Mąż jednej żony
HOMILIA 1
1. Czasy się zmieniają i wymagania w Kościele również. Wymagania współczesne polegają min. na tym:
Co nie przeszkadza w podjęciu powołania:
- To, że nie jesteś na 100% pewny. Nigdy nie osiągniesz całkowitej pewności. Wystarczy, że czujesz, że to jest to, mimo obaw.
- Nie byłeś nigdy ministrantem, lektorem, nie uczestniczyłeś w żadnej grupie przykościelnej.
- Trudna sytuacja rodzinna, np. brak ojca.
- To, że masz grzechy, z którymi się ciągle zmagasz.
- To, że podobają Ci się dziewczyny.
- To, że nie uchodzisz za „porządnego chłopaka”.
- Widzisz przykłady złego realizowania powołania kapłańskiego. Nie przejmuj się, nie musisz powtarzać tego schematu.
Sygnały przeciwne powołaniu kapłańskiemu:
- Myślisz o kapłaństwie, jak o zawodzie, który daje pewne profity, jak np. samorealizację, szacunek, status społeczny, dobre wynagrodzenie.
- Masz przekonanie, że najważniejsze jest, że będziesz miał pieniądze i wygodny styl życia, jaki możesz czasem zaobserwować u księży.
- Przymus. Gdy Ci inni wmawiają, że to dla Ciebie najlepsze, że uszczęśliwisz rodzinę, że będzie pięknie, a Ty czujesz wewnętrznie, że ten styl życia nie jest dla Ciebie.
- Nie masz odpowiedniego zdrowia, możliwości intelektualnych, masz duże, nieprzepracowane problemy ze swą osobowością, występują u Ciebie wątpliwości w wierze.
- Pociąga Cię generalnie cały czas wizja życia w rodzinie. Masz po prostu powołanie małżeńskie.
ks. Piotr Wieczorek, www.seminarium-krakow.pl
2. Czytając dzisiejszy fragment z 1 Listu do Tymoteusza warto zadać sobie pytania: dlaczego tak istotne było dla św. Pawła posiadanie jednej żony? dlaczego zostało zamienione potem na dobrowolny wybór celibatu?
3. Ano po to, aby światu pokazać, że Chrystus Pan ma jedną, jedyną małżonkę – Kościół. Aby pokazać, że ta miłość jest jedna, jedyna, wyjątkowa. Zupełnie jak miłość małżeńska.
4. O tej miłości, o sprawiedliwości i łasce Tobie chcemy śpiewać, o Panie!
Radonie, 19 września 2023, 1 Tm 3,1-13; Ps 101; Łk 7,11-17
LEKTURA DODATKOWA
Święty Paweł Apostoł w listach do Tymoteusza i do Tytusa poucza, że biskup (por. 1 Tm 3, 2), prezbiter (por. Tt 1, 6) i diakon (por. 1 Tm 3, 12) powinni być mężami jednej żony. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że Apostoł Narodów zachęca duchownych do zawierania małżeństw. Tak też rozumieją ten tekst liczni chrześcijanie. Co więcej, wielu z nich zadaje sobie pytanie: dlaczego dzisiaj…
Święty Paweł Apostoł w listach do Tymoteusza i do Tytusa poucza, że biskup (por. 1 Tm 3, 2), prezbiter (por. Tt 1, 6) i diakon (por. 1 Tm 3, 12) powinni być mężami jednej żony. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że Apostoł Narodów zachęca duchownych do zawierania małżeństw. Tak też rozumieją ten tekst liczni chrześcijanie. Co więcej, wielu z nich zadaje sobie pytanie: dlaczego dzisiaj nie wolno kapłanom się żenić? Czyżby św. Paweł zachęcał duchownych do małżeństwa?
Co miał rzeczywiście na myśli św. Paweł, kiedy pisał, że biskup, prezbiter i diakon powinni być mężami jednej żony? Odpowiedź, jaką teraz przedstawię, jest nieco inna od interpretacji powszechnie przyjętej. Wydaje się jednak, że jest ona słuszna, ponieważ jest zgodna z nauką dwóch papieży, św. Syrycjusza (384-399) i św. Innocentego I (401-417). Podana przez nich interpretacja, przyjęta później przez Sobory Powszechne, z czasem została zapomniana i dziś mało kto na nią się powołuje, gdyż jej po prostu nie znana. A jest to przecież oficjalna wykładnia nauki Kościoła, tym bardziej cenna i wiarygodna, że została podana w pierwszych wiekach, kiedy silna była jeszcze tradycja ustna.
