Troska o los zmarłych
1 Tes 4, 13-18
Nie mogąc samemu udać się do Tesalonik, Paweł wysyła do tamtejszej wspólnoty Tymoteusza. To on przynosi Apostołowi Narodów wieści o życiu i wierze braci, ale równocześnie przekazuje mu troski i niepokoje Tesaloniczan.
W następujący sposób wyobrażam sobie trudności tej wspólnoty, na które Paweł odpowiada rozważanym dziś tekstem. Pierwsze pokolenie chrześcijan bierze nazbyt dosłownie naukę o powtórnym przyjściu Chrystusa, którego oczekują już za dni swojego ziemskiego życia. Ale Chrystusa nie powraca, a bracia zaczynają umierać. Dzięki Ewangelii między wierzącymi tworzy się nowy rodzaj więzi, będący owocem wzajemnej miłości. Los drugiego człowieka przestaje być obojętny, a miłość Boga nie jest ideą, ale praktycznym doświadczaniem braterstwa i jedności. Tym bardziej palącym staje się pytanie o to, co z moimi bliskim, którzy czekali na Chrystusa, ale wcześniej niż On przyszła do nich śmierć?
Odpowiedź Pawła niczym nie zaskakuje, ale uzmysławia rozmiar owoców Chrystusowej śmierci i zmartwychwstania. Te fundamentalne wydarzenia obejmują wszystkich, wszędzie i w każdej epoce. Jednak pytanie Tesaloniczan nie rodzi się z teologicznych dociekań, ale z doświadczenia wzajemnej miłości i przywiązania. Śmierć kochanych osób rodzi pytanie, czy aby nie na próżno uwierzyliśmy w powrót Chrystusa na ziemię? Tak było w Tesalonikach, natomiast dziś możemy dostrzec raczej inną zależność: skoro bliscy, których kochamy, umierają, to Bóg nie ma autentycznej władzy nad naszymi losami. Dlatego jednym z tragicznych owoców odchodzenia od wiary jest utrata więzi międzyludzkich, a co za tym idzie wzrost postaw egoistyczno-narcystycznych. Jesteśmy świadkami, jak brak wiary w zmartwychwstanie skutkuje koncentrowaniem się na sobie i lękiem przed autentyczną więzią, przywiązaniem i miłością do drugiego człowieka. I nie chodzi wyłącznie o aspekt utraty własnego życia, jako daru miłości do bliźniego, ale także o lęk przed bólem rozstania i poczuciem utraty, kiedy ważna i kochana osoba umiera.
Chrystus przyjął naturę człowieka i w Nim możemy rozpoznać jej ostateczny cel. Skoro On umarł i zmartwychwstał, to także każdy z nas doświadczając śmierci, doświadczy i zmartwychwstania. Problemem pozostaje „jeśli wierzymy …”. Bowiem na wzór pogańskich wierzeń możemy zredukować chrześcijaństwo do doczesności, do uporządkowania ziemskiego życia poprzez system wartości, przywilejów lub wykluczeń społecznych. Ale wówczas do nas odnoszą się słowa: „Jeżeli tylko w tym życiu w Chrystusie nadzieję pokładamy, jesteśmy bardziej od wszystkich ludzi godni politowania”. Nadzieja chrześcijan jest zakorzeniona w wydarzeniu śmierci i zmartwychwstania, a nie w oczekiwaniu na poprawę doczesności lub w obietnicy bezproblemowego życia. Taka nadzieja nie jest związana ze wskazywaniem czasów i precyzowaniem znaków powtórnego przyjścia Chrystusa. Bez niej jesteśmy podobni do pogan, którzy budują ufność w „boską protekcję” na ilości i jakości składanych ofiar oraz na podejmowanych umartwieniach, a pobożność sprowadzamy do dyscypliny moralnej, zazwyczaj motywowanej strachem przed karą. Dlatego ból wspominania kochanych osób, które już odeszły z tego świata, warto wzbogacić pytaniem zrodzonym z dzisiejszej lektury: czy wierzymy, że Jezus istotnie umarł i zmartwychwstał i oczekujemy, że po śmierci i my zmartwychwstaniemy?
