A mury rosną…
Minął rok od dnia, w którym zmarł Jan Paweł II. Płakaliśmy, żałowaliśmy, łączyliśmy się w bólu. Jednaliśmy się z wrogami – jak Lech Wałęsa i Aleksander Kwaśniewski – i obiecywaliśmy poprawę. Co z tego pozostało? Niewiele.
Robi mi się niedobrze, gdy patrzę na tych wszystkich nowo nawróconych, co to rozdzierają szaty, a jeszcze przed chwilą tłukli żonę, okładali bejsbolem kibica przeciwnej drużyny, chlali na umór i za nic sobie mieli dziesięć przykazań. Dziś ocierają nos w mankiet, przewracają przekrwionymi oczyma podczas mszy, a jutro znów pójdą kraść i zabijać. Nie mogę ścierpieć hipokryzji tych wszystkich radnych, co to z naszych pieniędzy będą budować pomniki, by mogły je obsikiwać bezpańskie psy, ale do głowy im nie przyjdzie by pomóc bezdomnym, którzy koczują na ławce w parku. Mam dość i guzik mnie obchodzi, że jestem ponoć z pokolenia JP2. Nie będę zapalał świeczek i uczestniczył w tej szopce. Bo to jest szopka!” – pisał kilka dni po śmierci papieża na jednym z interentowych forów „naval”. Jak łatwo sobie wyobrazić, został niemal zakrzyczany przez innych forumowiczów. Przez tych, którzy uwierzyli, że śmierć papieża-Polaka, odmieni oblicze tej ziemi. Tak, jak jego pielgrzymka z 1979 roku odmieniła oblicze Polski w latach 80. Bez wątpienia, wtedy się to udało.
Ale sam papież nie był zachwycony z efektów tej przemiany, której sprawstwo bez przerwy mu przypisywano. I pewnie dlatego, podczas następnych wizyt w Polsce, wielokrotnie napominał polityków – przypominał o ich służebnej roli, o pojednaniu, wybaczeniu, miłości, mówił o godności ludzkiej, o biednych, chorych, bezrobotnych. O ofiarach transformacji. Mówił i wydawało się, że wszyscy uważnie go słuchają.
Bezrobocie w Polsce wynosi ponad 18 proc., większość ludzi pozbawionych pracy nie ma prawa do zasiłku. Żyją na skromnym państwowym garnuszku, który kurczy się z dnia na dzień. Przybywa bezdomnych, głodnych, odrzuconych. A „solidarne” państwo, pod rządami ludzi, którzy cytują słowa papieża kilka razy dziennie, odwołują się do jego nauk i wycierają sobie usta chrześcijańskimi wartościami, zajmuje się lustracją i rozliczaniem z przeszłością.
Kilkanaście dni po śmierci papieża ogłoszono światu, że w jego najbliższym otoczeniu był agent SB. Człowiek, który śledził, zapisywał i – co najważniejsze – donosił na Karola Wojtyłę. Ta informacja przez wiele dni zaprzątała media i polityków. Dała też sygnał domorosłym lustratorom, że Kościół nie jest już nietykalny w kwestii teczek. I posypały się kolejne oskarżenia. W ślad za nimi poszedł czytelny sygnał – nie wszyscy księża są warci zaufania. A stąd już tylko krok do podziału…
Podział, dość zauważalny – na Kościół łagiewnicki i toruński – jest już faktem. Pogłębili go, podczas wyborów, a także po nich, politycy. I pogłębiają nadal.
Kościół, chcąc nie chcąc, uwikłał się w politykę. Po raz kolejny. I po raz kolejny może na tym stracić. – Jeśli ktoś papieski język miłości i nadziei chce zastępować językiem politycznych ideologów, trzeba mu uświadomić, że kontestuje nauczanie Jana Pawła II – mówił w wywiadzie dla „GW” metropolita lubelski abp Józef Życiński. Nikt go nie posłuchał. I dziś politycy, i ich bliscy współpracownicy, tak jak np. prezydencki minister Andrzej Urbański, nie krępują się krytykować słów kościelnych hierarchów, jeśli tylko nie są po ich myśli. – Jeden kardynał nie będzie decydował o przyszłości politycznej Polski – zdenerwował się Urbański, gdy najbliższy współpracownik papieża Jana Pawła II, kardynał Stanisław Dziwisz, wyraził niepochlebną opinię o ewentualnym terminie wcześniejszych wyborów parlamentarnych.
