Dziesiąta próba Abrama
DZIESIĄTA PRÓBA
Jedną z interpretacji życia patriarchy, powstałą na bazie tradycji rabinicznej, jest odczytanie historii Abrahama według klucza „dziesięciu prób”, którym patriarcha został poddany, i „siedmiu błogosławieństw”, które otrzymał. Przy czym dziesiąta próba opisana w rozdziale dwudziestym drugim jest próbą najpoważniejszą i ostatnią, po której Abraham otrzyma siódme i ostatnie błogosławieństwo. Potem pozostanie już tylko patriarsze nabyć miejsce na grób żony Sary oraz znaleźć żonę dla syna Izaaka — dynamika opowiadania słabnie po tym najbardziej dramatycznym wydarzeniu.
Błogosławieństwa otrzymane przez Abrahama znajdują się w następujących miejscach Księgi Rodzaju: 12,2—3; 12,7; 13,14—17; 15; 17; 18; 22,16—18. Wymieńmy wszystkie dziewięć wcześniejszych prób, którym został poddany patriarcha. Musiał opuścić ojczyznę i krewnych (Rdz 12,1—4) i udać się w niebezpieczną podróż do Egiptu (Rdz 12,10—13,1). Poddał się woli Lota (Rdz 13,2—18), którego następnie uwolnił (Rdz 14). Pojawiło się potem niebezpieczeństwo utraty syna Hagar (Rdz 16). Następnie Abraham poddał się próbie obrzezania (Rdz 17). Kolejne próby to: Lot w niebezpieczeństwie (Rdz 18,16—19,29) oraz Abraham w niebezpieczeństwie ze strony obcego króla (Rdz 20). Narodziny Izaaka oznaczały odejście pierworodnego (Rdz 21,8—20).
Warto zwrócić uwagę, że wszystkie opowiadania o Abrahamie zostały ułożone według nieprzypadkowej kolejności. Tworzą one tzw. formę „chiazmu”, w której próbie pierwszej odpowiada dziesiąta, drugiej i trzeciej odpowiadają ósma i dziewiąta, czwartej — siódma, a piątej — szósta. Tym samym zostaje czytelnikowi wskazany związek pomiędzy próbą dziesiątą a opuszczeniem kraju rodzinnego opisanym w Rdz 12,1—4. W obu sytuacjach Abraham zostaje wezwany do opuszczenia tego, co jest dla niego istotne, w obu wydarzeniach wykazuje się posłuszeństwem i otrzymuje błogosławieństwo. Nie wystarczy więc pierwsze wyjście, potrzeba jeszcze drugiego opuszczenia: wtedy opuszczał to, co sam miał, teraz opuści to, co od Boga otrzymał (może kryją się w tym znane z teologii duchowości pojęcia nocy zmysłów i nocy ducha?).
Również z poprzedzającym opowiadaniem — o wypędzeniu Hagar i Izmaela (Rdz 21,1—21) — ma związek dwudziesty drugi rozdział. Widać wyraźne podobieństwo między opowiadaniem o ofierze Izaaka a relacją o wypędzeniu Hagar i Izmaela: w obu przypadkach synom grozi śmierć, Izmaelowi na pustyni (Rdz 21,15—16), Izaakowi na ołtarzu (Rdz 22,10); w obu przypadkach synowie są zaangażowanymi uczestnikami wydarzenia, które inicjuje Bóg (por. Rdz 21,12 z 22,1—2); w przypadku i Izmaela, i Izaaka, to głos anioła Jahwe w ostatniej chwili uratuje ofiary (por. Rdz 21,17—18 i 22,11); w obu opowiadaniach zostaje ponowiona obietnica licznego potomstwa (por. Rdz 21,18 i 22,17—18).
Nie wystarczyło wypędzenie Izmaela; ten syn nie był największym skarbem Abrahama, takim jest Syn Obietnicy — Izaak. Widać więc, że Abraham zostaje wezwany przez Boga do oddania wszystkiego, co ma. Przypomina się w tym miejscu scena obserwowana przez Pana Jezusa, kiedy to tłum wrzucał do skarbony drobne ofiary, a tylko jedna osoba wrzuciła wszystko, co miała (por. Mk 12,41—44; Łk 21,1—4). Wtedy Pan powiedział: „Ta uboga wdowa wrzuciła więcej niż wszyscy
inni. Wszyscy bowiem wrzucali na ofiarę z tego, co im zbywało; ta zaś z niedostatku swego wrzuciła wszystko, co miała na utrzymanie” (Łk 21,3—4).