ks. Maciej Warowny, http://sfd.kuria.lublin.pl/
2 TEKST
Pierwsze apokaliptyczne objawienie: paruzja (4,13-18). Perykopę tę łatwo podzielić na cztery części odpowiadające czterem zdaniom greckiego oryginału: (a) oznajmienie tematu i celu ekspozycji (w. 13); (b) przypomnienie wyznania wiary i wskazanie na jego implikacje (w. 14); (c) wyjaśnienie odwołujące się do słowa Pańskiego (ww. 15-17); (d) napomnienie końcowe (w. 18).
Jedną z form, które często pojawiają się w starożytnych pismach o charakterze prywatnym był list pocieszający. Część listu utrzymaną w tym charakterze Paweł wypełnia żydowskimi motywami apokaliptycznymi, zaczerpniętymi bezpośrednio z nauczania Jezusa. (Zważywszy na dużą liczbę apokaliptycznych motywów, które Paweł pomija, i fakt, że większość elementów, o których wspomina, pokrywa się z ustną tradycją o nauczaniu Jezusa, utrwaloną później w Ewangeliach można mieć niewiele wątpliwości co do jego źródła – zob. 1 Tes 4,15. W kontekście wielu proroków działających we wczesnym Kościele oraz ich wypowiedzi, wydaje się; mało prawdopodobne, by Paweł i autorzy Ewangelii czerpali z tych samych proroctw przypisanych komuś innemu niż Jezus. Jest też mało prawdopodobne, by autorzy Ewangelii znali 1 List do Tesaloniczan lub, jeśli o nim wiedzieli, wzorowali na nim swoje relacje o nauczaniu Jezusa.) Chcąc udzielić pociechy, często odwoływano się; do przyszłej nadziei Izraela, co poświadczają żydowskie inskrypcje nagrobne,
W świetle lokalnych prześladowań, o jakich wspomina Paweł w swym liście (1 Tes 1,6; 2,14-16; 3,3-6), niektórzy badacze sugerowali, że ci którzy umarli od czasu wyjazdu apostoła, zginęli śmiercią męczenników. Około 50 r. po Chr, męczeńska śmierć była raczej wyjątkiem, niż regułą. Nie trzeba było jednak wielu takich wyjątków, by wśród chrześcijan z Tesalonik zrodziły się pytania.
13. Werset ten stanowi formalne wprowadzenie do głównego tematu – losu tych, którzy umierają.
”umierają” (inne tłum. zasypiają): Biblijna symbolika łączy sen ze śmiercią (Ps 13,4 LXX). Widocznie od czasu ewangelizacji Pawła do wizyty Tymoteusza zmarło w Tesalonice kilku wierzących. Apostolska kerygma nie dotyczy wprost zagadnienia śmierci. Brak nadziei może równie dobrze zawierać element doświadczanej przez chrześcijan z Tesaloniki troski o własny los. Ludzie niewierzący mogą żyć bez nadziei, lecz chrześcijanie powinni być ludźmi nadziei (1,3).