Spojrzenie na kontekst
Aby zrozumieć pouczenie Pawłowe, najpierw trzeba spojrzeć na kontekst, w jakim zostało ono przekazane. Apostoł Narodów w pierwszym liście do Tymoteusza pisze: Biskup więc powinien być nienaganny, mąż jednej żony, trzeźwy, rozsądny, przyzwoity, gościnny, sposobny do nauczania, nie przebierający miary w piciu wina, nieskłonny do bicia, ale opanowany, niekłótliwy, niechciwy na grosz, dobrze rządzący własnym domem, trzymający dzieci w uległości, z całą godnością. Jeśli ktoś bowiem nie umie stanąć na czele własnego domu, jakżeż będzie się troszczył o Kościół Boży (1 Tm 3, 2-5). Dla naszego rozważania bardzo istotne jest ostatnie zdanie przytoczonego tekstu. Wskazuje ono bowiem na to, że św. Paweł Apostoł miał na myśli nie tyle przymioty biskupa sprawującego urząd, ale cechy, którymi powinien wyróżniać się kandydat na biskupa. W podobnym duchu pisze Paweł z Tarsu o prezbiterach i diakonach. W tym więc kontekście słowa mąż jednej żony należy odnieść nie do czasu sprawowania urzędu, ale do okresu przed przyjęciem święceń kapłańskich. A zatem na biskupa, prezbitera lub diakona można było wybrać w Kościele pierwotnym tylko tego, kto przed przyjęciem święceń miał w swoim życiu co najwyżej jedną żoną.
Co najwyżej jedną
Tymoteusz i Tytus, do których Paweł kieruje swoje listy, głosili Ewangelię poganom i pośród nawróconych na chrześcijaństwo zakładali pierwsze wspólnoty. Nie mogli jednak, podobnie zresztą jak i Paweł, zostać w nowo powstałych gminach chrześcijańskich na stałe, gdyż musieli iść dalej, aby także innym głosić Dobrą Nowinę. Młody zaś Kościół potrzebował szafarzy sakramentów, ponieważ każda wspólnota chrześcijańska chciała celebrować Eucharystię. W tej sytuacji Tymoteusz i Tytus stanęli przed bardzo poważnym problemem związanym z wyborem kapłanów: kogo spośród nowo ochrzczonych należałoby wybrać na szafarzy sakramentów? Niewątpliwie nie mogli to być ludzie małej wiary czy wątpliwej reputacji moralnej. Z prośbą o pomoc zwrócili się do św. Pawła, który w odpowiedzi napisał im m.in., że kandydat na biskupa, prezbitera czy diakona powinien mieć przed przyjęciem chrześcijaństwa tylko jedną żonę. Dlaczego tak wielkie ograniczenie? Z jakiego powodu osoby o dobrej reputacji moralnej i o dużym autorytecie społecznym, które w dobrej wierze miały przed nawróceniem więcej niż jedną żonę, nie mogły zostać szafarzami sakramentów świętych? W tym miejscu przychodzą nam z pomocą wspomniani wcześniej papieże Syrycjusz i Innocenty I, którzy uważają, że intencją św. Pawła było, aby duchowny po przyjęciu święceń zachowywał wstrzemięźliwość małżeńską, czyli żeby zaniechał współżycia cielesnego ze swoją żoną. Tak trudnemu zadaniu nie wszyscy mogli sprostać. Gwarancję dawali tylko ci, którzy w pogaństwie mieli co najwyżej jedną żonę. Stąd św. Paweł pisze, że biskup, prezbiter czy diakon powinien być mężem jednej żony. Powyższa analiza tekstów Pawłowych pozwala wysunąć ciekawy wniosek. Okazuje się bowiem, że listy Apostoła Narodów wcale nie zachęcają duchownych do zawierania małżeństwa, jak uważają niektórzy, ale wręcz przeciwnie, pokazują, że pewna forma celibatu istniała już w czasach apostolskich.
Źródło tekstu: przewodnik-katolicki.pl
Na wstępie przypomnijmy naukę Kościoła katolickiego, ale także prawosławnego. Otóż, owe Kościoły rezerwują święcenia biskupie wyłącznie dla celibatariuszy (bądź zakonników). Dodatkowo Kościół rzymskokatolicki rozszerzył w średniowieczu celibat również na prezbiterów, którzy nie przynależeli do zakonów. Czy takie postawienie sprawy przez doktrynę Kościołów umożliwia wyjaśnienie tekstu 1 Tm 3,2 bez narażania się na zarzut odejścia od prawdy Słowa Bożego? Otóż, umożliwia, a nawet ją potwierdza!
