Jan Paweł II i media
O Janie Pawle II i mediach można mówić na dwa sposoby. Pierwszy to refleksja nad jego nauczaniem o mediach, które jest oczywiście bardzo obszerne, podobnie jak nauczanie na prawie wszystkie istotne tematy (wystarczy na przykład prześledzić jego orędzia na Dni Środków Społecznego Przekazu). Sposób drugi to obserwacja jego postawy, jego zachowań wobec mediów. Moja wypowiedź mieści się raczej w tej drugiej perspektywie.
Kilka dni po powrocie z każdej podróży apostolskiej Papież zaprasza do siebie na obiad trzy lub cztery osoby z mediów watykańskich, które wchodziły w skład świty papieskiej, a wraz z nimi pracownika Sekretariatu Stanu, który każdego dnia śledził doniesienia prasy światowej na temat podróży. Papież chce wiedzieć, jakie były echa podróży w mediach, chce zastanowić się razem ze współpracownikami nad tym, co zostało zrozumiane, a co nie, ocenić, czy jego przesłanie dotarło do szerokiego grona odbiorców, czy też nie. Robi to za każdym razem, regularnie, nie omieszkał tego uczynić nawet po setnej podróży, kiedy można się było spodziewać, że Papież «już zrozumiał», jak działają media… To spotkanie przy obiedzie jest oczywiście przyjemne… ale jest też czasem pracy. Papież wie bardzo dobrze, czego oczekuje od tego typu spotkań, i nie dopuszcza, aby rozmowa odchodziła zbyt daleko od głównego tematu.
Jest to dla mnie fakt bardzo znamienny, bo mówi wiele o relacji między Papieżem a mediami, o wadze, jaką przywiązuje on do mediów, widząc w nich istotny wymiar współczesnej rzeczywistości, o jego przeświadczeniu, że upowszechnienie jakiegokolwiek przesłania jest nie do pomyślenia bez udziału mediów. Przyjmując taką postawę, nacechowaną spokojem i pokorą, Papież stara się rozumieć i brać pod uwagę w swojej pracy mechanizmy przekazu informacji w dzisiejszym świecie, bynajmniej się ich nie lęka ani im się nie podporządkowuje. Papież dobrze wie, co chce i powinien powiedzieć, i z pewnością nie zmienia tego powodowany lękiem przed mediami albo sympatią do nich. Nie jest mu jednak obojętne, czy to, co mówi, zostanie zrozumiane, czy też nie. I nawet po 25 latach nadal stara się uczyć, dążąc do coraz lepszej współpracy z mediami w pełnieniu swej misji.
Ta pozytywna relacja z mediami charakteryzowała jego pontyfikat od samego początku. Już spontaniczne słowa wypowiedziane z Loggii Błogosławieństw w dniu wyboru, a później podczas pierwszych wizyt poza Watykanem przyczyniły się do usunięcia dystansu; dopiero jednak pierwsza «konferencja prasowa» na pokładzie samolotu, z dziennikarzami uczestniczącymi w pierwszej podróży zagranicznej, pozwoliła zrozumieć nowy styl tego Papieża. Także Paweł VI podczas podróży przychodził do dziennikarzy, aby ich pozdrowić, ale nie było pytań i odpowiedzi. Nie wiadomo, czy Jan Paweł II wyszedł do dziennikarzy właśnie po to, żeby z nimi porozmawiać, czy też rozmowa zaczęła się przypadkowo. Tak czy inaczej, podczas gdy wcześniej dziennikarzom nie przychodziło nawet do głowy zadawać pytania Papieżowi, teraz stało się to oczywiste. To znaczy, że osobowość nowego Papieża ujawniała naturalną skłonność do bardziej spontanicznej i bezpośredniej relacji z mediami.
Być może na skutek wieloletniego obcowania ze światem pozbawionym wolności słowa Karol Wojtyła stworzył sobie pozytywną wizję mediów «wolnego świata», dostrzegając w nich potencjalnych sprzymierzeńców, którzy mogli dopomóc mu jako rzecznikowi nadziei na wyzwolenie uciśnionych Kościołów i narodów. Oczywiście dla kogoś, kto przywykł do tradycyjnej nieufności, a przynajmniej rezerwy środowisk kościelnych i kurialnych wobec mediów, postawa Jana Pawła II była czymś całkowicie nowym. Można ją określić jako postawę optymistyczną, bardziej skłonną dostrzegać pozytywny potencjał mediów, niż lękać się zasadzek, których z pewnością nie brakuje. W istocie rzeczy Papież jako pierwszy daje przykład, jak realizować wezwanie «nie lękajcie się», i dzięki temu może brzmieć przekonująco, kiedy mówi do ludzi mediów, podobnie jak do wszystkich innych: «Nie lękajcie się, otwórzcie drzwi Chrystusowi”. W ten sposób, okazując szczery szacunek dla nich i dla ich pracy, rzuca im wyzwanie, aby stawali się lepsi, niż często są w rzeczywistości.