Filozofowie starożytni często „pocieszali” odbiorców listów słowami: „Nie smućcie się” lub „Nie smućcie się zbyt wiele”, gdyż „nie przynosi to żadnej korzyści”, Nie o to jednak tutaj Pawłowi chodzi. Apostoł podkreśla raczej, że chrześcijanie nie powinni się smucić z powodu śmierci współbraci, tak jak to czynią poganie, jako wierzący mają bowiem nadzieję. Większość pogan wierzyła w pośmiertne życie cieni w podziemnym świecie, nie podzielała jednak optymizmu lub obojętnej postawy filozofów wobec śmierci. Większość pogan smuciła się i obchodziła żałobę; Żydzi i inne ludy z obszaru Bliskiego Wschodu odprawiali rytuały żałobne, które miały na celu odreagowanie smutku związanego z odejściem kogoś bliskiego,
14. Podobnie jak wielu Żydów, Paweł wierzył, że dusza ludzka przebywa w niebie do czasu zmartwychwstania ciała, po zmartwychwstaniu zaś ponownie się ze sobą zjednoczą (2 Kor 5,1-10), Wielu starożytnych pisarzy odróżniało wyższą warstwę atmosfery („eter”), w której zamieszkiwały czyste dusze, od warstwy niższej – sfery „powietrza”. Paweł mówi o Panu, który zstępuje z „nieba” – mając przez to na myśli najwyższe niebiosa (1 Tes 4,16) – i spotyka swój lud „w powietrzu”, czyli niższej warstwie atmosfery (1 Tes 4,17),
”wierzymy”: Paweł używa tego zwrotu, by wprowadzić elementy wczesnochrześcijańskiego wyznania wiary. Składająca się z dwóch części formuła rzuca światło na śmierć i zmartwychwstanie Jezusa, pośrednio zaś przypisuje zmartwychwstanie Jezusa Bogu. Chociaż szersze rozwinięcie formuły wyznania wiary znaleźć można w 1 Kor 15,3-7, tutaj użyto prostszej formuły. Formuła wstępna podkreśla element wspólnej wiary apostołów, niedawno nawróconych w Tesalonice i wcześniejszych wspólnot chrześcijańskich.
”Jezus istotnie umarł i zmartwychwstał”: Wykorzystanie wyznania wiary przez Pawła służy wyjaśnieniu chrześcijańskiej nadziei. Podobnie jak wzbudził Jezusa z martwych, Bóg ożywi wraz z Nim także tych, którzy w Nim umarli
15-18. W wyjaśnieniu Paweł cytuje słowa Pana i wykorzystuje różne motywy apokaliptyczne.
15. ”słowo Pańskie”: Chociaż niektórzy komentatorzy przez ten zwrot rozumieją wypowiedzi historycznego Jezusa, pokrewne Mt 24,30 lub agrafom, zaś inni sugerują, że chodzi tutaj o osobiste objawienie, które otrzymał Paweł, najbardziej prawdopodobne jest, że Apostoł nawiązuje do autorytatywnych wypowiedzi wczesnych chrześcijańskich proroków. Takie wypowiedzi prorockie znaleźć można w ww. 16-17, natomiast w. 15b zawiera osobistą refleksję Pawła nad sytuacją, którą sobie uświadomił.
”my, żywi”: Paweł zakłada, że paruzja nastąpi niebawem, tzw. bliskie nadejście. Zapewnia, że gdy ono nastąpi, ci, którzy będą żyli, nie będą mieli żadnej przewagi nad zmarłymi (w. 17).
16-17. Ta wypowiedź prorocka, obfitująca w motywy apokaliptyczne, może być wytworem dawniejszych żydowskich proroctw na temat przyjścia Syna Człowieczego.
”na hasło i na głos archanioła, i na dźwięk trąby”: (zob. Ap 14; 17; 19; 20). Wszystkie te szczegóły podkreślają Bożą inicjatywę w nadaniu kierunku biegowi wydarzeń.
W Starym Testamencie trąby (rogi baranie) były używane do zwoływania ludzi na zgromadzenie lub do dawania sygnałów podczas bitwy. W tym kontekście należy mieć na względzie obydwa znaczenia. Także legiony rzymskie posługiwały się trąbami podczas prowadzenia działań wojennych. Jednym z elementów żydowskiego obrazu czasów ostatecznych było zgromadzenie Izraela na głos trąby oraz jej dźwięk podczas ostatecznej bitwy, która miała się rozegrać tego samego dnia. Michał, główny archanioł w literaturze żydowskiej, był uważany za opiekuńczego anioła Izraela, pojawia się więc w tekstach żydowskich opisujących ostateczną bitwę. Wydaje się;, że Jezus przejmuje tutaj rolę Michała w odniesieniu do chrześcijan – Bożego ludu.
