Dlaczego Kościół jest przeciwny antykoncepcji?
Dlaczego Kościół jest przeciwny antykoncepcji? Czy to nie jest oznaką bezmyślności, nieodpowiedzialności? Jeżeli już dwoje młodych ludzi zdecyduje się na współżycie, nie lepiej by nie powstało przez to niekochane dziecko?
Pytanie (a właściwie pytania) zawierają kilka spraw. Spróbujmy na nie odpowiedzieć po kolei.
Dlaczego Kościół jest przeciwny antykoncepcji? Antykoncepcja jest stosowana w celu zapewnienia swoistej swobody seksualnej, przejawiającej się w podejmowaniu współżycia w dowolnym czasie bez konsekwencji ewentualnego poczęcia dziecka. Ponieważ jednak w pewnych okresach taka możliwość istnieje, należy w myśl tej „logiki” podjąć takie działanie, które albo zniekształci współżycie (np. stosunek przerywany) albo obezpłodni kobietę czy mężczyznę, unikając w ten sposób, czy broniąc się niejako przed „zagrożeniem”, jakim w tym wypadku jest poczęcie dziecka. I ta działalność nazywa się antykoncepcją, a środki obezpładniające – środkami antykoncepcyjnymi.
Zagadnieniom wpływu postawy antykoncepcyjnej na trwałość więzi międzyludzkich oraz oceny moralnej stosowania antykoncepcji należałoby poświęcić osobne spotkania z uwagi na szeroki, wieloaspektowy zakres tej tematyki*. Natomiast w tym momencie ograniczę się do wypunktowania podstawowej argumentacji dla uznania antykoncepcji jako niezgodnej z nauką Kościoła.
Nie ma środków antykoncepcyjnych całkowicie niezawodnych i całkowicie nieszkodliwych dla zdrowia. Środki reklamowane jako „pewne” są jednocześnie najbardziej szkodliwe dla zdrowia. Jeżeli zatem są zawodne – to obracają się przeciw człowiekowi; zarówno przeciw rodzicom, którzy nie planowali dziecka, jak i przeciw dziecku nieoczekiwanemu albo, co gorsze, któremu nie pozwoli się urodzić, skazując je na aborcję.
Jeżeli środki antykoncepcyjne są szkodliwe dla zdrowia to też obracają się przeciw człowiekowi. Ponadto, niszcząc sobie świadomie zdrowie, człowiek przekracza V przykazanie Boże. Zatem, stosując antykoncepcję, człowiek naraża się na możliwość poczęcia dziecka nieoczekiwanego, a także szkodzenia sobie na zdrowiu.
Osobną grupę stosowaną w antykoncepcji stanowią środki abortywne, wczesnoporonne. Mechanizm ich działania – mówiąc ogólnie – polega nie tyle na uniknięciu poczęcia (bo do niego niekiedy dochodzi), ile na zniszczeniu zarodka (dziecka) we wczesnym stadium jego rozwoju. Ocena moralna tego działania (szczególnie w odniesieniu do V przykazania) jest aż nadto wyraźna i nie wymaga komentarza.
Stosując antykoncepcję (czyli obezpładniając), „przystosowuje się” daną osobę do określonego celu. Tym celem jest „użycie” jej do zaspokojenia potrzeb seksualnych w dowolnej chwili, unikając jednocześnie konsekwencji, jaką może być poczęcie dziecka. To „przystosowanie” osoby sprowadza ją do roli przedmiotu użycia. Człowiek zawsze jest podmiotem i nigdy nie może być przedmiotem. Potraktowanie człowieka jako przedmiotu uderza w godność człowieka – tę godność mu odbiera. Pogwałcenie godności człowieka jest dużym wykroczeniem moralnym. Ta sytuacja dotyczy najczęściej kobiety. I nawet jeżeli tej kobiecie naruszenie jej godności nie przeszkadza, nadal jest to wykroczenie moralne, ponieważ godność jest darem, jaki otrzymuje człowiek stworzony na obraz i podobieństwo Boże.