Przede wszystkim należy zapytać, czy chrześcijanin może mieć wiele żon? Wydaje się, że odpowiedź narzuca się sama: „nie może”. Tak faktycznie jest, gdy sprawę rozważa się w odniesieniu do poligamii. Jednak gdy zapytamy się, czy chrześcijanin może mieć wiele żon sukcesywnie, wtedy odpowiedź jest twierdząca.
Następnie warto uświadomić sobie kontekst wczesnego chrześcijaństwa. Otóż, chrześcijanie przynieśli światu coś czego, ówczesny świat nie znał: celibat dla Królestwa niebieskiego, czyli ze szczególnej miłości do Boga. Pojawili się zatem w społeczeństwie na szeroką skalę ludzie, żyjący inaczej niż przytłaczająca większość.
Być może nawet dla chrześcijan celibatariusze stali się żywym pytaniem, o to czy zgodne z nauką Jezusa jest to, aby się żenić? Wydaje się, że tego typu pytanie mogło stać u podstaw 1 Kor 7,28, gdzie św. Paweł zapewnia, że tak. Ów, siódmy rozdział 1 Kor wnosi też wiele światła do tematu biskupa jako „męża jednej żony”. Św. Paweł opisuje tam bowiem różne sposoby życia w Kościele: jako małżonek i jako celibatariusz. Wskazuje że małżeństwo jest godziwe i dobre, a także że jest ono darem od Pana. Niemniej jednak Duch Święty przez św. Pawła ukazuje, że w życiu małżeńskim może być trudno o całkowite oddanie się Bogu. Stąd św. Paweł mówi, że choć nie ma „nakazu Pańskiego co do dziewic”, to jednak daje radę nie w imię Pana, lecz własnym, że „dobrze to dla człowieka tak żyć”, czyli żyć w celibacie (por. 1 Kor 7,25n).
Stąd wniosek, że celibat dla Królestwa był preferowany w Kościele od początku. W tym miejscu powróćmy jednak do 1 Tm 3,2 i spróbujmy rozwiązać kwestię. Przypomnijmy, że newralgiczne sformułowanie „mąż jednej żony” pojawia się dokładnie w miejscu: „biskup więc powinien być nienaganny, mąż jednej żony, trzeźwy, rozsądny, przyzwoity…” Mając w pamięci to, że celibat w Kościele jest od początku formą życia szczególnie docenianą, oraz to że chrześcijanin nie może mieć na raz wielu żon, należy wyprowadzić wniosek, że wg autora natchnionego biskup powinien odznaczać się szczególną cnotą. Od pasterza bowiem wymaga się więcej niż od innego chrześcijanina (który może mieć następną żonę, gdy poprzednia umrze). W tym miejscu warto zwrócić uwagę, że św. Paweł sformułowanie „mąż jednej żony” wpisał pomiędzy inne cnoty. Przypomnijmy, „nienaganny”, „rozsądny”, czy „przyzwoity”. Taka interpretacja jest w 100% zgodna z nauką Kościoła, co więcej jest ona podstawą dla nauki Kościoła o celibacie. Od duchownych bowiem Kościół ma prawo wymagać więcej niż od innych chrześcijan. Na zakończenie warto dodać, że celibat dla Królestwa jest darem od Pana, i nie należy w to wątpić, nawet jeżeli konkretny papież ustanowił tę formę życia prezbiterów dopiero w średniowieczu.
Źródło tekstu: opoka.org.pl
Biblijnym argumentem za tak sformułowaną tezą mają być zdania zawarte w listach pasterskich: Pierwszym Liście do Tymoteusza oraz Liście do Tytusa. Czytamy tam: „Biskup więc powinien być bez zarzutu, mąż jednej żony, trzeźwy, rozsądny, przyzwoity, gościnny, sposobny do nauczania, nieprzebierający miary w piciu wina, nieskłonny do bicia, ale opanowany, niekłótliwy, niechciwy na grosz, dobrze rządzący własnym domem, z całą godnością trzymający [swoje] dzieci w uległości. (…) Diakoni niech będą mężami jednej żony, rządzący dobrze dziećmi i własnymi domami” (1 Tm 3,24.12). „[Prezbiterem może zostać], jeśli ktoś jest bez zarzutu, mąż jednej żony, mający dzieci wierzące, nie obwiniane o rozpustę lub niekarność” (Tt 1,5-6).