Podobnej ofi ary wymaga się od Abrahama: nie czegoś drobnego, na czym mu zbywa, i nawet nie czegoś wartościowego, ale tego jednego, co ceni najbardziej i co jest całym jego skarbem. Porzucił już przecież swoje plany na życie i czeka na spełnienie Bożej obietnicy, a tu jeszcze Bóg każe mu oddać nawet syna, przez którego obietnica ma zostać spełniona. Święty Augustyn zwraca uwagę, że Abraham pośród bogactwa pozostał ubogim, skoro na rozkaz Boga gotowy był ofiarować syna swego, dla którego bogactwo to gromadził. Podobnie — twierdzi biskup Hippony — chrześcijanie powinni być gotowi ofiarować Bogu posiadane skarby. (Na marginesie, właśnie na przykładzie Abrahama sprzeciwia się Augustyn poglądom pelagian, którzy nakazują całkowite odrzucenie dóbr materialnych).
W opisie dziesiątej próby Abrahama obcujemy z arcydziełem literackim ukazującym Boga jako Pana, którego żądania mają charakter absolutny, którego wola jest nieodwołalna, a ostatnie słowo jest łaską. Abrahama zaś poznajemy jako wielkiego założyciela Izraela, posłusznego Bogu w całej tajemniczej surowości Jego słowa. Ojciec Narodów okazuje milczące zaufanie i posłuszeństwo, nie znajdą w jego ustach miejsca słowa wykrętu czy elokwentne uniki. Warto medytować nad tym opowiadaniem zbudowanym z niewielu słów, co wskazuje, że liczy się w nim także (przede wszystkim?) milczenie.
Od razu zostajemy poinformowani o tym, czego Abraham nie wie. Tak więc cały dramat przeżywany przez Abrahama możemy rozpatrywać jako próbę, której patriarcha został poddany (por. Rdz 22,1). Użyty w języku hebrajskim czasownik oznacza wystawienie kogoś na trudności czy kłopoty w celu zbadania jego wierności lub innych cech. Tylko w tym jednym miejscu zarówno Księgi Rodzaju, jak i całego Pięcioksięgu, próbie poddawana jest jednostka, a nie — jak w innych przypadkach — cały izraelski naród (tak będzie na pustyni, kiedy Bóg doświadczy lud wybrany przez fałszywych proroków czy najeźdźców albo próbą głodu i pragnienia). Sprawdzian, któremu poddany jest zwykle Izrael, a w tym przypadku praojciec, ma ujawnić wewnętrzną postawę; celem próby jest „utrapić, wypróbować i poznać, co jest w twym sercu; czy strzeżesz Jego nakazu, czy też nie” (Pwt 8,2).
Protoplasta Izraela musi całe swoje życie i przyszłość oddać Bogu. Poddany zostaje próbie i mimo tego, że nie wie, iż jest to próba, przyniesie mu ona ostatecznie korzyść.
PRÓBA WYRAZEM MIŁOŚCI?
O, bardzo łatwo jest nam oskarżyć Boga o okrucieństwo — z powodu tego wezwania do ofiarowania Abrahamowego syna. W opowiadaniu tym Bóg odgrywa rolę czarnego charakteru, a serce nasze mimowolnie kieruje się w stronę Abrahama. Jakże to jednak być może, że ten sam Bóg, którego wieki później postawi Syn Boży za wzór Ojca, teraz wydaje się tak niemiłosierny? „Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec wasz, który jest w niebie, da to, co dobre, tym, którzy Go proszą” (Mt 7,11). Jakże to, dar syna miałby być teraz odebrany? Toż nawet ludzcy ojcowie tego nie robią!
Nie rozumiemy, co się dzieje, choć i tak jesteśmy w lepszej sytuacji niż Abraham, bo przynajmniej tyle wiemy, że poddany on został próbie, a tym samym przeczuwamy zakończenie historii. A on nawet tego nie wiedział. I całym sobą przeżywał to niezrozumienie Boga, i to ładnych kilka dni, w czasie których wędrował w kierunku wskazanym przez Jahwe. A była to pielgrzymka wiary. Czy ten, o którym powiedziano, że był „przyjacielem Boga” (por. 2 Krn 20,7; Iz 41,8), musiał zostać poddany aż tak wielkiej próbie? Nie rozumiemy też, dlaczego Bóg miałby pochwalać wiarę, która jest gotowa oddać dziecko na śmierć, zamiast je chronić.
