Bóg sprawcą zła?
„Czyż zdarza się w mieście nieszczęście, by Pan tego nie sprawił?” (Am 3,6). Tego rodzaju niepokojących wypowiedzi jest w Piśmie Świętym więcej. „Gdy ci się dobrze wiedzie — poucza Kohelet — ciesz się z tego, a wiedzie ci się źle, wtedy to rozważ: zarówno jedno, jak i drugie sprawia Bóg” (Koh 7,14).
Pierwszym naszym odruchem w obliczu tych tekstów jest niedowierzanie, żeby w ogóle znajdowały się one w Piśmie Świętym. To przecież niemożliwe — rozumujemy (a spróbuję pokazać, że rozumujemy słusznie) — żeby Pan Bóg był sprawcą spotykających nas nieszczęść.
Przypatrzmy się jednak jeszcze innym tekstom tego rodzaju. „Czyż nie pochodzi z ust Najwyższego i niedola, i szczęście?” (Lm 3,38). Dla proroka Jeremiasza jest to pytanie retoryczne, u proroka Izajasza ta sama prawda jest wypowiadana w formie stanowczej tezy: „Ja tworzę światło i stwarzam ciemności, sprawiam pomyślność i stwarzam niedolę. Ja, Pan, czynię to wszystko” (Iz 45,7).
Któż nie pamięta pełnych żarliwego zawierzenia Bogu słów udręczonego Hioba: „Dobro przyjęliśmy z ręki Boga. Czemu zła przyjąć nie możemy?” (Hi 2,10). Słowa te nie budzą religijnego niepokoju chyba tylko u tych, którzy z bliska widzieli, jak wiele oparcia dawały one różnym ludziom znajdującym się w nieszczęściu.
Są w Piśmie Świętym teksty jeszcze trudniejsze, sugerujące, że to Pan Bóg jest sprawcą naszych grzechów. Owszem, rozumiemy, że podejrzewanie Go o to jest czymś absurdalnym w obliczu znajdujących się w Piśmie Świętym niezliczonych upomnień pod adresem grzeszników oraz wezwań do nawrócenia. Niemniej coś przecież znaczą słowa Księgi Wyjścia, w których Bóg mówi, że „to Ja uczyniłem twardym serce faraona i jego sług, abym mógł czynić znaki swoje wśród nich” (Wj 10,1). Skoro to Bóg sprawił, że twarde stało się jego serce — rozumuje niejeden z nas — to trudno faraona oskarżać o okrucieństwo wobec ludu Bożego. Raczej Boga chcielibyśmy oskarżać o to, że przeznaczył faraona do tej niewdzięcznej roli i jeszcze go za jej wypełnienie ukarał.
O czym naprawdę mówią wszystkie przytoczone wyżej wypowiedzi biblijne?
Otóż z grubsza biorąc, wszystkie one wskazują, że Bóg jest naprawdę i niepodważalnie kimś wszechmocnym i podlega Mu wszystko, co istnieje, i wszystko, co się dzieje. Również zło — również takie zło, które nas przeraża i wobec którego jesteśmy bezsilni, również to zło, które wynika z buntu przeciw Bogu — nie jest w stanie zmniejszyć Jego wszechmocy ani wymknąć się spod władzy Jego opatrzności.
W czasach, kiedy większość ludzi wyznawała politeizm, wszechmoc Boga nie była czymś oczywistym. Wręcz przeciwnie, ludziom oczywiste się wydawało to, że żaden bóg, nawet Bóg Najwyższy, nie jest wszechmocny. Toteż trudno przecenić znaczenie przytoczonych wyżej tekstów biblijnych dla ugruntowania prawdy, że Bóg Prawdziwy przekracza ludzkie wyobrażenia i jest najdosłowniej wszechwładcą wszystkiego, co istnieje. Nawet zło nie mogłoby nikomu zaszkodzić ani niczego zniszczyć, a nawet w ogóle nie mogłoby zaistnieć, gdyby Bóg nie chciał go tolerować.