Antykoncepcja jest naruszeniem prawa naturalnego czyli prawa Bożego, które zakłada okresy płodności i niepłodności pary małżeńskiej, aby mogła ona realizować współżycie zgodnie z planowaną płodnością lub rezygnacją z niej. Obowiązkiem człowieka jest poznanie praw naturalnych i wykorzystanie ich. Obowiązkiem pary małżeńskiej jest – opierając się na prawach naturalnych – wyznaczenie dni płodności i niepłodności i taką „organizację” współżycia małżeńskiego, zakładającą w przypadku planowania poczęcia, współżycie szczególnie w dniach płodności, natomiast w przypadku rezygnacji z poczęcia – współżycie w dniach niepłodności, natomiast w dniach płodności wyrażania sobie miłości w każdy inny sposób z wyjątkiem współżycia.
Ponadto antykoncepcja niszczy więź małżeńską, ale tego tematu już nie będę dalej rozwijał tym bardziej, że pytanie dotyczy sytuacji przedmałżeńskiej.
Reasumując: Ponieważ Kościół stoi na straży godności człowieka, ochrony zdrowia oraz przyjęcia z miłością każdego poczętego dziecka, uznał stosowanie antykoncepcji, która się temu sprzeciwia za moralnie złe. Mówiąc dokładniej, stosowanie antykoncepcji jest grzechem, dlatego Kościół jest jej przeciwny.
W dalszych pytaniach przebija troska o młodych ludzi, którzy zdecydowali się na współżycie. Nim jednak tych dwoje młodych ludzi zdecydowało się na współżycie, powinni sobie wiele spraw uświadomić.
Współżycie, będące wyrazem miłości małżeńskiej, niesie w sobie element jednoczący i rodzicielski, bo te dwa elementy są w małżeństwie realizowane. Im (tym młodym ludziom) nie jest potrzebny ani element jednoczący, ponieważ nie żyją w związku (który trzeba stale umacniać), ani nie ma postawy rodzicielskiej. Zatem celem tego działania jest prawdopodobnie tylko rozładowanie napięcia płciowego, a to sprzeciwia się współżyciu jako wartości.
Konsekwencją współżycia przedmałżeńskiego (pozamałżeńskiego) jest ciężka wina moralna wynikająca z naruszenia VI przykazania Bożego.
Współżycie, jako działanie niosące w sobie możliwość poczęcia dziecka, jest „zagwarantowane” dla związku małżeńskiego, ponieważ dziecko ma prawo być poczęte i zrodzone w rodzinie. Sięganie po to dla uzyskania satysfakcji seksualnej jest – najdelikatniej mówiąc – działaniem bezmyślnym.
Ważne rzeczy wymagają dużej odpowiedzialności. Współżycie jest rzeczą ważną. Odpowiedzialność istnieje wtedy, gdy, m. in., gotowi jesteśmy przyjąć konsekwencje swojego działania. Konsekwencją współżycia może być i niekiedy jest (nawet stosując antykoncepcję) poczęcie dziecka. Jeżeli nie jesteśmy w stanie dziecka przyjąć, to podejmowanie współżycia jest działaniem rażąco nieodpowiedzialnym.
Końcowe części pytania wymagają logicznego uporządkowania. W podtekście tych pytań zarzuca się Kościołowi bezmyślność i nieodpowiedzialność w związku ze stanowiskiem przeciwnym antykoncepcji. I dalej następuje uzasadnienie tego zarzutu: „Jeżeli już dwoje młodych ludzi zdecyduje się na współżycie”, to (z całym szacunkiem dla nich) właśnie oni postępują bezmyślnie i nieodpowiedzialnie. Bo czy człowiek myślący, a tym bardziej odpowiedzialny pozwoli sobie na działanie o tak dużym „ciężarze gatunkowym”? Czy zapomni o odpowiedzialności za konsekwencje tego działania? Czy nie rozezna, ile z tego działania może wyniknąć ewentualnego dobra, a ile może spowodować zła? Czy pozwoli sobie na całkowicie świadome złamanie przykazania Bożego i konflikt z sumieniem?… Domeną młodych ludzi jest działanie impulsywne, często nieprzemyślane i tym samym nieodpowiedzialne. Toteż w tym wieku nie można podejmować współżycia będącego sprawą bardzo ważną, której konsekwencje sięgają dalszych lat naszego życia.
I ostatnia część pytania. Jeżeli nie chcemy (i słusznie) aby „…nie powstało przez to niekochane dziecko”, to nie należy podejmować współżycia. I to jest prosty, oczywisty wniosek.
Natomiast uważam, że zagadnienia współżycia przedmałżeńskiego i antykoncepcji – z uwagi na zakres tematyki – winny być przedmiotem osobnych zajęć.