Przytoczone tu teksty posiadają ogromną literaturę; egzegeci wyjaśniają je na wiele, nierzadko sprzecznych, sposobów. Ogniskową całej dyskusji jest, oczywiście, zwrot „mąż jednej żony” (unius uxoris vir). Zapewne chodzi w nim o coś więcej niż tylko o prosty zakaz poligamii (ten przecież obowiązywał wszystkich, a nie tylko duchownych). Na pewno chodzi o podkreślenie małżeńskiej wierności. Większość komentatorów skłania się jednak do stwierdzenia, że sformułowano tu wymóg, aby kandydat do święceń był żonaty tylko raz. Za taką interpretacją zdaje się przemawiać analogiczne sformułowanie odniesione w Pierwszym Liście do Tymoteusza do wdów: „Do spisu należy wciągać taką wdowę, która ma co najmniej lat sześćdziesiąt, była żoną jednego męża, ma za sobą świadectwo o [takich] dobrych czynach: że dzieci wychowała, że była gościnna, że obmywała nogi świętych, że będącym w ucisku przychodziła z pomocą, że pilnie brała udział we wszelkim dobrym dziele” (1 Tm 5,9-10). Aby pełnić oficjalną funkcję w gminie chrześcijańskiej, wdowa musiała być – jak widać – zamężna jedynie raz. Najprawdopodobniej więc zbliżone wymaganie stawiano diakonom, prezbiterom i biskupom. W tym kierunku zresztą – o czym później – poszła cała tradycja (także prawna) Kościoła.
Wszakże, począwszy od IV wieku, poddała ona również omawiane wskazania listów pasterskich kompletnej reinterpretacji. Jak się wydaje, twórcą nowego podejścia był papież Syrycjusz. W dekretale Cum in unum (ok. 386) stwierdził on m.in.: „Polecamy, ponieważ jest to rzeczą godną, czystą i szlachetną, aby kapłani i lewici nie współżyli ze swoimi żonami, ponieważ [skoro otrzymali] urząd, są związani koniecznymi wymaganiami codziennej posługi. Wszak w Liście do Koryntian Paweł pisze: «Powstrzymajcie się [od współżycia], abyście byli wolni dla modlitwy* (1 Kor 7,5). Jeśli więc ludziom świeckim nakazana jest wstrzemięźliwość, by mogli być wysłuchani w swych modlitwach, jakżeż kapłan nie miałby być związany – i to o wiele bardziej – wymaganiem czystości, skoro w każdej chwili winien być gotowy, by sprawować Eucharystię albo chrzcić (…). Należy w to mocno wierzyć, ponieważ jest napisane: «mąż jednej żony» (1 Tm 3,2). Nie mówi [Paweł] o kimś, kto trwa w pożądaniu dalszego potomstwa, lecz ze względu na przyszłą wstrzemięźliwość”.
Propter continentiam futuram („ze względu na przyszłą wstrzemięźliwość”) – oto dlaczego (według Syrycjusza) listy pasterskie wymagają od kandydata do kapłaństwa, by był tylko raz żonaty. Obowiązkiem diakona, prezbitera i biskupa – rozumuje papież – jest żyć w całkowitej abstynencji seksualnej. Powtórne małżeństwo wyklucza kandydata, gdyż dowodzi jego braku umartwienia i opanowania w dziedzinie seksu. Niepotrafiący wytrwać w swym wdowieństwie człowiek wyraźnie pokazuje, że jest niezdolny do życia wstrzemięźliwego.
Wywody Syrycjusza niespełna dwadzieścia lat później powtórzy papież Innocenty I, co więcej, uzupełni je o nową argumentację. Przecież nawet starotestamentowi kapłani (na co wskazuje choćby przykład Zachariasza) opuszczali swe żony na czas służby w świątyni – napisze papież w liście do Witrycjusza, biskupa Rouen (406). W nowym przymierzu kapłani pełnią swą służbę nieustannie; są więc zobowiązani do równie nieustannej wstrzemięźliwości, tym bardziej że nowotestamentowe kapłaństwo nie jest przekazywane na drodze dziedziczenia.
