Celibat i małżeństwo
Czuję wewnętrzny opór wobec twierdzenia, że celibat jest czymś doskonalszym niż małżeństwo. Podobno taka jest nauka Kościoła. Proszę mi wyjaśnić, co tu jest grane. Czy w zachwycie nad celibatem, jaki można spotkać w pismach różnych świętych, nie ma nuty pogardy dla współżycia małżeńskiego jako czegoś „brudnego”?
Spójrzmy na dwie stronice w Nowym Testamencie, gdzie mówi się o wartości celibatu ze względu na Królestwo Boże. W obu miejscach mówi się o tym w kontekście głębokiego szacunku dla małżeństwa, a zarazem w obu miejscach celibat jest przedstawiony jako stan wyższy od małżeństwa. O praktycznym znaczeniu tej nauki powiemy sobie później.
Sięgnijmy do obu tekstów. W pierwszym z nich Pan Jezus ogłasza przywrócenie małżeństwu jego pierwotnej prawdy: „Stwórca od początku stworzył ich jako mężczyznę i kobietę. Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela. (…) Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych pozwolił wam Mojżesz oddalać wasze żony; lecz od początku tak nie było” (Mt 19,4-8).
Zatem uczy nas Pan Jezus, że na dwóch filarach trzeba ustawiać małżeństwo, ażeby odzyskało ono swoją pierwotną godność. Filarem pierwszym jest pierwszeństwo miłości małżeńskiej nawet wobec miłości ojca czy matki. W małżeństwie prawdziwie chrześcijańskim współmałżonek winien stać się kimś najbardziej kochanym ze wszystkich ludzi. Filarem drugim, jaki małżonkowie koniecznie muszą wybudować, ażeby ich małżeństwo osiągnęło należną mu godność, jest dozgonna wierność; ujmując zaś negatywnie – wykluczenie rozwodu i jakiejkolwiek zdrady (por. ponadto Mt 5,27n).
Właśnie w tak życzliwym małżeństwu kontekście stwierdza Pan Jezus, że bezżeństwo podjęte ze względu na Królestwo Boże jest darem jeszcze większym, choć zarazem „nie wszyscy to pojmują, lecz tylko ci, którym to jest dane” Mt 19,11).
Pierwsze wyjaśnienie, na czym polega wyższość celibatu nad małżeństwem, dał już Apostoł Paweł: „Chciałbym, żebyście byli wolni od utrapień. Człowiek bezżenny troszczy się o sprawy Pana, o to, jak by się przypodobać Panu. Ten zaś, kto wstąpił w związek małżeński, zabiega o sprawy świata, o to, jak by się przypodobać żonie. I doznaje rozterki. Podobnie i kobieta: niezamężna i dziewica troszczy się o sprawy Pana, o to, by była święta i ciałem, i duchem. Ta zaś, która wyszła za mąż, zabiega o sprawy świata, o to, jak by się przypodobać mężowi” (1 Kor 7,32-34).
Apostoł Paweł na pewno tutaj nie twierdzi, jakoby małżonków, ze względu na specyfikę ich powołania, nie obowiązywało przykazanie miłowania Boga ze wszystkich sił i z całego serca. Jeżeli bowiem Pismo Święte czytamy w wierze, to z góry wykluczamy to, żeby jakiś tekst biblijny był sprzeczny z innym. Nie ma zaś wątpliwości co do tego, że przykazanie o miłowaniu Boga całym sobą jest skierowane do wszystkich ludzi. Zatem małżonkowie mogą – i powinni – kochać Boga ze wszystkich sił i myśli, zaś ich miłość małżeńska tylko na tym zyskuje.
Co wobec tego mówi Apostoł w przytoczonych wyżej słowach o rozdarciu serca pomiędzy miłość Boga i miłość współmałżonka? Otóż mówi, że wskutek naszej ułomności trudno jest swoje zaangażowanie w małżeństwo w pełni zharmonizować z całoosobowym oddaniem Panu Bogu. Mówi to zaś do ludzi, którzy tego właśnie szczerze pragną – kochać Boga z całej duszy. Celibat, wyjaśnia Apostoł Paweł, ułatwia człowiekowi całkowite oddanie Bogu.
Warto jeszcze zauważyć, że duch tego świata atakuje jednocześnie jedno i drugie – i głosi zarówno nierealność pełnej wierności małżeńskiej, jak niemożliwość rzetelnego trwania w celibacie. Przecież ciągle ktoś nam wmawia, jakoby poligamia była przyrodzoną potrzebą każdego człowieka, zaś wiadomościami o łamaniu celibatu przez księży jesteśmy bombardowani w taki sposób, jak gdyby tylko nieliczni księża byli wierni podjętemu przez siebie celibatowi.
