źródłem grzechu nie jest nasza cielesność, bo ona jest stworzona przez Pana Boga. Natomiast, źródłem grzechu jest serce. Serce człowieka jest jakoś pęknięte i nie potrafimy kochać drugiej osoby taką piękną, czystą miłością. To z serca wypływa dobro jak i zło. Dlatego nie oceniamy pragnień seksualnych, nawet jakiejś silnej namiętności, która może się pojawić i doprowadzić do bardzo silnego rozbudzenia, nawet do orgazmu. Możemy powiedzieć, że obiektywnie poszło za daleko, ale zanim odczyta się grzech trzeba przypatrzeć się w sercu, co się tam dzieje. I to jest trudne, bo człowiek często mówi: „Nie wiem”. I to jest właśnie ten problem, że nie wiem co się we mnie dzieje, co chcę ze swoim życiem zrobić. Jest trochę taki odczłowieczony w tym sensie, że robi różne rzeczy i nie wie dlaczego. I dlatego, jak chce się dojrzewać w człowieczeństwie, to trzeba zmagać się z rozróżnianiem tego, co dzieje się w naszym sercu. Serce może być czyste albo brudne. Z brudnego serca nie zrodzi się miłość, ale ono chce bardzo szybko seksu.
Jeśli już na początku związku pojawiły się namiętności, pożądanie – to należy zerwać taki związek?
Namiętność jeszcze o niczym nie świadczy. Może ktoś przeżywać bardzo duże pragnienia zmysłowe, pobudzenie i euforię z tym związaną i z tego związku wykluje się piękna miłość, a może wielka nienawiść. Ważne, aby nie traktować tych przeżyć jako wyznacznik czy mamy ze sobą być. Trochę czasu musi upłynąć, aby się przekonać czy jesteśmy dla siebie naprawdę tak ważni i czy wytrzymamy ze sobą dłużej.
Źródło tekstu: www.deon.pl