„Obłoki”, „trąba” i być może „archanioł” nawiązują do wypowiedzi Jezusa o czasach ostatecznych (Mt 24,30-31) Spotkanie w powietrzu mogło zostać wywnioskowane ze wzmianki o zgromadzeniu chrześcijan, którzy mają się z Nim przyłączyć (Mt 24,31), W tradycji judaizmu łączono zmartwychwstanie umarłych z końcem obecnego świata i inauguracją królestwa Bożego – czytelnicy zapewne kojarzyli te fakty wobec braku bezpośredniego zaprzeczenia. W związku z królewskim „przybyciem” (zob. komentarz do 1 Tes 4,15) słowo, którego użyto na oznaczenie spotkania w powietrzu („naprzeciw”), było zwykle stosowane w odniesieniu do wysłanników, którzy wyszli na spotkanie dostojnika i towarzyszyli mu w drodze do miasta, Tekst ten ewidentnie kontrastuje z honorami, jakie należały się „Panu”, cezarowi, i jego emisariuszom, co mogło wywołać wrogość ze strony miejscowych władz (por. l Tes 2,12; 5,3; Dz 17,7),
„Hasło” oznacza niewątpliwie wojenny okrzyk wodza (Am 2,2) – obraz odnoszony w Starym Testamencie do Boga jako wojownika (Iz 42,13; por. okrzyk zwycięstwa wraz z dźwiękiem trąb w Ps 47,5.8-9) oraz Jego zstąpienia (Iz 31,4; por Za 14,3-4), Już w najwcześniejszych źródłach, z których czerpali autorzy Nowego Testamentu obrazowość Starego Testamentu związana z przyjściem Boga w dniu Pańskim była odnoszona bezpośrednio do Jezusa. W judaizmie była to rola Boga, nie zaś Mesjasza. „Obłoki” były używane zarówno jako obraz nadejścia dnia sądu Bożego (np. Ez 30,3; 32,7; Jl 2,2; często obłoki były dymem unoszącym się z pola bitwy i łupów), jak również przyjścia Syna Człowieczego (Dn 7,13),
”będziemy z Panem”: Jedna ze współczesnych egzegez, tzw. interpretacja hellenistyczna, głosi, że wzorem opisanego tutaj scenariusza był uroczysty wjazd króla do (podbitego) miasta (E. Peterson). Inna dowodzi, że biblijny opis teofanii na górze Synaj stanowi podstawę opisu paruzji (J. Dupont, M. Sabbe).
”zmarli w Chrystusie powstaną”: Czasownik użyty do opisania zmartwychwstania chrześcijan, którzy umarli, -występuje również w w. 14 i opisuje zmartwychwstanie Jezusa; w ten sposób podkreślono podobieństwo tych wydarzeń, będących dziełem Boga; zmartwychwstanie chrześcijan zaś stanowi konsekwencję zmartwychwstania Jezusa. Zmartwychwstanie umarłych stanowi Bożą gwarancję, że chrześcijanie, którzy umarli w Nim, będą towarzyszyli Panu w czasie paruzji.
”pierwsi”: Taki porządek jest charakterystyczną cechą opisów apokaliptycznych; w ww. 16-17 porządek ów ma cechy procesu
” zawsze będziemy z Panem”: Celem ostatecznego’ go zbawienia jest przebywanie z Panem (4,14; Flp 1,23; por. 1 Tes 5,10).
”obłoki”: Typowe wyobrażenie niebiańskiego poruszania się (Dn 7,13) Spotkanie chrześcijan z Panem zawiera w sobie zarówno pochwycenie, jak i częściową transformację (1 Kor 15,51-54a).
18. Autorzy listów pocieszających wzywali czasami czytelników, by podnosili na duchu samych siebie i innych ich słowami. Podobnie w pismach żydowskich autentyczni słudzy Boży zachęcali się wzajemnie do wytrwałości w obliczu cierpienia i męczeńskiej śmierci (2 Mch 7,5). Nawet starotestamentowi prorocy, którzy w surowych słowach zapowiadali karę, dodawali słowa pocieszenia i nadziei dla sprawiedliwej „Reszty”. Nadzieja jest też głównym Pawłowym przesłaniem dotyczącym przyszłości, które kieruje do swych czytelników, którzy stanowią „Resztę” Izraela.