W kolejnym liście Innocentego do Eksuperiusza, biskupa Tuluzy (405) – egzegeza została już przełożona na język prawny: oto niewstrzemięźliwi duchowni, którzy spłodzili dzieci już po otrzymaniu święceń, powinni być pozbawieni wszelkich godności kościelnych (omni honore ecclesiastico priventur). Kapłaństwo jest bowiem takim urzędem, który można wypełnić jedynie we wstrzemięźliwości (ministerium, quod sola continentia oportet impleri). Najważniejszym dowodem całego rozumowania jest w dalszym ciągu zasada „mąż jednej żony”, sformułowana w listach pasterskich „ze względu na wymaganie przyszłej wstrzemięźliwości”. Warto jeszcze zwrócić uwagę na rangę całego zagadnienia: na omawiany list składa się siedem rozdziałów. Rozdział poświęcony niewstrzemięźliwości kapłanów (De incontinentia sacerdotium vel levitarum) jest pierwszy w kolejności (!); rozdział definiujący kanon biblijny – siódmy.
Taką interpretację wyrażenia unius uxoris vir (to właśnie ją kard. Stickler nazywa „urzędową wykładnią danych biblijnych”) można jeszcze odnaleźć w postanowieniach synodów u kresu starożytności, a także w pismach niektórych ojców Kościoła. Na Wschodzie zna ją np. św. Epifaniusz z Salaminy (zm. 402), na Zachodzie – św. Ambroży. Biskup Mediolanu precyzuje jednak: nakaz abstynencji seksualnej duchownych nie oznacza, że uprzednio nie wolno im się żenić. Tego prawa – stwierdza Ambroży – nie można nikomu odebrać kościelnym przykazaniem (nam hoc supra legem praecepti est).
W kolejnym liście Innocentego do Eksuperiusza, biskupa Tuluzy (405) – egzegeza została już przełożona na język prawny: oto niewstrzemięźliwi duchowni, którzy spłodzili dzieci już po otrzymaniu święceń, powinni być pozbawieni wszelkich godności kościelnych (omni honore ecclesiastico priventur). Kapłaństwo jest bowiem takim urzędem, który można wypełnić jedynie we wstrzemięźliwości (ministerium, quod sola continentia oportet impleri). Najważniejszym dowodem całego rozumowania jest w dalszym ciągu zasada „mąż jednej żony”, sformułowana w listach pasterskich „ze względu na wymaganie przyszłej wstrzemięźliwości”. Warto jeszcze zwrócić uwagę na rangę całego zagadnienia: na omawiany list składa się siedem rozdziałów. Rozdział poświęcony niewstrzemięźliwości kapłanów (De incontinentia sacerdotium vel levitarum) jest pierwszy w kolejności (!); rozdział definiujący kanon biblijny – siódmy.
Taką interpretację wyrażenia unius uxoris vir (to właśnie ją kard. Stickler nazywa „urzędową wykładnią danych biblijnych”) można jeszcze odnaleźć w postanowieniach synodów u kresu starożytności, a także w pismach niektórych ojców Kościoła. Na Wschodzie zna ją np. św. Epifaniusz z Salaminy (zm. 402), na Zachodzie – św. Ambroży. Biskup Mediolanu precyzuje jednak: nakaz abstynencji seksualnej duchownych nie oznacza, że uprzednio nie wolno im się żenić. Tego prawa – stwierdza Ambroży – nie można nikomu odebrać kościelnym przykazaniem (nam hoc supra legem praecepti est).
Fragment pochodzi z książki abpa Rysia „Celibat”.
Jacek Salij OP, Wielożeństwo w Piśmie św.
W ślad za prawnym uznaniem w niektórych krajach związków homoseksualnych pojawiają się ruchy (np. amerykańska organizacja Pro-Polygamy) na rzecz legalizacji wielożeństwa. Zwolennicy tych ruchów lubią powoływać się na to, że w Biblii poligamia nigdzie nie jest wprost potępiona i że nawet niektórzy patriarchowie mieli dwie żony albo i więcej, jednak i u nas – rzadko, bo rzadko, ale jednak – przywoła to czasem ktoś szukający religijnego usprawiedliwienia dla swojego niesakramentalnego związku.
Uroda niemal wszystkich tematów biblijnych jest taka, że powinno się je podejmować całościowo. Spróbujmy zatem przedstawić problem wielożeństwa w jego możliwie wszystkich, najważniejszych aspektach.
Jak było na początku i co się stało potem?