Nie wolno nam jednak ulec pokusie interpretacji fundamentalistycznej, literalnej. Trzeba medytować nad tym etapem życia Abrahama, pamiętając wszystkie poprzednie. Trzeba mieć na uwadze, że Boża miłość wezwała Abrahama do wyjścia z ziemi rodzinnej, a potem do posłuszeństwa, owocem którego było błogosławieństwo. Fraza, od której zaczyna się opowieść (Rdz 22,1: „A po tych wydarzeniach”, a dosłownie: „Stało się po tamtych wydarzeniach”) oprócz tego, że rozpoczyna nowe opowiadanie, podkreśla także jego związek z poprzednią historią Abrahama, w tym także wszystkimi otrzymanymi od Boga dobrodziejstwami: obietnicą, przymierzem, synem. Dlatego trzeba popatrzeć nie tylko na samo wezwanie do złożenia syna w ofierze, ale na całe opowiadanie, a właściwie na całą historię Abrahama. I w końcu również trzeba doświadczyć Boga działającego we własnym sercu i w życiu; bez tego nijak nie zrozumiemy tej tajemnicy, która ukazuje się naszym oczom.
Pierwszym mignięciem tajemnicy Bożej miłości w scenie ofi arowania Izaaka okazuje się już sam fakt poddania Abrahama próbie. Tak, nie każdego Bóg próbuje, a w taki sposób jak patriarchę to naprawdę tylko jednostki! „Synu mój, nie lekceważ karania Pana, nie upadaj na duchu, gdy On cię doświadcza. Bo kogo miłuje Pan, tego karze, chłoszcze zaś każdego, którego za syna przyjmuje” (Hbr 12,5b—6). Żeby tak kogoś próbować, trzeba go bardzo kochać, i to z nadzieją na wzajemność: „Ja wszystkich, których kocham, karcę i ćwiczę. Bądź więc gorliwy i nawróć się!” (Ap 3,19). Oczywiście w przypadku Abrahama nie tyle chodziło o nawrócenie, co o głębsze jeszcze zjednoczenie z Bogiem.
Nieprzypadkowo Bóg mówi do Abrahama w nocy (prawdopodobnie, bo podkreśla na to wyraz „nazajutrz” z Rdz 22,3), a potem przemawia do niego przez anioła. Wskazuje to na Jego transcendencję. Mimo że poznany, wymyka się po raz kolejny Abrahamowi. Okazał się Bogiem miłosiernym i dobrym (dał syna), a teraz wzbudza bojaźń (odbiera syna). Należy Mu się on — powie Zenon z Werony — z racji Jego świętości; może Dawca życia zażądać śmierci — dopowie Ambroży z Mediolanu — ponieważ nie żąda nikogo obcego, a tylko tego, którego sam dał. Augustyn dowodzi, że Dawca prawa może zażądać tego, co prawo zabrania, i tylko wtedy — na rozkaz Boży — można tego dokonać (jest różnica między ofiarą Abrahama a Jeftego, który również dokonuje tego, czego zabraniało prawo, ale nie czyni tego z polecenia Bożego — por. Sdz 11,29—40). Patriarcha jest tym, który według biskupa Hippony wyżej prawa stawia wierność nakazom Boga. A nie było łatwo być posłusznym w takim wypadku, kiedy Bóg żąda czegoś przeciwnego prawu — w przeciwieństwie do tego posłuszeństwa, które nie powinno było nastręczać trudności pierwszym ludziom w raju; na ich tle dopiero widać wagę „bogobojnego posłuszeństwa” Abrahama, które nie roztrząsa, czy Bogu rzeczywiście zależy na ofierze z ludzi, ale polecenie wykonuje ze względu na to, że wypowiada je Bóg. Nie odrzuca się napomnień Ojca — powie Piotr Chryzolog — dlatego Abraham najpierw przestrzega wstydliwego obrzezania, a potem decyduje się na dzieciobójstwo.
Abraham odpowie na nowy przejaw Boga posłuszeństwem. Ale ten znów-nowy (ciągle-nowy) Bóg nie jest Kimś innym od tego Boga, którego Abraham już poznał i którego będą potem nazywać „Bogiem Abrahama”. Okazuje się, że w języku hebrajskim w wyrażeniu „Bóg wystawił Abrahama na próbę” (Rdz 22,1) użyty został rodzajnik z imieniem Boga, co może wskazywać właśnie na to, że chodzi wciąż o tego Boga, który już objawiał się patriarsze, a może nawet być przetłumaczone jako zaimek dzierżawczy — „jego”, jego (Abrahama) Bóg.