”wzajemnie się pocieszajcie tymi słowami”: Wezwanie do wzajemnego zachęcania się znaleźć można również w 5,11; tutaj podkreślony jest aspekt wzajemnego pocieszania się.
https://biblia.wiara.pl/
3 TEKST
Będziemy porwani w powietrze, na obłoki, naprzeciw Pana
Poświęciłem ostatnio trochę czasu, by sprawdzić, w jaki sposób i jak często werset powyższy pomagał objaśniać wiarę wielkim nauczycielom Kościoła. Zająłem się tym pod wpływem młodego człowieka, który na swojej drodze do wiary potknął się o to zdanie. „W głowie mi się nie mieści – mówił – żeby wiara w Chrystusa żądała ode mnie otwarcia się na tak prymitywne wyobrażenia”.
Uświadomiłem sobie wówczas, że ja sam w ciągu dziesiątków lat mojej posługi duszpasterskiej chyba ani razu nie przywoływałem przytoczonych w tytule słów apostoła Pawła. Czyżby ten fragment słowa Bożego stał się w mojej duszy martwy?
Oszałamiające bogactwo interpretacji patrystycznych
W pismach ojców Kościoła znalazłem bezmiar objaśnień, nawiązań i aluzji do słów, że „będziemy porwani w powietrze, na obłoki, naprzeciw Pana”. Tutaj przytoczę tylko niewielką część tego, co znalazłem. I pierwsze zdumienie: Ani razu nie nawiązuje do tych tekstów święty Tomasz z Akwinu w swoich największych dziełach (Komentarz do Sentencji, Summa Contra gentiles, Summa teologiczna) – tylko kilka, jednak dość banalnych odniesień, znajduje się w jego komentarzach biblijnych.
Pierwsze wyjaśnienie tego faktu narzucało się samo: święty Tomasz jest tym teologiem, który zdecydowanie bardziej woli myśleć pojęciami niż symbolami. Stąd wstępna hipoteza: Być może stępiła się nasza wrażliwość na symboliczne wymiary rzeczywistości, a zarazem jednak podświadomie czujemy, że sam apostoł Paweł nie traktował przecież swojej wypowiedzi z materialną dosłownością.
Bliższy kontakt z tekstami ojców Kościoła potwierdza tę hipotezę. Oto na przykład Tertulianowi (Przeciw Marcjonowi, 3,24,11) w ok. 210 roku słowa apostoła Pawła o tym, że będziemy porwani na obłoki naprzeciw Pana, natychmiast kojarzą się z dwoma obrazami ze Starego Testamentu. Po pierwsze, z fragmentem zarysowanej przez proroka Izajasza wizji odnowionej Jerozolimy: „Kto to są ci, co lecą jak chmury i jak gołębie do okien swego gołębnika?” (Iz 60,8), i po wtóre, z wizją proroka Daniela, że „oto na obłokach nieba przybywa jakby Syn Człowieczy” (Dn 7,13). Zatem nie ma najmniejszej wątpliwości co do tego, że Tertulian myśli tu symbolicznie.
Święty Hieronim w roku 406 zauważy, że nasze wznoszenie się do nieba zaczyna się już teraz: „Przez obłoki należy rozumieć proroków i apostołów. Jeżeli więc ktoś zostaje pochwycony do Chrystusa, wstępuje nad obłoki Prawa i Ewangelii, nad proroków i apostołów, a wziąwszy skrzydła gołębicy i przez ich naukę podniesiony na wysokości, kieruje się nie na dół, lecz w powietrze i ku duchowemu rozumieniu Pisma” (List 119,10).
Kilkanaście lat później święty Augustyn będzie mówił dość podobnie: że chmurami, które wznoszą do nieba, czyli do Pisma Świętego, są nauczyciele wiary. I zakończy Augustyn swoje uwagi osobistym westchnieniem: „Oby i mnie Pan Bóg raczył zaliczyć pomiędzy któreś z tych chmur” (Objaśnienie 1 Psalmu 103,11).