Jan Paweł II postrzega media kościelne, a zwłaszcza watykańskie, jako ważne narzędzie misji ewangelizacyjnej. Wiadomo, że media instytucjonalne są często znacznym obciążeniem finansowym: kosztują, a nie przynoszą dochodu. Dlatego wielu jest takich, którzy nie zawsze patrzą na nie życzliwie albo uważają, że należy je ograniczyć. Jan Paweł II nigdy nie rozumował takimi kategoriami, a pracownicy mediów watykańskich zawsze uważali go za swojego najsilniejszego i najbardziej zdecydowanego protektora.
Podczas gdy poprzedni papieże popierali prasę, a następnie radio, zasługą Jana Pawła II stało się wprowadzenie telewizji do mediów watykańskich, a tym samym nadrobienie — przyznajmy to — pewnego opóźnienia. Utworzenie Watykańskiego Ośrodka Telewizyjnego (oraz poparcie udzielane telewizji Telepace) ma na celu wypełnienie luki, która stwarzała niebezpieczeństwo uzależnienia Watykanu od włoskiej telewizji RAI, aż do 1983 r. zastępującej to brakujące ogniwo w systemie mediów służących Papieżowi w wypełnianiu jego posługi.
To jednak nie jedyny powód, dla którego obecny pontyfikat zasługuje na miano «telewizyjnego». Jan Paweł II ma niezwykłą zdolność posługiwania się gestami i znakami, bardzo «mocnymi» i wymownymi, poprzez które przekazuje swoje orędzie jeszcze skuteczniej niż słowem mówionym czy pisanym. Gestami wykonywanymi w miejscach o dużym znaczeniu symbolicznym, będących celami jego podróży apostolskich. Któż mógłby zapomnieć postać Papieża modlącego się przed Ścianą Płaczu świątyni jerozolimskiej i jego dłoń wkładającą kartkę papieru w szczelinę w murze? Albo Papieża obejmującego stopy Ukrzyżowanego w Dniu Przebaczenia w roku Wielkiego Jubileuszu? Te gesty to wydarzenia historyczne, to kamienie milowe w dziejach Kościoła naszych czasów. Jako osoba sprawująca obecnie pieczę nad archiwum Watykańskiego Ośrodka Telewizyjnego mam świadomość, że te obrazy są dokumentami historycznymi nie mniej istotnymi dla przyszłości niż te, które przechowuje się w znacznie bardziej szacownych i znanych Archiwach Watykańskich…
Już Pius XI, korzystając z radia, zdołał rozszerzyć na cały świat krąg potencjalnych słuchaczy swego przesłania. Jan Paweł II za pośrednictwem radia i telewizji, które zwielokrotniły skuteczność jego apostolskiego pielgrzymowania, naprawdę dotarł do niemal wszystkich części świata. Kiedy w wielu językach wygłasza pozdrowienia, gdy w ponad 60 językach składa życzenia na Boże Narodzenie lub Wielkanoc, uświadamiamy sobie, że wykracza on daleko poza kolumnadę placu św. Piotra i odczuwa obecność uniwersalnej społeczności i łączność z całą rodziną narodów, możliwą dzięki środkom społecznego przekazu. To doświadczenie jest z pewnością jednym ze źródeł niewzruszonego przekonania i konsekwencji, z jaką Papież przemawiał i nadal przemawia, zwracając się jako autorytet do społeczności międzynarodowej, szerząc niestrudzenie swoje nauczanie o dialogu, sprawiedliwości i pokoju.
«Telewizja to wspaniała instytucja! W tej chwili, będąc w Rzymie, w tej auli, widzę kościół św. Anny w Krakowie, który bardzo dobrze znam… widzę studentów, którzy mają dziś innego kardynała, i jego też widzę dzięki telewizji. Więc obydwaj możemy powiedzieć: ta telewizja to wspaniała instytucja! Dzięki telewizji widzimy również młodzież z Krakowa, która też klaszcze». Kiedy razem z technikami Ośrodka Telewizyjnego siedzieliśmy spoceni w ciasnych wozach transmisyjnych i z duszą na ramieniu staraliśmy się kontrolować liczne dwukierunkowe połączenia satelitarne z sześcioma europejskimi miastami, w których młodzież akademicka uczestniczyła 15 marca w wieczornym czuwaniu modlitewnym z Papieżem, te słowa sprawiły, że serca zabiły nam żywiej. Rzeczywiście, przy naszym skromnym udziale Papież mógł postawić pierwsze kroki w nowym medialnym wymiarze swojej posługi: nie tylko był widziany i słyszany w wielu częściach świata, ale mógł rozmawiać z wiernymi znajdującymi się w miejscach, do których nie mógł udać się osobiście; prowadził z nimi dialog, był obecny dzięki pośrednictwu techniki, a była to obecność na swój sposób intensywna i prawdziwa. W jakim stopniu będą korzystać z tych środków przyszli papieże? Jan Paweł II przeczuwa to i już dziś z tego się cieszy. Ilu ludzi Kościoła ma dziś odwagę powiedzieć: «błogosławiona telewizja!»?
