Czy polityka może być moralna?

Grupa docelowa: Dorośli Rodzaj nauki: Lektura Tagi: Moralność, Polityka

Wydaje się, że Polacy w swej większości oczekują obecnie od polityków nie tylko zmiany stylu uprawiania polityki, ale czegoś więcej: moralnego przełomu w traktowaniu spraw publicznych.

Moim zdaniem złożyły się na to dwie przyczyny. Pierwsza to dość powszechne przekonanie, że pod rządami SLD polityka w Polsce stała się zajęciem brudnym, służącym interesowi jednostek i grup powiązanych układami, a w żadnym razie służbą na rzecz dobra wspólnego. Taki obraz polityki wyłaniał się z relacji z obrad sejmowych komisji śledczych i z sensacyjnych doniesień mediów, informujących o nowych aferach z udziałem polityków lub przynajmniej sugerujących, że są one wysoce prawdopodobne.

Wielu Polaków wyrobiło sobie pogląd, że w pierwszych latach XXI wieku nasza polityka osiągnęła poziom dna. Konsekwencją tego stanu rzeczy była chęć – wyraźnie widoczna w przedwyborczych sondażach opinii publicznej – skarcenia przy urnach ugrupowań rządzącej lewicy i premiowania tych obiecujących uczciwe państwo i oczyszczenie życia publicznego z nieprawości.

Druga przyczyna podniesienia wymagań w sferze moralnej wobec polityków wiąże się z naszymi narodowymi rekolekcjami po śmierci Jana Pawła II. Jego odejście wstrząsnęło nami, uświadomiło, że możemy być lepsi i bardziej wierni jego nauczaniu. Moralny klimat w Polsce wyraźnie zmienił się na lepsze, chociaż jest jeszcze za wcześnie, by odpowiedzieć na pytanie, jak głęboka i trwała będzie ta zmiana.

Jedno wszakże jest pewne: poczuliśmy, że chcemy polityki, która nie będzie przede wszystkim bezpardonową walką o władzę, ale próbą służby dobru wspólnemu. Zwłaszcza było to widoczne w młodym pokoleniu.

Czy jednak polityka może być moralna? Odpowiedź na to pytanie wbrew pozorom wcale nie przynosi prostych i jednoznacznych odpowiedzi. Moralne postępowanie to takie, które odpowiada kryteriom dobra i zła. Jakkolwiek żadna dziedzina ludzkiej aktywności nie jest wyłączona spod moralnej oceny, a zasady Dekalogu powinny obowiązywać wszystkich, to działalność polityczna podlega ocenie przede wszystkim z punktu widzenia skuteczności. Stąd w tej dziedzinie życia szczególna pokusa kierowania się zasadą zalecaną przez Machiavellego – że cel uświęca środki. W podręcznikach historii znajdziemy wielu wybitnych polityków kierujących się w swej działalności tą właśnie zasadą, których bilans dokonań oceniany jest zdecydowanie pozytywnie. Znajdziemy jednak także mężów stanu, którzy w swym działaniu kierowali się zasadami Dekalogu i Ewangelii, a nawet dostąpili świętości. Tych drugich jest oczywiście mniej niż tych pierwszych. Jedni i drudzy odcisnęli ślad w historii swych narodów i świata. Mam na myśli polityków z prawdziwego zdarzenia, stawiających sobie wartościowe cele, a nie ludzi, którzy wybrali zawód polityka przede wszystkim z niskich, egoistycznych pobudek.

Ani polityka kierująca się zasadą, że cel uświęca środki, ani polityka zwracająca uwagę nie tylko na moralną wartość celu, do którego zdąża, ale także na moralną godziwość środków wybieranych do jego realizacji, sama w sobie nie daje gwarancji sukcesu ani nie jest skazana na przegraną. Można jednak zaryzykować tezę, że polityka stawiająca sobie wysokie wymagania etyczne, zwracająca uwagę na wybór moralnych środków w realizacji zakładanych celów, jest zwykle polityką trudniejszą. Także w warunkach ustroju demokratycznego. Nie znaczy to jednak, że należy z niej rezygnować.