Zadanie, które Abraham otrzymuje, wydaje się nieludzkie, i nieludzkiego trzeba wysiłku, aby mu sprostać. Do jego wykonania potrzeba wiary. Bóg tylko dla tego wymaga tak wiele, ponieważ wie, że Abraham tę wiarę ma i może działać na jej podstawie. Tym samym daje Bóg przekaz następnym pokoleniom, także współczesnemu, jak wielka jest moc wiary. Patriarcha ma być przecież „ojcem wierzących” i „ojcem narodów”. Bóg stawia go za wzór. Dlatego zarówno Stary Testament (por. Mdr 10,5; Syr 44,19—21; 1 Mch 2,52), jak i Nowy (por. Hbr 11,17—19; Jk 2,21—23), a także ojcowie Kościoła — wskazują na wiarę Abrahama.
Abraham może okazać się wiernym właśnie w tym czasie trudnej próby, której redaktor Księgi Machabejskiej nie waha się nazwać pokusą: „Czyż nie w czasie pokusy Abraham okazał się wiernym? I zostało mu to poczytane za sprawiedliwość” (1 Mch 2,52). Ambroży z Mediolanu wskazuje na różnicę między działaniem Szatana, który kusi, aby zgubić, a Bogiem, który doświadcza, aby nagradzać, a stawia przed pokusą tylko tych wypróbowanych (można by powiedzieć, że nie byłoby dziesiątej próby, gdyby nie dziewięć poprzednich). Bardzo ciekawe jest spostrzeżenie biskupa z Mediolanu, według którego tylko przez rzeczywiste wydarzenie można być poddanym próbie, natomiast kuszonym jest się nieprawdziwymi żądaniami. W tej perspektywie odczytuje on, że Bóg, który na pewno nie chciał ofi ary z syna (zamienia go przecież potem na barana), próbował tylko Abrahama w tym, czy nie postawi on miłości ojcowskiej nad posłuszeństwo Bogu.
Z kolei Tertulian w ogóle nie potraktuje tej próby, której został poddany Abraham, w taki sposób, jakoby Bóg chciał wypróbować wiarę Abrahama, ale właśnie jako próbę, dzięki której Bóg chce u kazać wiarę Abrahama — wyrazem tej wiary jest jego gotowość potraktowania Boga wyżej od człowieka, przez co Abraham staje się przykładem dla później ogłoszonego przykazania, że nie wolno cenić wyżej bliskich niż Boga. Powie też Tertulian, że to cierpliwość wypróbowała wiarę Abrahama, a całe wydarzenie było raczej umocnieniem dla Abrahama niż próbą. Z kolei Cyprian doda, że nie tylko Abraham okazał „pobożną cierpliwość”, ale i Izaak swoją cierpliwością niejako zapowiedział ofiarę Pańską. Obaj ufali, że Bóg we właściwy i sobie znany sposób kieruje losami ludzkimi. Zenon z Werony również uzna, że próba dotyczyła nie tylko Abrahama, ale i Izaaka.
Katechizm Kościoła Katolickiego w punkcie 2847 podaje rozróżnienie między próbą a pokusą: „Duch Święty pozwala nam rozróżniać między próbą, konieczną do wzrostu człowieka wewnętrznego ze względu na »wypróbowaną cnotę« (Rz 5,3—5), a pokusą, która prowadzi do grzechu i śmierci” (por. Jk 1,14—15). Nie trzeba się bać. Bóg nigdy nie kusi (por. Jk 1,13: „Kto doznaje pokusy, niech nie mówi, że Bóg go kusi. Bóg bowiem ani nie podlega pokusie ku złemu, ani też nikogo nie kusi”), a jeżeli próbuje, nie daje zadań ponad ludzkie siły (1 Kor 10,13). Ten sam, który próbuje, udziela również łaski do przejścia zwycięsko próby. Dzięki takiej próbie człowiek po pierwsze poddaje się Bogu i liczy na Jego moc, a po drugie, pokazuje nam samym, jak silną mamy wiarę i jak mocna jest Jego obecność w nas. Więcej nawet — przez takie trudne próby nasza wiara rośnie; powiedziano wszak o Abrahamie i jego wierze w wypełnienie obietnicy: „I nie okazał wahania ani niedowierzania co do obietnicy Bożej, ale się wzmocnił w wierze” (Rz 4,20). Albo: „Widzisz, że wiara współdziałała z jego uczynkami i przez uczynki stała się doskonała” (Jk 2,22).