Ludzie zawsze wiedzieli, że zło jest potężne. Wiedzieli to po prostu na podstawie doświadczenia. W różnych mitach wyobrażano zło jako przerażającego smoka, wrogiego wszystkiemu, co ma sens. Potwór ten sieje wokół nienawiść i zniszczenie i nikt nie potrafi go ujarzmić. Nieraz porównywano tego smoka do szalejącego podczas burzy morza albo wyobrażano sobie, że mieszka on w jakimś bezkresnym oceanie i stamtąd może dosięgnąć każdego, kogo postanowi zniszczyć.
Otóż Pismo Święte wykorzystuje materię tych mitów, żeby głosić treści odwrotne: o tym, że cała potęga zła poddana jest Bożej wszechwładzy i może zdziałać tylko tyle, ile jej Bóg pozwoli. „Ty ujarzmiłeś morze swą potęgą — uwielbia Boga Psalmista — skruszyłeś głowy smoków na morzu. Ty zmiażdżyłeś łby Lewiatana, wydałeś go na żer potworom morskim” (Ps 74,13n). Lewiatan to, oczywiście, imię tych okropnych sił, które symbolizuje smok, nieraz nazywany również Rahabem.
Z radością czyta się tego rodzaju teksty, bo wzmacniają one w nas poczucie zawierzenia Bogu. Jeżeli tylko Boga się trzymamy, żadne zło nie wyrządzi nam krzywdy ostatecznej: „Przeto się nie boimy, choćby waliła się ziemia i góry zapadały w otchłań morza. Niech wody jego burzą się i kipią, niech góry się chwieją pod jego naporem: Pan Zastępów jest z nami, Bóg Jakuba jest dla nas obroną” (Ps 46,3).
Dlatego spójrzmy może przynajmniej na dwa jeszcze teksty mówiące o ostatecznej bezsilności Rahaba, czyli Lewiatana, w obliczu wszechmocnego Boga. „Wodom nakreślił granice — entuzjazmuje się autor Księgi Hioba — oddzielił światło od mroku. Słupy niebieskie się chwieją, drżące przed Jego groźbą. Potęgą wzburzył pramorze, roztrzaskał Rahaba swą mocą, wichurą oczyszcza strop nieba i Węża Zbiega niszczy swą ręką” (Hi 26,10 ).
O tym, że zło nie miałoby nic do powiedzenia, gdyby Bóg mu na to nie pozwolił, w podobnej poetyce mówi Psalmista: „Ty, Boże, ujarzmiasz pyszne morze, Ty poskramiasz jego wzdęte bałwany. Ty podeptałeś Rahaba jak padlinę, rozproszyłeś Twych wrogów możnym Twym ramieniem” (Ps 89,10).
Tylko wiarą w wszechwładzę Boga — również nad złem — można wyjaśnić niezliczone skargi na panoszenie się zła, które znajdują się na kartach Pisma Świętego. „Jak długo, Panie, występni, jak długo występni chełpić się będą? — żeby przywołać choć jeden przykład takiej modlitwy — Depczą Twój lud, Panie, uciskają Twoje dziedzictwo” (Ps 94,3–5). W ostatniej prośbie Ojcze nasz — modlitwy, której nauczył nas Zbawiciel — dajemy wyraz naszej wierze, że Bóg ma moc wybawić nas „ode złego”.
W obliczu tych tekstów nasuwają się dwa pytania. Skąd się wzięło zło? — pytanie, tym bardziej przynaglające do podjęcia go, że już na pierwszej stronie Pisma Świętego aż siedem razy stwierdzono, że wszystko, co stworzył Bóg, było dobre. I pytanie drugie: dlaczego wszechmocny Bóg pozwala złu tak się panoszyć? Mógłby przecież nie dopuścić do żadnego zła! Mógłby przecież przynajmniej sprawić, żeby zło — jeżeli nawet ktoś je dla siebie wybiera — nie szkodziło niewinnemu!