Pan Jezus zwrócił nam uwagę na to, byśmy stawiając podstawowe pytania na temat małżeństwa, przypomnieli sobie, jak było „na początku”, kiedy Bóg małżeństwo ustanowił (por. Mt 19,4). Otóż biblijny opis stworzenia człowieka nie pozostawia wątpliwości co do tego, że Bóg miał w zamyśle małżeństwo jako związek jednego mężczyzny z jedną kobietą (por. Rdz 2,18–24).
Pierwszy podeptał zasadę małżeństwa monogamicznego i ożenił się z dwiema kobietami potomek Kaina – Lamek (por. Rdz 4,19). Autor biblijny przedstawia go jako człowieka moralnie zdziczałego, bardziej jeszcze zdeprawowanego niż jego praojciec Kain: „Lamek rzekł do swych żon, Ady i Silli: Słuchajcie, co wam powiem, żony Lameka. Nastawcie ucha na moje słowa: Gotów jestem zabić człowieka dorosłego, jeśli on mnie zrani, i dziecko – jeśli mi zrobi siniec! Jeżeli Kain miał być pomszczony siedmiokrotnie, to Lamek siedemdziesiąt siedem razy!” (Rdz 4,23n).
A jednak czcigodni i święci patriarchowie Starego Testamentu też niekiedy nie poprzestawali na jednej żonie. Owszem, Izaak miał tylko swoją Rebekę, a Józef – swoją jedyną Asenat. W ścisłej monogamii żyli zarówno ojciec, jak i syn Tobiaszowie, a również sprawiedliwy Hiob. Jednak nawet Abraham – na prośbę swojej bezpłodnej żony Sary – miał syna z jej niewolnicą imieniem Hagar.
Natomiast Jakub miał dwie żony i dwie nałożnice. Wprawdzie autor biblijny bardzo to podkreślił, że Jakub wolałby ściśle monogamiczny związek ze swoją ukochaną Rachelą, ale mężem jej starszej siostry stał się wskutek podstępu (por. Rdz 29,16–30). O to zaś, żeby zechciał mieć dzieci z nałożnicami – dziś takie myślenie w głowie nam się nie mieści – uprosiły go jego żony. Bezpłodna Rachela podsunęła mu swą niewolnicę Bilhę, tak aby przynajmniej w ten sposób mogła mieć z nim dzieci (por. Rdz 30,3–8). Później druga żona Lea – z lęku, że sama nie może już urodzić następnego dziecka – przysłała mu do namiotu swoją niewolnicę Zilpę (por. Rdz 30,9–13).
Nie zrozumiemy dziś mentalności, która każe kobiecie prosić męża o to, żeby zechciał spać z jej niewolnicą. Możliwe to było w społeczności, w której pozycję kobiety mierzyło się liczbą dzieci wnoszonych przez nią do rodziny.
Jest w Prawie Mojżeszowym jeden przepis ogólny, który wyraża co najmniej pośrednie pogodzenie się z poligamią, a w każdym razie z dwużeństwem. Bierze on w obronę pierworodnego syna żony mniej kochanej: „Jeśli jaki mąż będzie miał dwie żony, jedną kochaną, a drugą niekochaną, i one urodzą mu synów, a pierworodnym będzie syn niekochanej – to w dniu przekazywania dziedzictwa nie może za pierworodnego uznać syna kochanej, gdy pierworodnym jest syn niekochanej. Jeśli pierworodnym jest syn niekochanej, musi mu przyznać podwójną część wszystkiego, co posiada, gdyż on ma prawo do pierworództwa” (Pwt 21,15–17; por. 1 Sm 1,1nn).
Na osobną wzmiankę zasługują poligamiczne małżeństwa królów. Monarchia izraelska, niestety, przejęła model realizowany przez królów ościennych. Liczba żon miała w ówczesnym przekonaniu wyrażać prestiż monarchii (por. 1 Krl 11,3), w przypadku zaś zmiany na tronie przejęcie przez nowego króla haremu poprzednika stanowiło potwierdzenie zdobytej władzy (por. 2 Sm 12,8; 16,21n).