Ustrój demokratyczny stawia trudne warunki zarówno rządzącym, jak i rządzonym. Od pierwszych wymaga przekonywania społeczeństwa do realizowanej polityki i cyklicznego uzyskiwania aprobaty. Od drugich – dojrzałości i poczucia odpowiedzialności za państwo. Nawet w starych, zakorzenionych demokracjach zdarza się, że rządzący i rządzeni oblewają polityczny egzamin. Rządzący stoją przed rozlicznymi pokusami: składania obietnic wyborczych bez zamiaru ich dotrzymania, unikania przedstawiania społeczeństwu prawdziwego stanu spraw państwowych czy rezygnowania z polityki potrzebnej państwu, by nie stracić wyborczego poparcia. Rządzeni często nad ambitną i potrzebną krajowi politykę przedkładają taką, która nie wymaga od nich wysiłku. Zdarza się też często, że chcą być oszukiwani i uspokajani zapewnieniami, że przyszłość kraju będzie lepsza bez względu na ich własną postawę. Historia zna wybitnych przywódców, którzy przegrywali wybory, bo mówili społeczeństwu prawdę, i demagogów, którzy wygrywali wybory, obiecując ludziom gruszki na wierzbie. Pomimo tych doświadczeń warto próbować prowadzić politykę opartą na prawdzie i traktującą ludzi poważnie. Dlaczego? W dłuższej perspektywie nie sposób wyobrazić sobie pomyślnej przyszłości ustroju demokratycznego zarówno bez fundamentu wspólnych wartości moralnych dających poczucie wspólnoty, jak też bez pewnego stopnia obywatelskiej edukacji, z której wynika poczucie odpowiedzialności za dobro wspólne. Doraźna skuteczność, która może skłaniać do instrumentalnego traktowania wyborców, może w dalszej perspektywie prowadzić do katastrofalnych skutków. Z kolei polityka nieuchylająca się od stawiania trudnych dylematów, przedstawiająca problemy w całej ich złożoności, traktująca wyborcę z szacunkiem, jakkolwiek może okazać się doraźnie trudniejsza, a nawet nieskuteczna, jest w stanie w dłuższej perspektywie budować obywatelską wspólnotę.

Przyjmując taki punkt widzenia za pewne minimum wymagań etycznych wobec polityków, trzeba przyjąć:

  1. niedopuszczalność świadomego wprowadzania wyborców w błąd, czyli cynizmu politycznego;
  2. rzetelne przedstawianie wartości naczelnych programu politycznego i położenia kraju;
  3. przestrzeganie zobowiązań przyjętych wobec wyborców bez ukrywania przed nimi, że stopień realizacji programu będzie zależny od układu sił w parlamencie i w rządzie;
  4. traktowanie przeciwników politycznych jako strony ideowego i programowego sporu, a nie jako wroga, który nie zasługuje na szacunek, a jedynie na unicestwienie.

Czy taka polityka jest możliwa w obecnej Polsce? Pokaże to przyszłość. Wydaje się jednak, że w ostatnich kilku tygodniach usłyszeliśmy niewypowiedziane wprost, ale jednak donośne wołanie o inną politykę niż ta, która ostatnio dominowała na polskiej scenie. Młodzi publicyści, duchowni, a także telefoniczni rozmówcy specjalnych programów telewizyjnych i radiowych nadawanych w dniach żałoby po śmierci Jana Pawła II wielokrotnie zwracali uwagę, jak pozytywnie odmienione zostały media pod nieobecność w nich polityków i ich sporów. Życie publiczne wymaga jednak tej obecności. Chodzi więc nie o to, by nie było polityków, lecz o to, by inaczej się zachowywali i inaczej ze sobą rozmawiali. Zwłaszcza politycy centroprawicy uzyskali wielką szansę skorzystania z tych oczekiwań. Albo spróbują im sprostać, albo niebawem zostaną zastąpieni przez przedstawicieli młodego pokolenia – zapewne tego, które w ciągu bardzo krótkiego czasu potrafiło za pomocą SMS-ów i e-maili zwoływać się dla wspólnego przeżywania modlitwy i zadumy nad Janem Pawłem II, jego dziełem i nad Polską. Wydaje się, że dzisiaj są oni jeszcze skłonni do udzielenia poparcia istniejącym ugrupowaniom Polski posierpniowej.

Jednak wyraźnie nie akceptują już ich sposobu prowadzenia polityki. Jeśli nie dostrzegą zmiany, zapewne wyciągną wnioski i sami podejmą odpowiedzialność za bieg spraw publicznych w naszym kraju, być może organizując ruch pokoleniowy.

Nie ulega bowiem wątpliwości, że polska polityka wymaga odnowy. A sednem tej odnowy – moim zdaniem – nie są obecnie zmiany konstytucyjne i ustrojowe proponowane w programach dominujących na naszej scenie prawicowych partii, ale przełom w pojmowaniu polityki, która powinna być traktowana jako zaszczytna służba na rzecz dobra wspólnego i przełom w działaniu ugrupowań politycznych. W III Rzeczypospolitej stały się one w stanowczo zbyt wielkim stopniu „związkami zawodowymi polityków” obsługującymi interesy swych członków. Polska natomiast potrzebuje partii, które miałyby ambicję wyrażania i reprezentowania ideowych kierunków występujących w społeczeństwie.

Rok wyborczy, w którym partie stają w zwartych szykach do rywalizacji o głosy Polaków, z pewnością nie jest najlepszym czasem na dokonywanie głębokich przewartościowań pojmowania polityki i ról wypełnianych przez partie w życiu publicznym. Jednak wielu Polaków wie albo intuicyjnie czuje, w jakim kierunku powinny pójść zmiany w naszym życiu publicznym. Ten społeczny fakt będzie miał swe konsekwencje.

Źródło tekstu: kiosk.onet.pl