Nie od razu jednak, jeśli w ogóle, nasze serce będzie na tyle nieufne we własne siły, a ufne w moc Boga, że Ten będzie mógł poddać nas próbie, jakiej poddał sędziwego patriarchę. W przytoczonym przed chwilą wersecie z Listu św. Jakuba użyty został czasownik w formie czasu przeszłego niedokonanego, z czego płynie wniosek, że był Abraham przygotowywany do najtrudniejszej próby przez wszystkie poprzednie, które doskonaliły jego wiarę. Warto pamiętać, że Abraham otrzymał to specjalne zadanie ze względu na swoiste powołanie — jego relacje z Bogiem są tak szczególne (porównajmy je, powiedzmy, z doświadczeniem Maryi), że myśl o tym, czy Bóg i nas tak będzie próbować, wydaje się raczej pozbawiona podstaw. Będziemy próbowani na miarę naszego powołania.
Bóg podda podobnej próbie Maryję, która stojąc pod Krzyżem, składać będzie Jezusa w ofierze jak Abraham Izaaka. I Ona, i Abraham, poznają dzięki takiej próbie — proszę wybaczyć antropomorfizujący język — to, co dzieje się w Sercu Boga, gdy Ten poddaje się próbie, oddając Syna na śmierć. Jest więc ta wydawałoby się straszliwa próba okazją do tego, aby zjednoczyć się z Bogiem przez miłość. Bo tak naprawdę w opowiadaniu o Abrahamie chodzi o tajemnice Boże, a nie o pytanie, czy rzeczywiście Bóg chciał śmierci Izaaka, albo czy Abraham naprawdę był gotowy zabić syna. „Chodziło tam nie o zabójstwo, ale o tajemnicę” — słusznie zauważył św. Augustyn.
Źródło tekstu: opoka.org.pl/biblioteka
TEKST 2
Tradycja żydowska mówi o dziesięciu próbach, jakim poddany był Abraham. Ostatnią i najtrudniejszą z nich była tzw. Akeda, czyli pozorne żądanie złożenia w ofierze całopalnej własnego syna Izaaka. Na razie jednak „syn obietnicy” jeszcze się nie narodził. Abram kolejny raz, za radą swej żony Saraj, ucieka się do kompromisu. Od jej niewolnicy otrzymuje naturalnego syna, Izmaela, adoptując go za własne dziecko. Tu jednak sytuacja znów się komplikuje. Saraj wypędza swą rywalkę Hagar, wraz z dzieckiem na pustynię,, aby tam oboje zginęli z pragnienia.
W tym dramatycznym momencie Bóg wkracza w akcję. Przez swego anioła dokonuje ocalenia dziecka i jego matki. Bóg pisze prosto na krzywych liniach ludzkich zamysłów. „Nie lękaj się!” – woła anioł do Hagar. W Bożym planie zbawczym jest miejsce także dla Izmaela: „Uczynię z niego wielki naród”. Nie on jednak będzie dziedzicem obietnicy. Boże plany są niezmienne, a do człowieka należy tylko uważnie wczytywać się w to, co Bóg zamierzył dla niego. Podobnie mrówka, choćby stokroć stawiano na jej drodze przeszkody, dąży nieznużenie do celu, który podpowiada jej wewnętrzny głos intuicji.
Opowiadanie o wypędzeniu Hagar nie ma w sobie nic budującego, ważne jest jednak ze względu na temat potomstwa. Abram jest przywiązany do swego syna, nie potrafi jednak oprzeć się żądaniu Saraj. Oboje są tylko starymi, zgorzkniałymi ludźmi; dopiero zmiana imienia (Rdz 17,5.15) dokona w nich przemiany. Bóg początkowo zdaje się aprobować okrutny postępek Sary; teraz jednak bierze w obronę skrzywdzoną Hagar. W ostatniej chwili ona wraz synem doznają ocalenia. Mimo wszystkich przeciwności, Izmael otrzyma liczne potomstwo, będąc zarazem synem Abrahama i Hagar – Egipcjanki.
To dziwne i skomplikowane opowiadanie zawiera w sobie szereg pytań, które mogą okazać się bardzo przydatne dla nas. Dotyczy ono najpierw rywalizacji pomiędzy obydwoma żonami Abrahama.
Czy lęk, naturalny w takiej sytuacji, nie prowadzi do chęci odwetu?
Postawa Hagar uczy uległości i zapobiega eskalacji zła. Czy nie obarczam Boga odpowiedzialnością za doznane krzywdy?
Czy wierzę, że głośne wołanie do Boga może przezwyciężyć lęki i spowodować ocalenie?
Źródło tekstu: https://www.ssb.pl