Właśnie od haremu zaczął się duchowy upadek mądrego niegdyś i pobożnego króla Salomona. „Kiedy Salomon zestarzał się, żony zwróciły jego serce ku bogom obcym i wskutek tego serce jego nie pozostało tak szczere wobec Pana, Boga jego, jak serce jego ojca, Dawida. Zaczął bowiem czcić Asztartę, boginię Sydończyków, oraz Milkoma, ohydę Amonitów” (1 Krl 11,4n). Żyjący siedemset lat później autor Księgi Syracha w następujących słowach ubolewa nad upadkiem tego króla: „Jakże byłeś mądry w swojej młodości i napełniony rozumem, jakby rzeką!… Niestety, kobietom wydałeś swe lędźwie i wyuzdaniu oddałeś władzę nad swym ciałem” (Syr 47,14.19).
Najczęstszy rodzaj bigamii: zdrada małżeńska oraz następny związek
Jednak mimo wszystkich podanych wyżej informacji w czasach Starego Testamentu ogromna większość ludzi żyła – podobnie jak dzisiaj – w małżeństwach monogamicznych. Nawet prawa ekonomii nie pozwalały na to, żeby mieć kilka żon i wychowywać odpowiednio większą gromadkę dzieci.
Do ludzi żyjących w małżeństwie monogamicznym problem poligamii może przyjść w postaci pokusy zdrady małżeńskiej lub rozwodu. Pierwszemu zagrożeniu Stary Testament przeciwstawia się z najwyższą surowością: „Ktokolwiek cudzołoży z żoną bliźniego, będzie ukarany śmiercią i cudzołożnik, i cudzołożnica” (Kpł 20,10); „Jeśli się znajdzie człowieka śpiącego z kobietą zamężną, oboje umrą: mężczyzna śpiący z kobietą i ta kobieta. Usuniesz zło z Izraela” (Pwt 22,22).
Jednak rozwody – a zatem również następne związki – Prawo Mojżeszowe dopuszczało: „Jeśli mężczyzna poślubi kobietę i zostanie jej mężem, lecz nie będzie jej darzył życzliwością, gdyż znalazł u niej coś odrażającego, napisze jej list rozwodowy, wręczy go jej, potem odeśle ją od siebie” (Pwt 24,1). Pan Jezus skomentował ten przepis z całą jednoznacznością: „Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych pozwolił wam Mojżesz oddalać wasze żony; lecz od początku tak nie było” (Mt 19,8). Niewątpliwie te słowa dotyczą również poligamii: jeżeli była ona w czasach Starego Testamentu dopuszczalna, to wyłącznie ze względu na zatwardziałość serca.
Jednak już w Starym Testamencie ideałem jest monogamia. „Niech źródło twe świętym zostanie – wychwala wierność małżeńską Księga Przysłów – znajduj radość w żonie młodości. Przemiła to łania i wdzięczna kozica, jej piersią upajaj się zawsze, w miłości jej stale czuj rozkosz!” (Prz 5,18n). „Używaj życia z niewiastą, którąś ukochał, po wszystkie dni marnego twego życia” – to samo mówi Kohelet (9,9).
„Pan był świadkiem – protestuje przeciwko zbyt łatwym rozwodom prorok Malachiasz – pomiędzy tobą a żoną twojej młodości, którą przeniewierczo opuściłeś. Ona była twoją towarzyszką i żoną twojego przymierza. (…) Wobec żony młodości twojej nie postępuj zdradliwie! Jeśli ktoś, nienawidząc, oddalił [żonę swoją] – mówi Pan, Bóg Izraela – wtedy gwałt pokrywał swoją szatą” (Ml 2,14–16).
Jakiś wpływ na pogłębienie zainteresowania wiernością małżeńską miała z pewnością rozwijana przez proroków symbolika małżeństwa Boga ze swoim ludem (por. cała Księga Ozeasza; Iz 54,4–10; Jr 3,1–5). Rosnąca znajomość tej symboliki zapewne przyczyniła się również do tego, że w czasach Pana Jezusa i apostołów poligamii w społeczeństwie żydowskim już nie było i powszechnie przyjętym modelem małżeństwa była monogamia.
Wierność, czyżby nawet po śmierci współmałżonka?
Podstawową nauką na temat małżeństwa, którą ogłosił Pan Jezus, jest zasada, że „co Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela!” (Mk 10,9). Żeby zaś zasada ta nie przemieniła się w ogólnik, Pan Jezus doprecyzował: „Kto oddala żonę swoją, a bierze inną, popełnia cudzołóstwo względem niej. I jeśli żona opuści swego męża, a wyjdzie za innego, popełnia cudzołóstwo” (Mk 10,11n). Rozwód jest dopuszczalny tylko w wypadku związku, którego Bóg nie połączył, a który w Ewangelii nazwany jest „nierządem” (Mt 19,9).