Ci sami politycy, którzy nie boją się „zadzierać” z Kościołem „intelektualistów”, bronią jak niepodległości Kościół toruński, reprezentowany przez ojca Tadeusza Rydzyka. To na antenie jego Radia Maryja i w programach Telewizji Trwam ogłaszają swoje sukcesy i swoje plany. Zapominając, że media te dalekie są od nauk Jana Pawła II. Podsycają podziały obecne w społeczeństwie, szerzą brak tolerancji dla wyznawców innych religii i ludzi o innych poglądach. („Nienawiść, fanatyzm i terroryzm profanują imię Boga i zniekształcają prawdziwy wizerunek człowieka” – mówił Jan Paweł II podczas pielgrzymki do Kazachstanu, 6 stycznia 2002 roku).
Widowiskowe pojednanie kibiców Cracovii i Wisły Kraków, przypieczętowane wspólną mszą, przetrwało kilkanaście dni. Do najbliższego meczu. Wywołana na stadionie Cracovii, kilka dni po pogrzebie papieża, burda nie przeszkodziła jednak radnym Krakowa nadać temu obiektowi imienia Jana Pawła II. Może w skrytości ducha liczyli na to, że imprezy na obiekcie pod takim patronatem będą odbywać się spokojnie. Że nakręceni szalikowcy powstrzymają się przed przyśpiewkami w rodzaju: „A Wisła k…”, z pełnym przemocy przekazem? Przed piciem na umór, paleniem szalików, bluzgami tak konkretnymi, że starym bandytom więdną od nich uszy?
Jeśli radni mieli jakąkolwiek nadzieję na zbawienny wpływ patronatu JP2, to przeliczyli się. Nie minął rok od śmierci papieża, a pseudokibice pokazali, na co ich stać. Polała się krew. Zginął młody człowiek. Za szalik, który gdzieś, komuś, zginął.
Pseudokibice nie ukrywają dziś, co myślą o tamtym słynnym pojednaniu. Pojebanie – mówią. I tłuką się na śmierć. Chłopcy z tzw. Pokolenia JP2.
Pokolenie JP2 – to określenie nie schodziło z ust telewizyjnych i radiowych dziennikarzy, komentujących wydarzenia po śmierci papieża. Młodzi ludzie rozsyłali esemesy, organizowali spontaniczne spotkania na ulicach miast, zapalali znicze, śpiewali, modlili się. Mówiono tak o wszystkich tych, którzy urodzili się za czasów pontyfikatu Jana Pawła II. Ale czy oni sami, dziś, czują się częścią jakiegoś mitycznego pokolenia? Koło Naukowe Socjologii Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu i Koło Socjologiczne warszawskiego Collegium Civitas, kilka tygodni po śmierci papieża przeprowadziły ankietę wśród ponad tysiąca uczniów i studentów. Jej efekty przedstawiono niedawno podczas sesji naukowej: „Pokolenie JP2: poczucie tożsamości czy kreacja medialna?”. Obraz, jaki wyłania się z ankiet, nie jest jednoznaczny, ale nie trudno zauważyć, że większość uczestników badania podkreślała, iż na ich ówczesną reakcję duży wpływ miały środki przekazu.