Najbardziej monumentalnie obraz porwania nas na obłoki naprzeciw Pana objaśnia chrzciciel Augustyna, święty Ambroży. Znajduje on dwie starotestamentalne antycypacje tej obietnicy: wniebowzięcie Henocha (Rdz 5,24) oraz proroka Eliasza (2 Krl 2,11). Oba te tajemnicze wydarzenia zapowiadały, zdaniem św. Ambrożego, przyszłe wniebowzięcie Kościoła. Wielki Biskup Mediolanu wskazuje jednak na dwie zasadnicze różnice: Henoch został wzięty, aby złość nie zmieniła jego serca, Kościół zostanie przeniesiony do nieba, kiedy już Chrystus przemieni go ostatecznie w „swoją oblubienicę chwalebną, świętą, nieskalaną i bez zmazy”. Eliasz został wzięty tylko sam jeden, Kościół będzie wzięty jako niedające się policzyć „Miasto, które żyć będzie na wieki” (Wykład Ewangelii Łukasza, II 88).
I przedstawia św. Ambroży trwającą poprzez tysiąclecia i kontynuowaną dzisiaj budowę tego Bożego Miasta: „Do budowy Kościoła wielu jest wysłanych. Są posłani patriarchowie, prorocy, archanioł Gabriel, niezliczeni aniołowie i mnóstwo niebieskiego wojska, które wielbiło Boga, kiedy nadszedł pierwszy Budowniczy tego Miasta (por. Łk 2,13). Wielu jest do niego wysłanych, ale buduje je sam Chrystus”. Zarazem Chrystus Pan pragnie, aby piękno tego Miasta było zasługą wielu budowniczych. Podczas budowy świątyni Salomona, która była figurą Kościoła, siedemdziesiąt tysięcy robotników nosiło ciężary na swoich ramionach i drugie siedemdziesiąt tysięcy obrabiało kamienie. Podobnie do budowy Kościoła – rozwija swoją myśl Ambroży – „niech przybędą Aniołowie, niech ociosują to, co w naszych kamieniach zbyteczne, niech wygładzą w nich to, co chropawe. Niech przyjdą i niech na swoich ramionach podnoszą je [to święte Miasto] do góry”.
Mentalność, która tworzyła takie interpretacje, była zupełnie niepodatna na naiwną dosłowność. Zarazem cechowała ją taka wrażliwość na symboliczne wymiary rzeczywistości, która od niej nie odciągała, ale przeciwnie, pomagała ją coraz głębiej rozumieć. Kiedy na przykład Orygenes (Homilie o Księdze Jozuego, 4,1) zestawia owo porwanie na obłoki naprzeciw Pana z cudownym przeprowadzeniem przez Morze Czerwone, to przecież niewątpliwie nie wyobraża sobie tej drogi astronomicznie. To tylko nasza skażona materializmem mentalność skłonna jest niekiedy przypisywać aż taką naiwność dawnym wypowiedziom o niebie i o szukaniu przez nas tego, co jest w górze.
Biblijna symbolika obłoków
Biblijna kontekstualność powyższych interpretacji wręcz rzuca się w oczy. Zobaczymy to jeszcze wyraźniej, jeśli przypomnimy sobie biblijną symbolikę obłoków. Bo przecież kiedy apostoł Paweł mówił o obłokach, na które będziemy porwani, z całą pewnością nie chodziło mu o chmury, z których pada deszcz. Obłoki są w Piśmie Świętym symbolem obecności Boga przychodzącego do ludzi.
Przypomnijmy, że na Górze Przemienienia „obłok świetlany osłonił ich, a z obłoku odezwał się głos: To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie, Jego słuchajcie!” (Mt 17,5). Również w dzień wniebowstąpienia Pana Jezusa „obłok zabrał Go im sprzed oczu” (Dz 1,9). „Na obłokach niebieskich, z wielką mocą i chwałą” (Mt 24,30; por. Ap 1,7) przyjdzie Pan Jezus na Sąd Ostateczny. W podobnych słowach mówił On o swoim ostatecznym, chwalebnym przyjściu przed sądem Kajfasza (por. Mt 26,64).