Nawet kiedy małżonkowie są skłóceni i nie potrafią już ze sobą mieszkać, obowiązuje ich wierność, przy czym od samego początku w Kościele podkreślano, że tak właśnie nauczał Pan Jezus: „Tym zaś, którzy trwają w związkach małżeńskich, nakazuję nie ja, lecz Pan: Żona niech nie odchodzi od swego męża! Gdyby zaś odeszła, niech pozostanie samotną albo niech się pojedna ze swym mężem. Mąż również niech nie oddala żony” (1 Kor 7,10n).
Jednak tylko śmierć rozwiązuje małżeństwo i uprawnia osieroconego małżonka do poślubienia kolejnej osoby: „Żona związana jest tak długo, jak długo żyje jej mąż. Jeżeli mąż umrze, może poślubić, kogo chce, byleby w Panu” (1 Kor 7,39, por. Rz 7,2n).
Tu parę słów należy się monogamii konsekwentnej, tzn. zachowywaniu wierności współmałżonkowi nawet po jego śmierci. Temat ten pojawił się już w Starym Testamencie (por. Jdt 8,4–6; 16,22), a na kartach Nowego Testamentu spotykamy go wielokrotnie. Idealnym przykładem takiej postawy jest 84-letnia Anna, która „od swego panieństwa siedem lat żyła z mężem i pozostała wdową” (Łk 2,36), żyjąc pobożnie i sprawiedliwie.
Apostoł Paweł zachęcał owdowiałych małżonków, że „dobrze będzie, jeśli pozostaną jak i ja” (1 Kor 7,8). Zarazem jednak – kiedy lękał się, że ktoś swojego wdowieństwa nie udźwignie – zachęcał do powtórnego małżeństwa: „Chcę, żeby młodsze wychodziły za mąż, rodziły dzieci, były gospodyniami domu, żeby stronie przeciwnej nie dawały sposobności do rzucania potwarzy” (1 Tm 5,14).
W Kościele apostolskim specjalną troską otaczano wdowy, które zobowiązywały się trwać w swoim stanie do końca życia, jednak pod warunkiem – na ten moment zwróćmy teraz uwagę szczególną – że „była żoną jednego męża” (1 Tm 5,9). Jeśli były to kobiety ubogie, Kościół starał się zapewnić im opiekę, oczekując w zamian, że będą „trwały w zanoszeniu próśb i modlitw we dnie i w nocy” (1 Tm 5,5).
Jak wiadomo, analogiczny warunek musieli spełniać kandydaci na przełożonych w Kościele: kandydat na biskupa, prezbitera czy diakona powinien być „mężem jednej żony” (1 Tm 3,2; Tt 1,6). O co tu chodzi, skoro przecież prawo Boże zezwala wdowcom i wdowom na powtórne małżeństwo? Z całą pewnością niektóre owdowiałe osoby są tak głęboko związane ze swoim zmarłym małżonkiem, że do końca życia czują się niezdolne do następnego małżeństwa. Są one jakby żywymi świadkami tej prawdy, że „miłość jest większa niż śmierć” (Pnp 8,6).
Jednak w Kościele monogamia konsekwentna ma ponadto swój sens symboliczny. Dzięki sakramentowi miłość małżonków, którzy są chrześcijanami, jest uprzywilejowanym uczestnictwem w miłości Chrystusa i Kościoła. Otóż Chrystus Pan ma tylko jedną Małżonkę, swój Kościół. Dla podkreślenia tej prawdy apostoł Paweł żył w celibacie, toteż czuł się później uprawniony napisać do Kościoła w Koryncie: „Jestem o was zazdrosny Boską zazdrością. Poślubiłem was przecież jednemu mężowi, by was przedstawić Chrystusowi jako czystą dziewicę” (2 Kor 11,2).
Jeżeli zaś do posługi uobecniania Chrystusa Pana w Kościele wybierano mężczyznę żonatego, przywiązywano wielką wagę do tego, żeby był on mężem jednej żony i żeby w wypadku owdowienia już się drugi raz nie żenił.
Z kolei wdowa, która była żoną tylko jednego męża, idealnie symbolizuje Kościół, jeżeli jest osobą naprawdę oddaną Panu Jezusowi. Przecież to cały Kościół jest taką Wdową, która Męża ma w niebie i ogromnie za Nim tęskni!