– Dzięki dziennikarzom przeżyliśmy w ostatnich dniach niezapomniane rekolekcje – mówił tuż przed pogrzebem papieża arcybiskup Damian Zimoń, metropolita górnośląski. Wzięli w tych rekolekcjach udział wszyscy, którzy oglądali telewizję, słuchali radia czy czytali prasę. Bo bez względu na to, czy byli wierzący, czy też nie, wszyscy, gdzieś tam, w głębi, czuli, że utracili kogoś bliskiego. Kogoś, kogo jedni nazywają wielkim moralnym autorytetem, a inni zwyczajnie – powodem do dumy. Bo nieczęsto się przecież zdarza, by na czele watykańskiego państwa stawał Polak.
Niewiele mamy powodów do dumy. Nasza małość wyłazi z każdego kąta. Pewnie dlatego kochamy stawiać pomniki.
Im wyższy, tym lepszy. Bo więcej niedostatków zasłoni. No i, oczywiście, pokaże, jak to bardzo jesteśmy Janowi Pawłowi II oddani, jaki wielki ból w sercu nosimy.
Kto żyw ruszył więc do stawiania pomników, głazów, tablic pamiątkowych. Zmieniano nazwy ulic, szkół, szpitali. Nie pomogły apele hierarchii Kościoła katolickiego. „Piękniej uczcimy pamięć zmarłego Papieża przez tworzenie kuchni dla ubogich, świetlic dla dzieci, hospicjów dla chorych czy młodzieżowych ośrodków kultury im. Jana Pawła II niż przez zwykłą zmianę nazw ulic” – nawoływał abp Józef Życiński.
Pomniki papieża możemy podziwiać w całej Polsce – choć zdecydowanie najwięcej jest ich na południu kraju. Figury, popiersia, płaskorzeźby, tablice pamiątkowe z wizerunkiem papieża, obeliski, kamienie wypełniają świątynie, szpitale, szkoły. Do tego mamy jeszcze ok. 300 rzeźbiarskich, przestrzennych pomników. Cztery razy więcej niż na całym świecie. I kolejne – w fazie projektowania. Dr Kazimierz Ożóg, autor jedynej w Internecie strony poświęconej tematyce papieskich pomników, przewiduje, że do końca roku powstanie kolejnych 80 wizerunków Jana Pawła II.
A ile kosztuje pomnik? Koszty uzależnione są od wielkości, rodzaju użytego materiału i projektanta. 40 tysięcy, 500 tysięcy, milion złotych… Z komunikatu rady miejskiej Dzierżoniowa: „W dniu dzisiejszym RM Dzierżoniowa przyjęła oświadczenie w sprawie budowy pomnika Jana Pawła II jako wotum wdzięczności za Jego Pontyfikat. W celu zrealizowania tej idei Burmistrz Dzierżoniowa przygotuje zmiany budżetu miasta na rok 2005, zabezpieczając odpowiednie środki”. Ciekawe, komu obciął środki budżetowe? Bezrobocie w powiecie dzierżoniowskim przekracza 31 proc. Ponad 83 proc. bezrobotnych nie ma prawa do zasiłku. Potrzebne są pieniądze na pomoc dla biednych, na dożywianie dzieci, na wyprawki szkolneÉ („Siła państwa i jego rozwój zależą w dużej mierze od mądrej i sprawnej pracy samorządów, tak aby dla wszystkich w domu ojczystym starczyło chleba i żeby nikt nie czuł się zapomniany” – Jan Paweł II, spotkanie opłatkowe z Polakami, 20 grudnia 1997 roku).
„Gdy Karol Wojtyła był jeszcze biskupem w Krakowie, miał konflikt z biskupem sąsiedniej diecezji, bo lansował ruch Oaz, które ów sąsiad, integrystycznie zorientowany, uważał za niebezpiecznie nowoczesne” – wspominał na łamach „GW” Jan Turnau. „Gdy przeniósł się do Rzymu i wnet przyjechał do Polski już jako papież, po raz pierwszy w życiu zobaczył swój pomnik właśnie w tamtej diecezji. Opowiadają, że skrzywił się szpetnie. Jak mówią Włosi, nawet jeśli to nieprawda, to dobrze zmyślone” – pisał Turnau.