Na pytanie, skąd się wzięło zło, wiara chrześcijańska odpowiada, że źródłem zła jest wolna wola stworzeń rozumnych. To tam swoje źródło mają — jak uczył sam Pan Jezus — „złe myśli, nierząd, kradzieże, zabójstwa, cudzołóstwa, chciwość, przewrotność, podstęp, wyuzdanie, zazdrość, obelgi, pycha, głupota” (Mk 7,21n).
Owszem, mógłby Bóg nie dopuścić do tego, żebyśmy czynili zło. Po prostu mógłby nas nie wzywać do miłości; innymi słowy, mógłby nas nie stwarzać osobami, czyli istotami, z których wnętrza może płynąć miłość, dobrowolnie przez nas wybrana. Skoro jednak uzdolnił nas do wybrania miłości, to tym samym uzdolnił nas do tego, żebyśmy jej nie wybrali.
Co do pytania drugiego: dlaczego wszechmocny Bóg pozwala złu tak się panoszyć? Głęboko odpowiedział na to pytanie święty Augustyn: nie dlatego Bóg dopuszcza zło, że nie jest wszechmocny albo że nas nie kocha, ale dlatego, że jest tak wszechmocny i tak naprawdę nas kocha, iż dopuszczając zło, ma moc — bez ograniczania naszej wolności — wyprowadzić z niego dobro.
Wiele wydarzeń biblijnych pokazuje tę prawdę. Przypomnijmy na przykład zbrodnię, której się dopuścili synowie Jakuba w stosunku do własnego brata, Józefa. Opis tej zbrodni, która zmierzała wręcz do bratobójstwa, znajduje się w 37. rozdziale Księgi Rodzaju. Podczas jego lektury nie mamy najmniejszej wątpliwości, że takie zbrodnie nie powinny być popełniane, że ciężko obrażamy Pana Boga, jeżeli kiedykolwiek krzywdzimy człowieka niewinnego.
Zarazem przyznajemy rację Józefowi, który — kiedy już Bóg wszystkie doznane przez niego utrapienia wyprowadził ku dobremu — podziwia mądrość Jego opatrzności nad nami: „Ja jestem Józef, brat wasz, to ja jestem tym, którego sprzedaliście do Egiptu. Ale teraz nie smućcie się i nie wyrzucajcie sobie, żeście mnie sprzedali. Bo dla waszego ocalenia od śmierci Bóg wysłał mnie tu przed wami. (…) Zatem nie wyście mnie tu posłali, lecz Bóg, który też uczynił mnie doradcą faraona, panem całego jego domu i władcą całego Egiptu” (Rdz 45,4–8).
Zauważmy, że Józef nie mówi swoim braciom, którzy chcieli go zabić, a w końcu sprzedali do niewoli: „Dobrze, że dopuściliście się tej zbrodni”; tym bardziej nie mówi im bezbożnie: „To nie wasza wina, to Pan Bóg tę zbrodnię zaplanował”. Bo nigdy nie jest czymś dobrym to, że ludzie dopuszczają się grzechu (a cóż dopiero zbrodni!). Również Pan Bóg niewątpliwie życzyłby sobie tego, żebyśmy w ogóle nie grzeszyli. Józef mówi tylko to, że nawet ze zbrodni Bóg potrafił wyprowadzić dobro dla tych, których kocha.
Ponadto zauważmy, że powyższe słowa wolno było wypowiedzieć Józefowi, ale jego bracia nie mieliby prawa tak mówić. Byłoby to zwyczajną bezczelnością, gdyby tak się ośmielił mówić któryś ze sprawców zbrodni. Bo nie wolno powoływać się na Pana Boga po to, żeby zamazać swoją zbrodnię. Słowa, które wtedy mieli prawo mówić bracia Józefa, są inne. Również te słowa są zapisane w Piśmie Świętym: „Mówili między sobą: Ach, zawiniliśmy przeciwko bratu naszemu, patrząc na jego strapienie, kiedy nas błagał o litość, a nie wysłuchaliśmy go! Dlatego przyszło na nas to nieszczęście” (Rdz 42,21).