Przywykliśmy myśleć często o złym korzystaniu z telewizji i mediów. Ale czasem ludzie oczekują także czegoś dobrego, a dziennikarze, którzy potrafią niemal instynktownie wyczuwać potrzeby zwykłych odbiorców, informują nas o tym. Kilka dni po 11 września w całej Europie zapowiedziano uczczenie pamięci ofiar zamachu przez zachowanie trzyminutowego milczenia w południe. Od rana agencje telewizyjne zaczęły dzwonić do naszego Ośrodka Telewizyjnego: «A co robi Papież, czy dostaniemy jakiś obraz?» Pozwoliłem sobie przekazać te zapytania do apartamentów papieskich. O 12.15 rozsyłaliśmy już obrazy Papieża modlącego się na kolanach w prywatnej kaplicy, które obiegły cały świat. Oczywiście Papież już wcześniej tego przedpołudnia spędził całe godziny na modlitwie, nie czekając na zachętę z naszej strony. Ale kiedy się dowiedział, że ludzie chcieli zobaczyć go pogrążonego w modlitwie, uczestniczącego w cierpieniach i lękach ludzkości, bez wahania odpowiedział, że jest do dyspozycji. Jan Paweł II potrafi usłyszeć także postulaty docierające do niego ze świata mediów, jeśli wyrażają one autentyczne oczekiwanie na treści ludzkie, duchowe i ewangeliczne.
Któż mógłby zapomnieć obrazy rozmowy w więzieniu między Janem Pawłem II a zamachowcem Ali Agcą? Gdy oglądam je dzisiaj, z perspektywy czasu, przychodzi mi na myśl, że być może pozostaną one jednymi z najbardziej wzruszających i znamiennych obrazów całego pontyfikatu. Jest to najbardziej konkretny i przemawiający obraz chrześcijańskiego przebaczenia, jaki widzieliśmy w całym naszym życiu, a nawet więcej — w całej naszej epoce. A przecież zwykłe poczucie taktu, przyrodzone i religijne, mogło wówczas podpowiadać niektórym, może nawet większości, że takiego wydarzenia nie powinno śledzić niedyskretne oko kamery. Dzisiaj możemy powiedzieć: „błogosławiona telewizja!”, która zachowała dla nas te obrazy. Są one jak głoszenie Ewangelii czynami. Wszystko to zawdzięczamy odwadze i duchowej wolności Papieża, z jaką pozwolił się oglądać światu za pośrednictwem mediów, czyniąc to w sposób całkowicie naturalny, albo lepiej — z tą spokojne pewnością siebie, jaką daje czyste chrześcijańskie sumienie.
Tak oto Jan Paweł II przemierzył 25 niezapomnianych lat swego pontyfikatu na oczach świata i przekazał je potomności w pewnej mierze również dzięki pracy mediów. Tak oto Jan Paweł II pełni swoją misję, ukazując się światu w kolejnych fazach swojego życia: w pełni sił i w starości. Możemy spokojnie powiedzieć, że niczego przed nami nie ukrył — nie tylko ze swej duchowości, ale także — co może zdarza się jeszcze rzadziej — ze swego człowieczeństwa. Opublikował nawet swoje poezje, napisane już po ukończeniu 80. roku życia! W Tryptyku rzymskim pozwolił nam wniknąć w głębię swoich rozważań: Omnia nuda et aperta ante oculos Eius. Pierwszy Widzący ujrzał wszystko bez żadnej osłony — prawdę, dobro, piękno… Adam po grzechu ukrył się, ale po cóż miałby nadal ukrywać się ten, kto pozwolił, aby zdobyła go Ewangelia? Z takim właśnie głębokim umiłowaniem Prawdy, zafascynowany jej blaskiem i ufny w jej wewnętrzną moc Jan Paweł II ukazał i nadal bez ograniczeń ukazuje oczom świata, kim jest i w co wierzy. Tu kryje się być może najgłębsze źródło szacunku, jaki zdobył sobie wśród ludzi mediów; stąd bierze początek to spojrzenie czyste i nieskażone, które pozwala mu sięgnąć wzrokiem poza horyzont naszej przyziemnej małości i powiedzieć o mediach słowo najbardziej zdumiewające i nobilitujące, niosące najwięcej nadziei: «błogosławione!»
Ks. Federico Lombardi SJ, Dyrektor Watykańskiego Ośrodka Telewizyjnego i dyrektor programów Radia Watykańskiego
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/T/TH/THO/25jp/lombardi_media.html