Ale radni i, niestety, posłowie wiedzą lepiej. Hojną ręką przekazują budżetowe środki na kolejne pomniki, tablice, ośrodki myśli papieskiej. Nie chcą pamiętać o tym, czego – tak naprawdę – życzył sobie Jan Paweł II, a czego dowodzi historia związana z planami postawienia pomnika, jeszcze za życia papieża, we Wrocławiu. Po drugiej wizycie papieża w tym mieście kardynał Henryk Gulbinowicz chciał ustanowić wotum dziękczynne. Zaproponował mu to. Były różne wersje: dom dla studentów i pielgrzymów albo pomnik.
Papież miał powiedzieć: „Pomników dość mi już postawiono, więc bardziej użyteczne by było wybudowanie czegoś dla studentów”. I powstał Dom Pielgrzyma. Mieszkają w nim studenci z niezamożnych rodzin. Podczas zimy 2005 -ę2006 zmarło z wyziębienia ponad 250 osób. W ubiegłym roku na śmietnik trafiło 12 noworodków. 70 noworodków porzucono. Na gruźlicę, chorobę nędzy, umiera co roku w Polsce ok. 950 osób. Około 5 tysięcy osób popełnia samobójstwo. Według różnych danych od 30 do 40 proc. polskich dzieci jest niedożywionych. Co trzeci uczeń przychodzi do szkoły na czczo. Prawie połowy rodzin nie stać na zjedzenie, co najmniej dwa razy w tygodniu, posiłku w którego skład wchodziłoby mięso, drób czy ryba. Poniżej minimum socjalnego żyje 84,5 proc. rodzin wielodzietnych. Blisko 5 milionów Polaków żyje w skrajnym ubóstwie. 4-osobowa rodzina znajdująca się w takim położeniu ma na swoje miesięczne utrzymanie mniej niż 960 zł, czyli najwyżej 8 zł dziennie na osobę. O ile mógłby się zwiększyć dochód, gdyby mniej środków przeznaczono na pomniki? („Nie zatwardzajmy serc, gdy słyszymy krzyk biednych. Starajmy się usłyszeć to wołanie. Starajmy się tak postępować i tak żyć, by nikomu w naszej Ojczyźnie nie brakło dachu nad głową i chleba na stole, by nikt nie czuł się samotny, pozostawiony bez opieki” – Jan Paweł II, Ełk, 8 czerwca 1999).
– To owoc życia i śmierci Jana Pawła II – tak duchowni podsumowywali ubiegłoroczne oblężenie seminariów duchownych. Nie kryli jednak obaw, co do trwałości powołań, przewidując, że ich absolwenci niekoniecznie pozostaną w duchownym stanie. Złośliwi ten boom kwitowali inaczej: a jaką inną szansę ma dziś młody człowiek? Tylko kapłaństwo daje stuprocentową pewność zatrudnienia…
– Po upadku jednego muru, tego widzialnego, jeszcze bardziej odsłonił się inny mur, niewidzialny, który nadal dzieli nasz kontynent – mur, który przebiega przez ludzkie serca. Jest on zbudowany z lęku i agresji, z braku zrozumienia dla ludzi o innym pochodzeniu, kolorze skóry, przekonaniach religijnych, z egoizmu politycznego i gospodarczego oraz z osłabienia wrażliwości na wartość życia ludzkiego i godność każdego człowieka. Nawet niewątpliwe osiągnięcia ostatniego okresu na polu gospodarczym, politycznym i społecznym nie przesłaniają istnienia tego muru – mówił 3 czerwca 1997 roku w Gnieźnie Jan Paweł II. Te słowa są nadal aktualne.
Więcej, mur ten zdaje się rosnąć po śmierci papieża, który nie zdołał zmienić oblicza Polski do końca. Polski pełnej teczek, dziadków z Wehrmachtu, wzajemnych urazów, podłości, nienawiści i braku tolerancji. Polski, której – jak wynika z badań socjologów – coraz bardziej się wstydzimy.
Źródło tekstu: www.trybuna.com.pl