Niestety, w każdym pokoleniu Kościoła są małżonkowie, znieważający swoje małżeństwo brakiem pięknej miłości wzajemnej, a nawet zdradami i rozwodami. I w każdym pokoleniu Kościoła są ludzie nie dochowujący złożonych ślubów celibatu i swoją służbę wykonujący byle jak. Ale my teraz pomyślmy o tych wszystkich, którymi Kościół słusznie się chlubi, a na pewno jest ich bardzo wielu.
Otóż wielkim skarbem Kościoła są te dwie grupy chrześcijan: miliony świętych i dozgonnie sobie wiernych małżonków oraz tysiące i tysiące księży i osób zakonnych, a nieraz również świeckich, którzy wiernie trwają w przyjętym przez siebie celibacie. Gdyby w jakimś pokoleniu Kościoła zabrakło którejś z tych dwóch grup wiernych, znaczyłoby to, że szatan zwyciężył Chrystusa i bramy piekielne Kościół przemogły. A to przecież stać się nie może.
Prawda Boża jest taka, że obie te grupy wiernych wzajemnie siebie potrzebują. Rzetelnie i po Bożemu realizowany celibat przypomina chrześcijańskim małżonkom, że również oni powinni postawić Boga ponad wszystko. Z kolei święte i nieraz bardzo trudne życie małżeńskie pobudza osoby żyjące w celibacie do tego, żeby nie ograniczać się tylko do materialnego zachowania celibatu, ale żeby wykorzystać swój stan do tym większej gorliwości w służbie Bogu i bliźnim.
Pięknie pisał o tym Jan Paweł II w adhortacji apostolskiej Familiaris consortio, 16: „Dziewictwo i celibat dla Królestwa Bożego nie tylko nie stoją w sprzeczności z godnością małżeństwa, ale ją zakładają i potwierdzają. Małżeństwo i dziewictwo to dwa sposoby wyrażania i przeżywania jednej Tajemnicy Przymierza Boga ze swym ludem. Bez poszanowania małżeństwa nie może także istnieć dziewictwo konsekrowane; jeżeli płciowość ludzka nie jest traktowana jako wielka wartość dana przez Stwórcę, traci sens wyrzeczenie się jej dla Królestwa Niebieskiego”.
W Kościele zawsze tak nauczano, w przeciwnym razie małżeństwo nie zostałoby podniesione do godności sakramentu. Katechizm (nr 1620) przytacza znamienną wypowiedź świętego Jana Złotoustego (+ 407) na ten temat: „Kto potępia małżeństwo, pozbawia także dziewictwo jego chwały; kto natomiast je chwali, czyni dziewictwo bardziej godnym podziwu i chwalebnym. To, co wydaje się dobrem tylko w porównaniu ze złem, nie może być wielkim dobrem; ale to, co jest lepsze od tego, co wszyscy uważają za dobro, jest z pewnością dobrem w stopniu najwyższym”.
Panią niepokoi to, że celibat jest w Kościele uważany za stan wyższy od małżeństwa. We wspomnianej adhortacji, Jan Paweł II tak to wyjaśnia:
Żyjąc w dziewictwie człowiek trwa także cieleśnie w oczekiwaniu na eschatologiczne zaślubiny Chrystusa z Kościołem, oddając się całkowicie Kościołowi w nadziei, że Chrystus odda się Kościołowi w pełnej prawdzie życia wiecznego. Człowiek bezżenny antycypuje w ten sposób w swym ciele nowy świat „przyszłego zmartwychwstania” .
Na mocy tego świadectwa dziewictwo podtrzymuje w Kościele żywą świadomość tajemnicy małżeństwa i chroni je przed wszelkim pomniejszeniem i zubożeniem.
Czyniąc w specjalny sposób wolnym serce człowieka tak, aby zapalić je bardziej miłością do Boga i do wszystkich ludzi , dziewictwo świadczy o tym, że Królestwo Boże i jego sprawiedliwość są ową cenną perłą pożądaną nad wszelkie, nawet największe wartości, której człowiek winien szukać jako jedynej wartości ostatecznej. Dlatego też Kościół w ciągu swych dziejów zawsze bronił wyższości tego charyzmatu w stosunku do charyzmatu małżeństwa, z uwagi na jego szczególne powiązanie z Królestwem Bożym.
Warto tu jeszcze przypomnieć wyjaśnienie św. Hieronima (+ 419), że nauka o wyższości celibatu nad małżeństwem dotyczy nie konkretnych ludzi, ale stanu życia. Powiada Hieronim, że jeden i drugi rodzaj życia jest darem Bożym i wielkim skarbem, jeżeli tylko rzeczywiście otrzymanemu darowi Bożemu jesteśmy wierni. Otóż święcie realizowane małżeństwo można porównać do srebra, zaś wiernie wypełniany celibat – do złota. Celibat jest na pewno cenniejszy od małżeństwa, ale przecież ten, kto zgromadził dużo srebra jest bogatszy od tego, kto ma niewiele złota. Słowem, każdy niech dziękuje Bogu za swoje powołanie, a o resztę się nie kłopoczmy.