Odnosił w ten sposób Pan Jezus do siebie starotestamentalną symbolikę życiodajnej obecności Boga wśród swojego ludu. „A Pan szedł przed nimi podczas dnia, jako słup obłoku, by ich prowadzić drogą” (Wj 13,21) – informacja ta powtarza się później w Piśmie Świętym wielokrotnie. Dość przypomnieć sobie gęsty obłok, który wśród grzmotów, błyskawic, ognia, dymu i trzęsienia ziemi spowił Górę Synaj w dniu zawarcia Przymierza Boga ze swoim ludem i obdarzenia Dekalogiem (por. Wj 19,16–18); dość przypomnieć sobie kontynuację tego symbolu później (por. Wj 40,34–38; Lb 9,15–23), również po wybudowaniu Świątyni (por. 1 Krl 8,10n) – żeby zrozumieć oburzenie, jakie wspomniane słowa Pana Jezusa wzbudziły w Kajfaszu.
Dla arcykapłana było czymś oczywistym, że zapowiadając swoje przyjście na obłokach niebieskich, Jezus przypisywał sobie boskość i że w ten sposób dopuścił się bluźnierstwa. Twarde serce Kajfasza nie rozpoznało czasu nawiedzenia swego i nie było zdolne uwierzyć, że Jezus naprawdę jest Synem Bożym, a w Dniu Ostatnim naprawdę „ujrzymy Syna Człowieczego, siedzącego po prawicy Wszechmocnego, i nadchodzącego na obłokach niebieskich” (Mt 26,64).
Podsumujmy
Pawłowy obraz porwania na obłoki naprzeciw Pana, aby już zawsze być z Panem, wyraża to, co niewyrażalne: że kresem drogi wszystkich przyjaciół Chrystusa będzie niedające się wyobrazić uwielbienie i przebóstwienie nas całych, którzy będziemy wtedy bez reszty rozkochani w naszym Panu i Zbawicielu.
Skorzystajmy z okazji i przypomnijmy sobie kilka innych zapisów, które znajdują się w Nowym Testamencie, a odnoszą się do tego, na czym będzie polegało to przekraczające wszelką wyobraźnię szczęście wieczne.
– Mnie osobiście szczególnie poruszają słowa Pana Jezusa o tym, że również Jego szczęściem będzie to, iż będzie nas u siebie gościł: „Szczęśliwi owi słudzy, których pan zastanie czuwających, gdy nadejdzie. Zaprawdę, powiadam wam: Przepasze się i każe im zasiąść do stołu, a obchodząc, będzie im usługiwał” (Łk 12,37).
– W katechezach i na kazaniach chyba najczęściej powtarzamy mądre słowa apostoła Pawła z 1 Kor 2,9: „ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują”.
– Słowa, które w tymże liście napisał apostoł Paweł pod koniec sławnego hymnu o miłości, wielu wierzącym w Chrystusa przypominają, że w życiu wiecznym będziemy w Nim po prostu rozkochani: „Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno; wtedy zaś [zobaczymy] twarzą w twarz: Teraz poznaję po części, wtedy zaś poznam tak, jak i zostałem poznany” (1 Kor 13,12).
– Apostoł Jan w krótkiej formule poucza nas jednocześnie o tym, że życie wieczne będzie polegało na przebóstwieniu naszego człowieczeństwa, i o tym, że przekracza ono wszelkie nasze obecne wyobrażenia: „Umiłowani, obecnie jesteśmy dziećmi Bożymi, ale jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy. Wiemy, że gdy się objawi, będziemy do Niego podobni, bo ujrzymy Go takim, jakim jest” (1 J 3,2).
– Na pewno odnotować jeszcze warto bardziej pojęciowe niż obrazowe sformułowanie apostoła Piotra mówiące o tym, że przez swoją chwałę i doskonałość Pan Jezus udziela nam „drogocennych i największych obietnic, abyście się przez nie stali uczestnikami Boskiej natury” (2 P 2,4).
Jacek Salij OP; Źródło tekstu: wdrodze.pl